niedziela, 8 listopada 2020
Folkowe przystanki fundacji - Tu brzoza.
Witajcie!Pozdrawiam nową obserwatorkę i dziękuję,że tu zaglądacie i zostawiacie komentarze. Chcę Wam opowiedzieć o dzisiejszej wycieczce i zwiedzaniu miejscowości w powiecie poddebickiem. A właściwie nie tyle miejscowości, co folkowych przystanków stworzonych przez fundację - Tu brzoza. O tej ciekawej inicjatywie dowiedziałam się kilka dni temu od córki.A dziś wyruszyliśmy,żeby przemieszczając się od jednej do drugiej miejscowości odkryć te swoiste murale na betonowych przystankach autobusowych. Inspiracją do stworzenia tych obrazów były znane i mniej znane dzieła naszych słynnych malarzów.A sam pomysł- po prostu niesamowity.
Przystanek w Sędowie. "Kobietę z kurą" Fałata namalował Sylwester Stabryła.
Prawdę mówiąc zupełnie nie znałam tego obrazu... To był nasz pierwszy przystanek na trasie, więc oglądanie tej galerii jednego obrazu dało nam dużo radości.
"Panna młoda"
Jeżów- Józio Feldman- Stanisław Wyspiański, na przystanku namalował Sylwester Stabryła.
Namalowane obrazy znajdują się wewnątrz betonowej wiaty przystanku. Ktoś zasugerował,że dobrze byłoby na zewnątrz umieścić malunek, aby zwiedzający nie przegapili żadnego z obrazów.
Krajobraz Jeżewa.
"Rusałka"
Nie znam tytułu tego obrazu,ale powiedzmy,że - Chłopi.
"Babie lato" wg Józefa Chełmońskiego.
Brudnów. "Bociany" wg Józefa Chełmońskiego.
Gdy dotarliśmy do Brudnowa zaczęło sie ściemniać, szukanie dwóch przystanków, które nam umknęły, mijało się z celem...
Inspiracją do stworzenia tego malowidła było "Wiejskie podwórko" Tadeusza Makowskiego. Ten obraz najbardziej spodobał się mojej wnuczce.
Oczywiście fotografowaliśmy się na tle obrazów. Tu ja z Kaliną. W sumie dotarliśmy do 11 z 13 obrazów. Świetny był ten rajd od przystanku do przystanku, od miejscowości do miejscowości.Zrobiliśmy dobrze ponad 100 kilometrów. Z okien samochodu podziwialiśmy krajobraz poddębickiej wsi. Przy okazji zajrzeliśmy też nad Jeziorsko, ale o tym następnym razem. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrego tygodnia, w zdrowiu!
niedziela, 1 listopada 2020
W dniu 1 listopada.
Witajcie w wieczór listopadowy! Cieszę się z Waszych komentarzy i nowego obserwatora mojego bloga- Mirka. Tradycji nie stało się dziś za dość, więc ten świąteczny dzień tylko bardzo połowicznie był obchodzony.Ten stan frustracji,że nie można odwiedzić grobów bliskich przełożył się jednak na pewne działanie. Mianowicie wczoraj wreszcie wykrochmaliłam i zramowałam serwetę,której wykonanie ukończyłam miesiąc temu.A oto jak wygląda.
Dawno już chciałam zrobić serwetę na kwietnik, który u mnie pracuje jako podręczny stolik. Wybrałam bardzo prosty wzór. Efekt mnie bardzo zadowala, bo rozeta wypełnia blat,a pozostała cześć serwety swobodnie sobie zwisa.
Mój stoliczek pod jesienną leszczyną.
Stoliczku nakryj się! Gotowe talarki bezowe wypełniłam kremem karpatkowym i owocami z syropu- kawałkami brzoskwiń i ananasa.
I jeszcze kilka jesiennych zdjęć.W drodze do pracy odkryłam,że kościół w Siedlcu wygląda bardzo malowniczo. Niestety jadac samochodem trudno było zatrzymać się i robić zdjęcia, bo droga jest dość wąska, a ruchliwa. Wybrałam się więc na wycieczkę rowerową i zrobiłam kilka fotek.
Sobota była dość mglista...
Z bliska nie sposób było nie utrwalić przy okazji słupów i masztów.
Ściana parku w Siedlcu, w głębi widoczny dawny młym.
Czytam "Opowieści niesamowite" Edgara Allana Poe, które znalazłam w naszej szkolnej bibliotece.Ciekawe...choć, czy nasza obecna rzeczywistość doprawdy nie obfituje w opowieści niesamowite większego kalibru niż te autorstwa romantycznego pisarza?!
To tyle. Serdecznie Was pozdrawiam
wtorek, 20 października 2020
Atrakcje gminy Daszyna
Od ostatniego posta minąl prawie miesiąc- musiałam sobie zrobić małą przerwę. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Witam serdecznie Anulę- nową obserwatorkę mojego bloga. Dziś chciałabym Wam pokazać obrazki z gminy Daszyna.
W jedną ze słonecznych niedziel wybraliśmy się do Daszyny. W 10 hektarowym parku znajduje się drewniany dwór z XIX wieku.
Po wojnie ten dwór został zasiedlony, dysponował mieszkaniami komunalnymi i socjalnymi. Obecnie odnowiony, mieści urzędy- Urząd Stanu Cywilnego, Bibliotekę i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Wygląd pałacu i parku to zasługa obecnego wójta.
Widok boczny od frontu.
Drewniana kaplica z 1841 roku p.w. Wniebowzięcia NMP w Sławoszewie( gmina Daszyna)
Wejscie do kaplicy.
Kaplica kryta gontem.
A za metalową siatką dwór w stylu neoklasycznym z 1864 roku.
Na koniec wycieczki wizyta w lesie.Szukaliśmy owocującej jarzębiny,a znaleźliśmy sporo maślaków.
Niedawno skończyłam kolejną książkę Elizabeth Strout- "Trwaj przy mnie" To powieść obyczajowa o niełatwych sprawach. Uwaga spojler Po śmierci pięknej żony pastor Teyler Caskey pozostaje pogrążony w żałobie z dwójką małych dzieci. Niemowlę bierze do siebie apodyktyczna matka Teylora. Kilkuletnia Katherine zostaje przy ojcu. Dziecko staje się milczące, tęskini za matką, w przedszkolu sprawia problemy wychowawcze,a jej pełna buntu postawa jest szeroko komentowana przez wiernych kościoła kongregacyjnego.Wszystko idzie w złym kierunku do czasu załamania nerwowego Teylora. Kiedy "dochodzi do ściany" ma siłę, żeby przeciwstawić się matce, zabrać od niej młodszą córkę i z dwójką dzieci wyjechać z West Annett.Zatrzymał się u przyjaciela z seminarium- Georgea Atwooda. Teylor nabierał sił śpiąc,śpiąc i śpiąc, i dyskutując z przyjacielem, Hilda żona Georga zajmowała się dziewczynkami. Georg przez cały czas przekonywał Tylera, aby powrócił do swojego kościoła, tym bardziej,że rada starszych nie chciała aby odszedł-" Przeciwstawiłeś się matce, Tylerze. Teraz możesz stawić czoło światu." I rzeczywiście po powrocie Tylora z dziećmi do West Annett wszyscy ze zrozumieniem patrzą na jego problemy i w konkretny sposób próbują mu pomóc. To właśnie lubię u Strout- konkretne rozwiązania problemu, nie jakieś wydumane hurra optymistyczne, ale racjonalne, mieszczące się granicach do przyjęcia. I jeszcze jeden cytat z tej książki-Zaczęły się ponure dni jesienne i trzeba szukać światła wewnątrz siebie".
Figurka Morginii w jesiennej dekoracji.Już trafiła do małej miłośniczki koni- mojej wnuczki. Jak zrobię foty żywej Morginii, nie omieszkam zamieścić ich na blogu. Tymczasem kończę ten wpis. Jeszcze raz dziękuję za zaglądanie i komentarze. Niebawem odwiedzę Wasze blogi. Pozdrawiam serdecznie.
wtorek, 22 września 2020
Pierwszy dzień kalendarzowej jesieni 2020
Witajcie w pierwszy dzień kalendarzowej jesieni. Cieszę się,że Sabina dołączyła do grona obserwatorów mojego bloga. Wszystkim Wam dziekuję za zaglądanie i komentarze.
Dziś dotarła do mnie przesyłka z mulinami i schematem haftu krzyżykowego. Mulina w jesiennych kolorach- 43 motki. Schematu póki co nie pokażę,ale będe pokazywać postępy w haftowaniu, bo będzie co robić. Na jesienne miesiące pracy przy nim nie braknie...
Tak prezentuje się cały zestaw.
A teraz trochę jesiennych zdjęć. Któregoś dnia zapakowałam aparat do plecaka i po drodze na punkt zborny robiłam zdjecia.
Komuś przy drodze wyrosły arbuzy. Idę przez bardzo ładną wieś, mam do przejścia 2 km i zajmuje mi to 20-25 minut.
Mój przystanek znajduje się tuż przy kapliczce, zawsze jest dość czasu,żeby odmówić pacierz.
I podziwiać krajobraz w blasku wschodzącego słońca. Któregoś dnia przez drogę przebiegło stado kupopatw, pojawiły się też sroki, a z oddali często słyszałam głosy żurawi...
A to droga, z której nadjeżdżają koleżanki. Jakie to charakterystyczne- o określonej godzinie widzę te same osoby i samochody. Młody chłopak jedzie w stronę Ł. na rowerze bez trzymanki, w druga stronę inny mężczyzna mija mnie na rowerze. Te same kobietki swoimi samochodami spiesza do pracy...W poniedziałki, środy i piątki o 7.00 żółty samochód z pieczywem skręca w kierunku mojej wsi...
Mnóstwo jest teraz owadów,a motyle siadają na kwitnących kwiatach...To tyle. Pozdrawiam Was serdecznie.
poniedziałek, 14 września 2020
Słomiane jeże i nasze zwierzaki.
Witajcie! Od pewnego czasu poszukuję różnych drobiazgów do jesiennej dekoracji.Dzisiaj korzystając z pięknej pogody i wolnego czasu postanowiłam odwiedzić kwiaciarnie w miejscowości, w której pracuję. W jednej znalazłam piękną jeżową rodzinkę.Zapraszam do obejrzenia sesji zdjęciowej.
Rodzinka w jesiennym słońcu. Z tradycyjnymi przypisanymi jeżom jabłkami.
Jak szaleć to szaleć. Tu dostały dla ozdoby jeszcze winogrona.
Tutaj tylko z listkiem winorośli.
Widziane od tyłu.
Perro uporał się z mikrofilarią, ma dobre wyniki i najprawdopodobniej jeszcze we wrześniu czeka go operacja.
Ale okazuje się,że pierwotna cena już nieaktualna, bo będzie inne cięcie.
Figa ze swoim potomstwem. Na poczatku lata miała nasza kocica ciążę urojoną. Potem trochę spokoju i znowu zaczęła powiększać się w oczach, ale nie miałam pewności czy znowu nie będzie to ciąża urojona. Obecnie stan kociego "pogłowia" wzrósł z dwóch do czterech. Niestety jeden z baraciszków- dzikusków przepadł. Gościnnie wpada na michę wielkie czarne kocisko, które najprawdopobniej mieszka w pobliskiej kukurydzy.Nasz kot chudzina ciagle jest przez niego poturbowany.Czesto chodzi z podbitym okiem albo kulawy.Nie widziałam czarnego,ale maż który go widział twierdzi,że jest niesamowity- wielki jak byk,a czarne futro ma piękne i lśniące. Do walk dochodzi po ciemku. Tłuką się raz w rowie przed domem, raz w dereniu w ogródku.Czarny przegoniony wtapia się w kolor nocy...A ma po co przychodzić, bo Perro, który był zawsze rozpieszczany, teraz jest rozpieszczany do kwadratu i dostaje najlepsze kąski jakie pies może sobie zamarzyć. Koty też na tym korzystają. Koteczki przyszły na świat w sobotę,a ja je odkryłam w niedzielę. Nie dawało mi spokoju, gdzie tym razem okociła się nasza weteranka. Stanęłam przed garażem - stodołą i zawołałam. Usłyszała wołanie i przybiegła z kąta stodoły. Poszłam w tamtym kierunku i stanęłam bez ruchu nasłuchując.Stałam tak dobrą chwilę, gdy nagle usłyszałam lekkie poruszenie i nieśmiałe, ciche popiskiwanie. Dwa kociątka leżały sobie w pudle po odkurzaczu.Zaraz sprawdziłam płeć kociego potomstwa i okazało się,że parka. Ucieszyłam się ,że jest kotka, bo z kotami to tylko problem. Odchowa się takiego przez 3 lata do osiągnięcia dojrzałości płciowej.A potem idzie taki na wieś, początkowo wraca, ale w rezultacie potem przepada bez wieści. Kotka mimo,że często wraca z potomstwem - trzyma się domu, jest bardziej łowna. Koty przy niej to trutnie. Ile razy szukałam ostatnio nowych domków dla kotów na mojej wsi, tyle razy słyszałam- "Eee, kotkę to bym wziął(wzięła) ale kota nie chcę."W tym miocie kotek jest ciemniejszy i mniejszy, kotka szara i większa. A tylko dwa, bo nasza 14 letnia Figa od jakiegoś czasu ma tylko dwa. To tyle. Serdecznie dziekuję za zaglądanie i czytanie. Wszystkie ciepłe komentarze i pochwałę dla mojej chusty. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrego tygodnia!
wtorek, 8 września 2020
Niebieska chusta.
Dzień dobry, zaczął się rok szkolny i po prostu "nie wyrabiam na zakrętach", tym bardziej,że pracuję w nowym miejscu. O ile wcześniej mogłam dojść na pieszo, dojechać rowerem, o tyle teraz o czymś takim nie ma zupełnie mowy.Do tej małej szkoły muszę po prostu dojechać,a dojechać wcale nie jest łatwo, bo komunikacja słaba...Dobrze,że litościwe koleżanki zabiorą. Moje prywatne życie skurczyło się teraz bardzo, a efekt jest taki,ze zaniedbuję nieco swojego bloga i z opóźnieniem zaglądam do Was.Mam jednak nadzieję,że z każdym dniem sytuacja będzie się poprawiać, a ja nie będę "zasypiać na stojąco" po przekroczeniu progu domu.Witam serdecznie nową obserwatorkę- Dorotkę! Moja droga- zapraszam w moje skromne progi- czuj się tutaj dobrze!
Dziś chcę Wam zaprezentować chustę, którą zrobiłam jakiś czas temu i teraz prezentuję na letnio- jesiennym modrzewiu.
Chusta jest zrobiona najprostszym wzorem znalezionym w internecie, włóczką Drops Delight kolor 04- jasnoniebieski.
Włóczka ta występuje w gramaturze 5 dag. Skład to 75 % wełny i 25 % poliamid. Niedawno dokupiłam 10 dag, bo doszłam do wniosku,że chusta musi być dostatnia, w każdym razie taka,żebym mogła się nią w zimie dobrze omotać. Kupuję tą włóczkę w sklepie internetowym "Włóczykijki", to mój ponowny zakup, bardzo jestem zadowolona z obsługi, chętnie tam wracam.
Oprócz tego kupiłam dwa motki po 10 dag włóczkę- Drops Big Delight kolor 02, na chustę - Letni zmierzch. Jednak nie wiem czy będzie z tego chusta, bo coś innego chodzi mi teraz po głowie... Na zdjęciu oprócz włóczki brzoskwinia z mojego ogródka.
A tak wyglądają obydwa motki.
Ptaki powoli zbierają się do odlotu. Całymi koloniami siadają na drutach elektrycznych. Właśnie któregoś dnia zobaczyłam piękny widok. Szpaki obsiadły gęsto linię energetyczną. W te pędy pobiegłam po aparat i trwało to naprawdę chwilę, a gdy wróciłam tylko tyle zobaczyłam... Pozdrawiam Was serdecznie. Dziękuję za zaglądanie i komentarze. I do następnego postu!
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)