Wczoraj rano tuż przy naszym domu zatrzymał się bus.Początkowo nie skojarzyliśmy co to za wycieczka.Wewnątrz samochodu widzieliśmy meżczyzn w grubych usztatkach,ale nawet wtedy nie przyszło nam na myśl,że to myśliwi,którzy co roku o tej porze przyjeżdżają do nas polować.Dopiero gdy cała brać wysiadła i zaprezentowała się nam w swoich kompletnych, wypasionych strojach zorientowaliśmy się co to za jedni. Stałam z kubkiem goracej herbaty w oknie salonu( firanki mam upięte tak, że odsłaniają dużą cześć okna), niektórzy z przechodzących myśliwych zerkali w okno, kłaniali się.
Oj, nie lubimy ich tutaj! Zwierząt nie dokarmiają; nie ma paśników, lizawek, ale polują.
W tym roku było 15 myśliwych, tylu samo(albo i więcej) naganiaczy w pomarańczowych kamizelkach ,o których mówię "czerwone gitary".Wśród naganiaczy widziałam kilku miejscowych meżczyzn.(ciekawe ile placili takiemu naganiaczowi)
Mam tylko nadzieję,że niewiele upolowali. Sarny siedzą w lesie,zajęcy jak na lekarstwo i tylko bażantów jest sporo.
Coraz bliżej święta,czas na przedświąteczne porządki, tym bardziej,że dziewczyny odwieźliśmy wczoraj do Łodzi( muszą u siebie trochę pomieszkać)
Dziekuję wszystkim ,którzy tu zaglądają( wczoraj liczba wejść na mój blog przeszła moje najśmielsze oczekiwania) Cieszyłabym się gdybyście zostawiali wiecej komentarzy.Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia.Iza
Fajna ta strona Stylowi:)
OdpowiedzUsuńtez muszę powyglądać z Tego salonu u Ciebie;)
tez mam nadzieję, że nic nie upolowali
olesia;)