sobota, 11 maja 2024
Majówka w Koniecpolu. Chusta " Dolina Pilicy".
Witajcie Moi Drodzy! Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. I dużo pardzo pozytywnych, budujących i radujących serce komentarzy. Właśnie wróciłam z mojej majówki i spieszę zamieścić nowy post. Postanowiliśmy wyjechać po oficjalnej majówce, bo po pierwsze lubię zwykłe codzienne dni, normalny tygodniowy rytm, a nie taki gęsto usiany czerwonymi kartkami- 1, 3, 5 maja. Poza tym w tą - jak to nazwałam oficjalną majówkę było gorąco i nie jest to pogoda dobra na rower. Nie wzięłam ze sobą swojego Nikona, zdjęcia robiśmy aparatem z telefonu, co było dla mnie pewną nowością, a teraz pewnym utrudnieniem w przerzucaniu tych zdjęć na twardy dysk. Jednak uznałam,że kiedy się jedzie na kilka dni i zabiera ze sobą niewielki bagaż, aparat który waży staje się sporym obciążeniem, więc w ostatniej chwili wyciągnęłam go z plecaka. Zdjęć w dzisiejszym poście będzie więc, niewiele.
Dużo miejsca zajęła mi chusta, którą upchnęłam w rowerowej sakwie. Skończyłam robotę niemal przed samym wyjazdem. Nazwałam ją - " Dolina Pilicy" bo od tygodni planowaliśmy ten wyjazd do Koniecpola, do hotelu o tejże samej nazwie- "Dolina Pilicy". Co mogę powiedzieć o Koniecpolu?! To małe 6 tys. miasto nad górną Pilicą. Rzeka w tych rejonach to góra 10 metrów szerokości. Mieszkańcy prawie jej nie zauważają, a turyści...Cóż, turystów tam praktycznie nie ma. Jak zdążyłam się zorientować w kilku miejscach noclegowych zatrzymują się głównie pielgrzymki zmierzające do Częstochowy- piesze i rowerowe. Z i do Częstochowy jedzie się tam około 40 minut Przejazdy Regionalne- Świętokrzyskie Koleje.Muszę przyznać- dawno tak nie odpoczęłam-Pomimo braku ścieżek rowerowych, błądzenia leśnymi piaszczystymi duktami, ograniczonej bazy gastronomicznej, przy jednoczesnym bardzo dobrym zaopatrzeniu w artykuły spożywcze, w tym warzywa, owoce i garmaż.
Ale podróż początkowo zaczęła się problemowo. Pocąg Inter City Chemik z Płocka do Katowic zaskoczył nas nowym składem. Trochę ponad dwie godziny i byliśmy w Częstochowie. Do wyjścia w Częstochowie ustawilo się sporo osób i wszyscy chcieli wyjść - teraz, zaraz i natychmiast. Mąż stwierdził -" Ok. Poczekamy" Trochę to trwało zanim wszyscy wyszli i dopiero potem zaczęliśmy wyprowadzać rowery i bagaże. Przed wejściem czekała już kolejna, spora ekipa z rowerami, a pociąg zatrzymywał się na chwilę, więc trzeba było się spieszyć. Ledwo znaleźliśmy się na peronie już odjeżdżał. Tymczasem mąż zakrzyknął- "Plecak. Mój plecak został w pociągu! " Biegiem z cały majdanem czym prędzej do kas biletowych. Zostałam na parterze, mąż udał się na piętro i długo nie wracał. Okazało się, że w kasach i informacji nikt sprawą nie chciał się zająć, dopiero jakaś dobra dusza skierowała go do innej dobrej duszy- pani od obsługi pociągów na jednym z peronów. Ta chwyciła za telefon i zadzwoniła do kierownika pociągu. Konduktor już plecak znalazł i przekazał go kierownikowi pociągu. Chodziło o to, aby plecak jak najszybciej znalazł się z powrotem w Częstochowie. Przywiózł go po niemal 3 godzinach kierownik pociągu jadącego z Gliwic. W plecaku były: telefon, dokumenty, karty płatnicze i pieniądze na wyjazd. Słowem wszystko co ważne i wszystko wróciło, niczego nie brakowało! Mieliśmy szczęście, bo procedura mówi,że taki plecak odsyła się do biura rzeczy znalezionych w Warszawie.
Ja w chuście na pomoście na plaży miejskiej w Koniecpolu.
W powrotniej drodze przed dotarciem na dworzec Włoszczowa Półnóc musiałam, po prostu musiałam zobaczyć dwór w Ludyni. Kręcono tam " Syzyfowe prace", serial kostiumowy z 1998 roku, ze znakomitą obsadą aktorską. O dworze w Ludyni będzie w kolejnym poście.
To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrej Niedzieli.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)