niedziela, 19 września 2021

Kaszuby na rowerze

Witajcie! Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Cieszę się,że podobają się Wam moje zapiski.Początek września to dla mnie zawsze gorący czas.Blog musiał poczekać.Myślę, że teraz będzie już więcej czasu, aby tutaj przebywać, a także chodzić w odwiedziny. Tym bardziej,że pogoda robi się jesienna i więcej czasu- z konieczności- spędzam w domu.
Dziś będzie o naszych rowerowych rajdach.Następnego dnia po przyjeździe( wtorek 10 sierpnia) wybralismy się na rekonesans i pełni zapału pokonaliśmy najdłuższą trasę naszych wakacji-49 km.( Charzykowy-Małe Swornegacie, Chociński Młyn- Swornegacie- Chociński Młyn- Babilon- Kopernica- Wolność- Charzykowy) Długa trasa i dwa duże upadki z roweru. Ale o tym za chwilę.
Kaszuby to prawdziwy raj dla rowerzystów. 160 km ścieżek rowerowych, w tym najsłynniejsza - Kaszubska Marszruta. Wsponmniany wcześniej szlak z Charzykowy do Swornychgaci to jeden z najczęściej uczęszczanych, prawdziwa autostrada dla rowerzystów. Ruch jak w Warszawie na Marszałkowskiej. Przemykają po nim 20-30 latkowie na swoich super rowerach, wyposażonych we wszystkie dostępne gadżety nawigacyjne i ułatwiające im bardzo szybką jazdę. Krzyczą po drodze- "Dwóch!" itp.,żeby "oczyścić " drogę.Tarczowe hamulce ich rowerów przy zjazdach wydają odgłosy podobne do tych samochodowych- długie tarcie po nawierzchni. Ta grupa rowerzystów budzi we mnie po prostu nieskrywany podziw!.Na drugim miejscu są rowerzyści indywidualni, pary w różnym wieku od młodych, po seniorów. Trzecia grupa to rodzice i dzieci.Małe dzieci za rodzicami w siodełkach lub wszelakiej maści wózkach. Mój typ- wąski pojedynczy wózek doczepiony do roweru, a w nim jedno dziecko. Starsze dzieciaczki świetnie sobie radzą na rowerach.Niektóre są podczepione do roweru rodzica za pomocą specjalnej sztangi. Jeśli rowery ( duży i mały) oraz sztanga są w tym samym kolorze super to wygląda. Ostatnia grupa to duże rajdy rowerowe od dzieci po dorosłych.
Pierwszy większy przystanek- Małe Swornegacie- położone na przesmyku między jeziorami Długim i Karsińskim na północy i Charzykowym na południu. To niewielka osada wodniacka, cicha i spokojna. Miejsca noclegowe trzeba tam rezerwować z dużym wyprzedzeniem.
W tej klimatycznej knajpce nad jeziorem postanowiliśmy zjeść rybkę.
Dawno nie jadłam tak wspaniale upieczonego pstrąga. Cena wiadomo- kształtuje się w zależnosci od wagi ryby, ale w sumie przystępna za taki zestaw
W Małych Swornychgaciach na zwodzonym moście przeżyłam pierwszą wywrotkę.Mój mąż zawołał- "Zatrzymaj się. Jaki piekny plener na zdjęcia". Zahamowałam raptownie i spadłam z roweru. Głową uderzyłam w metalową barierkę( na szczęście niezbyt mocno)rozkwasiłam sobie łokieć do krwi i uzbierałam mnóstwo siniaków. Upadek widziało kilka osób. Młoda para- on sympatyczny "misiaczek" ona- śliczna szatyneczka, pospieszyli na ratunek. Wyciągneli z sakwy wodę utlenioną i chusteczki higieniczne,żebym mogła obmyć ranę. A w trakcie, jak to robiłam Misiaczek opowiadał, jak hamujac przed nacierającym psem, leciał przez kierownicę na asfalt.
Dom w Chocińskim Młynie.
Pozostałości drewnianego tartaku z XIX wieku.
Rzeka Chocina, wykorzystywana do spływów kajakowych. Bardzo "pokręcona" wpada do Jeziora Karsińskiego.
