Wczorajsze popołudnie spędziliśmy w lesie, 20 km od domu. Znam ten las od wczesnego dzieciństwa,a ciągle odkrywam go na nowo. Ja się zmieniam,on się zmienia...
Nie wiem kiedy utworzono dukt Michała Falkowskiego.Wcześniej też był tam dukt,ale znacznie węższy, przypominający leśną dróżkę.Ja w stanie ,w którym jest obecnie zobaczyłam go na rajdzie PTTK w 2009 roku. Byłam wtedy z trzecią klasą i chłopcami z mojej poprzedniej klasy.
Jednak dopiero całkiem niedawno zakochaliśmy się z meżem w tej prawdziwie spacerowej promenadzie. Gwoli wyjaśnienia dukt leśny to niezalesiony pas w każdym lesie, często wykorzystywany jako droga leśna.
Ładnie wyszła na zdjeciu drewniana tablica z nazwą duktu,ale niestety zdjęcie z pamiątkową tablicą na kamiennym głazie już nieostre. Mogę jedynie przytoczyć napis:
Dukt Michała Falkowskiego (1914-1994) Leśniczego w Sobótce w latach 1947-1979.
Ta piękna leśna promenada ma ok.2500 m
Spacer duktem w obydwie strony zajął troche czasu. Perro się wybiegał,że hej ! Wszyscy mieliśmy potem dobry sen.
poniedziałek, 19 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
Samotny biały żagiel
Ten obrazek wykonałam już jakiś czas temu, kiedy Justyna chodziła w ciaży. Pewna cyganka powiedziała do mojego męża-"Ładnego będziesz miał wnuka" Następnie wyłudziła od niego papierosa. Widocznie za bardzo skupiła się wtedy na papierosie i pomyliła płcie. Zresztą są ponoć takie kobiety, które potrafią rozpoznać kobietę cieżarną nawet wtedy gdy ona sama jeszcze tego na 100% nie wie.
Obrazek wisi w sypialni,a chłopcu brakuje pary.Wzory,które mam jakoś mi nie do końca pasują.Będę szukać dalej.
Ten wzór pochodzi z Robótek Ręcznych z lat 90. Gdy patrzę na niego myślę o lekturze z podstawówki- "Samotny biały żagiel" Katajewa.
Zaczęłam już "produkcję" gwiazdek. Białe i czerwone wykonane cieniutką nicią Atun Basak Klasik no: 50. Będę wypróbowywać różne nici i różne wzory, i pewnie niedługo coś zaprezentuję na blogu.
Zaczęłam też firaneczkę do ganku białą 10 Ariadny. Uwielbiam wzory filetowe, sprawiają mi tyle radochy w robocie.
Obrazek wisi w sypialni,a chłopcu brakuje pary.Wzory,które mam jakoś mi nie do końca pasują.Będę szukać dalej.
Ten wzór pochodzi z Robótek Ręcznych z lat 90. Gdy patrzę na niego myślę o lekturze z podstawówki- "Samotny biały żagiel" Katajewa.
Zaczęłam już "produkcję" gwiazdek. Białe i czerwone wykonane cieniutką nicią Atun Basak Klasik no: 50. Będę wypróbowywać różne nici i różne wzory, i pewnie niedługo coś zaprezentuję na blogu.
Zaczęłam też firaneczkę do ganku białą 10 Ariadny. Uwielbiam wzory filetowe, sprawiają mi tyle radochy w robocie.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Listopadowe klimaty
Listopad w tym roku jest wyjątkowo ciepły. Palimy w piecu co. co drugi dzień,a i tak w nocy jest wtedy zbyt ciepło tym bardziej,że ostatnio Justyna zrobiła małe przemeblowanie w naszej sypialni.Wszystko po to,żeby łóżeczko Kaliny nie stało pod kaloryferem. Teraz nasze łóżko stoi pod kaloryferem i gdy kaloryfer jest gorący budzę się w nocy co pare godzin.
Podobno listopad ma być już do grudnia taki ciepły.To dobrze,takie dni dodają energii.Dziś na przykład umyłam okno w ganku.Wreszcie! Zabierałam się do tego od jakiegoś czasu!
Po obiedzie wyszłam z Perrem na spacer. Chodzimy przez pola i aroniowe gaje na hałdę. Mamy ponad godzinny spacer. Lubię tam posiedzieć chwilę.Biore aparat,ale zdjecia bez lampy wychodzą teraz błękitne,a z lampą nieciekawe.
Lubię patrzeć na świat z tej górki, dobrze się tam czyta pismo święte i modli.
Długo zastanawiałam się czy pisać na swoim blogu o wierze i religii. Radziłam się nawet przyjaciół.To mnie męczy i przynagla.Wiara jest sensem mojego życia,więc pisanie o robótkach i codzienności w pewnym sensie mi nie wystarcza.
Mam za sobą różne trudne życiowe doświadczenia,więc moje przemyślenia raczej nie będą miały charakteru li tylko złotych myśli.Jeśli komuś pomogą, to dobrze,bo o to właśnie chodzi.
Podobno listopad ma być już do grudnia taki ciepły.To dobrze,takie dni dodają energii.Dziś na przykład umyłam okno w ganku.Wreszcie! Zabierałam się do tego od jakiegoś czasu!
Po obiedzie wyszłam z Perrem na spacer. Chodzimy przez pola i aroniowe gaje na hałdę. Mamy ponad godzinny spacer. Lubię tam posiedzieć chwilę.Biore aparat,ale zdjecia bez lampy wychodzą teraz błękitne,a z lampą nieciekawe.
Lubię patrzeć na świat z tej górki, dobrze się tam czyta pismo święte i modli.
Długo zastanawiałam się czy pisać na swoim blogu o wierze i religii. Radziłam się nawet przyjaciół.To mnie męczy i przynagla.Wiara jest sensem mojego życia,więc pisanie o robótkach i codzienności w pewnym sensie mi nie wystarcza.
Mam za sobą różne trudne życiowe doświadczenia,więc moje przemyślenia raczej nie będą miały charakteru li tylko złotych myśli.Jeśli komuś pomogą, to dobrze,bo o to właśnie chodzi.
niedziela, 11 listopada 2012
11 listopada
I jeszcze mały akcencik z dzisiejszego święta. Jak co roku wybrałam się na mszę za Ojczyznę do kościoła św.Andrzeja na 12.00. Potem były przemówienia i złożenie wieńców pod figurą Matki Bożej na rynku. Okazjonalne przemówienia z kartki,z których nic nie zapamietałam, bo nie uważałam.
Kiedyś bardzo mi się podobało jak jeden burmistrz powiedział kilka słów od siebie.Mianowicie co udało mu się zrobić dla miasta w ciągu 2 lat kadencji i co ma zamiar jeszcze zrobić.Nie było w tym patosu, górnolotnych słów.A ja byłam dumna,że mieszkam w tym mieście.
Kiedyś bardzo mi się podobało jak jeden burmistrz powiedział kilka słów od siebie.Mianowicie co udało mu się zrobić dla miasta w ciągu 2 lat kadencji i co ma zamiar jeszcze zrobić.Nie było w tym patosu, górnolotnych słów.A ja byłam dumna,że mieszkam w tym mieście.
wtorek, 6 listopada 2012
Jeszcze trochę jesieni
Skończyłam lambrekin w liście kasztanowca i kasztany.Ten śnieg dwa tygodnie temu nieco mnie przeraził.Ja tu mozolę się nad ukończeniem jesiennej firanki,a tu niespodziewanie przed czasem wkracza zima, by niweczyć moje plany. Na szczęście znowu mamy jesień i to słotną jesień (tzw.szarugę jesienną) Firanka powisi jeszcze miesiąc. Różaną górę wygrzebałam w lumpie. Ula,tutaj Twój kasztanowy stroik- świecznik idealnie by pasował!
Dni coraz krótsze,siąpi z nieba, błocko (Perruś codziennie brudny biega i dostaje krzyki)Nie dajmy się melancholii i jesiennej chandrze! Pozdrawiam zaglądających tutaj!
Iza
Dni coraz krótsze,siąpi z nieba, błocko (Perruś codziennie brudny biega i dostaje krzyki)Nie dajmy się melancholii i jesiennej chandrze! Pozdrawiam zaglądających tutaj!
Iza
sobota, 3 listopada 2012
Dni zadumy,ale i radości
1 listopada był dla mnie wyjątkowej urody dniem.Zazwyczaj tego dnia odwiedzam trzy cmentarze-w Sobótce Starej i Nowej oraz Łęczycy. Musieliśymy się nieco sprężyć bo ksiądz w Sobótce St. zarzadził jedną mszę o 11.00 . Mimo to ludzi w kaplicy było umiarkowanie, każdy mógł usiąść. Wygłoszone kazanie było piękne! Po komunii zdarzył się mały wypadek- kobieta na oko siedemdziesiecioparoletnia zemdlała. Akcja pomocy zorganizowana była szybko i sprawnie. Kobietę położono na chwilę na posadzce i najbliższe osoby otoczyły ją opieką.Ksiądz przez mikrofon ogłosił,że potrzebny jest lekarz,pielegniarka.Po chwili wynoszono już kobietę z kaplicy,za moment trzy ławki bez oparć. Na zewnątrz była już pielegniarka z ciśniomierzem, czy znaleźli lekarza- nie wiem.Wezwano pogotowie. Ksiądz zarządził dziesiątkę różańca. (Wyszły z tego chyba trzy) Pogotowie z oddalonej o 20 km Łęczycy przyjechało wyjątkowo szybko. Ratownicy zadecydowali,że kobietę należy przewieźć do szpitala.
Do Łęczycy dotarliśmy z dużym opóźnieniem. Na cmentarzu byliśmy krótko. Zdecydowałam,że znicze zmarłym znajomym zapalę 2 listopada po mszy zadusznej( tak też zrobiłam) Spieszno nam było do cioteczek na obiad. Justyna przyjechała na kilka godzin z Łodzi i tam ją zastaliśmy. Początkowo skład był niepełny- brakowało rodzinki stryjecznego brata. Jednak po godzinie telefon- przyjeżdżają! W. po 7 dobie i cieżkiej operacji właśnie wypuścili ze szpitala. Cieszyliśmy się jak dzieci na jego widok !!! On w "czapeczce" na głowie wkroczył pełen wigoru, humoru i zdrowia. A jaki miał apetyt! Radość nie do opisania!
W doskonałych humorach biesiadowaliśmy do wieczora. Zaczęło padać po południu,więc zrezygnowaliśmy z wieczornej wyprawy na cmentarz. Potem siedzieliśmy przy świecach,bo zgasło światło.
Do Łęczycy dotarliśmy z dużym opóźnieniem. Na cmentarzu byliśmy krótko. Zdecydowałam,że znicze zmarłym znajomym zapalę 2 listopada po mszy zadusznej( tak też zrobiłam) Spieszno nam było do cioteczek na obiad. Justyna przyjechała na kilka godzin z Łodzi i tam ją zastaliśmy. Początkowo skład był niepełny- brakowało rodzinki stryjecznego brata. Jednak po godzinie telefon- przyjeżdżają! W. po 7 dobie i cieżkiej operacji właśnie wypuścili ze szpitala. Cieszyliśmy się jak dzieci na jego widok !!! On w "czapeczce" na głowie wkroczył pełen wigoru, humoru i zdrowia. A jaki miał apetyt! Radość nie do opisania!
W doskonałych humorach biesiadowaliśmy do wieczora. Zaczęło padać po południu,więc zrezygnowaliśmy z wieczornej wyprawy na cmentarz. Potem siedzieliśmy przy świecach,bo zgasło światło.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)