Zaczęła się bieganina związana ze ślubem i przyjęciem weselnym mojej córki. Impreza na początku kwietnia.Sala już dawno zaklepana, tymczasem zmieniła się nieco koncepcja i trzeba szukać nowych rozwiazań. Obejrzeliśmy wczoraj trzy sale w lokalach. Pierwsza ładna i tania, druga ładniejsza i nieco droższa, trzecia idealna,ale nie znamy jeszcze kosztów. Wszystkie wolne w interesującym nas terminie.
Po tym rekonesansie małe zakupy aprowizacyjne i inne. Kupiłam kalendarz -zdzierak. Zawsze muszę taki mieć.Wybrałam swoją ulubiomną opcję czyli Kalendarz Kuracji Domowych. Sprawdziłam- moje imię w dniu moich imienin na pierwszym miejscu. Mała rzecz, a cieszy. Kiedyś była taka dyskusja w babskim gronie- ktoś powiedział,że nie kupuje kalendarza jeśli w dniu kiedy obchodzi od lat swoje imieniny nie ma jego imienia.( Ja raz kupiłam i w ogóle nie było w tym dniu)Czasem tak bywa, gdy terminy imienin są kilka w roku do wyboru do koloru. Taka na przyklad Ewa, Woletta czy Urszula mają tylko jeden termin.
Wieczorem złożyłam życzenia mojej cioci Gieni. Ona ma już ponad 90 lat,a ja od lat jej nie widziałam. Mieszka u swojej córki, jest w dobrej formie zarówno fizycznej( jak na swój wiek oczywiście) jak i psychicznej. Jak mnie zobaczyła i poznała powiedziała:
"- Wreszcie jesteś! Tyle lat na ciebie czekałam !"
Dwie refleksje na temat programów, informacji i filmów w telewizji
W relacjach noworocznych oprócz sprawozdań z imprez karnawałowych był również pokazywany dwukrotnie mini reportaż z Rosji ,o tym jak to się u nich pije wódkę.
Pokazano wnętrze jakiegoś domu w rosyjskiej głubince i faceta, który z uśmiechem na ustach radośnie opowiadał jak to dzień skoro świt zaczyna od kielicha i na kielichu kończy.Oczywiście była jeszcze stosowna prezentacja ,czyli kilka kieliszków na stole i kilka butelek.
Słynna "Arizona- film dokumentalny z 1997roku w momencie emisji na ekranie wywolała wielkie oburzenie( do dziś krąży po internecie w odcinkach)
Rzecz się działa bodajże na Pomorzu. Jedyną pociechą dla miejscowych po upadku PGR miała być konsumpcja wina marki wino o egzotycznie,ale dobrze się kojarzącej nazwie- Arizona.Nie dość,że pijaństwo, to ogólny marazm wyzwalał w ludziach wszystko co najgosze. Reportaż skrzętnie, ze szczegółami to prezentował.(Pewnie na pociechę i dla zachęty dostali kilka butelek tej Arizony gratis).Nic dziwnego,że na tak tendencyjny materiał posypały się gromy.
Problem niewątpliwie istniał,ale miał swoje podłoże przyczynowo- skutkowe, o którym wprawdzie była mowa w reportażu,ale schodził on na drugi plan.Moim zdaniem cokolwiek by się nie działo to jeszcze nie powód,żeby ludziom odbierać tę resztkę godności jaka im w trudnych życiowych doświadczeniach została.Poza tym jaki sens robić taki reportaż, który tchnie beznadzieją,a nie przyznaje prawa do jakiejkolwiek nadziei?!
A wracajac do Rosji to polecam książki Jacka Hugo- Badera i Mariusza Wilka.Oni dotarli do najdalszych zakątków tego mocarstwa i starali się rzetelnie opisać byłe i aktualne problemy Rosjan. Cenię również Barbarę Włodarczyk i jej profesjonalizm.Ona od lat jest korespondentką w Rosji.Robi świetne reportaże i zwraca uwagę na trudne problemy społeczne w tym kraju.Ostatnio na konferencji miała możliwość zadania pytania Putinowi.Było to niemałym wyróżnieniem ,bo olbrzymia aula pękała w szwach od dziennikarzy i reporterów.
W porannych wiadomościach była dziś informacja,że Gerard Depardie zbuntował się na wysokość podatków liniowych we Francji dla krezusów, do których się jak najbardziej zalicza jako najlepiej opłacany aktor w swoim kraju. Depardie groził,że zrzeknie się francuzkiego paszportu ,i rozpatruje możliwość przyjęcia obywatelstwa rosyjskiego, czarnogórskiego lub belgijskiego.
"Belgia, gdzie dopiero co zakupił nieruchomość, Czarnogóra, gdzie ma przyjaciół i powiązania biznesowe i Rosja,gdzie często bywa na festiwalach filmowych i imprezach z udziałem celebrytów." Ma chłop poważny problem....Też bym chciała mieć takie problemy.
Lubię Depardie i dlatego bardzo ucieszyłam się gdy na jesieni ubiegłego roku na znanym kanale zobaczyłam zwiastun filmu " Rasputin" z 2011 roku z jego udziałem. O 20.00 rozsiadłam się przed telewizorem i zaczęłam z uwagą ten film oglądać. Sporo ładnych plenerów i zdjęć we wnętrzach,Fanny Argant, którą też lubię, w jedniej z głównych ról i miotający się po planie filmowym Depardie. Każdy sensowny wątek urywał się w najciekawszym momencie, a sceny rozwiązłego życia głównego bohatera przebiegały bez ładu i składu. Co reżyser tego filmu miał na myśli- naprawdę trudno zgadnąć.Podejżewam ,że biografia filmowego Rasputina tylko w zarysie przypominała tego prawdziwego.A szkoda...
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających moj blog.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz