poniedziałek, 30 grudnia 2013
Życzenia noworoczne
Wygrzebałam z mojego archiwum kartkę z 1984 roku i przerobiłam ja do własnych potrzeb. Zanika już niestety dawna tradycja, że kominiarz przynosi szczęście. A propos szczęścia...Moje ulubione kiedyś powiedzonko brzmiało: Szczęście? Owszem, się zdarza- mieć guzik i spotkać kominiarza! Kiedyś po ulicach mojego miasta przemykała osobliwa dwójka kominiarska. Jeden był postawny, dobrze zbudowany, czarnowłosy. Drugi niższy, szczuplejszy z blond czupryną...Nie przypominali jednak Szczepcia i Tońcia albo Braci Marks. Byli specyficzni, jedyni w swoim rodzaju i mieli tego świadomość. Ten blondasek miał zawsze uśmiechniętą buzię i był skory do żartów. Kiedyś na ich widok złapałam się za guzik i ten filuterny stwierdził- " Oj, jestem prawie pewien, że ma pani majtki na klapkę, bo tak pani ten guziczek ślicznie schwyciła"
Też mi! Majtki na klapę! Oczywiście wiedziałam jak wyglądają, ale gdzież takie majty nosić pod koniec XX wieku. Uśmiałam się jednak, że hej! Ale,ale właśnie "grzebiemy" w starych zapiskach i zobaczcie co znaleźliśmy w książce z 1840 roku ( wydanie udostępnione w internecie)
Coś wymarzonego dla działkowców. A jak już jestem przy minionych dziesięcioleciach to przypomniała mi się książka Krystyny Nepomuckiej i jej pierwszy tom" Rozwód niedoskonały" Działo się w dwudziestoleciu międzywojennym. Dziewczyna z niższej warstwy społecznej wyszła za arystokratę. Klasyczny mezalians. Ale książka opisuje raczej perypetie rodzinne bohaterki. Słodko- gorzka satyra. Mamuśka bohaterki w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej doszła do wniosku, że jak to ona Warszawianka, zaraz wojna, a ona Kawy w " Ziemiańskiej " się nie napiła. Dawaj wyprzedawać co się da - w tym najcenniejszą w domu rzecz: haftowaną kapę na łóżko po prababce. I kawy w Ziemiańskiej się napiła. Wtedy to było coś- miejsce spotkań artystycznej bohemy. To tyle na dziś. Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Aż się chce pisać!!! Do życzeń jeszcze wrócę. A tymczasem miłego dzionka, jasnego słonka. U mnie świeci, więc idziemy z psem na zakupy.
niedziela, 29 grudnia 2013
Strucla budyniowa z morelami
Ciasto 3/4 kostki masła, 2 jajka, szklanka cukru pudru, 25 dag twarogu na sennik, szczypta soli, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1/2 kg mąki pszennej, skórka otarta z 1 pomarańczy, tłuszcz do formy.Nadzienie 12 dag suszonych moreli, 6 łyżek soku pomarańczowego, torebka budyniu waniliowego, 1 i 3/4 szklanki mleka.
Wykonanie 1. Masło, 2/3 cukru i sól utrzeć na gładka masę. Ucierając, po jednym wbijać jajka. Dodać twaróg, zmiksować. Wsypać skórkę pomarańczową, mąkę i proszek do pieczenia, zagnieść. 2. Nadzienie: budyń rozrobić z 1/2 szklanki zimnego mleka. Resztę mleka zagotować, wlać budyń z mlekiem, znów zagotować i odstawić do ostygnięcia. 3. 10 dag moreli pokroić w małą kostkę, zalać w rondelku sokiem wyciśniętym z pomarańczy i zagotować. Odstawić do ostygnięcia. 4. Rozwałkować ciasto serowe na prostokątny placek o wymiarach 45x35 cm. Na nim rozsmarować ostudzony budyń i posypać morelami pokrojonymi w kostkę. Zrolować , zaczynając od krótszego boku. 5. Wyłożyć do podłużnej natłuszczonej formy. Piec 1 godzinę w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 stopni. 6. Ostudzone ciasto posypać grubą warstwą cukru pudru. Z pozostałych moreli wyciąć dowolne elementy dekoracyjne ( u mnie serduszka) Smacznego.
Pierwszy raz robiłam to ciasto. Zamiast strucli wyszedł mi pakowaniec. Suszone morele zagotowane w soku pomarańczowym- pycha! Ogólnie bardzo smaczne ciasto.
sobota, 28 grudnia 2013
Ozdoby choinkowo- stroikowe.
To mój stroik z gwiazdkami...Miałam ich zrobić całe mnóstwo. Trochę zrobiłam, ale sporo rozdałam. Tymczasem córka upomniała się-" Mamo zrobiłaś gwiazdki?" Taaa... Żeby ją zadowolić ogołociłam stroik i choinkę. A na miejscu okazało się, że jej choinka pięknie ubrana w pierniczki i nietłukące się ozdóbki.
A zatem ogołociłam stroik...i całkiem słusznie, bo w wigilijne przedpołudnie odwiedziła mnie Iwonka i przywiozła takie oto własnoręcznie wykonane serduszka!
A propos ozdób choinkowych. Działo się to w moim rodzinnym domu. Mój kuzyn- teraz już dojrzały chłop- będąc dzieckiem chwalił się: -" U Was to ja bombek nie ruszam, a na mojej choince to ciągle przewieszam." Skutki tego ciągłego przewieszania można sobie wyobrazić...I jeszcze jedna anegdota z życia wzięta. Mała Madzia urodziła się wiosną, a zimą tego samego roku umarł jej dziadek. Często mówiono dziecku, że dziadek jest w niebie. Kiedy Madzia poszła do przedszkola zaczęła uczęszczać na zajęcia z religii. Kiedyś wróciła bardzo zaaferowana i od progu mówi- " A wy wiecie- w niebie oprócz dziadka Edka jest jeszcze Bóg". To tyle anegdot. Dziękuję Kobiety za wszystkie komentarze. Cieszę się ,że wizerunek Baby Izy zaakceptowany!!! Pozdrawiam serdecznie! Miłego wieczoru i dobrej niedzieli. Iza
piątek, 27 grudnia 2013
Po świętach...
I po świętach...Na zdjęciu jeszcze raz prezentuję wianek, który dostałam od Izy i Andrzeja. Wpadli do nas kilka dni po moim powrocie ze szpitala. Spędziliśmy cudowne popołudnie i wieczór. Miało nie być pikantnych szczegółów. A zatem Andrzej, ani słowa o Twojej fantastycznej relacji z wyjazdu na koncert w Pradze oraz o tym na co nawet nie chciałeś spojrzeć podczas Waszej u nas wizyty.
Latarenka działa i wygląda wtedy uroczo, ale już zabrała ją Kalinka do Łodzi...
A to już ja z nieodłącznym szydełkiem. Aktualne zdjęcie Baby Izy zrobione wczoraj. Nie, nie w święta nie szydełkowałam. Wyciągnęłam firaneczkę, którą robię- ho, ho -nie pamiętam jak długo i markowałam robotę.
Dziękuję Moi Drodzy, za Wszystkie Życzenia, było mi bardzo miło! Kiedy ściągnę na kompa inne fotografie jeszcze niejedno zaprezentuję ( Iwonka, przede wszystkim Twoje debiutanckie rękodzieło)Zawsze bardzo lubiłam ten czas miedzy świętami i Nowym Rokiem, i teraz jest podobnie, wiec będę Wam truć! Udanego dnia życzę Wszystkim !!!
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Życzenia
Życzę Wam Radosnych świąt, takich jakie najbardziej lubicie, w otoczeniu bliskich, drogich osób.
Pod świątecznym drzewkiem - prezentu lub prezentów.
A kiedy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka i z bliskimi będziecie łamać się opłatkiem niech będzie to chwila pełna ciepła, wzruszeń i miłości.
Pomyślcie też przez chwilę o wszystkich, których lubicie i prześlijcie im wiązkę dobrych myśli.
I najważniejsze pozwólmy na nowo Narodzić się Jezusowi w naszych sercach.
Niech jego niepojęta Miłość zagości w nas i opromieni nasze życie. Wesołych świąt!!!!
sobota, 21 grudnia 2013
Kartki z życzeniami
Zawsze bardzo lubiłam dostawać kartki świąteczne z życzeniami. Teraz mniej ich wysyłam i dostaję, bo są sms, telefony i maile. Jednak nadal cieszą mnie te życzenia wysłane pocztą...Po środku życzenia od Iny! Dziękuję Ino! Wczoraj wybrałam się do spowiedzi. Trochę inaczej było to w tym roku zorganizowane u Bernardynów. Rekolekcje zakończyły się we wtorek, a dzień spowiedzi został przeniesiony na piątek. Wiele osób korzystało w tym dniu ze spowiedzi, a za kratkami konfesjonału nie było ani jednego bernardyńskiego zakonnika. Szłam z nastawieniem, że pójdę do tego co zwykle- a tu nic z tego! Rada nie rada ustawiłam się w długiej kolejce do konfesjonału. Tegoroczna spowiedź adwentowa totalnie mnie zaskoczyła! Ksiądz w dwóch słowach podsumował to co usłyszał ode mnie, w ciepły, przystępny sposób, bez wyniosłego moralizatorstwa udzielił wskazówek, nawiązał ze mną dialog, a na koniec złożył życzenia! Fakt, że ta spowiedź trwała prawie pół godziny, a nie każdy lubi tyle czasu spędzać przy konfesjonale, ale ja byłam usatysfakcjonowana. To było jak spotkanie dwóch osób, które cenią czas im dany, chętnie słuchają i chętnie mówią... Paweł Gużyński- przeor klasztoru dominikanów w Łodzi powiedział w wywiadzie przed świętami Wielkiej Nocy, że :" Życie człowieka toczy się od cierpienia do cierpienia.", więc może w czasie darowanym nam cieszmy się obecnością innych, patrzmy na nich jakbyśmy spotkali ich pierwszy raz w życiu, bez oceniania, wywyższania się, moralizowania, czasem ukrytej niechęci, przechwalania itp. Cieszmy się swoja obecnością, rozmową, tym ,ze możemy być razem tu i teraz. Tego sobie życzę z całego serca na te święta i nie tylko. Miłego dnia, radosnej krzątaniny przed świętami Wam życzę!
piątek, 20 grudnia 2013
Opactwo Benedyktynów
Niedawno odwiedziłam nasz zamek. Była to przyjemność w ramach rekompensaty za poniesione straty. Dobrze brzmi, ale nie odzwierciedla ściśle tego co chciałam powiedzieć. W każdym razie po całym ranku spędzonym ze służbą zdrowia postanowiłam zrobić coś dla równowagi psychicznej. Na zdjęciu brama od strony dziedzińca zamkowego.
W muzeum znajduje się sala poświęcona pierwszym wiekom miasta. Pierwsza lokalizacja Łęczycy była w Tumie. Gród istniał już w VI wieku. Niektóre źródła podają, że nawet od IV. W pobliżu grodu około X wieku powstało Opactwo Benedyktynów Najświętszej Maryi Panny. Wspomina o nim Bulla Gnieźnieńska z 1136 roku.
Był to klasztor nieźle uposażony , bo miał setkę ludzi we wsiach i cztery jeziora na bliskich Kujawach. Budowla podstawowa kościoła była murowana, ale mała i dość prosta- coś jak pomniejszenie średniowiecznego klasztoru z Europy Zachodniej. Całość miała długość 21, 6 m i szerokość wewnątrz 4, 8 m. Stała też zapewne w otoczeniu drewnianych budynków kuchennych i gospodarczych. Przypuszcza się, że klasztor posiadał sady i ogrody w bezpośredniej bliskości zabudowań. Benedyktyni słyną bowiem z ogrodnictwa i zielarstwa.
Słynne hasło Benedyktynów - Ora et Labora- Módl się i pracuj, zaś hasłem przewodnim: Ład i pokój oraz Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony.
Wiedziałam, że makieta Opactwa przedstawiona jest w zimowej szacie i postanowiłam te zdjęcia zaprezentować przed świętami, bo w tym roku raczej nie będzie białych świąt.
A tu budynek na dziedzińcu zamkowym. Jeszcze niedawno mieściła się tam klimatyczna pizzeria pod nazwą Stara Prochownia, ulubione miejsce spotkań naszego Dyskusyjnego Klubu Książki. To tyle. Dziękuję za odwiedziny. Inie, Andrzejowi i Karolinie za wczorajsze obszerne komentarze- było mi bardzo miło! Dobrego piątku i udanego weekendu. Przygotowujcie się do świąt, ale pamiętajcie też o chwili relaksu.
czwartek, 19 grudnia 2013
Kilka słów o tegorocznych rekolekcjach.
Ta róża jest dla Was, za zaglądanie tutaj i pozostawianie komentarzy! Duża buźka dla Iny, Agawu, Andrzeja, Karoliny, Beaty, Iwony, a największa dla Dusi! Moje przedświąteczne przygotowania do świąt wyglądają w tym roku zupełnie inaczej niż zwykle...
To zdjęcie z ubiegłego roku. W tym roku na początku grudnia nie miałam głowy do tworzenia Adwentowego wieńca, a potem...też nie. Ale o czym innym chciałabym tu pisać. Mianowicie o rekolekcjach. W tym roku przeżywałam rekolekcje w klasztorze OO Bernardynów i w zasadzie to nic dziwnego bo to moja parafia. W niedzielę spóźniłam się nieco i trochę mi umknęło. Ale już w poniedziałek postanowiłam być na Godzinkach i dzięki temu zobaczyłam cały ten przepiękny roratni obrzęd. Przed mszą braciszek, który nie ma święceń kapłańskich zapalał świece na ołtarzu i wieńcu Adwentowym. Wieniec jest w tym roku podwieszony pod sufitem, niedaleko prezbiterium. Wysoki zakonnik z długim kijem ,na którym jest umieszczony kaganek wspiął się na palce, żeby zapalić świece na wieńcu. Widok wieńca, zapalanych świec i zakonnika w brązowym habicie przepasanego białym sznurem dokonującego tej czynności spowodował, że na moment zastygłam w zachwycie!!! Co więcej następnego dnia wzięłam aparat, żeby uwiecznić ten moment. Wyjęłam aparat, ale tak byłam skrępowana i zawstydzona, że nie wyregulowałam obiektywu i w rezultacie zdjęcie wyszło nieciekawe. Ale może to dobrze...Może takich momentów pełnych piękna i zachwytu nie jest w stanie utrwalić żaden aparat?! A fotografowanie jest profanacją?! W tym roku do Klasztoru przyjechał głosić rekolekcje Bernardyn o. Aleksander z Krakowa. Swego czasu byłam pod wrażeniem doskonałego oratorstwa Redemtorystów. A tutaj miałam coś równie niebywałego : niedługie kazanie, prosty przekaz, wyrazisty, ale przeciętny głos i słowa, które zapisały się w pamięci i trafiały wprost do serca. Mistrzostwo przekazu! I w tym momencie Dusiu odpowiadam na Twój komentarz. To, że przed rekolekcjami i w trakcie muszę się wyciszyć, zredukować do minimum płynące z otoczenia bodźce - o tym nie musi mi przypominać żaden ksiądz. Żyjemy w świecie gdzie wszystko mamy na wyciągniecie ręki, a postęp techniczny i dostęp do niego jest tak wielki, że czasem trudno to pojąć( szczególnie takiemu przeciętnemu człowiekowi jak ja)A jednak są metody, które mają dobroczynny wpływ dla naszej psychiki, stosowane przez wieki i dostępne dla każdego. To świadoma asceza. Żyjemy w wielkim pędzie, zasypani sprawami, problemami dnia codziennego i tego wyregulować często się nie da. Ale coś tam jednak możemy, jakieś jedno małe ograniczenie... Co zaś się tyczy samych księży to myślę, że zbiorą co posieją, szczególnie gdy" Mówią bowiem ,ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą " ( Mt 23;4)Ale i na to jest odpowiedź " Czyńcie więc i zachowujcie wszystko co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie" ( Mt 23; 3)Cały wczorajszy wieczór poświeciłam na obmyślanie odpowiedzi na Twój komentarz Dusiu i szukanie odpowiednich fragmentów pisma. Dziękuję! To tyle na dziś. Miłego dnia życzę.
środa, 18 grudnia 2013
Prezenty od Karoliny.
Nie było mnie tu kilka dni...W czasie rekolekcji staram się dostosować do zaleceń i ograniczyć korzystanie ze środków masowego " rażenia" typu TV, radio, internet. Z TV od wielu miesięcy mam spokój. W czasie porywistego wiatru zerwało nam kabel od TV satelitarnej. Maż był wtedy zajęty rozbiórką budynku gospodarczego i nie miał czasu wejść na dach...Początkowo trochę brakowało niektórych programów, ale ja nie jestem fanką seriali, więc po pewnym czasie się przyzwyczaiłam. A teraz chyba lepiej się czuję, gdy nie oglądam programów informacyjnych, gdzie na okrągło wałkuje się jedne i te same tematy. Co myśli pan X lub pani Y mało mnie obchodzi, niech sobie myślą i mówią co chcą...
Wczoraj dotarła do mnie przesyłka od Karoliny z Nitkowego światu. Zobaczcie jakie cudeńka!
Urocze broszki z filcu. Ja takich zrobić nie potrafię!
Bajecznie kolorowy naszyjnik z kamyków, bransoletka z przeźroczystych kryształków i kartka z życzeniami świątecznymi. Dziękuję Karolino!!!
A tu jeszcze raz moja kompozycja. Kupiłam u "Lubicy" bombki w kolorze koralowym...Zapytałam ją czy widziała " Wino truskawkowe" , bo jest podobna go głównej bohaterki...Jakkolwiek ma na imię od czasów " Wina truskawkowego" dla nas jest Lubicą- ale tego już jej nie powiedziałam. Sfotografowane gwiazdki już rozdałam...Andrzej nie martw się, o Waszej sobotniej wizycie też napiszę w swoim czasie! Dziękuję Wszystkim za zaglądanie tutaj. Właśnie wstało słoneczko, zapowiada się pogodny dzień. A zatem miłego dzionka, jasnego słonka!
sobota, 14 grudnia 2013
Grudniowe klimaty
Podczas wczorajszego spaceru zrobiłam takie oto zdjęcie naszego stawu... Jakieś ślady mrozu na wodzie w postaci początków zmarzliny, ale temperatura dodatnia, wiatr porusza wodę robiąc niewielkie fale w formie zmarszczek.
A tymczasem czy pamiętacie? W ubiegłym roku zima przyszła przed 1 listopada. Niesamowity efekt- śnieg, mgła i zastygłe w lodowym uścisku opadłe liście...
Robiąc porządki znalazłam tomik wierszy Jarosława Iwaszkiewicza "Wszystkie owoce świata" i taki wiersz:
"Kiedy chłodny deszcz pada, wchodzę miedzy drzewa, I zimna, szmerna ciemność zaraz mnie uwięzi, Nie wiem , czy szumią liście, czy szumi ulewa, I radość moja wzrasta wśród mokrych gałęzi.
Wszystko czym co dzień żyje, gdzieś się zaprzepaszcza, Przytulam się do drzewa i chłód mnie przenika, Siostra noc mnie przygarnia połą swego płaszcza, I świat się odnajduje- w miarę jak świat znika." To tyle Jarka...
U mnie dziś temperatura na plusie, mgła, dzika róża za oknem w kropelkach deszczu. Czas zacząć dzień filiżanką dobrej herbaty... Przyjemnego weekendu Wam życzę i miłych porządków przedświątecznych. Iza
piątek, 13 grudnia 2013
Pierniczki " Całuski"
Składniki: 1 1/2 szklanki mąki, 1/2 szklanki miodu naturalnego, 10 łyżek cukru, 10 dag tłuszczu( margaryny , smalcu, oliwy lub oleju słonecznikowego) jajko i żółtko, łyżeczka korzeni mielonych, 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej, tłuszcz do blachy.
Wykonanie Miód zagotować z korzeniami i wrzącym zaparzyć mąkę, siekać nożem a po przestygnięciu dodać cukier, tłuszcz i sodę, wbić całe jajko. Wyrobić ciasto. Rozwałkować na grubość ok. 1/2- 1 cm, wycinać szklanką, kieliszkiem lub foremką pierniczki, ułożyć na blasze wysmarowanej tłuszczem. środek pierniczka smarować żółtkiem. Piec ok. 10- 15 minut w gorącym piekarniku.
Pierniczki, które widzieliście na zdjęciach pochodzą z paczki pt." Pierniczki nadziewane". Moja córka prosiła mnie o przepis na pierniczki" Całuski". Sama nabrałam ochoty, żeby je zrobić choć aktualnie oprócz biszkoptów, sucharów i chrupek kukurydzianych słodyczy nie wolno mi jeść. A tak na marginesie kupując dziś gazety pożaliłam się Eli kioskarce.( My obydwie jesteśmy praktykującymi katoliczkami)Stwierdziła: -" Ciesz się, masz w Adwencie dietę jak pierwsi chrześcijanie. Szkoda, że to nie Wielki Post..." Pomyślałam- Ela, Pan Jezus ceni świadome wybory, a to jest przypadek. Ale dobra...
A zatem pierniczki kupne, a przepis pochodzi z broszurki " Wypieki Domowe". Jakby co to reklamacje do Ilonki i Kingi, bo one te książeczkę wydały. Podobno- mówię podobno!- pierniczki po upieczeniu przechowuje się w metalowej puszce lub szklanym słoju z obierkami jabłkowymi, żeby pierniczki zmiękły. Tak mi dziś powiedziała moja "ciocia" Roma. Kiedyś, bardzo dawno temu kupiłam książkę " Ciasta i ciasteczka" autorstwa jakiegoś faceta. Upiekłam pierniczki. Można je było rzucać o ścianę nawet po paru latach...Choć gdy zaniosłam do przedszkola dziewczyny były zachwycone. Stwierdziły, że są doskonale do " ciućkania" Ale mnie naszło na wspominki. Pracę w przedszkolu skończyłam z końcem ubiegłego wieku.
Ach Ci faceci... Czytam aktualnie książkę Alici Clifford- " Między wierszami" i ubawiły mnie słowa jednej, drugoplanowej bohaterki : " Uwielbiam mężczyzn, ale nie można ich brać poważnie! Należą do innego gatunku. Zawsze myślę, że przypominają głębinowe kałamarnice, gdyż tak jak one są niebezpieczni, zamieszkują dziwny, mroczny świat, w którym rządzą nie zasady moralności, lecz prymitywne popędy." I tym akcentem kończę swoje dzisiejsze wypociny. Życzę udanego popołudnia. Iza Ps. Ale z drugiej strony..." Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej przytulić w zimną noc" Marylin Monroe
czwartek, 12 grudnia 2013
Placki drożdżowe po litewsku
Składniki: 1kilogram ziemniaków, 2 dag drożdży, półtorej szklanki mleka, kajzerka, 2 jaja, sól, pieprz, olej do smażenia.
Drożdże rozprowadzić 3 łyżkami ciepłego mleka, odstawić w ciepłe miejsce, by wyrosły. Bułkę namoczyć w połowie szklanki mleka. Ziemniaki obrać, zetrzeć, przełożyć na lnianą ściereczkę, odcisnąć, włożyć do miski, zalać szklanką bardzo gorącego mleka i wymieszać. Dodać żółtka, odciśniętą bułkę, wyrośnięty rozczyn, wymieszać, przyprawić do smaku solą oraz pieprzem i odstawić do wyrośnięcia na 39- 40 min. Wymieszać z pianą ubitą z białek. Nabierać łyżką nieduże porcje ciasta, kłaść w odstępach( placki będą rosły) na rozgrzany olej i smażyć z obu stron na zloty kolor. Podawać z sosem grzybowym lub ze śmietaną. Smacznego!
Mój komentarz Te placki są łagodniejsze w smaku niż zwykle ziemniaczane, ale jest przy nich więcej roboty. Z sosem grzybowym własnej roboty- pycha!
środa, 11 grudnia 2013
Gwiazdeczka
Zrobiłam ostatnio kilka ozdóbek. Dziś powędrowały na oddział chirurgiczny. Pielęgniarki udekorują nimi oddziałową choinkę.
W ostatnim w tym roku numerze "czerwonych" Robótek Ręcznych nr 11-12/2013 znalazłam kilka ciekawych propozycji. Miedzy innymi wzór na tę oto gwiazdkę. Zaledwie cztery okrążenia, a wykonuje się ją łatwo i jest dość efektowna. Gwiazdkami można przyozdabiać wszystko- serwetki, obrusy; tworzyć taśmy , girlandy itp.
W tym numerze również wzór na większa serwetę w kształcie gwiazdy. Będę miała teraz czas na tworzenie, choć nie zakładam ,ze założę manufakturę. A swoją drogą będąc dziś w szpitalu nie mogłam oprzeć się pewnej refleksji. Byłam tam jeszcze w poniedziałek i czułam się częścią pewnej kompozycji. Wyszłam, wpadłam po wypis...wszystko znajome, ale ja już nie pasuję do tej układanki...( akurat w tym wypadku nie ma czego żałować, a wręcz głupotą byłoby żałować)Jesteśmy gdzieś, odchodzimy i ledwo nas pamiętają...Czy to dobrze, czy źle?! Sama nie wiem. Słucham ostatnio piosenek zespołu ABBA, uwielbiam ich za całokształt. "Andante, Andante" to moja ulubiona ballada. Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie. Dziękuję Oli, Iwonie, Karolinie, Inie, Dusi i Beatce za komentarze pod wczorajszym postem. Iza
wtorek, 10 grudnia 2013
Serwetka robiona w ekstremalnych warunkach
Serwetka o średnicy 30 cm robiona w warunkach ekstremalnych. 5 grudnia zgodnie z planem trafiłam na oddział chirurgiczny. Kiedy doktor W. zakomunikował mi na obchodzie, że "Potem przejdziemy się na USG..." zaczęłam nerwowo szukać swojej kosmetyczki z robótkami i ledwo 5 osobowa ekipa wyszła za drzwi wzięłam się za rozpracowywanie nowego wzoru, na który od dawna miałam ochotę. Szydełko poszło w ruch gdy wpadła pielęgniarka z tuzinem strzykawek. Długo trwało zanim wszystkie zostały odpowiednio napełnione...Tak mnie to wprowadziło w stan podwyższonej nerwowości, że musiałam się trochę przejść... Doktor W. zgarnął mnie ze szpitalnego korytarza...W gabinecie dowiedziałam się, że mogą być problemy, ale fakt ten uświadomiłam sobie w pełni gdy było już po wszystkim...W każdym razie po powrocie do sali zaczęłam dziergać. Jedna z pielęgniarek widząc wyłaniający się środek serwetki wpadła w niekłamany zachwyt( cable 5, naturalny ze złotem)Niestety musiałam jechać na drugie piętro na EKG...Potem dokończyłam tylko ten środek i wdałam się w dyskusję z moją współlokatorką, tudzież innymi pacjentami. Wieczorem przyszła anestezjolog, więc sami rozumiecie nie było czasu i ochoty na szydełkowanie.
Następnego dnia też nie miałam czasu na szydełkowanie. Rano wpadł na salę Facet z pogotowia przebrany za Mikołaja ze swoim głośnym mikołajowym okrzykiem. Popatrzył, popatrzył, pewnie pomyślał "O, kobita już po małej, "ślicznej" otumaniającej tableteczce... zostawił mi dwa czekoladowe cukierki i pognał dalej...A potem były już same atrakcje, o których może nie będę pisać...W każdym razie dopiero 7 grudnia obudziłam się w lepszym samopoczuciu i po południu sięgnęłam znowu po robótkę.
Tu moje zwierzęta w komplecie. To chyba tyle na dziś. Pozdrawiam Wszystkich zaglądających tutaj bardzo serdecznie i życzę miłego wieczoru. Iza
środa, 4 grudnia 2013
Jeszcze garść jesiennych fotografii
Chcieliście więcej zdjęć łęczyckiego zamku i macie!
Jak widać- wieża, ale widziana od strony południowej.
Brama przed wejściem do Archikolegiaty w Tumie wczesnym, jesiennym rankiem.
Jesienna Archikolegiata.
Maciej Orłoś z menadżerem podziwiają monumentalną rzeźbę ołtarzową z XII wieku- Jezusa Chrystusa Pantokratora. To tyle. Serdecznie Wszystkich Pozdrawiam. Iza
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)