poniedziałek, 9 stycznia 2017
Gwiazda, kadzidło i inne opowieści
Witajcie, dziękuję za wspaniałe komentarze, ale również za polubienia na Google+. Powiedziałam,że nie pojawię się wcześniej zanim czegoś udzierganego nie będę miała do pokazania. Zima sprzyja szydełkowaniu, jest więcej czasu...
Gwiazda, ozdoba okienna lub...jedna z zazdrosek. Arią Ariadny szydełkuje się szybko. To dość gruby kordonek bodajże nr 5. Używam szydełka 2 lub 2,5 w zależności od tego co robię. Ładnie przyjmuje krochmal, robótka jest śnieżnobiała.
6 stycznia wybrałam się na popołudniową mszę do św. Andrzeja. W kościele zastałam jedynie niewielką grupkę. Ekipę sprzątającą nagłośnienie po koncercie, kościelnego i kilka innych osób, które też tak jak ja weszły, bo kościół był otwarty.Światła stopniowo były wygaszane i w rezultacie mrok rozświetlały lampki choinek i jasne światło przy szopce znajdującej u stóp ołtarza w prezbiterium. Usiadłam w ławce i siedziałam jak urzeczona.Następna msza miała być za półtorej godziny. Kościelny wynosił ostatnie ławki...trzeba było wstać i wyjść, bo przecież ma on swoje sprawy. Wychodząc nabyłam torebeczkę z kadzidłem i kredą. Wybrałam się do sióstr, gdzie wszyscy już byli i zażywali gościny. R-" Dobrze,że przyszłaś i nie byłaś jeszcze na mszy. Wybiorę się z tobą na 18.00" Podczas święcenia otworzyłam saszetkę z kadzidłem i kredą...a potem włożyłam do bocznej kieszeni torby niedomkniętą. Zawartość częściowo wysypała się do przegródki w torbie. Teraz za każdym razem gdy otwieram kieszonkę czuję zapach kadzidła...
Po powrocie siostra- "Daj trochę kadzidła zobaczymy jak to działa, jak to pachnie..." Ja- Samo nie chce się dobrze palić. Kupuję w naszym kościele co roku...Potrzebne są rozżarzone węgielki. Nagle zobaczyłam grubą, wigilijną świecę- Wsypmy tu, obok knotka i zapalmy świecę. Zapach uwalniał się ,ale nie był tak intensywny jakby można się było tego spodziewać. Przyszła ciocia Janka.- " To się pali na metalowej szufelce, albo na płycie kuchennej." Tak, tylko w mieszkaniu w bloku nie ma takich akcesoriów. A ja u siebie nie mam kuchni węglowej. A jak Wy palicie takie kadzidło ?!
Wczoraj z kolei byłam na wieczornej mszy u Bernardynów. W kazaniu ksiądz wspominał minione święta i nagle padło sformułowanie- "Kadzidło naszych modlitw" !!! A dziś czytam : " Najwyższe dobro to modlitwa, kontakt oparty na bliskiej przyjaźni z Bogiem..." św. Jan Chryzostom. Polecam wpisy na Google+ Księdza Ryszarda Jabłońskiego.
A taka dziś droga u nas... Tymczasem w piątek wizyta Don Camilla. Ostatnio mąż był w sklepie i wrócił rozbawiony. Wiesz, jedna kobietka kupowała koperty- " bo Don Camillo przychodzi" Pani M. stwierdziła - " Koperty idą teraz jak woda". Maż- " Wydawało mi się,że to ty wymyśliłaś tę ksywkę- "Don Camillo" Ja - Tak.Będzie już parę lat temu. Ksiądz Kamil był po kolędzie. Chciałam go o coś zapytać i nieśmiało powiedziałam- A Don Camillo... Z miejsca zareagował- "Ładnie. Podoba mnie się...!" - " Ale jak się rozeszło?!" - Nie wiem. Spodobało się, poszło w świat i mamy Don Camilla. To tyle. Mróz zelżał, ale trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam Was serdecznie
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Zazdrostka super się prezentuje :).
OdpowiedzUsuńJa się jeszcze nie spotkałam z tym żeby w kościele było do nabycia kadzidło ...
Haha, fajną ksywkę dałaś księdzu :).
Dziękuję!
OdpowiedzUsuńU nas już od paru lat są takie saszetki z kredą i kadzidłem.
A co do ksywki. Kiedyś leciał taki serial włoski- " Don Mateo" ( u nas potem- Ojciec Mateusz) Don Mateo- Don Camillo. Pozdrawiam serdecznie
Śliczna serwetka :**
OdpowiedzUsuńU nas też nie ma takiego zwyczaju w kościele :(
Dziękuję!
OdpowiedzUsuńU nas na początku, też nie w każdym kościele był. W jednym się pojawił,a potem w innych też. Bardzo praktyczne. Ja miałam zawsze problem ze znalezieniem w domu kawałka kredy. Pozdrawiam serdecznie
Gwiazda super się prezentuje w oknie!
OdpowiedzUsuńA u mnie zawsze jest kreda i kadzidło w saszetce :) Też mam problem z jego paleniem... w bloku brakuje rozżarzonych węgielków.
Dziękuję!
OdpowiedzUsuńAniu, z kredą kiedyś nie miałam problemów. Tak jak Ty używałam jej na co dzień. Ale kadzidło...szczerze mówiąc- to w formie ususzonych ziół i patyczków- było dla mnie nowością. Pozdrawiam serdecznie
Zawsze podziwiam wszelkiego rodzaju hafty, które mi nie wychodzą tak jak bym chciała i oczywiście zaprzestałam tego rzemiosła.
OdpowiedzUsuńCo do Don Camillo - jest bohaterem literackim, tę rolę gra Fernandel. Jako ksiądz rozmawia często z Jesuem na krzyżu szczególnie w sytuacjach, gdy swoje poczynania chce w jakiś sposób usprawiedliwić przed Bogiem. Jego antagonistą jest komunista Peppone, który zwalcza zapędy księdza w kierunku chrześcijańskiej demokracji, natomiast Don Camillo walczy z tym by Pepone zrozumiał iż komunizm to źle obrana droga. Mówimy o przełomie lat 1950/60 i "Don Camillo" nie ma nic wspólnego z "Don Matteo" - inne czasy, inne realia... "Don Camillo" jest przede wszystkim filmem komicznym.
Tak, przypominam obie ten film,ale nigdy nie widziałam go w całości. Zaledwie fragmenty...Dziękuję Ci serdecznie za przypomnienie i tak ciekawy opis. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńu nas też nie ma zwyczaju z kadzidłem, pierwszy raz o tym czytam, ciekawie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo myślałam,że Ty mi powiesz...wiesz tyle rzeczy,o których ja nie mam pojęcia. Pozdrawiam serdecznie
Usuńhahaha, jednak potrafimy się od siebie wiele nauczyć.... U Ciebie też sporo pożytecznych rzeczy się dowiedziałam :)
UsuńDziękuję!
UsuńJakie piękne arcydziela z Twoich rak wychodzą Zazdroszcze talentu i spokoju ducha Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż mi się zaległości narobiły, ale właśnie jestem i czytam od momentu, w którym skończyłam:)
OdpowiedzUsuńGwiazda elegancka!
Takie kadzidło w proszku, to właśnie na dysku węgielnym (kupiz go w sklepie), ale można też w takim kominku na zapachowe olejki. Jeśli akurat byś nie miała kominka, to możesz po prostu z puszki po napoju go zrobić:)
Ja u nas chyba takiej oblodzonej drogi to nie zobaczę. Hehe, ksywka dobra, to też się przyjęła:)
Buziaki!:))
Dziękuję! Taki kominek to ja mam, nawet dwa- obydwa dostałam w prezencie. Można spróbować! U nas boczne drogi czasem tak w zimie wyglądają...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń