niedziela, 20 sierpnia 2023

Kremowe serwetki

Witajcie w upalną niedzielę! Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie i wspaniałą dyskusję. Dziś zaprezentuję swoją radosną twórczość czyli 4 serwetki w kolorze kremowym.
Jedna z małych, w tle bogactwo owoców i warzyw późnego lata.
Kolejna z małych.
Duża, słonecznikowa. Takie lubię najbardziej, o nieregularnych kształtach przypominająca słonecznik, bo czyż w dobie tak rozwinietej fotografii musimy dosłownie kopiować rzeczywistość?!
Wszystkie trzy małe.
Zainspirował mnie blog Sivki. Serweta sfotografowana na rżysku.
Widok na pole w słoneczny ranek.
A potem ulewa. I lało, i grzmiało przez cały dzień...
A tak wyglądało pole jęczmienia w czasie totalnej ulewy. W Łęczycy połamało wtedy drzewa i podtopiło niektóre ulice.
Zachód słońca.
Dziś znowu upalny dzień...Fontanna z ogrodu przy Pałacu Herbsta.
I ogródek kawiarniany w ogrodzie Herbsta. Byłam tam w piątek tydzień temu. Napiszę o tym niebawem. Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie, idę odwiedzić Wasze blogi, bo pojawiło się sporo nowych postów.

środa, 9 sierpnia 2023

Luźny post.

Dzień dobry, nie było mnie tu przez dobrą chwilę. Witam bardzo serdecznie nowych obserwatorów- Douglasa Melo i Izę K. Jest mi bardzo miło widzieć Was u mnie.
Trwa lato, od czasu do czasu wyjeżdżam na krótki wypoczynek, ale w zasadzie odpoczywam w domu. Jako osoba wysoko wrażliwa muszę od czasu do czasu zrobić pauzę i odciąć się od mediów, szczególnie, gdy czuję,że wiadomości z nich płynące coraz bardziej mnie przygnębiają. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, za zaglądanie i czytanie. Będę sukcesywnie zaglądać na Wasze blogi. Dziś będzie taki luźny post, w którym opowiem Wam, co znalazłam w moich ulubionych magazynach prasowych i jak to odniosłam do siebie.
Psycholożka Ewa Woydyłło w jednym z internetowych artykułów zamieściła taką oto wypowiedź- " Pośpiech nie musi mieć wcale fizycznego wymiaru prędkości. To może być siedzenie przy klawiaturze czy gotowanie, ale samo nastawienie,że ma byćwięcej , lepiej , szybciej powoduje, że bierzesz udział w jakimś wyścigu, maratonie. W każde osiągnięcie trzeba włożyć dużo energii, tak więc osoba, która żyje w zawrotnym tempie, jest narażona na depresję w pierwszym rzędzie, bo zużywa energię , a nowej organizmowi nie dostarcza."
W dalszej części artykułu mówi o tym,że trzeba po prostu nauczyć się wybierać z tej ogromnej oferty jaką otrzymujemy, treści, które nam służą. Oczywiście nie jest to czasem ani łatwe, ani proste, ale myślę,że konieczne,żeby utrzymać jako taki dobrostan psychiczny. Przykładowo ja po przejściu na emeryturę automatycznie zaczęłam mieć więcej czasu, jednocześnie poczułam się jak ryba wyrzucona na brzeg- skończyły się zajęcia, które organizowały mi dzień. Musiałam odnaleźć się na nowo i zanim ogarnęłam sytuację pozwoliłam,żeby media prały mi mózg. Życie nie znosi pustki i tam, gdzie znajdzie szczelinę potrafi sączyć do ucha opowieści dziwnej treści. A dziś mamy po prostu plagę negatywizmów. A życie jedno i każdy powinien realizaować siebie w swojej jednorazowości- jak stwierdził filozof prof.Tadeusz Gadacz Szukać równowagi,bo " czasami bardziej potrzebujemy wycofania, czasami bardziej relacji, innym razem kontemplacji, namysłu, a jeszcze innym zaangażowania" ( "Urok Chwili"- " Zwierciadło " sierpień 2020)
Najprościej po prostu wyłączyć urządzenie albo ograniczyć korzystanie i znaleźć sobie satysfakcjujące zajęcie. W moim przypadku to porządki- wywalanie tych wszystkich zbędnych już rzeczy, które nagromadziłam latami, a które teraz już zupełnie mi się nie przydadzą.Jestem w toku, bo odkryłam,że służą mi w tym względzie małe kroki,po kilkanaście minut, albo do znużenia. Kiedy czuję,że mam dość, przerywam i biorę się do tego następnego dnia, albo...za kilka dni. Wywalanie działa oczyszczająco, ale decydowanie- wywalić czy nie- stanowi jednak problem. Dlatego to angażuje zarówno pozytywne jak i negatywne emocje. I każdy musi sobie na to znaleźć swój własny sposób. Poza tym zaczęłam działać w ogródku. Oczywiście, gdyby porównać mój ogródek do super wypielęgnowanych ogrodów z niektórych blogów- wypadłabym marnie. Ale może lepiej mierzyć siebie swoją własną miarą?!
Po ambitnych książkach z przyjemnością sięgnęłam po literaturę popularną. Klasy C? W skrócie. Aleksandra po rozwodzie i dostatnim życiu, jakie gwarantowała jej praca w warszawskiej korporacji, zaczyna pracę w winiarni w zapyziałym Bąszynku.Wehikół czasu- przeskok z nowoczesności do Polski lat 80?! Zaczyna się ciekawie i zabawnie. Potem też autorce udaje się utrzymać zainteresowanie czytelniczki(lektura o zawartości 430 stron), tyle,że wkrada się sztampa.Pojawiają się panowie. Jest dwóch adoratorów- oczywiście najlepszych w okolicy i tak dobrych,że mogą wygrać z kandydatami ze stolicy. I przewidywalne zakończenie... Przy okazji muszę dodać,że byłam w kinie na Barbie. Mój mąż przez pół projekcji ziewał ostentacyjnie i szepnął mi do ucha,że dawno nie oglądał tak długiej reklamy.Słyszę,że film robi niesamowitą furorę. Nie przeczę- dobrze zrobiony, Margot- Barbie śliczna i wiarygodna w tej roli, dialogi niezłe. Nie brakowało też i dłużyzn. W sumie obejrzałam, ale jak dla mnie- bez szału.
Jeszcze raz dziękuję Wam za obecność, zaglądanie i komentarze. Oczywiście widać,że zdjęcia nie zawsze pasują do tekstu. Używam je bowiem trochę jak akapity w tekście i tak już pewnie zostanie. Na zdjęciu kana. Miała być wściekle żółta, a zakwitła w jasnożółtym kolorze i taka bardziej mi się podoba.Dziś środa- dzień tabletek dla moich kotek. Doszłam już do wprawy i moje gwiadeczki dostają je wprost do gardziołka. Wiem kiedy tableteczka "poszła" i potem następuje nagroda. Otwieram sezam- lodówkę i zawsze znajdzie się kawałek paszteciku czy kiełbaski. Dziś dwa czarne maluchy pójdą do nowego domku i prawdę mówiąc trochę to przeżywam. O zwierzakach napiszę w którymś z kolejnych postów.Napiszcie w komentarzach, czy pasują Wam takie przedruki z kobiecych magazynów, jakie dziś zamieściłam To tyle na dziś. Dobrego tygodnia.Pozdrawiam. Iza