sobota, 7 sierpnia 2021
Ukryte w zieleni.
Witajcie, dziś pokażę kilka ostatnio zrobionych małych serwetek. Będą też różne zdjęcia pasujące do tematu postu- Ukryte w zieleni.
Wczoraj cały dzień padało. U mnie akurat niezbyt intensywnie, ale non stop. A dziś od samego rana słońce...Serwetki wyszły do ogrodu. Liliowa w ananaski znalazła sobie miejsce na szczeblu drabiny.Patrząc w górę podziwaiała zieleń liści czereśni.( w tym roku czereśnie obrodziły, ale kiedy to było?!) A w dole trawa rozświetlona słońcem.
A może lepiej w takim ułożeniu i jeden szczbel wyżej?!
Liliowa w kształcie czterolistnej koniczyny ukryła się w...koniczynie.
Tę już kiedyś prezentowałam, ale teraz pasowała mi do liliowo- fioletowej kolekcji.
Dla fioletowego "kwiatka" wybrałam liście malin.
Gąsiennica w trawie.
Linoskoczek w Cienistej Dolinie. Ogród Botaniczny w Łodzi.
Lilia wodna w otoczeniu liści.
Labirynt w Ogrodzie Botanicznym w Łodzi. Tu dopiero można się ukryć!Cztery wejścia (dotarliśmy do dwóch), obsadzony grabami.
Instalacja wiklinowa pod drzewami przy jednej z alejek Ogrodu Botanicznego w Łodzi.
Ukryłam się za tymi olbrzymimi liśćmi, tylko głowę mi widać. I tyle na dziś. Dziękuję za zaglądanie i komentarze.Pozdrawiam serdecznie.
wtorek, 27 lipca 2021
Chusta "Afrodyta" w plenerze
Niedawno zrobiliśmy sobie wypad nad jezioro. Najbliżej nas jest Chodecz. To tylko godzina jazdy, a bardzo lubię to miejsce.
Chusta to moja pierwsza wakacyjna robótka. Nie czekając aż mi przyślą Kokonek, złapałam za szydełko i bawełnę, która od dawna czekała na swoją kolej i zaczęłam dziergać "Afrodytę". Włóczka Alize batik i Alize bella, szydełko nr 4. Poszło ponad 30 dag.
Kolory wybitnie cukierkowe, babcine.Mam już w 3/4 ukończoną tą drugą chustę z Kokonka. Jednak brakuje jakieś 10 cm.( szeroki pas na dole chusty) 800 metrów nitki to jednak za mało i muszę zamówić jeszcze jeden motek,żeby ukończyć robotę. Położyłam na stole obydwie. Mąż zachwycał się Kokonkową,że taka delikatna...Ta jest cięższa, "z grubsza ciosana" i do mnie pasuje.
Ma kształt trapezu, jest prosta, bez trójkątnego "ogona", wpadła mi w oko.
Z tą sesją zdjęciową chusty był prawdziwy cyrk. Już ja wolę fotografować rośliny, krajobrazy i wszystko dookoła...
Ostatnio zaczełam nadrabiać zaległości filmowe i postanowiłam sprawdzić co nowego na Netflixie. Na pierwszy ogień poszedł film "Late Night" z Emmą Thompson( ur. 1959). Gra w nim gospodynię popularnego talk- show. Niezły, całkiem niezły. Potem odszukałam z nią wywiad w sierpniowym "Zwierciadle" ( tekst Zuzanna O'Brien) " Obsesję młodości , tak powszechną w jej zawodzie, otwarcie nazywa infantylizmem- Od kiedy 50 to nowe 35? Co za bzdury? Dlaczego nie potrafimy dobrze czuć się we własnej skórze i umościć się w tym wieku , w którym jesteśmy?" Zgadzacie się?
Pierwsza kąpiel Perra od operacji. Staraliśmy się nie rzucać patyka daleko od brzegu, bo nasza psinka też ma swoje lata. A propos jeszcze filmów. Niedawno na którymś programie był " Rambo", rok produkcji 1982 bodajże, a ja obejrzałam go od początku do końca po raz pierwszy. I bardzo mi się podobał. Dobrze prowadzony wątek, Sylwester taki młody... Za kilka dni był " Rambo 2",ale już mniej mi się podobał. A w najbliższym czasie będzie " Rambo 3", no tego już raczej nie ździerżę. A swoją drogą kiedyś nie interesowały mnie takie filmy. Za to " Amadeusz" Formana to był hicior! Chętnie zobaczyłabym kilka filmów z tamtych lat, które tak jak "Rambo" przegapiłam.
To tyle. Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Witam dwie nowe obserwatorki mojego bloga- Hanę i Sady Sanę. Pozdrawiam serdecznie i do następnego postu.
poniedziałek, 12 lipca 2021
Liliowce z Ogrodu Botanicznego
Witajcie! Cieszę się,że podobała Wam się moja serwetka- Kwiat w kwiecie( to ta duża kremowo- biała) Dziękuję za Wasze komentarze, czytam je z uwagą i nawet jeśli nie odpowiadam, wiecie,że rewanżuję się odwiedzinami i komentarzami.
Lato, lato, lato cieszy. Nawałnica szczęśliwie ominęla mój region, ucierpiały ponoć okolice Kutna i Krośniewic. Załatwiam pilne sprawy, ale odpoczywam również. Wczoraj wybrałam się do łódzkiego ogrodu botanicznego. Chciałam fotografować lilie wodne, a zauroczyły mnie liliowce, które właśnie kwitną. Oto kilka zdjęć z tymi kwiatami w roli głównej.
Tak jak na wiosnę tulipanami,tak teraz Ogród Botaniczny w Łodzi może pochwalić się licznymi nasadzeniami liliowców.
Już z daleka rabaty przyciągają wzrok, a im bliżej tym uwodzą swoim subtelnym prześlicznym zapachem.
Liliowiec zwany też dzienną lilią to rodzaj bylin z rodziny złotogłowatych. Obejmuje niewiele, bo 16 gatunków.( Dla porównania tulipanów jest 120 gatunków)Liliowce pochodzą z Azji Wschodniej.
Liliowce są wyjątkowo odporne na nieprzyjające warunki glebowe i klimatyczne. Mogą rosnąć prawie na każdej glebie, w słońcu i półcieniu. Odznaczają się też nieprzeciętną długowiecznością.
Są niezastąpione w ogrodach tych osób, które nie mają wiele czasu na zajmowanie się roślinami. Mogą stanowić składnik rabat z dużych bylin, można je też sadzić w osobnych grupach na trawniku.Dobre są także do obsadzania brzegów zbiorników wodnych.
Do wazonów natomiast nie nadają sie, gdyż po ścięciu kwiaty się zmykają i zupełnie tracą wartość zdobniczą.
To mój faworyt. Widzę,że sąsiadki mają tę odmianę, więc muszę koniecznie o nią poprosić. Ja mam o pomarńczowych kwiatach i właśnie kwitnie. Ale te rabaty liliowców na dużej przestrzeni Ogrodu Botanicznego robia niesamowite wrażenie- gorąco polecam! To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie i idę w odwiedziny.
środa, 7 lipca 2021
Wakacyjne serwetki
Dzień dobry,
Dziś przychodzę z serwetkami. Ale najpierw -dziękuję Wszystkim za odwiedziny i komentarze, a także serdecznie witam nową obserwatorkę mojego bloga- Pozytywną Pati.
Letnia pogoda zachęca do fotografowania w ogródku.
Serweta o średnicy 50 cm, włóczka Nako Fiore( bambus, len bawełna) w kolorze kremowy i biały. Wykorzystałam stare zapasy, bo w tej chwili można kupić Nako Fiore w kolorach, ale z białym i kremowym jest problem.
Mniejsza od tamtej w kolorach wiosennych. Uważam,że ma potencjał, bo zachęca do różnych kombinacji kolorystycznych.
Mała, słoneczna. Kombinacja słupków, podwójnych i potrójnych słupków.
I obydwie razem.
Zdjęcie ogrodowego jałowca robione po deszczu. Wakacje, wakacje,a sporo spraw do załatwienia i trzeba się naprawdę spieszyć, bo...Otwieram Facebooka, przeglądam internetowe wiadomości i krew mnie zalewa. Nie umiem się do tych rewelacji zdystansować.Szydełko gorące, ciągle w pracy, ale kiedy szydełkuję to rozmyślam, więc szukam też innych zajęć, które pochłoną mnie bez reszty- na przykład generalne porządki z wywalaniem niepotrzebnych rzeczy. Dziś był kurier i dowiózł mi włóczek...Wieczorami czytam "Cymanowski młyn" Magdaleny Witkiewicz i Stefana Dardy. Niezłe, więc nie gonię,czytam powoli, dekektuję się.
I jeszcze moja ogrodowa sosenka, również po deszczu.Na koniec postu mała opowieść o tym Jak moja rodzina dawniej podróżowałaKiedyś nad morze, w góry czy inne rejony kraju jeździło się najczęściej pociągiem. Trzeba było wsiąść w jednostkę na lokalnej stacji i dużo wcześniej zajechać do Łodzi czy Kutna, żeby jak tylko podstawią pociąg dalekobieżny zająć w przedziale siedzące miejsce.Kto późno przyszedł na stację, miał już zazwyczaj jedynie miejsce na korytarzu.Zanim pociąg wyjechał z Łodzi, był kompletnie "dopakowany". Ludzie stali, leżeli na korytarzach, czasem nawet ubikacje były zajęte.Raz nad morze wybrała się moja siostra i bratowa z synami.Noc, na korytarzach wszyscy uśpieni, a chłopcy budząc i przepraszając podróżnych robili slalom do toalety, raz jeden, potem drugi. Siostra otwierała za każdym razem drzwi i patrzyła czy wracają. Jeden z wybudzonych, lekko wkurzony nie wytrzymał i zapytał ją- "Piwa się napił czy co?! Tak co chwilę chodzi, ludzi budzi, spać nie daje!" Siostra- " Nie, proszę pana. Ich jest dwóch. To bliźniacy" "Aha" pokiwał ze zrozumieniem głową.To tyle. Lato jest wpaniałe. Wypoczywajcie, nabierajcie sił. Pozdrawiam serdecznie
czwartek, 1 lipca 2021
Motyl na powitanie lata.
Dzień dobry, czas jakiś mnie tu nie było,ale niekiedy trudno połączyć wszystkie sprawy. Witam nowego obserwatora mojego bloga. Dziękuję za zaglądanie i komentarze. Teraz kiedy się pojawiłam będę miała co robić- odwiedzając Wasze blogi, czytając co u Was nowego, komentując...
Ostatnio wykonałam takiego motyla. Powędrował na festyn charytatywny i podobno ktoś go kupił.
Motyla robiłam według wzoru i miał się zmieścić w obręczy o średnicy 30 cm. Jednak gdybym miała go robić jeszcze raz, pokusiłabym się o większą obręcz- 35 cm. Wolne przestrzenie wypełniłam szydełkowymi kwiatami.
Lubię wstać bardzo wcześnie, pić kawę i patrzeć na pola za oknem...
Widok zielonej przestrzeni, podobnie jak modlitwa, daje mi energię potrzebną do dobrego przeżycia dnia.
I jeszcze kilka ulubionych fotek...
To tyle na dziś. Miłego, słonecznego weekendu Wam życzę.
niedziela, 23 maja 2021
Kilka fotek w Zielone Świątki
Witajcie! Na początku jak zawsze dziękuję za Waszą obecność na moim blogu i komentarze. Cieszę się,że mam nową obserwatorkę.
Tak wygląda moja najbliższa okolica gdy świeci słońce.
A to ostatnio zrobiona serwetka.
Ma 26 cm średnicy, bardzo prosty wzór, w czasopiśmie co do stopnia trudności widniał pod tytułem "Twoja pierwsza serwetka". Ale chodziło mi własnie o taką, w której płatki kwiata będą nieskomplikowane i bardzo widoczne.
Tutaj spodobały mi się kolory i struktura pola.
Nawet zwykły rów potrafi oczarować zielenią.
Lubię obserwować pasy pól w różnych odcieniach zieleni.
Zdjęcia robiłam w drodze do pracy. Dziękuję Wam za życzenia zdrowia, kiedy walczyłam z wirusem. Początkowo myślałam,że to przeziębienie, bo w ciągu dwóch poprzedzających dni przemarzłam i przewiało mnie. 37,2 tylko raz i na początku, potem katar i kaszel w nocy. Mąż zaaplikował mi jeden z tych rozpuszczalnych w ciepłej wodzie środków na przeziębienie. Działanie było natychmiastowe i niesamowite- czułam dosłownie tajfun w oskrzelach. Następnego dnia kolejna szklaneczka i zasypiałam na stojąco,a w ustach miałam saharę( było w ulotce jako efekt uboczny, który pojawia się i znika) Miałam już jednak przebłysk myśli,że to może wirus,a kiedy straciłam węch, postanowiłam podzielić się swoimi wątpliwościami z lekarzem rodzinnym.A propos do sprwadzania węchu posłużył mi olejek drzewa herbacianego- bardzo intensywnie waniający. Jak już tego nie czułam, wiedziałam,że jest źle. Jednym słowem, gdyby nie utrata węchu, nie pomyślałabym,że złapałam wirusa. Z późniejszych objawów- dziwne drapanie w nosie, temperatura z rana 35,5 osłabienie. Ale czułam się na tyle dobrze,że po izolacji wróciłam do pracy nie biorąc zwolnienia. Jednak pierwszego dnia po 40 minutach na sali gimnastycznej zrobiło mi się słabo i spociłam się jak mysz, gdy w klasie wreszcie usiadłam na krześle. W ciągu kolejnych dni, na szczęście żadnych rewelacji.Myślę jednak o tym,żeby zrobić sobie badania kontrolne za jakiś czas.
Aktualnie kończę...Ciekawe zapiski z Beskidu Niskiego, Wołowiec i okolice, od XVI wieku do czasów obecnych.Można powiedzieć- coś w rodzaju monografii. Tymczasem w ostatnim " Tygodniku Powszechnym" wywiad z mężem Moniki- Andrzejem Stasukiem.
I to samo drzewo, ale bez słoneczka. Nie tylko my lubimy ładną pogodę. W słoneczny poranek w ciągu 20 minut swojej wedrówki, za każdym razem tuż przede mną, drogę przecinał mi zając, ptaki jakoś radośniej śpiewały, bażanty co i rusz swoim krzykiem zaznaczały swoją obecność. Raz tuż nad głową przeleciał klucz łabedzi złożony z czterech ptaków( gęsi gęgają,a w locie łabędzi wyraźnie słychać furkoczenie lotek), a nad łąką kołował bocian...To tyle. Serdecznie Was pozdrawiam, do następnego wpisu.
piątek, 7 maja 2021
Początek maja.
Dzień dobry, trochę się ociągałam z tym postem, ale wreszcie publikuję. Witam serdecznie dwóch nowych obserwatorów,a Wszystkim dziękuję za liczne komentarze.
Wiosenna serwetka w zielono-kremowym melanżu. Sporo teraz szydełkuję, bo jestem "uwięziona" w domu z powodu wirusa...
Pogoda też nas teraz nie rozpieszcza, zimno i co chwila pada.
Ostatnio przeczytałam...
Mój ulubieniec.Widzę,że pojawiło się sporo nowych postów, więc będę chodziła do Was z wizytą. Pozdrawiam serdecznie
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)