Kolejna kartka z mojego blogowego kalendarza Adwentowego.....
Wczoraj piekłam kruche gwiazdki ( przepis z Kuchni Polskiej) Pieczenie drobnych ciasteczek ma to do siebie,że zajmuje wiecej czasu niż upieczenie jednego konkretnego ciasta. A i nie wszystkie ciasteczka jednakowo się przypiekają.(U mnie na przyklad górna półka piekarnika troche przypala)
Przeczytałam u Iwony Menzel- ona jest pisarką i mieszka w Niemczech- że tam w okresie Adwentu przynosi się do pracy własnorecznie przez siebie upieczone ciasteczka.Uważam,że bardzo sympatyczny zwyczaj.
A propos książek Iwony Menzel to przeczytałam "W poszukiwaniu zapachu snu", "Zatańczyć czeczotkę" ( te dwie jednym tchem w 2006 roku i gorąco polecam- książki lekkie,łatwe i przyjemne z fantastycznym poczuciem humoru) oraz " Z widokiem na Castello" i "Nie chodź ciemną doliną" Napisała jeszcze "Czas tarantul"-powieść osadzoną w latach 30 ubiegłego wieku.Opisała w niej oczywiście czasy budzenia się faszyzmu w Niemczech i dochodzenie do władzy Hitlera. Niestety nie ma tej ksiażki w naszej bibliotece i żeby przeczytać trzeba po prostu kupić. Książka podobno bardzo dobra.Jednak nie wiem czy chcę wracać do tych tematów.
W czasach L.O pasjonowała mnie literatura wojenna i obozowa,ale teraz już nie.
A wracając do ciasteczek to samo pieczenie zajęło mi chyba ze dwie godziny.Tak mnie to pieczenie zmordowało,że z ulgą i radością powitałam sąsiadkę, która przyszła na pogaduchy.
Urządziłyśmy sobie prawdziwą " Szarą Godzinę"
Ks.Stanisław Hołodok w swoim artykule "Adwentowe zwyczaje religijne" pisze między innymi o "szarej godzinie" na wsi:
Pod wieczór, gdy skończono codzienne zajęcia gospodarskie, gdy robiło sie szaro, coraz ciemniej wszyscy domownicy: dziadkowie, rodzice, dzieci zbierali się w kuchni, najlepiej w pobliżu płyty.Nie zapalano jeszcze lampy.Rozważano w ciszy swoje życie, zastanawiano się nad nim, nie brakowalo też cichej modlitwy.
Starsi, szczególnie dziadkowie opowiadali dzieciom, wnukom jak to było dawniej, jakie były tradycje, zwyczaje, przypominali także dzieje naszej Ojczyzny."
My z Halinką też sobie wspominałyśmy( każda swoje dzieje)Na koniec rozmawiałyśmy o mieszkańcach starego domostwa( zabudowania dworskie) Od lat jest to dla mnie najładniejszy dom w okolicy, dom z tradycją i duszą. Ciągle rozpala on wyobraźnię moją i Justyny...Pomyślałam sobie,że muszę zobaczyć jak tam jest w środku.Nie zadowalaja mnie cudze opisy, ja muszę tam wejść! I tak się pewnie stanie, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Mam dzisiaj sporo spraw do załatwienia w mieście.Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.Dzisiaj szczególnie gości z Niemiec i Irlandii.
Pysznie wyglądają! Ja już dawno nie piekłam takich kruchości, a przydałyby sie na pogryzanie!
OdpowiedzUsuńPani Iwona Menzel mieszka już w Polsce,od 2010. Ja też uwielbiam jej książki i mam nadzieję,że wkrótce napisze coś nowego. Pozdrawiam Danka
OdpowiedzUsuńDziękuję Danko za informację! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń