sobota, 16 marca 2019
Wiosenne porządki w kordonkach i trochę kulinarnie.
Witajcie! Pogoda dziś niesamowita! Wieje okropnie! Ale w porównaniu z tym co działo się w nocy, to pestka. Silny wiatr obudził mnie około godziny 23. Furtka klekotała i wydawała dźwięki niczym z horroru.Co jakiś czas deszcz bił o szyby tak mocno, jakby chciał je wybić. Wybudziłam się na dobre. Zobaczyłam błysk,a potem zagrzmiało. Dwa razy. W ludowych przysłowiach na marzec jest napisane.W marcu, gdy są grzmoty, urośnie zboże ponad płoty.Zobaczymy czy się sprawdzi. Dziś trochę robótkowo, trochę kulinarnie.
Mała biała serwetka o średnicy 24 cm. Zrobiłam ją któregoś wieczoru. Wykorzystałam resztki kordonka Babylo 10 jaki mi został po zrobieniu prostokątnej serwetki z kwietnym motywem.
Beżowa serwetka o średnicy 25 cm, resztki kordonka Maxi.
Wiosenne porządki zaczęłam od przeglądania pojemników z kordonkami. Często po zrobieniu jakiejś robótki zostają właśnie takie resztki. Na dużych tekturowych "szpulach", które zajmują sporo miejsca.Właśnie z takich resztek powstały dwie serwetki, które prezentuję.A Wy jaki macie sposób na takie resztki?
Ostatnio kupiłam taki oto słoiczek - Smażone pomidory w oliwie z oliwek.Baza do zup, sosów,ryb, mięs,makaronów.Przysmak kuchni hiszpańskiej.Masa netto 300 g. Wartość odżywcza w 100 g produktu. Wartość energetyczna: 833 kj/201 kcal.Tłuszcz 15 g, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,1 g.Węglowodany 14,3 g,w tym cukry 12,5 g, Błonnik 0,98 g Białko 1,6 g, Sól 0,86 g. Produkt pasteryzowany. Składniki : pomidory, oliwa(15%)cukier, sól, czosnek. Najlepiej spożyć do 31.12.2022 roku.Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu.Po otwarciu przechowywać w lodówce. Smaczne. Użyłam do grzanek z pieczarkami. Miałyście? Jakie jest Wasze zdanie co do tego produktu?
A to już surówka z czerwonej kapusty, którą robiłam wczoraj. Prezentuję ją z dwóch powodów. Po pierwsze w jednej z książek kucharskich znalazłam ją tak udekorowaną plasterkami pora, bardzo mi się spodobało.Zrobiłam, udekorowałam i dzielę się tym pomysłem. Po drugie znam osoby, które jej nigdy nie robią, bo twierdzą, że im nie wychodzi.Sposób, z którego do tej pory korzystałam Szatkowałam czerwoną kapustę i wrzucam do osolonego wrzątku, gotowałam chwilę, cały czas sprawdzając czy już uzyskała właściwą miękkość. Chodzi o to ,żeby była lekko obgotowana,a nie rozgotowana. Następnie odcedzałam na sicie, dodawałam sok z cytryny,żeby uzyskała czerwony kolor, soliłam i czekałam ,aż przestygnie,żeby dodać inne składniki i przygotować do podania na stół. Wczoraj robiłam nieco inaczej.Przepis z Kuchni Polskiej "Obraną z zewnętrznych liści kapustę szatkujemy, im drobniej tym surówka będzie smaczniejsza, solimy, wyciskamy, zalewamy wrzątkiem, odstawiamy na 5 minut, cedzimy, pozostawiamy na sicie do odsączenia i przechłodzenia.Zimną łączymy z zaprawą(3 łyżki przegotowanej wody,sok z cytryny,cukier, sól, pieprz, zielenina), gdy nabierze koloru dodajemy...Spodobał mi się ten przepis i mam zamiar go odtąd stosować. A Wy jak przygotowujecie kapustę czerwoną na surówkę. Chętnie poznam inne sposoby.
Cieszę się,że podobała się Wam serwetka kwiatek! Muszę powiedzieć,że uczę się od Was i dzięki temu moje posty nabierają koloru.(taką mam nadzieję)Dziękuję! Myślę,że o to właśnie chodzi w blogowaniu,żeby się wzajemnie inspirować.Za komentarze też bardzo, bardzo dziękuję. Sprawa zabawy podaj dalej...Zgłosiło się tyle chętnych,że mam problem kogo wybrać. Żartuję oczywiście- nikt się nie zgłosił. Nie wiem co mam myśleć?! Szkoda. Nie poddawałam się łatwo- trzy razy ogłaszałam, pod każdym postem...Coś wymyślę. Tymczasem życzę Wam udanego weekendu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
kocham czerwoną kapustę:D mogę jeść kilogramami:)
OdpowiedzUsuńA robisz sama z niej surówki?
Usuńkupuję niestety najczęściej...
UsuńDlaczego niestety? Skoro Ci smakuje ta kupiona, to najważniejsze!Nie każdy ma czas i ochotę by wszystko robić samemu.
Usuńniestety bo bardzo lubię gotować sama:)
UsuńTo zmienia postać rzeczy!
Usuńano:) ja się jaram gotowaniem:D to mnie odpręża:)
UsuńI bardzo dobrze, ja też lubię gotować.Człowiek musi mieć coś, przy czym się odpręża i co poprawia mu nastrój!
Usuńzwłaszcza po pracy:)
UsuńObie serweteczki bardzo piękne! Ja swoje resztki kordonków wykorzystuję podobnie, do jakichś mniejszych projektów.
OdpowiedzUsuńU mnie dziś na obiad była surówka z czerwonej kapusty :)
Kroję drobniutko, parzę do miękkości, odcedzam, studzę, a następnie dodaję pokrojoną cebulę, starte na dużych otworach jabłka (kwaskowe), sok z cytryny i przyprawy sól, pieprz, odrobina cukru i oliwa. Wszyscy się nią zajadamy. Polecam
Dziękuję Aniu!Postępujesz podobnie z kordonkami i kapustą jak ja.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Ja tam się cieszę z tej pogody,bo nie muszę w ogródku jeszcze nic robić.
OdpowiedzUsuńPomidory sama suszę na słońcu i zalewam oliwą. Do chleba pytanie pycha!
Koniecznie w lato spróbuj!
Jeśli spojrzeć pod tym kątem- racja! Jak zaczną się słoneczne, ciepłe dni nie będzie czasu na wymówki,bo to czy tamto, trzeba będzie iść i robić. A pracy tam nigdy nie brakuje, ciągle jest coś do zrobienia, jak w domu...
UsuńSuszenie pomidorów zawsze wydawało mi się czasochłonne i skomplikowane,ale faktycznie warto spróbować. Jak to mówią- wszystko jest trudne, zanim stanie się łatwe.
Musiałbym zrobić porządki ale w ciuchach haha :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc i mnie to czeka...
UsuńW marcu taka zmienna pogoda można zachorować i to bardzo łatwo. Raz ciepło, raz zimno ale chyba przeważnie to taka zimowa. Jakby wiosna zastanawiała się czy przyjść a zima nie chciała nas opuścić. Jednak to bliżej tego wiosennego ciepełka - już lada chwila ;)
OdpowiedzUsuńSerwetki piękne - i jedna i druga. Z Mamą lubimy takie klasyki bo tak to można nazwać i nawet wraca na to moda.... nie dziwię się bo to piękne. Takie dzierganie to sztuka ;)
Kilka razy surówkę z czerwonej kapusty jadłam w barze mlecznym na jednodniowym wyjeździe - smaczna była ;)
Dziękuję Ervisho! Przedwiośnie kapryśne, ale te wiatry zwane przez Porazińską -dujawice mieliśmy zazwyczaj w styczniu, góra- lutym,a tu w marcu...
UsuńCieszę się,że podobają Ci się te małe serwetki, mam nadzieję,ze będzie to rozgrzewka przed większymi pracami.
Co do dań w restauracjach, to zawsze jestem ciekawa smaków, patrzę, porównuję,żeby potem odtworzyć w domu to co mi tam smakowało.A surówki i sałatki są na pierwszym miejscu tych obserwacji
Klimat się zmienia, zmienia się pogoda... moja Mama mówi, że to przez zaburzenie równowagi w przyrodzie. Rok a moze dwa lata temu w styczniu na naszej jabłonce zakwitł biały kwiatek jak na wiosnę - to nie jest normalne.
UsuńLubię jak to nazwać "starocie" - mam na myśli taki powrót do tego co było, tradycji, folkloru. Piękne to jest :)
Do restauracji nie chodzę - w moim mieście tak na prawdę to nie ma, gdzie smacznie zjeść ale w Zamościu znalazłyśmy coś w stylu baru mlecznego, gdzie mają smaczne pierogi i właśnie surówki... pyszne są
Klimat się zmienia i to korzystne raczej nie jest. Mam nadzieję,że nie będzie już przymrozków...
UsuńTak, choć teraz najbardziej się cieszę, gdy uda mi się tradycyjne szydełkowanie połączyć ze współczesnością.
Roztocze? Moje ukochane Roztocze?
Prawdę mówiąc, ja nie lubię u nas jeść na mieście. Nie jest to złe,ale jeszcze nie to co bym chciała...
Jeszcze marcu będzie różnie ale potem kwiecień, maj... :)
UsuńNa swoim blogu pokazujesz piękną sztukę, która wydawać by się mogło (kiedyś) że zaniknie a wraca do łask :)
Roztocze ;)
Ja u nas w mieście nie jem - moja rodzina również... lepiej samemu ugotować, przynajmniej wiem co jem i nie ma w tym mięsa ani produktów zwierzecych. Nie jest to większe miasto, gdzie bez problemu zjesz wegetariańsko coś innego niż pierogi
Oby, Ervisho! Dziś było tak pięknie,a teraz znowu wieje!
UsuńDziękuję, ja bardzo się cieszę,że umiem szydełkować!
Miejsce, do którego kiedyś często wracałam to Susiec.
U mnie w mieście dominuje kuchnia polska.Poza tym przydałby się, coś a,la bar bistro. Z różnymi przekąskami,a nie tylko pizzerie, kebaby i chińczyk...
Podobno w przyszłym tygodniu ma być ładniejsza pogoda. Mam taką nadzieję :)
UsuńTo Twoja zasługa, Twojej pracy, czasu który temu poświęcasz a przede wszystkim serca które wkładasz :)
Podoba Ci się tam? Ja bardzo chcialabym wrócić w Pieniny - byłam tylko raz kilka la temu i pokochałam. Brakuje mi polskich gór :(
U mnie też dużo tych kebabowni i kilka z 3-4 niby restauracje takie lokale-dom weselny ale to nie to
Ta pogoda przede wszystkim źle wpływa na samopoczucie, uwydatnia różne dolegliwości, z którymi zmaga się organizm.
UsuńDziękuję! Staram się jak mogę!
Te lasy w koło są niezwykłe.Wszędzie lasy, otaczają i mniejsze, i większe miejscowości. I Tanew.Szumy nad Tanwią produkują więcej jodu niż polskie morze i są oazą spokoju,a jedź nad morze w sezonie...Poza tym czytałam ostatnio,że nasze morze umiera, nigdy nie było tak martwych rejonów w naszym Bałtyku jak teraz.
Kiedyś pojechaliśmy w Pieniny i znaleźliśmy tam "swoją" Góralkę. Jeździliśmy do Hałuszowej przez cztery lata...co roku.
Tak, mnie brakuje w moim mieście takiego miejsca, gdzie można zjeść coś smacznego, bez poczucia,że ładuję w siebie mnóstwo kalorii i klimat też musi być, bo najlepszy wystrój nie zapewni tego gdy jesteś obsługiwana- " z łaski na pociechę" i czujesz się jak intruz.
Zgadzam się - mojej mamie często spada ciśnienie a tata robi się nerwowy ;/
UsuńTo widać ale przede wszystkim jak wspominałam widac Pani serce ;)
W moich okolicach tyle lasów nie ma ale czytałam i wiem, że na Roztoczu jest ich sporo... ale o tych Szumach to nie wiedziałam - moja Mama mówi, że przydałaby jej się kuracja jodowa - pojechać nad morze (przez ponad pół Polski) ale wie ze nie pojedzie bo to daleko... a tutaj mamy bliżej. Dziękuję za informację :) A w jakich miesiącach ten jod jest produkowany w największych ilosciach?
Ja w Pieninach byłam raz - Sromowce. Mieszkaliśmy w domku praktycznie pod wejściem na Trzy Korony - z naszego pokoju z balkonu był widok na szczyt <3
A przede wszystkim takiego swojskiego, domowego i z pewnością, że człowiek sie nie zatruje...
Podobno tam gdzie są szumy, szpoty, progi.Od Suśca trzeba jechać drogą na Hutę Różaniecką Po lewej stronie( jadąc od Suśca) duży parking w lesie. Stamtąd już blisko nad Tanew i tam też zaczynają się szumy( przecudne zjawisko, podobno powstały na skutek ruchów tektonicznych skorupy ziemskiej)Na odcinku 400 metrów znajdują się 24 progi czyli szumy!Iść szlakiem szumów- sama przyjemność!
UsuńDziękuję za dokładny opis. A jaką porą roku najlepiej tam jechać? ;)
UsuńNie wiem, kiedy jodu jest tam najwięcej,ale ja tam byłam zawsze latem i bardzo mi się podobało.Gdy jest ciepło, można zamoczyć nogi w Tanwi( jedynie- jak pamiętam- przy wodospadzie Jeleń woda jest lodowata,ale taki już urok wodospadów), w upalne dni jest tam przyjemny chłód, bo na tym odcinku, gdzie są szumy ścieżki prowadzą leśnymi ostępami.
UsuńJuż mówiłam Mamie i była w szoku - jest skłonna jechać. Dzi.ękuję za informację :) Na pewno można odpocząć ;)
UsuńJak macie blisko- jedźcie koniecznie! Ja pierwszy raz byłam w lubelskim na obozie wędrownym i my w ogóle nie byliśmy wtedy nad Tanwią. Dopiero, gdy zaczęłam czytać różne przewodniki o Roztoczu, natrafiłam na informację i byłam w szoku,że mało kto o tym wie,że tam jest coś takiego urokliwego.
UsuńAz tak blisko to nie jest ale od czego są busy - nie ma co siedzieć na tyłku w jednym miejscu, skoro przyroda daje takie dobroci i tyle zdrowia <3
Usuń*przyroda oferuje nam tyle dobra i to za darmo ;)
UsuńTo prawda. W ogóle na Lubelszczyźnie jest mnóstwo do zobaczenia. Kapliczki na wodzie, wąwozy lessowe w okolicach Zwierzyńca, "zakryte" schody np. w Radecznicy.A propos Radecznicy, to ja tam byłam i widziałam katakumby i pochowane, dobrze zachowane szczątki ludzkie( niczym mumie) ale potem okazało się,że wpuszczanie tak zwiedzających szkodzi tym szczątkom i zamknięto to miejsce dla zwiedzających.
UsuńNie można też zapominać,ze Lubelszczyzna stanowiła w okresie okupacji teren najintensywniejszego ruchu oporu i partyzantki w kraju. Po odwiedzeniu wielu miejsc pamięci i cmentarzyków, miałam wrażenie,ze te przepiękne lasy były miejscem, gdzie wielu młodziutkich mężczyzn straciło życie.Przepiękne tereny, które niejedno widziały!
Ja jestem z Lubelszczyzny a niewiele widziałam bo nie miałam możliwości, okazji, jak... musze to zmienić
UsuńTak ogólnie to Polska jest piękna - człowiek szuka daleko a nie widzi to co ma przed nosem - u siebie
UsuńPowiem Ci,że chyba każdy zauważa u siebie coś takiego,że to co dalekie i odległe wydaje mu się bardziej atrakcyjne, niż to co bliskie.Ja całkiem niedawno zaczęłam bardziej interesować się atrakcjami własnego regionu, chwalić go,a może nawet promować.
UsuńIrytowało mnie czasem pytanie: Gdzie jedziesz, w góry czy nad morze?! Jakby poza tymi dwiema możliwościami nie było nic pośredniego, godnego zobaczenia.
Dziś chyba rozumiem z czego to wynika.Góry, morze to regiony, gdzie stawia się na turystykę.Tam życie tętni, a my tego potrzebujemy będąc na wakacjach. Świadomość,że turysta potrzebuje dobrego przyjęcia i uśmiechu jest już coraz lepsza. Ale jadąc gdzieś przed lub po sezonie możesz się spotkać z tym,że pocałujesz klamkę, pracownik muzeum spojrzy na ciebie nieprzychylnym okiem,a wszystko takie uśpione...A cechy Polaków też bliższe,są narzekaniu niż radości...
Mimo to ja bardzo lubię wędrówki po Polsce!
Masz rację. Ja rownież odnoszę wrażenie, że jeśli człowiek ma coś koło siebie to nie tyle nie docenia piękna tego czegoś co po prostu czuje przesyt bo na to na co dzień. Podobnie jest kiedy ktoś mówi, że nie lubi swojego miasta a podoba mu się w innym ale mieszkaniec tego innego miasta może powiedzieć to samo
UsuńTak dokładnie tak. Wszystko co nowe wydaje nam się często takie atrakcyjne! Z biegiem czasu, gdy nam to spowszednieje wpadamy w koleiny rutyny. I znowu myślimy,że gdzieś trawa jest bardziej zielona niż u nas.A dobrze jest odnaleźć się w tym co jest. Ale choć raz w roku odwiedzić miejsce, którego nie znamy. W celach poznawczych i z ciekawości świata.
UsuńFajnie gdyby każdy tak mógł podróżować, zwiedzać i odwiedzać... niektórych niestety ogranicza zdrowie, portfel, czasem rodzina a jednocześnie nie można zamykać się na świat, chociaż niektórzy twierdzą, ze wolą dziedzieć w domu niż poznawać
UsuńMówi się,że podróże kształcą.Ale jest też powiedzenie,że cały świat można zobaczyć w kropli rosy we własnym ogródku.
UsuńImmanuel Kant tylko raz opuścił Królewiec, by załatwić coś nad naszym polskim morzem. Ponoć Św. Tereska z Lisieux żałowała,że nie dane jej było podróżować, a mimo to została doktorem kościoła.
Podróże kształcą,ale i kosztują.
Dziś, przy otwartych granicach i możliwościach podróżowanie stało się bardzo modne.Również dzielenie się wrażeniami z odbytych wojaży. Nie jest dobrze, gdy staje się to dominującym tematem spotkań w większym gronie, bo nie wszyscy wybierają się w dalekie podróże( i nie muszą się nikomu tłumaczyć dlaczego tego nie robią) a może stać się powodem małego wykluczenia.
Mój Tata mówi, że jemu wystarczy to co zobaczy w telewizji ale to co innego niz poczuć wszystkimi zmysłami na sobie - piękne. np. góry rześkie powietrze, zapach gór, odglosy... albo promienie słońca latem na łące - tego nie da nam telewizor.
UsuńTylko te wydatki - same przejazdy kosztują ;/
Ja tak czułam się w szkole - koledzy i koleżanki opowiadali gdzie byli, co widzieli i co robili a ja nic nie widziałam, nigdzie nie pojechałam bo nie było jak
Spotykają nas w życiu różne rzeczy i dobre, i gorsze i takie, które uważamy,że są całkiem do kitu.
UsuńMoja ulubiona Joyce Meyer twierdzi,że jeśli od poniedziałku będziemy myśleć o wielkim deserze, to nie ma mocnych- pod koniec tygodnia zasiądziemy w kawiarni przed wielkim pucharem słodkości.
Oczywiście Ervisho doskonale Cię rozumiem. Ja teraz mało podróżuje i tego mi brak. Ale Tobie musiało być trudniej to unieść.
UsuńPodobno na wielkie problemy najlepsze są małe radości.
Mam znajomą, która miała ciężko i jak już przelała się w niej czara goryczy to brała dzień wolny w pracy i wsiadała do pociągu byle jakiego, pospacerowała sobie po dużym mieście i... było ciut lżej.
Ja jednak wolę nie myśleć - nie nastawiać się ani pozytywnie ani negatywnie. Wolę zostać miło zaskoczona niż boleśnie rozczarowana, chociaż i takie i takie uczucie/doświadczenie jest potrzebne bo uczy życia.
UsuńByłam dzieckiem, potem podstawówka i gimnazjum - jedyna wycieczka w ciągu tych wszystkich lat to szkolna (były ich 3). Nie chodziło o szpan ale by zmienić klimat, zobaczyć coś innego-nowego.
Dorosłe zycie i w zasadzie też siedzę w domu - no gdzieś od 2-3 lat czasem rusze się do Zamoscia co bardzo doceniam ale mam ograniczenia i to dość spore. Osoby z zewnątrz, które nie znają sytuacji będą mówić "wsiadaj i jedź - nie ograniczaj się" a to nie jest takie proste. Mnie dużo zrobił ten wyjazd do Zamościa - kilka godzin, tylko się złaziłam ale psychicznie czuje się lepiej... tak jak wspominałaś o znajomej
Myślę,że każdy z nas ma swój sposób radzenia sobie z trudnościami. I to jest chyba najważniejsze,żeby to zaakceptować i uszanować.
UsuńW Zamościu byłam kilka razy, widziałam jak się zmienia na korzyść.Pierwszy raz gdy byłam, trwały jakieś duże prace remontowe.A potem ratusz odnowiony, a na placu często coś się działo np. zjazd starych pojazdów i inne tego typu imprezy.I uliczki w okół Rynku zostały odnowione . W Zamościu po raz pierwszy jadłam lody familijne o smaku czarnej porzeczki-pycha!
Rób to co Ci serce dyktuje i na ile zdrowie pozwala.
Gorzej jak człowiek sobie nie radzi...
UsuńTeraz w Zamościu również trwają prace nad niektórymi kamieniczkami i sprzątneli lodowisko, które stawiają co roku. Tam często pracują aby utrzymać to wszystko w dobrym stanie, aby się nie sypało - jest dofinansowanie. Najwięcej dzieje się tam latem.
Staram się - wychodzi różnie
To w końcu zabytkowe miasto i w dodatku zamojskie stare miasto jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, to do czegoś zobowiązuje.
UsuńJak w życiu Ervisho,wszyscy się staramy,a wychodzi różnie.
Wiem, wiem... i cieszę się, że tak o nie dbają - warto.
UsuńŻycie uczy
Zawsze się cieszę, gdy uda mi się zajrzeć do Zamościa.
UsuńRacja- życie uczy!
A jadłaś tam może obiad na Starówce? ;)
UsuńTak, w jednej z bocznych uliczek,ale już nie pamiętam co to było.
UsuńCoś jak Bar mleczny? Za ladą było jedzenie np. surówki i kompot? :)
UsuńErvisho,pytasz mnie o szczegóły,a ja nie pamiętam nawet co dokładanie jadłam i gdzie. Ale musieliśmy coś jeść, bo przyjechaliśmy z Suśca na cały dzień.Wtedy bardziej interesował mnie piękny widok na miasto z wieży katedralnej! Pamiętam,że byliśmy zachwyceni!
UsuńPamiętam za to,że w Suściu za pierwszym razem, zaraz po przyjeździe poszliśmy do baru na obiad. Był barszcz biały zaciągnięty jajkiem. Wyglądało to tak nieapetycznie,że zrezygnowaliśmy z jedzenia. Nawet pies nie chciał tego zjeść.
W okresie wakacyjnym o 12 zawsze grają hejnał - ludzie zbierają się i biją brawa a trabacz (lub kobieta) wszystkim macha :) Rok temu lub dwa przez 4 czwartki w miesiącu wstęp do muzeum był za darmo... chciałabym kiedyś zwiedzić tam podziemia ;)
UsuńUlala... no to się tam nie popisali ;/
Miło słyszeć o takich atrakcjach turystycznych.Ale ja nie słyszałam hejnału, w muzeum byliśmy,ale nie za darmo,a podziemia sobie w Zamościu nie przypominam, czyli widocznie nie byliśmy.
UsuńTen bar był bardzo dziwny...Więcej tam nie poszliśmy.
Ale jak to mówią - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Postanowiliśmy,że będziemy sami gotować. Na campingu było do dyspozycji turystów małe pomieszczenie kuchenne.A tam wszystko,żeby sobie coś ugotować. Często jednocześnie gotowały dwie rodziny tzn dwie oddelegowane osoby z rodziny. A wyglądało to tak: drzwi kuchni były otwarte, zaglądaliśmy co jakiś czas do garnków , a siedzieliśmy przed kuchnią na ławce pod sosnami i wymienialiśmy się spostrzeżeniami co do gotowania.np że dobrze smakują ziemniaki gotowane od razu z czosnkiem albo koperkiem.Nie siedzieliśmy wpatrzeni w smartfony, bo ich po prostu wtedy nie było.
Można Zwiedzać podziemia ale to bardziej tak przed kościołem franciszkanów - z mamą kiedyś planujemy je zwiedzić ;)
UsuńTak to nie tylko najbezpieczniej ale chyba i najtaniej - przynajmniej człowiek wie co je i nie zatruje się (a przynajmniej nie powinien). Jeśli chodzi o żywienie w barach to chyba najtrudniej mają bezglutenowcy i weganie - w takich miastach jak Zamość to jeszcze nie jest znane, chociaż czytałam, że w grudniu otworzyli taki catering ze mają opcje wegetariańską i bezglutenową - ludzie chwalą
W małych miastach jest problem daniami bezglutenowymi i wegańskimi.I jak słusznie zauważyłaś najlepiej radzą sobie z tym cateringi.
UsuńTymczasem bezglutenowcy, jak i ludzie uczuleni na pewne pokarmy powinni mieć 100% pewność,że w podawanym daniu nie ma niczego co im szkodzi.
A swoją drogą to bardzo niepokojące w jakim tempie mnożą się wszelkiego typu alergie- pokarmowe, skórne i oddechowe.
Skoro w Zamościu udostępnione są podziemia, to na pewno stanowią nie lada atrakcję turystyczną.
W moim mieście i tego nie ma
UsuńZgadzam się a to przecież chodzi nie tylko o produkty ale narzędzia i akcesoria kuchenne które są wykorzystywane do ich przygotowania i czy nie miały stycznosci z glutenem. Mnożą się się - teraz tyle tych nawozów, zanieczyszczeń, GMO, wzmacniaczy.. wszystko jest takie sztuczne i nadmuchane - uczula... a i organizm człowieka nie przyzwyczajnony do tego.
Tego nie wiem ale chętni na pewno są :)
O tym nie pomyślałam-że narzędzia i akcesoria też mają znaczenie!
Usuńchyba mało kto by pomyślał ale taka prawda - nóż który miał styczność z bochenkiem glutenowego chleba nie powinien być uzywany do przygotowywania bezglutenowych potraw - podobnie jest w przypadku wegetarian i osób mięsożernych (nie pokroisz wędliny a następnie pomidora tym samym nożem jeśli pomidor ma iść na kanapkę dla wege)... trzeba uważać...
Usuńa przynajmniej powinno się
Usuńsmażone pomidory w oliwie z oliwek. - one mogłyby mi bardzo zasmakować :D Muszę się rozejrzeć w sklepie
OdpowiedzUsuńJa kupiłam je w rybnym, zawsze był tam największy wybór tego typu przetworów,ale niestety nie teraz. Teraz nie było wyboru,ale był ostatni słoiczek smażonych pomidorów, który kupiłam, bo pomidory uwielbiam pod każda postacią( Panie zaraz rzuciły uwagę,że się skończyły i trzeba zamówić).
Usuńpiękne serwetki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pozdrawiam
UsuńPiękne serwetki ,mają ciekawy wzorek,grunt że nic się nie marnuje,a dużo resztek może czasami denerwować:)))
OdpowiedzUsuńCo do kapusty czerwonej,niestety nie mogę jadać ,chociaż kiedyś zajadałam się surówkami z czerwonej kapusty ,z majonezem i kiszoną.
Pozdrawiam cieplutko Izuniu :)
Dziękuję Małgosiu! Z majonezem czasem robię,ale częściej czerwoną kapustę doprawiam olejem.
UsuńPozdrawiam serdecznie Małgoś!
Cudne serwetki . Z resztek też kombinuję wydziergać podkładki lub serwetki. Muszę zrobić wiosenne porządki w przydasiach . Pomidory takie używam do pizzy . Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję Marysiu! Tak, z niektórego trochę strach dziergać serwetkę, bo nie wiadomo czy starczy, więc podkładki najlepiej.A wiesz,że później robiłam domową pizzę i właśnie tych pomidorów użyłam?! Pozdrawiam cieplutko
UsuńŚliczne serwetki! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu! Pozdrawiam serdecznie
UsuńŚliczne serwetki :D
OdpowiedzUsuńSmażonymi pomidorkami mnie zaciekawiłaś, nie spotkałam się z nimi. Chętnie spróbuję :)
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Dziękuję Agness! Prawdę mówiąc pierwszy raz na takie trafiłam.Pozdrawiam cieplutko.
UsuńSurówka z czerwonej kapusty to zdecydowanie propozycja dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, bo ja ją bardzo lubię, choć więcej wymaga przygotowania niż każda inna.Pozdrawiam
UsuńTrzeba się szykować na wiosnę,piękne serweteczki ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję! Trzeba się szykować, ale taka niemoc czasami człowieka ogarnia...Pozdrawiam serdecznie
UsuńThank you .I,m going to see what,s new in you!
OdpowiedzUsuńZe smażonymi pomidorami się nie spotkałam,ale chętnie wypróbuję. Surówkę z kapusty czerwonej robię podobnie jak ty,chwilę gotuję. Mnie czeka porządkowanie szafy i pozbycie się nadmiaru ubrań,których zawsze mi szkoda wyrzucić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję Nino za Twój komentarz! Szafa jeszcze przede mną. Fakt, mnie zawsze też jest szkoda wyrzucać ubrań.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż lubię sprawdzone przepisy z Kuchni Polskiej, mam takie stare wydanie z lat 60tych. A czerwoną kapustę bardzo lubię, zwlaszcza w postaci zasmażanej,pycha☺
OdpowiedzUsuńJa mam "Kuchnię Polską" wydaną w 1984 roku i nowsze- "Kuchnia Polska 1001 przepisów" Ewy Aszkiewicz.Przy każdym przepisie jest zdjęcie.Bardzo ją lubię, bo przepisy są stosunkowo proste. Dużo warzywnych.Wiem,że wszystko mamy teraz w sieci,ale jeśli znajdę, kupię książkę kucharską wegetariańską, wegańską i dietetyczną. Lubię papierowe książki...
UsuńCzyżby Twoja zasmażana kapusta to tzw. modra?
Też lubię przepisy na pspierze, tak, modra😊
UsuńUwielbiam Twoje serwetki, sa piekne :) resztki z robotek zbieram. Jak mam ich sporo wtedy robie cos do torebki np kosmetyczke, albo do lazienki, np pojemnik. Taki pojemnik robie z trzech nitek, zeby bylo grubo, to jest cos w rodzaju walca. Robie polslupkiem, ten wzor z trzech nitek jakos sie nazywa, robia nim torby welniane w rozne kolorowe wzory, ale teraz wylecial mi z glowy.
OdpowiedzUsuńTrzymam tam drobiazki, ale dlugo nie polezy, bo corka mi podbiera :) Pozdrawiam An
Dziękuję Ann. Świetny pomysł z tymi Kosmetyczkami, pojemniczkami i koszyczkami, muszę spróbować. Od dawna już patrzę na te rzeczy i nie mogę się jakoś zabrać do realizacji. Ale czasem wystarczy po prostu zacząć,a potem już idzie...Pozdrawiam
UsuńPrzypomnialo mi sie, ten wzor to Tapestry Crochet. Mozna robic trzema lub nawet wiecej nitkami. Najfajniej wychodzi jak jedna albo wrecz kazda jest innego koloru. Pozdrawiam An
UsuńDziękuję An! Zapiszę sobie i poszukam.Dzięki za inspirację! Myślałam o tym. W popularnych u nas czasopismach robótkowych też od czasu do czasu jest podany sposób wykonania różnego rodzaju koszyczków.Muszę spróbować.
UsuńPamiętasz perfekcyjną Panią Domu? Ale nie naszą Małgorzatę R. tylko tą charyzmatyczną Amerykankę- zapomniałam jak się nazywała. W każdym razie uwielbiałam jej programy, była nieco irytująca,ale jednocześnie taka zdeterminowana i rzeczywiście perfekcyjna.Ona była wielką fanką wszelkich pudełek do segregacji różnych rzeczy i wszelkiej maści koszyczków.I tym między innymi zdobyła moją sympatię.
To prawda, pudelka w szufladach pomagaja usystematyzowac latajace drobiazgi.ja tez je ogromnie lubie :) kupilam sobie takie dosyc waskie, dlugie pudelka do szuflady z bielizna. Nauczylam sie skladac koszulki, majtki i biustonosze, tak jak pokazywala taka mloda Japonka, nawet w empiku byla jej ksiazka. Teraz jak wyjmuje jedna rzecz, to inne sie nie przewracaja i nie robi sie balagan, widze jakie mam kolory i co jest w szufladzie. Odnosnie tego wzoru, zadzwonilam do corki, zeby sie upewnic, czy dobrze pamietam nazwe wzoru, bo to ona mi to znalazla. Tak jest, ze jak sie robi, to nazwa wylatuje z glowy, w szczegolnosci, jak jakas zagraniczna. To jest dokladnie - mochila tapestry crochet. Bardzo fajny wzor i mozna wykorzystac rozne kolory wloczek, albo kordonka. Pozdrawiam serdecznie i wiosennie An
UsuńTak, znalazłam ten wzór na You Tube i oglądałam filmik po angielsku. Muszę poszperać tam i znaleźć inne filmy, bo rzeczywiście sympatyczny wzór. A swoją drogą wszystko tam można znaleźć.Długo szydełkuję,a nie umiałam zrobić pęczka i popcornu, z opisów w czasopismach zupełnie nie mogłam się zorientować o co chodzi. Tymczasem króciutki film instruktażowy z szydełkiem i kordonkiem, i szybko wpadłam o co chodzi.
UsuńA są filmy tej Japonki na You Tube? Chętnie bym obejrzała.
Wiosna , wiosna, a ja przeziębiona i osłabiona...
Japonka nazywa sie Marie Kondo. Na youtube sa filmy tej babki, a w empiku jest ksiazka. Ale filmy sa lepsze, ja nauczylam sie z filmu. A jezeli chodzi o wzor, to jak na youtube wpiszesz - ''Mochila Bag po polsku'' - to pokaze Ci sie kurs w 4 odcinkach, dosyc czytelny i na poczatek nawet prosty. Zycze zdowka i pogody ducha , pozdrawiam An
UsuńDziękuję! Domyśliłam się,że chodzi o Marie Kondo.Filmy są ale po angielsku. W sumie instruktaż jest tak czytelny,że nie trzeba tłumaczenia.Ale dobrze by było, gdyby było, gdy spotyka się z rodzinami.
UsuńOk. Zobaczę!
Dziękuję.Pozdrawiam serdecznie
Bardzo ładne serweteczki Izo,ja też mam sporo resztek nici i co jakiś czas robię porządek :)
OdpowiedzUsuńCo do czerwonej kapusty to surówkę uwielbiam i robię ją tak samo jak Ty :)
Serdeczności Izo przesyłam.
Dziękuję Marylko! Pozdrawiam serdecznie
Usuń