Jezioro Karsińskie w Swornychgaciach.
Dom Kultury w Swornychgaciach.
To był zdecydowanie rybny dzień...
Mieli świeżutką sielawę. Z tą rybą jest mały problem- trzeba na nią polować. Nie było jej ani w Charzykowych, ani w Małych Swornychgaciach...A na kawę poszliśmy do naszych dawnych gospodarzy...I droga powrotna mniej uczęszczaną trasą.
Od Chocińskiego Młyna lewa strona jeziora Charzykowskiego.Najpierw pomyliliśmy szlaki, trzeba było zawrócić, bo nie chcieliśmy jechać do Konarzyn...Potem asfaltem, ale cóż za cudowny widok! Przez wiele kilometrów między drzewami cały czas widzieliśmy jezioro Duże Głuche.(napiszę o nim w następnym poście)Ten szmaragd wody- coś pięknego! Jednak nie mogliśmy się zatrzymać, było póżno, a zaczęło się chmurzyć. Minęliśmy zatopiony w leśnej głuszy Ośrodek "Leśna Cisza" z domkami nad Jeziorem Dużym Łownym ( Recepcja najprawdopodobniej w nowej góralskiej willi, drzewo jeszcze jasne; w domkach remonty- odgłosy różnych urządzeń mąciły ciszę) i dojechaliśmy do miejsca widocznego ma zdjęciu.
Potem jeszcze kilka kilometrów i Kopernica...Chmury coraz ciemniejsze, gęściejsze...Interia idealnie przewidziała tę burzę. W we wtorek, w godzinach popołudniowych.Przed wyjazdem analizaowałam prognozy i pocieszające było to,że w sierpniu burze miałybyć mniej gwałtowne. Nasi dawni gospodarze ze Swor wspominali Suszek. Tego dnia mijały dokładnie 4 lata od tamtego zdarzenia...
Mijaliśmy Kopernicę i czekała nas długa droga duktem przez ciemny las.(10 km) Tymczasem robiło się ciemno od chmur. Ostatni dom- Leśniczówka,może tam się schronić?! Ale nie. Wczesniej mignął mi niewielki budynek z czerwoną tablicą i sporym zadaszeniem. Postanowiliśmy zawrócić. Zadaszenie świetlicy w Kopernicy dało nam schronienie. Najpierw grad, potem potężna ulewa. Po godzinie ruszyliśmy w dalszą drogę. Jednak to nie był koniec deszczu tego dnia. Początkowo kropił, potem wzmagał się i padał coraz większy i większy. Czarny las tego dnia nie miał końca, ciągnął się i ciągnął. Pod nogami niby twarda nawierzchnia, ale tylko utwardzona lekko przez deszcz, pod spodem piach, czułam się jak żużlowiec...i kolejna wywrotka. Potem trzeba było rowery prowadzić, bo piach i piach. Deszcz i pot naprzemiennie zalewały mnie strugami. Słony pot szczypał w oczy. Jak iść z zamkniętymi oczami po nieznanym terenie?! Powiedziałam do męża- Musimy się zatrzymać.Wyciągaj tarpę.( płachta biwakowa) Skryliśmy się pod nią wszyscy, razem z rowerami.Na samym środku szlaku. Trochę obawialiśmy się,że ktoś na nas najedzie, bo tarpa miała barwy maskujące( wojskowe), ale nikt tym szlakiem oprócz nas nie jechał. Tymczasem kiedy przestało padać okazało się,że jesteśmy blisko osady Wolność,a stamtąd już rzut kamieniem do Charzykowych. Można w tym zobaczyć jakąś alegorię... Zmoczeni do suchej nitki,ale bardzo zadowoleni dotarliśmy do naszego hoteliku. Za kilka dni opowiem, jak wyglądał ten szlak w pełnym słońcu.
Swory. Przez całe lato przed domem kultury, w określone dni, siedziały rękodzielniczki.( haft kaszubski i wyroby z kamieni szlachetnych).
Ukwiecony dom.Dekoracja w ogródku Smażalni. Swory.Pozdrawiam serdecznie