
Wczoraj między jednym deszczem a burzą zdążyliśmy przespacerować się po naszej leśnej promenadzie

Dojście do niej fatalne, bo woda i błocko niesamowite, ale już na samym dukcie prawie bez kałuż. To dlatego, że ścieżki wysypane są w wielu miejscach żwirkiem.

Wczoraj skończyłam ten bieżnik. Traciłam nerwy, żeby go zrobić. Już nie zliczę ile razy myliłam się i prułam. Jakoś dobrnęłam do końca...Nie jest idealny, ale jestem dumna, że dobrnęłam do końca. A tak na marginesie jeszcze jakiś czas temu nie zwróciłabym uwagi na ten wzór, nie mówiąc już o zrobieniu go...Teraz wrócę do zielonych rozet.
A propos mojej wakacyjnej pracy to zaczynam jutro. Ciekawe czy rozczaruję Was tym co napiszę...U Mariusza Wilka w "Wołoce" znalazłam pewne określenie, które humorystycznie do siebie przypisałam. "Biczować"- od dawnego słowa biczowszczik, ten kto najmował się do najgorszych robót, albo nic nie robił" Ale drugie jest lepsze-"W czasach, kiedy poetów( np. Josifa Brodskiego) zesłano za "pasożytnictwo" słowo "bicz" zaczęto ironicznie odczytywać jako skrót od- były inteligentny człowiek. Biczować zatem to nic nie robić albo po prostu - bytować jako były inteligentny człowiek" Kudy mi tam do Brodskiego- rosyjskiego poety, eseisty i noblisty- ale zwrot- bytować jako były inteligentny człowiek bardzo mi się podoba. To tyle. Przepis będzie, bo muszę sobie przygotować jakieś małe co nieco na jutro. Pozdrawiam, życzę pogody ducha mimo deszczowej pogody. A swoją drogą- Kiedy wreszcie przestanie padać?!
Bieżnik ma fajny wzór, trochę krochmalu i żelazko nadadzą mu elegancji;) bardzo lubię takie owalne bieżniczki. I dalej się nie pochwaliłaś co to za tajne zajęcie znalazłaś :)
OdpowiedzUsuńJutro zaczynam i jutro albo pojutrze rzecz wyjawię.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże zorganizuj konkurs kilka pytań dotyczących nowego zajęcia ciekawe kto pierwszy zgadnie. Cały czas sie zastanawiam w którym miejscu macie tę promenadę
OdpowiedzUsuńIwona
Dobry pomysł! A nasza promenada jest w Sobótce- 20 km od Ł. i 11 od Kłodawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo no, bieżniczek niczego sobie, a może przyszła już pora na firany?
OdpowiedzUsuńMoja najukochańsza babcia miała takie, robione na ramie,specjalnymi bębenkami, śliczne były.
Tajne zajęcie nadal intryguje...
Mąż Izy_Kasi
Lambrekiny i zazdroski zdarza mi się robić, ale solidne firany?!Toż to dłubanina długoterminowa. Poza tym komu by się chciało suszyć firany na ramach jak dawniej?!To już trochę trąci "myszką" nie uważasz? A tajne zajęcie niebawem wyjawię! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJasne, że trąci myszką, ale kocurów nie brakuje. My właśnie w Lerlemerle kupiliśmy takie "ażurowe" firanki, co to się rozciagają. Mój brat zajmuje się Średniowieczem i kasy mu nie brakuje, a to już nawet nie trąci myszką lecz wręcz dżumą.
OdpowiedzUsuńMąż Izy_Kasi.
Oj, to może muszę poznać Twojego brata?! A o firankach wiele razy myślałam...Ale skoro serwetę na duży stół robiłam kiedyś 3 lata, to pomyśl ile czasu robiłabym firanki do samej ziemi.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń