niedziela, 30 grudnia 2012
Wypieki świąteczne
Zaplanowałam,że na święta upiekę trzy ciasta: sernik, makowiec i napoleonkę. Wyszło jednak na to,że upiekłam dwa pierwsze.
Podeszłam do sprawy bardzo poważnie. Żadne tam gotowe kubełka ze zmielonym serem czy puszki z masą makową. W końcu stwierdziłam: mam czas i mogę się pobawić.
Kupiłam ser twarogowy prosto z mleczarni i mak w torebkach po 20 dag prosto z marketu.
Potem robiłam sondę wśród rodziny i znajomych kiedy najlepiej te ciasta upiec. Myślałam o sobocie,ale wszyscy uważali,że to za wcześnie.A zatem w niedzielę. No,nie bardzo mi to pasowało,ale trudno...Rano ledwo wstałam zabrałam się za mielenie sera.Trzy razy! Oj, ten trzeci raz był już ciężki, bo ser zrobił się jak masło. Ale o to w końcu chodziło! W sumie z tym sernikiem zeszły mi ze trzy godziny. Sernik z mojego wypróbowanego przepisu( Domowe serniki i paschy; Lubię gotować; numer 4/2003) wychodzi puszysty jak masło.Ale jest dość kaloryczny, bo sama masa serowa zawiera prawie mendel jaj.
Później obiad, gatka szmatka z dzieciakami, zabawa z Kalinką,a czas leci...
Zaczełam mielić ten mak, znowu trzykrotnie. I na tym mieleniu się zakończyło, bo pojechaliśmy wieczorkiem do miasta.
Jak wróciliśmy do domu coś koło 21.00 i przypomniałam sobie o tym makowcu to nogi się pode mną ugięły. Najchętniej poszłabym spać,a nie makowiec piekła.
Na szczęście mój mąż zobaczył ten mój szalony zapał i powiedzial,że makowiec wspólnie zrobimy. Przepis na makowiec wzięłam ze stronki: Wielkie żarcie- Wykwintny makowiec na kruchym spodzie. Było sporo obiekcji co do tego przepisu. Ja robiłam kruche ciasto i byłam cieżko zdziwiona,że spodu się nie podpieka, na surowe ciasto kładzie się masę makową. Mój mąż był w szoku,że do maku daje się aż 9 żółtek i w ogóle mak przyrządza się inaczej niż na tradycyjny makowy strudel. Nie odmówił sobie "drobnego" komentarza-" No, te twoje przepisy z internetu...! "Jednym słowem miałam ochotę obgryzać paznokcie kiedy ten makowiec siedział w piekarniku. Co to była za ulga, gdy okazało się, że makowiec pięknie wyrósł, a ciasto pod nim podwoiło swoją objętość. Prawie natychmiast każdy ruszył do blachy i ...rzeczywiście makowiec taki jak w komentarzach internautów- "Zadowoli najbardziej wybrednego smakosza." Chciałam na drugi dzień przybrać go smażoną skórką pomarańczową i zrobić do niego lukier cytrynowy,ale mój małżonek stwierdził autorytatywnie- Jeszcze czego! Chcesz zepsuć coś co już jest doskonałe?!
Dwie duże blachy ciasta wyczerpały się rano drugiego dnia świat.
Na Sylwestra upiekę napoleonkę-kremowkę. Znowu wybrałam sobie pracochłonny przepis i czeka mnie niezły ubaw.Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz