poniedziałek, 30 października 2023

Mgła

Dzień dobry, dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Witam serdecznie dwie nowe obserwatorki- Jola Ntę i Małgorzatę. Piękna tegoroczna jesień, zmiana czasu, sporo zajęć przed Świętem Zmarłych, spotkania rodzinne i koleżeńskie- wszystko to powoduje, że nie mogłam się zebrać do napisania kolejnego postu.
Miał być Tomaszów, ale zmieniłam zdanie i będą zdjęcia z wycieczki do lasu. Ten promień z Nieba wywołał u mnie prawdziwy efekt WOW.
Pogoda tej jesieni jest niesamowita. W piątek deszcz i chłodno, w sobotę do południa mgła i 19 stopni ciepła, a niedziela brzydka, bardzo deszczowa. Potrzeba było zatem "wstrzelić" się w tę sobotę i pojechać na całodzienną wycieczkę...To prawda, takie wycieczki wyrabiają kondycję. A zaczęło się 3 lata temu, gdy podczas badania wyszedł mi podwyższony cukier. Zanim z wynikami poszłam do lekarza zrobiliśmy sobie pierwsze rowerowe wakacje. Ruch, dieta...Mało powiedziane - głodziłam się. Dziś nazywam to postem przerywanym.Dopiero po powrocie wybrałam się do lekarza z wynikami, zlecił krzywą cukrową, która wyszła w normie. W pracy koleżanka spytała, co zrobiłam,że ubyła mnie połowa. A potem wróciłam do starych nawyków...i efekt jojo z nawiązką miałam murowany. Jednak nie poddaję się.
Nasz Perro,który w styczniu skończył 12 lat.
Leśne chaszcze we mgle." Okienko" w ciągu dnia otworzyło się na 4 słoneczne godziny.Do 12 mgła,o 15.00 apogełum słonecznego, ciepłego dnia,a potem stopniowo mgła robiła się coraz gęstsza i gęstsza...
I tak już do samego domu.
Ale wcześniej wizyta na dwóch cmentarzach. Między innymi u Mariawitów w Nowej Sobótce. Krótką relację zamieściłam Tu
Kościół Mariawitów powstał na przełomie XIX i XX wieku.Moja babka przeszła do tego kościoła najprawdopodobniej z powodu mszy odprawianej w języku polskim, podczas gdy w kościele rzymsko- katolickim msze do 1969 odprawiane były po łacinie. Mariawici mają spowiedź powszechną, a ich ksiądz może się ożenić. Poprzedni duchowny w każdym razie rozgłaszał,że szuka żony. Wesoły, sympatyczny, bardzo lubiany przez swoich parafian. Obecny nastał 3 lata temu i miałam go okazję poznać. Przyjeżdżał do szkoły, w której pracowałam na lekcje religii. Bardzo młody i bardzo skromny. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie.
Na bramie cmentarnej znalazłam kartkę z informacją, o której będą odprawane nabożeństwa 1 i 2 listopada. Prosta, czytelna informacja, której nie znalazłam w sąsiedniej parafii. W rogu za płotem cmentarnym znajduje się typowy wychodek z serduszkiem. Ma on drewniany "tron" pokryty bejcą. Obok 2 rolki papieru toaletowego, a na podłodze sznurkowy dywanik w kolorze kremowym. W sumie bardzo przydatny "domek", którego nie trzeba daleko szukać.
"Ciotka Julia i skryba" Mario Vargas LiosaPrzeczytanie tej książki zajęło mi dwa tygodnie. Jednak była to dla mnie prawdziwa uczta. Lima Peru lata 50 ubiegłego wieku, czas radiowych oper mydlanych. Z jednej strony młody skryba Mario, z drugiej boliwijski nabytek - skryba Pedro Camacho, tytan pracy. I romans 18 letniego Mario z 34-letnią Boliwijką - ciotką Julią.Historia przerywana wstawkami tworzonymi dla radia przez Pedro. Jednak te wstawki nie przypominają oper mydlanych, a historie ludzi z różnych warstw społecznych Peru( w domyśle krytykę tych warstw).Noblista zawarł tu także wątki autobiograficzne- początek kariery, pierwsze małżeństwo. Llosa jest świetnym obserwatorem, mistrzem słowa. Czy polecam?! Jest to powieść dla wytrwałych, dość trudna w czytaniu.I oczywiście dla wielbicieli prozy Mario Vargasa Llosy.
Koniec października to czas, gdy najpiękniej "płoną" aroniowe pola w moim regionie. I tym akcentem kończę dzisiejszy post. Udanych Świąt początku listopada.

wtorek, 17 października 2023

Jesienny bieżnik i Piotrków Trybunalski

Witajcie, Dziękuję za zaglądanie , czytanie i komentowanie. Dziękuję za naukę. Jeszcze nie dziś, ale w następnym poście postaram się pokazać skutki tej nauki. Dziękuję również,że zaglądają tu kobietki, które przestały blogować, ale ja o nich pamiętam. Dziś pokaże jesienny bieżniczek i zdjęcia z kolejnej rowerowej wycieczki.
Znalazłam stary melanżowy kordonek i wyszydełkowałam kawałek "tkaniny" Tego typu kordonki - jak już kiedyś wspomniałam- dają trochę kontrowersyjne efekty, ale uwielbiam patrzeć jaki wzór układa się w robocie przy kordonku ombre.
Tutaj w całości z łososiową koronką i łososiowym listkiem. Kordonek na koronkę kupiłam w Tomaszowie Mazowieckim. Oj, Tomaszów nasza największa fascynacja tegorocznych wakacji...
Pojechaliśmy do Tomaszowa, bo zatęskniłam za Pilicą i zalewem Sulejowskim. Jednak w ostatniej chwili zmieniłam trasę i postanowiłam,że wyruszymy z Tomaszowa Mazowieckiego i wzdłuż zalewu Sulejowskiego dotrzemy do Piotrkowa Trybunalskiego. Ale to nie było to, co chciałam zobaczyć. Przemknęliśmy przez miasto błyskawicznie i jechaliśmy wprawdzie wzdłóż zalewu, ale tak naprawdę jechaliśmy wiejskimi drogami, a zalew znajdował się po lewej stronie kompletnie zakryty drzewami. W pewnej chwili mój mąż stwierdził patrząc na wskazania GPS-u - " Jesli teraz nie zjedziemy w las, to możesz w ogóle nie zobaczyć wody." I tym sposobem znależliśmy się nad zalewem i wykorzystaliśmy ten czas na piknik i dłuższą przerwę.
A potem były kolejne wsie, zmęczenie i rozczarowanie. A jednak na koniec trafiliśmy do Piotrkowa i postanowiłam,że zobaczymy Stare Miasto. Letnie sobotnie popołudnie, pełny relaks, ludzie w ogródkach kawiarnianych, ludzie w lokalach i na imprezach, jakiś ślub właśnie dobiegł końca i goście składali życzenia nowożeńcom przed kościołem...Ten sobotni nastrój luzu i radości po prostu nas uwiódł.
W kasie na stacji kobieta stwierdziła,że nam bilety może sprzedać, ale rowerom już nie. Czekaliśmy z niepokojem na pociąg regio. Na peronie ganialiśmy konduktora. Okazało się, że w pogiągu jest cały olbrzymi salon dla rowerów.Miałam problem z wrzuceniem roweru do pociągu, bo schodki wysokie i niewygodne. Nagle u góry pojawił się w drzwiach inny rowerzysta i błyskawicznie umieścił mój rower w pociągu.
W Łodzi mieliśmy jeszcze około 2 godzin do kolejnego pociągu i postanowiliśmy ścieżkami rowerowymi dojechać ze stacji Łodź Widzew do stacji Łodź Kaliska. Co za przyjemność! Łodź jest opleciona ścieżkami rowerowymi i jazda pod wieczór gwarną sobotnią Łodzią - coś pięknego. Czasem jest tak,że coś człowieka zaskoczy.Po początkowym rozczarowaniu- nagroda w postaci rynku Starego Miasta w Piotrkowie i gwarnej Łodzi. Tego dnia na liczniku rowerowym 56 km. A do Tomaszowa i tak wróciliśmy, o czy napiszę w kolejnym poście. To tyle na dziś. Serdecznie Was pozdrawiam. Iza