piątek, 12 lipca 2024

Stacja Klimatyczno- Leśna Inowłódz i ukwiecony Tomaszów Mazowiecki

Witajcie Moi Drodzy, upał daje się we znaki. Dwa dni temu przeszedł przez moje miasto duży front burzowy. Grzmiało i padało całą noc. Jedno wyładowanie pozbawiło nas prądu, który włączyli po 12 godzinach, a Internet po 24 . Nie słyszałam,żeby w mieście doszło do poważniejszych szkód na skutek burzy i ulewnych deszczy.
Ukwiecony Rynek Tomaszowa Mazowieckiego. Miasto liczy obecnie 60 tys. mieszkańców i należy niewątpliwie to ładniejszych miast w moim województwie. Otoczony lasami, w pobliżu Pilica i zalew Sulejowski. A rozsławiają i zapraszają do odwiedzenia piękne słowa piosenki- "A może byśmy tak jedyna,/ Wpadli na dzień do Tomaszowa?/ Może tam jeszcze zmierzchem złotym/ Ta sama cisza trwa wrześniowa(...) Tymi słowami lirycznego wiersza pt. "Przy okrągłym stole" Julian Tuwim, najwybitniejszy polski poeta okresu międzywojennego, dzielił się wrażeniami ze spotkania ze swą ukochaną, życiową wybranką- tomaszowianką Stefanią Marchwiówną. Utwór zyskał drugi swój żywot dzięki muzycznej interpretacji Ewy Demarczyk- od połowy lat 60 XX wieku.Żródło: " Łódzkie miedzy Bzurą, Pilicą i Wartą.Przewodnik." Mirek Osip- Pokrywka. Przenieśmy się jednak do czasów, gdy Tomaszów nazywany był nie Tomaszowem Mazowieckim, a Tomaszowem Rawskim...
Jesteśmy w Inowłodzu w roku 1882, Bernard Birenzwaig ( 1844- 1917) adwokat związany z Łodzią,posiadający bagatą wiedzę i zainteresowania, zwłaszcza przyrodnicze i medyczne,po zakupieniu ziemi na wsi Zakościele zaczyna organizować Stację Klimatyczno- Leśną Inowłódz. Już wkrótce zostaje tam wybudowanych kilka drewnianych willi typu szwajskarskiego. Letnisko, które otwiera swoje podwoje w 1884 roku zalicza się do tzw. wilegiatur. Nazwa pochodzi od języka łacińskiego : villa- dom z ogrodem lub dom poza miastem, nazwę wilegiatura zaczęto używać w 2 połowie XIX wieku na określenie letnich mieszkań lub w ogóle coraz modniejszego wtedy letniego wypoczynku poza miastem.Oferta wypoczynku przyjęta zostaje z entuzjazmem przez rodziny z Łodzi, Warszawy i Tomaszowa Rawskiego. Jednak de facto jadą tam na letni wypoczynek głównie żony i dzieci łódzkich fabrykantów, kupców i urzędników.Panowie wpadają w odwiedziny, ktoś bowiem musi zostać w mieście i pilnować interesów.
Obszerny opis inowłodzkiej wilegiatury pod nazwą Stacja Klimatyczno- Leśna z mnóstwem ciekawostek, rycin( również tych humorystycznych) , zdjęć z tamtego okresu znalazłam w pięknie wydanej książce autorstwa pana Andrzeja Kobalczyka- " Z letnikami nad Pilicę" - Dom Wydawniczy Księży Młyn.
Od dwana obserwuję na FB " Skansen Rzeki Pilicy" w Tomaszowie Mazowieckim. Na tegorocznej Nocy Muzeów Pan Andrzej opowiadał o swojej książce. Zapowiedzi tego spotkania szły już od dawna i miałam wielką ochotę pojechać, jednak spotkanie odbywało się późnym popołudniem, do Tomaszowa kawałek drogi, a mój mąż był świeżo po anginie. W rezultacie nie pojechaliśmy. Cały jednak czas myślałam o tej książce i po prostu ją sobie kupiłam w dyskoncie. Ta książka mnie urzekła i dlatego teraz o niej piszę, i odbyłam podróż do Inowłodza. Kilka słów o autorze.Pan Andrzej Kobalczyk tomaszowianin, historyk, dziennikarz, pasjonat nadpilickiej historii, pomysłodawca i wspóltwórca funkcjonującego od 2005 Skansenu Rzeki Pilicy, wieloletni dyrektor tegoż skansenu, obecnie na emeryturze. Na tejże emeryturze pisze i wydaje książki. " Z letnikami nad Pilicę" ma charakter monograficzny, oprócz Inowłodza opisane są też inne letniska, jednak najwięcej miejsca zajmuje opis Stacji Klimatyczno- Leśnej Inowłódz działającej do pierwszej wojny światowej, a zatem 30 lat. Niezapomniane wspomnienia z pobytu w tej wielegiaturze miał Julian Tuwim, który jeżdził do Inowłodza z matką i siostrą Ireną.
Piętą Achillesową było oddalenie Inowłodza od Tomaszowa Rawskiego. Do Tomaszowa rodziny jechały koleją żelazną, potem trzeba było się załadować na przysłane z Inowłodza furmanki.Wille były wprawdzie umeblowane, ale pierzyny, garnki, odzież trzeba było zabrać, aby komfortowo urządzić się i wypoczywać na miejscu od połowy maja do końca września.Furmanki pokonywały trasę w 1,5 godziny. Niestety krótsza droga była zamknięta ze względu na to, że wiodła przes Spałę, gdzie w ówczesnym czasie miał swoją myśliwską rezydencję car Mikołaj II. Jechali więc okrężną drogą, a droga wiodła przez "Piekiełko"." Porównywano je do Sahary ze względu na występujące piaszczyste i trudne do przebycia wydmy, a przejeżdżające tędy w tumanach kurzu powozy letników- do pustynnych karawan."( str. 62) Jednakowoż droga przez las rekompensowała niedogodności przejazdu przez "Piekiełko". Bernard Bierenzweig szukając rozwiązń na łatwiejsze dotarcie do Stacji myślał o drodze wodnej i zamówił w Hamburgu mały parowiec do rzecznej żeglugi, który mógł zabierać na pokład 30 osób i skrócić czas dotarcia z Tomaszowa do Inowłodza. Jednak ze względu na niski poziom wód w Pilicy w sezonie letnim, podróż wcale się nie skróciła, a wręcz znacznie wydłużyła. Parowiec wpadał na mieliznę i był kłopot. W rezultacie został sprzedany do żeglugi po Wiśle.
"The Garden of Pere Lathuille" 1879 r. Edouard Manet. A każdym razie życie towarzyskie w letniskach kwitło...i mogło przypominać dzisiejszy Ciechocinek. A pocztówki z tamtego okresu przedstwaiające leśne uroczyska przypominały obrazy Iwana Iwanowicza Szyszkina, tyle ,że w lżejszej rodzimej formie.Jeżeli kogoś zainteresuje temat polecam zajrzeć do książki " Z letnikami nad Pilicę" - warto!!!
I jeszcze ukwiecony Tomaszów Mazowiecki.
Do Tomaszowa przyjechaliśmy przed 16. Godziny szczytu.Po spokojnym Inowłodzu, tętniące ludzkim gwarem miasto...Zaczęło kropić, ale nie przeszkadzało mi to w robieniu zdjęć. Na takie wyprawy biorę Nikona. Zajmuje trochę miejsca, ale ...W każdym razie , gdy na Rynku zaczęłam fotografować podszedł do mnie mężczyzna-" Proszę pani, proszę pani z telewizji, gdzie to będzie można obejrzeć i kiedy?!"
I jeszcze malunek z wnętrza pizzerii " Capone". To tyle na dziś. Dziękuję za zaglądanie , czytanie , komentowanie. Udanego weekendu. Niech upał nie daje się we znaki, a burze przechodzą łagodnie. Pozdrawiam.

sobota, 6 lipca 2024

Pocztówka z Inowłodza.

Witajcie Moi Drodzy, dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Cieszę się,że mam nową obserwatorkę mojego bloga. Rozgość się i wpadaj tu do mnie, moja droga. Widzę,że pojawiło się u Was sporo nowych postów. Oczywiście będę zaglądać, będę! Lubię Was odwiedzać, ale mam czasem lenia,żeby odpowiadać na komentarze na moim blogu. Staram się to robić sukcesywnie. Raz idzie mi lepiej, raz gorzej. Dziś będzie o Inowłodzu. Wybraliśmy się tam ostatnio na krótką wycieczkę. Inowłódz jest chyba takim moim ulubionym uroczyskiem w województwie łodzkim. Zresztą zobaczcie sami.
Plaża w Inowłodzu. Pilica się tutaj rozwidla. Poziom wody jest niski, nawet nie do pasa. Rzekę można przejść w bród. Przy plaży znajduje się przystań kajakowa.
Do Inowłodza wjechaliśmy od strony południowej i od razu zachwyt, bo rzeka płynie tutaj szerokim korytem. Z Koniecpolu w swoim górnym biegu jest ze dwa razy węższa i w porównaniu z Inowłodzką przypomina strugę, a nie rzekę. Jednak czy tam , czy tu, Pilica dla mnie jest po prostu piękna!
Zaraz za mostem droga wiedzie dość stromo w górę, na skarpę i małe centrum.
Znajduje się tam lokal, który łączy kawiarnię i Pizzerię, Poczta...
Budynek ozdobiony drewnią snycerką, tak charakterystyczną dla budynków w Uzdrowiskach.
Zaraz obok Galeria Czarna Kura. Nie odwiedziłam, bo była zamknięta.
Mijamy mural w szczycie budynku...
I dochodziny do sklepu spożywczo - przemysłowego, który mieści się w dawnej synagodze. Budynek ten znajduje się tuż przy rzece. Za betonowym płotem stoi ławeczka, a nawet ze dwie ławeczki. A swoją drogą mało jest takich ławeczek bezpośrednio przy rzece. ( mówiąc o " ławeczce" nawiązuję do tej słynnej z serialu " Ranczo")
Do atrakcji turystycznych można zaliczyć Zamek Kazimierza Wielkiego.
I kościół świętego Idziego. Dalej za Inowłodzem rozciąga się wieś Zakościele Niestety w najniższej kondygnacji nie było co fotografować. Gęsta zabudowa po obydwu stronach drogi, w co drugim domu pokoje dla letników. Jednak z drogi prawie żadnego widoku na Pilicę, przez domy kompletnie zasłonięta. O historycznym Zakościelu opowiem Wam niebawem.
Zazwyczaj na piknik zatrzymujemy się w kolejnej wsi Teofilowie
Zdobienie okienne przy starej galerii. I jeszcze dołożę opowiastkę z podróży. Zaczęły się wakacje i pociągi pękają w szwach. Do Tomaszowa dojechaliśmy pociągiem IC Kazimierz relacji Bydgoszcz- Kraków. Kiedy wsiadaliśmy w miejscu na rowery stał jedynie spacerowy wózek. Lubię obserwować wielodzietne rodziny, a tu był prześliczny obrazek. Młoda kobieta podróżowała z trójką dzieci, psem i jeszcze jedną dorosłą kobietą. Dwie małe damy chodziły na bosaka, ubrane w bawełniane sukienki i ręcznie robione pastelowe sweterki w romby. Miały swoje towarzystwo i umilały sobie czas rozmową, na ile można mówić o rozmowie między 3 i 4 latką. Gdy zabrakło im słów po prostu w pewnym momencie powiedziały głośno swoje imiona - Terenia i Irenka. Pies średniej wielkości o sierści musztardowo- rudej kręcił się w miejscu niespokojnie, a kilkumiesięczne niemowlę płci męskiej co jakiś czas popłakiwało. Jednak za każdym razem matka brała go na ręce lub zanosiła i kołysała w wóżku. A kiedy mały leżał spokojnie czytała dziewczynkom książeczkę. Tymczasem siedząca niopodal młoda kobieta co i rusz odzywała się podniesionym głosem- "Niech pani uspokoi te dzieci, są bardzo głośno. I zabierze tego psa!" Matka do dziewczynek spokojnym głosem- "Nie krzyczcie tak, bo nas konduktor wysadzi!" Jedna z nich- "I co? Będziemy na pieszo szły do Krakowa?!" Widziałam wiele podróżujących dzieci, a tutaj ani dzieciom, ani matce nie można było wiele zarzucić.
Łąka w Teofilowie. W powrotnej drodze IC Kazimierz był w wersji z przedziałami, co było nietypowe i przed Łodzią Kaliską konduktor informował,że będzie przesiadka do właściwego składu. Oj, co to było! Prawdziwe pospolite ruszenie. Wszyscy jednocześnie wysiadali i wsiadali do pociągu na drugim torze. Dobrze chociaż,że nie trzeba było biegać po peronach. Dłuższą chwilę potrwało zanim wszyscy się usadzili, pomarudzili, pokręcili( wszystkie miejsca zajęte i haki rowerowe też) Ten i ów miał miał problem z zawieszeniem roweru, mój mąż dzielnie się zaangażował w pomoc. Faktem jest,że te haki to prawdziwa mordęga, a przedziały z miejscami dla rowerów powinny być większe, bo ludzi z rowerami jeździ coraz więcej. A do tej pory tylko raz spotkałam prawdziwy salon dla rowerów w Przewozach Regionalnych na trasie Piotrków Trybunalski - Łodź Widzew. Wkurzająca jest w takich wypełnionych po brzegi pociągach grupa osób nieustannie wędrujących. Zauważyłam kilka osób, ciągle tych samych, które bez przerwy wędrowały w tę i nazad.A już szczytem było, gdy zjawiajy się w momencie, gdy zbliżaliśmy się do stacji i trzeba było zdjąć z haków rowery, ustawić je w kierunku wyjścia, pozbierać bagarze itp. Tymczasem oni musieli przejść teraz zaraz i natychmiast. A czy Wy macie uwagi co do podróżowania środkami komunikacji publicznej, którymi chcielibyście się podzielić?! Tymczasem to tyle na dziś. O tym czego szukałam w Inowłodzu napiszę niebawem. Pozdrawiam Was serdecznie. Miłej niedzieli i do następnego postu.

środa, 19 czerwca 2024

Filmy, filmy...i moje serwetki.

Witajcie Moi Drodzy, dziękuję za Waszą obecność- zaglądanie, czytanie, komentowanie. Dziś będzie o filmach.Z góry przepraszam,że nie będę ściągać zdjęć z Internetu. Większość z nich jest objętych prawami autorskimi, ja to szanuję. Zamiast tego będą moje serwetki. Będzie to zupełnie nieadekwatne do tekstu, ale trudno...
W niedzielę wybrałam się na film Do usług szanownej pani z Johnem Malkovichem i Fanny Ardant. A fabuła jest taka. Zamożny angielski przedsiębiorca Andrew postanawia odbyć podróż sentymentalną do miejsca, gdzie przed wielu laty poznał swoją niedawno zmarłą żonę. Wyjeżdża do Francji i na skutek splotu nieprzewidzianych okoliczności, podejmuje pracę jako lokaj w okazałej rezydencji.Gentelmen mówiący łamaną francuszczyzną ożywia w szczególny sposób to pogrążone w ciszy domostwo i zyskuje uznanie, szacunek, i sympatię wszystkich mieszkańców- zarzadzającej, dość szorstkiej w obyciu Odile, ogrodnika- odludka Pilipha, młodej służacej przeżywającej niemałe osobiste kłopoty, a przede wszystkim Madame Natalii uparcie trwającej w swoich postanowieniach...Nastrojowe pałacowe wnętrza dodatkowo rozświetlone promieniami słońca, rozległy park, nieśpieszna, pełna uroku akcja z humorystyczymi sytuacjami składają się na film, który po zakończeniu, pozostawia widza w dobrym nastroju. A zakończenie tylko pozornie jest otwarte, co jednych może rozczarować, innych ucieszy, bo czy wszystko musi być dopowiedziane do końca i nie pozostawić miejsca na własne interpretacje...?! Najważniejsze zostało powiedziane i załatwione. Kto ma oczy - widzi, kto ma uszy- usłyszy, kto ma serce i empatię - domyśli się.Ucieszyłam się słysząc w jednej scenie " Clair de Lune" Claude Debussego
John, niedawno skończył 70 lat,to wybitny amerykański aktor znany z wielu filmów. Jak dla mnie najlepsza jego rola, którą zapamiętałam to ta w - " Niebezpiecznych związkach' z 1988 roku. 75 letnia dziś Fanny ( film z 2022 roku) wygląda ciągle urzekająco, idealna w roli dystyngowanej damy i właścicielki posiadłości.Grała między innymi w " Miłość Swanna" 1984, " Wieczna Callas" 2002, "8 kobiet" - 2002, "Piękne dni" 2013...
Opisując kolejny film nie uniknę chyba spojlerowania, bo jak opowiedzieć o filmie "Perfect days"? Życie codzienne bohatera, czyściciela toalet w Tokio układa się w kontemplacyjną radość powtarzanych czynności. Poranne rytuały - składanie maty, mycie zębów, przycinanie wąsów, zabieranie kawy z automatu do furgonetki, słuchanie piosenek z kaset magnetofonowych z lat 80, praca- bardzo dokładnie wykonywana, z dużym zaangażowaniem, przerwa w parku na zjedzenie kanapki, łaźnia, ulubione knajpki i wieczorne czynności...Ale w każdym dniu pojawiają się też inne elementy, szczególnie w pracy. Sporo czynności, które mogą być innspiracją. Przede wszystkim - wszędzie perfekcyjny porządek, wszystko co ważne posegregowane w pudełkach i dokładnie opisane...Przed snem lektura książki, czytanie aż do zakończenia każdej, przez kilka wieczorów, następnie odkładanie na półkę i kolejnego dnia odwiedzanie sklepu z tanią książką, wybieranie kolejnej powieści- często klasyki...Pojawiają się również osoby, dzięki którym możemy się dowiedzieć czegoś więcej o naszym bohaterze, choć reżyser nie męczy nas jego problemami. Chodzi o radość codzienności!Oglądałam w skupieniu z dużą ciekawościa i nagle wdarła się nuda i myśl- ile razy jeszcze wstanie, przeżyje dzień i położy się spać?! A najzabawniejsze jest to- że moim zdaniem- nawet ten efekt reżyser zaplanował.Kiedy wkrada się nuda, film się kończy. A kończy się wielkim uśmiechem głównego bohatera.
Zakończył się 77 festiwal filmowy w " Cannes.Nagroda główna- Złota Palma filmAnora Seana Backera Mariaż młodej striptizerki z Brooklynu z synem rosyjskiego oligarchy. Ale na przeszkodzie stanie wszechwładna rodzina z Rosji, dla której taki związek jest nie do wyobrażenia.Drugą pod względem ważności nagrodę - Grand Prix- otrzymał Wszystko , co wyobrażamy sobie jako światło ( All we imagine as light) Hinduski Payal Kapadii. W egzotycznym, indyjskim klimacie piękne, wzruszające kino o dwóch kobietach: pierwsza to pielęgniarka Prabha ( jej mąż pracuje w Niemczech) do której wzdycha przystojny lekarz, druga- to jej współlokatorka, młoda Anu. Ich wspólny wyjazd z Bombaju do nadmorskiej wioski wzbudzi tęsknoty i nadzieje dla obu. Z kolei Wielka podróż ( Grand Tour) Miguela Gomeza to romantyczne kino o "pogoni za miłością" osadzone w Birmie w 1917 roku. Edward urzędnik Imperium Brytyjskiego zaręczył sie z Molly, ale niespodziewanie , tuż przed ślubem znika. Dziewczyna podąża jego śladem przez egzotyczne tereny Dalekiego Wschodu Azji, spotykając po drodze wspólnych znajomych. Surowe, egzotyczne, miejscami czarno- białe dzieło, za które portugalski reżyser otrzymał nagrodę za reżyserię. Nowinki z Cannes zaczerpnęłam z artykułu Adama Pazery" Cannes: Magia kina i ogromne kolejki". Express Ilustrowanyz wtorku 18.06. 2024. A 9 sierpnia w naszych kinach kolejna ciekawa premiera, nowa wersja " Hrabiego Monte Christo" według słynnej powieści Alexandra Dumasa. Będąc na filmie- " Do usług szanownej pani" widziałam zwiastun kinowy. Będzie się działo! To tyle na dziś. Noc ma być burzowa, od rana dzień to zapowiada. Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego postu!

sobota, 15 czerwca 2024

Książki, książki...

Witajcie Moi Drodzy, dziękuję Wam za cierpliwość i wyrozumiałość, za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Jeśli do kogoś nie zajrzałam- to zajrzę. Pamiętam. Zrobiło się ciepło i nie wiem w co ręce włożyć. Nawet myślałam,żeby ogłosić jakąś przerwę od blogowania na czas lata i wakacji, ale póki co mam kilka zaległych tematów, a z niektórymi jestem nieco spóźnona...
Właśnie dotarły do mnie zamówione książki. I oto ta, o której od dawna myślałam- " Piórka prawie wszystkie" Jan Sztaudynger. A okazja nie byle jaka, bo 120 rocznica urodzin Pana Jana. Jan Izydor Sztaudynger urodzony 28 kwietnia 1904 roku w Krakowie, zmarł 12 września 1970 roku również w Krakowie. Polski poeta, fraszkopisarz, satyryk, teoretyk larkarstwa, tłumacz. Mój idol. Odkąd napisał "Piórka"( 1954 rok) moja rodzina pokochała te jego krótkie i cięte fraszki, i cytowała namiętnie, adekwatnie do sytuacji.
A oto i mój egzemplarz "Piórek" z 1985 roku, wersja kieszonkowa. Cytat z Juliusza Słowackiego- Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko , co pomyśli głowa..." Już on był świadom tego, jaką niełatwą sztuką było precyzyjne i poprawne przelewanie własnych myśli na papier. Fraszki Pana Jana te obyczajowe, te polityczne - moim skromnym zdaniem są właśnie tym, o czym wspomina Słowacki.Proste słowoSłowa kunsztowne, słowa piękne bledną. Wobec prostego, które trafia w sedno.Rola fraszki Fraszka jedynie spełnia swoją rolę, Kiedy pachnie jak róża i jak róża kole. A zatem skoro w tym roku przypada tak piękna rocznica będę jeszcze wracać i do życiorysu, i do "Piórek" Pana Jana.
Niedawno przeczytałam książkę " Piąta pora roku" Ali Smith. Zarwałam dla niej kawałek nocy. Już dawno moja ulubiona Noblistka- Alice Munro powiedziała, ze wiek XXI będzie to wiek krótkich form. Książkę Ali Smith ( Ur. 1962, jedna w najwybitniejszych szkockich autorek) dosłownie połknęłam. Jest w niej wszystko, co cenię. Wspaniały język, potyczki słowne, współczesność ale i intrygująca zagadka nawiazująca do historii, promocja książki należacej do klasyki literatury...Książka mnie pochłonęła, ledwo zaczęłam czytać, a tu już finał...Ojej, już ?! Jaka szkoda... I takie uczycie po przeczytaniu tej książki- lekkość, radość, dobra energia !
I trzy cytaty z tej książki.Ostatnio najdrobniejszy przejaw nieszczerości, udawania, egoizmu powoduje, że odlatuję jak motyl wyczuwający siatkę" Kolejny : "Zabawa w myślenie zawsze sie opłaca w ten czy inny sposób" - Chcemy z panią zamienić dwa słowa! - Na co?- zażartowałam
Szukając pogodnej lektury znalazłam na własnej półce z książkami powieść, którą kupiłam w biedronkowej promocji rok czy dwa lata temu.Charlotte Lucas "Pięć gwiazdek dla ciebie" Zaczęłam czytać i książka totalnie mnie pochłonęła. A treść jest taka. Pia debiutuje jako wychowawczyni w Gimnazjum im. Hildegardy z Bingen w Hamburgu. Jest pełna zapału, ale musi sobie poradzić tak z 12-letnimi uczniami, jak i ich rodzicami...Po zebraniu rodziców wpada w jej ręce czarny notes należący do Konrada,40 latka samotnie wychowującego córkę, zawodowo zajmującego się testowaniem produktów i zamieszczaniem w internecie opinii o nich. W notesie zamiast notatek z zebrania Konrad zamieścił opinię o Pii i drugim wychowawcy klasy- Tomie. Opinie są druzgocące i wywołują u Pii chęć odwetu,a okazja zjawia się po prostu jak podana na tacy...Jednocześnie problem goni problem, a wszystkie domagają się rozwiązania, a przede wszystkim podjęcia stosownych i skutecznych działań...I jeszcze tajemnica Konrada, bardzo bolesna, skrywana latami...Książka ma prawie 500 stron, a ja czytałam ją w każdej wolnej chwili i pochłonęłam w dwa dni. Ta historia brzmi bardzo wiarygodnie i pomimo roztrząsania szczegółów w żadnym momencie mnie nie znudziła. To rzadkie! Daję 10/10.
I jeszcze artykuł pani Justyny Sobolewskiej z "Polityki" pt." Pulpa pokolenia"( Polityka numer 20 8.05- 14.05. 2024) Cytuję- " W przyszłym roku czeka nas prawdziwy zalew romansów- przepowiadał Book Riot" a zatem to już chyba ten rok, obecny. I dalej " Jedna z książkowych " romansiar" wylicza rozmaite gatunki, od których może się zakręcić w głowie. Możliwości jest mnóstwo : w nurciehate to love bohaterowie najpierw się nienawidzą , a póżniej zakochują. W slow burn- powolny ogień pochłania bohaterów, motyw small town romance oznacza małomiasteczkową miłość,Second chance- miłość, która dostaje drugą szansę, w fake dating początkowe udawanie pary kończy się prawdziwym romansem, z kolei dark romance i forbidden romance to odpowiednio- niebezpieczna i zakazana miłość. Sports romance - sportowa rywalizacja kończy się w łożku, historical romance- romans z wędrówkami w czasie, billionaire romance- to coś w stylu " Pogody dla bogaczy" albo "Sukcesji" Paranormal romance miłość z wampirami , wilkołakami i wiedżmami. Jest wreszcie podgatunek, który cieszy się wielkim powodzeniem na Zachodzie- stem romance, czyli romans wśród naukowców ścisłych."
I na koniec tego postu zdjęcie muralu, który powstał na dniach na ścianie naszego miejskiego Domu Kultury.
Szkoda, że ten słup trochę przeszkadza w podziwianiu, ale i tak jesteśmy z muralu bardzo zadowoleni i dumni! To tyle na dziś. Miłego weekendu Wam życzę!

niedziela, 9 czerwca 2024

Chusta i krótkie opowiastki.

Witajcie Moi Drodzy, prawie miesiąc mnie tu nie było. Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Dziś pokażę Wam chustę, którą ostatnio zrobiłam.
A oto i ona na tle zielonej kukurydzy.
Kokonek 1500 m, 3 nitki, kolory: szmaragd, mięta, jasna pistacja, zieleń, absynt.
Chustę zaczęłam w piątek 31 maja 2024 roku o godzinie 21.00. Siadłam sobie z kokonkiem przed TV i odpaliłam serial Prosta sprawa na Canal+ Premium. Z tym serialem wyszła taka ciekawa sprawa. W czasie, gdy wylądowaliśmy w Częstochowie, po drodze do Koniecpola, odbyło się spotkanie rodzinne. Moje śliczne kuzynki opowiedziały mi o filmach, w których statystowały. Między innymi o pracy na planie serialu "Prosta sprawa". - " Koniecznie oglądaj 17 maja!" Początkowo myślałam,że moje oglądanie serialu zacznie się i skończy 17 maja. Nic podobnego. Po pierwszym i drugim odcinku zorientowałam się, że spryciule podały mi początek emisji serialu na antenie. A scena w pociągu, w której występują będzie pewnie w jednym z ostatnich odcinków. A ja tymczasem się wciągnęłam w oglądanie... A fabuła jest taka. Bezimienny ( w tej roli Mateusz Damięcki) pojawia się w Karkonoszach, a dokładnie w Jeleniej Górze, żeby spotkać się z Prostym. Prosty początkowo " pracuje " dla Kazika- w tej roli Piotr Adamczyk- lokalnego mafiozo.Jednak współpraca się urywa i zaczynają problemy, gdy Prosty kradnie pieniądze Kazika, a właściwie jakiegoś czeskiego mafiozo, żeby ratować zdrowie i życie swojej chorej córki. Muszę przyznać Adamczyk jako gangster wypada dość wiarygodnie. W serialu dużo jest brutalnych scen, ale z odcinka na odcinek jestem coraz bardziej zainteresowana oglądaniem. Po pierwsze dlatego, że akcja sie zagęszcza, a tajemnice mnożą. Po drugie pewnie niebawem zobaczę scenę z moimi kuzynkami. Po trzecie każdy premierowy odcinek serialu jest emitowany w piątek, czyli raz w tygodniu. To mi przypomina stare dobre czasy, gdy na każdy nowy odcinek jakiegoś serialu trzeba było czekać tydzień.
Chustę skończyłam po tygodniu pracy, co mnie samą niezmiernie zaskoczyło! Tu chusta na wieszaku.
A tu chusta już nie na wieszaku, bo na mnie. Tak wystrojona odwiedziłam dziś lokal wyborczy. A wychodząc tradycyjnie załapałam się na ankietę wyborczą.
Justyna, Zojka i moja chusta.
W przyrodzie - jak to mówią- nic nie ginie. Kupiłam kilka opakowań nasion petunii, niektóre nawet dość drogie. Wysiałam i wkrótce - jak nigdy wcześniej- oglądałam totalną klapę. Wykiełkowały wprawdzie, ale zaczęły padać. Pomyślałam - trudno. Tymczasem zima była lekka i badylki z korytka usuwałam póżno. Któregoś dnia patrzę- petunie same się wysiały i jeszcze malutkie, i karłowate zaczęły kwitnąć. Niebawem zacznę pikowanie. A zamierzałam już sobie odpuścić petunie, szczególnie, gdy zaczęli w mediach mówić, że lato zapowiada się w tym roku wyjątkowo upalne. A one potrzebują przecież dużo wody. To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrego tygodnia!

sobota, 11 maja 2024

Majówka w Koniecpolu. Chusta " Dolina Pilicy".

Witajcie Moi Drodzy! Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. I dużo pardzo pozytywnych, budujących i radujących serce komentarzy. Właśnie wróciłam z mojej majówki i spieszę zamieścić nowy post. Postanowiliśmy wyjechać po oficjalnej majówce, bo po pierwsze lubię zwykłe codzienne dni, normalny tygodniowy rytm, a nie taki gęsto usiany czerwonymi kartkami- 1, 3, 5 maja. Poza tym w tą - jak to nazwałam oficjalną majówkę było gorąco i nie jest to pogoda dobra na rower. Nie wzięłam ze sobą swojego Nikona, zdjęcia robiśmy aparatem z telefonu, co było dla mnie pewną nowością, a teraz pewnym utrudnieniem w przerzucaniu tych zdjęć na twardy dysk. Jednak uznałam,że kiedy się jedzie na kilka dni i zabiera ze sobą niewielki bagaż, aparat który waży staje się sporym obciążeniem, więc w ostatniej chwili wyciągnęłam go z plecaka. Zdjęć w dzisiejszym poście będzie więc, niewiele.
Dużo miejsca zajęła mi chusta, którą upchnęłam w rowerowej sakwie. Skończyłam robotę niemal przed samym wyjazdem. Nazwałam ją - " Dolina Pilicy" bo od tygodni planowaliśmy ten wyjazd do Koniecpola, do hotelu o tejże samej nazwie- "Dolina Pilicy". Co mogę powiedzieć o Koniecpolu?! To małe 6 tys. miasto nad górną Pilicą. Rzeka w tych rejonach to góra 10 metrów szerokości. Mieszkańcy prawie jej nie zauważają, a turyści...Cóż, turystów tam praktycznie nie ma. Jak zdążyłam się zorientować w kilku miejscach noclegowych zatrzymują się głównie pielgrzymki zmierzające do Częstochowy- piesze i rowerowe. Z i do Częstochowy jedzie się tam około 40 minut Przejazdy Regionalne- Świętokrzyskie Koleje.Muszę przyznać- dawno tak nie odpoczęłam-Pomimo braku ścieżek rowerowych, błądzenia leśnymi piaszczystymi duktami, ograniczonej bazy gastronomicznej, przy jednoczesnym bardzo dobrym zaopatrzeniu w artykuły spożywcze, w tym warzywa, owoce i garmaż.
Ale podróż początkowo zaczęła się problemowo. Pocąg Inter City Chemik z Płocka do Katowic zaskoczył nas nowym składem. Trochę ponad dwie godziny i byliśmy w Częstochowie. Do wyjścia w Częstochowie ustawilo się sporo osób i wszyscy chcieli wyjść - teraz, zaraz i natychmiast. Mąż stwierdził -" Ok. Poczekamy" Trochę to trwało zanim wszyscy wyszli i dopiero potem zaczęliśmy wyprowadzać rowery i bagaże. Przed wejściem czekała już kolejna, spora ekipa z rowerami, a pociąg zatrzymywał się na chwilę, więc trzeba było się spieszyć. Ledwo znaleźliśmy się na peronie już odjeżdżał. Tymczasem mąż zakrzyknął- "Plecak. Mój plecak został w pociągu! " Biegiem z cały majdanem czym prędzej do kas biletowych. Zostałam na parterze, mąż udał się na piętro i długo nie wracał. Okazało się, że w kasach i informacji nikt sprawą nie chciał się zająć, dopiero jakaś dobra dusza skierowała go do innej dobrej duszy- pani od obsługi pociągów na jednym z peronów. Ta chwyciła za telefon i zadzwoniła do kierownika pociągu. Konduktor już plecak znalazł i przekazał go kierownikowi pociągu. Chodziło o to, aby plecak jak najszybciej znalazł się z powrotem w Częstochowie. Przywiózł go po niemal 3 godzinach kierownik pociągu jadącego z Gliwic. W plecaku były: telefon, dokumenty, karty płatnicze i pieniądze na wyjazd. Słowem wszystko co ważne i wszystko wróciło, niczego nie brakowało! Mieliśmy szczęście, bo procedura mówi,że taki plecak odsyła się do biura rzeczy znalezionych w Warszawie.
Ja w chuście na pomoście na plaży miejskiej w Koniecpolu.
W powrotniej drodze przed dotarciem na dworzec Włoszczowa Półnóc musiałam, po prostu musiałam zobaczyć dwór w Ludyni. Kręcono tam " Syzyfowe prace", serial kostiumowy z 1998 roku, ze znakomitą obsadą aktorską. O dworze w Ludyni będzie w kolejnym poście. To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrej Niedzieli.

piątek, 26 kwietnia 2024

Przed Majówką...

Witajcie Kochani! Dziękuję za gratulacje z okazji kolejnej rocznicy mojego bloga. I oczywiście jak zawsze za zaglądanie, czytanie, komentowanie.Chusty też się podobały i nasze robótkowe spotkanie. Miałam zaraz napisać kolejny ekologiczny post z okazji Święta Ziemi, tymczasem wdarł się kilkudniowy poślizg. A teraz poszukam wymówki. - Tegoroczna, nietypowa wiosna powoduje u mnie pewne rozleniwienie, rozdrażnienie i ogólne rozbicie.Gorliwie śledzę pogodę- będzie padać czy nie? Zimno czy ciepło, a może nocny przymrozek?
Cytuję za dodatkiem "Faktu" ( gazety nie lubię i czytać jej nie potrafię, ale lubię wtorkowy i środowy dodatek do tej gazety)- " Celem Międzynarodowego Dnia Matki Ziemi jest zwrócenie uwagi na zagrożenia, jakie niesie szybki rozwój cywilizacji, i przypomnienie, jak dbać o środowisko. Liczą się nawet małe rzeczy:używajmy energooszczędnych żarówek, unikajmy jednorazowych opakowań." Koniec cytatu.
Tymczasem w pierwszym dniu samorządowych wyborów, w czasie wycieczki rowerowej ( 7 kwietnia było naprawdę ciepło) dotarliśmy do Orientalnego Baru, a tam - Zielona herbata po Wietnamsku.
Deszczu wczesną wiosną nie brakowało i żółte kaczeńce rozgościły się po przydrożnych rowach.
Następnego dnia po Święcie Ziemi zamówiłam od rana parę książek( i jedną pożyczyłam), a potem przeczytałam, że ten dzień nazywał się - Dzień Książki i Praw Autorskich! Bingo!A swoją drogą człowiek nie nadąża za tymi wszystkimi dniami...Niedawno był Dzień Radia i Dzień Agrafki, a już za progiem Majówka... A propos książek, to uważam,że ludziska na fejsie czasem przesadzają. Zdjęcie ukazujące dwie sterty książek, po mniej więcej 8 w każdym stosiku i komentarz- " Właśnie przyszły. Na kilka dni wystarczy!" Z koleżankami( na małym spotkaniu) doszłyśmy do wniosku,że książki, które nużą, nudzą i nie interesują powinno się odpuszczać, brać w odstawkę, bo kto jak kto, ale emerytki już nie muszą się zmuszać!
Ostatnio pytam koleżanki i znajome rękodzielniczki o sposób przechowywania materiałów. Okazuje się,że gdzieś to wszystko trzeba trzymać i gromadzić, i moje pudełka, pudła i pudełeczka nie są niczym dziwnym. Ola, która tworzy te piękne chusty gromadzi przydasie w wielkich drewnianych skrzyniach, ustawionych jedna na drugiej. Druga Ola w wielkich workach, zabezpieczonych, z mydełkami w środku zanosi do piwnicy.Ja mam mnóstwo tekturowych pudełek ustawionych jedne na drugich, w kącie pokoju za drzwiami. Sprawa Ufoków czyli zaczętych i niedokończonych prac....Mają je wszyscy i wracają do nich w miarę możliwości i gdy wpadną w ręce przy - chyba- kolejnych porządkach.Na spotkanie wygrzebałam chustę, którą zaczęłam zimą i teraz ją kończę...
Miła w wysokiej trawie, która już została skoszona.
Jeszcze raz dziękuję za Waszą obecność! Miłego weekendu Wam życzę!