sobota, 30 marca 2019

Kluski twarożkowe i nie tylko to.

Witajcie w sobotę! Ostatnio doszłam do wniosku,że publikuję teraz posty częściej niż powiedzmy miesiąc, czy dwa temu. I zastanawiałam się, jak się z tym czuję.Stwierdziłam,że póki mam czas i niczego nie zaniedbuję- jest ok.Bardzo cenię Wasze komentarze, które są dla mnie wskazówką, w którym kierunku podążać.Blog to dobre miejsce, by się rozwijać,ale również by promować własne talenty, zamieszczać informacje, którymi mogę i chcę się dzielić z innymi. Zauważyłam,że przepisy kulinarne są dobrym tematem, dlatego między innymi poszłam w tym kierunku. Dziś będzie o sprawach kulinarnych,ale nie tylko o tym.
Dziś prosty przepis na kładzione pierogi leniwe.Składniki 25 dag serka homogenizowanego, 3 kopiaste łyżki mąki, jajko.
Wykonanie Wymieszać dokładnie wszystkie składniki.W dużym garnku zagotować lekko osoloną wodę.Z przygotowanego ciasta łyżką odcinać nieduże kluseczki i zanurzać we wrzątku.Kiedy wypłyną na wierzch, wyjmować je łyżką cedzakową.Polane masłem są doskonałym daniem lub dodatkiem do potrawy mięsnej lub warzywnej.
Kluski podałam z gotowaną marchewką lekko zaprawioną mąką. Dało to efekt lekkiego nabłyszczenia i nawet widać to na zdjęciach. Dzięki Wam się uczę odkrywać znane przepisy od nowa Ta ilość wystarcza na obiad dla dwóch osób. A takie proporcje powodują,że kluski są smaczne i dietetyczne.
Rozwiązanie zagadki Ile kosztował ten album kulinarny Wyzwanie podjęły Anna i Alis. Ania wyceniła książkę na 9,99 zł, Alis na 10 zł. A ja dałam za nią całe 7 zł!
Dla porównania czasopismo " Mojej Kuchni" - Dieta.Twoje zdrowie. Twój wybór- kosztowało 5.90 zł.Przy tym czasopisma "Mojej Kuchni", a także przepisy autorstwa Hanny Szymanderskiej towarzyszą mi od lat.Nie ma tu żadnego logowania produktu, ukrytej reklamy i tym podobne.Jestem po prostu dinozaurem, który uwielbia czerpać inspirację z przepisów w formie papierowej i niskie ceny pięknie wydanych albumów, bardzo mnie cieszą. Uwielbiam wyszukiwać i kupować takie perełki.
I w związku z gotowaniem nasunęło mi się pewne wspomnienie i refleksja. Otóż, na serio zajęłam się gotowaniem bardzo późno, bo dopiero po ślubie.Wpadek, pomyłek i porażek dosłownie nie zliczę. Pamiętacie Dziennik Bridget Jones i jej słynne gotowanie urodzinowe? Breja z kaparów i niebieska zupa? Jak miałam tak z bigosem. Był tak kwaśny,że wykrzywiał buzię,żeby nie powiedzieć dosadniej. Wszyscy się krzywili, ale nikt nie powiedział,że niedobre. Myślę,że to było mało ważne- teraz to wiem- najważniejsze,że się całą paczką spotkaliśmy i dobrze bawiliśmy.
A przypominacie sobie "Ranczo" i eksperymenty kulinarne Wójtowej, jej fascynację kuchnią włoską i co na to Wójt? Jakbym widziała siebie i swojego męża w pierwszych latach małżeństwa.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze.Dziś szczególnie: Alis,że mnie uspokoiła, Joli,że zareagowała na mój humor, Bohomazing za świetne podsumowanie. Udanego weekendu, słońca, a jeśli go brak, to optymizmu i radości mimo wszystko!

63 komentarze :

  1. Uwielbiam domowe kluseczki w każdym wydaniu☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Kluseczki podane w towarzystwie marchewki wyglądają apetycznie . Ja też mam długą listę błędów i porażek kulinarnych , ale przecież na nich się uczymy. Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marysiu! Tak, to prawda na nich się uczymy, choć jak sobie przypomnę jak przeżywałam kiedyś te porażki...A dziś- jest się z czego pośmiać. Miłego weekendu Marysiu!

      Usuń
  3. Kluski znane i lubiane :)
    Czy to mój kot przyszedł to Twojego ogródka pomagać, bo jest baaaardzo podobny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może on jest kuzynem Twojego milusińskiego?! U mnie tylko takie szare, pręgowane się zadomowiły.Przypominają mi zające, dlatego bardzo lubię kolor sierści moich kotów. A ten wcale nie przyszedł pomagać. On przyszedł z nadzieją na małe co nieco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda przepysznie, uroczy kotek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie kluseczki to mój smak dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, moje z dzieciństwa miały więcej mąki!

      Usuń
  7. Nie lubię garów. Chociaz jak juz musze ugotować, to staram się zrobić to dobrze.Moje smaki to kuchnia hiduska -kolendry, kminy rzymskie, imbir.
    Kluski znam. U mnie w menu są jak w lodówce pusto ,albo nie ma czasu na pichcenie.
    Kotełek śliczny. Dawno nie widziałam szarego kota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, dobrze wiedzieć co preferujesz, bo mnie również kręci kuchnia indyjska i zamierzam wypróbować znowu jakiś przepis.
      Tak, człowiek z czasem potrafi wyczarować coś z niczego i to jest świetne.
      Ja mam 5 takich kotów. Choć zastanawiam się czy 5 czy już tylko 4. Wujo- mój ulubieniec poszedł na panny i nie ma go już bardzo długo, ale może jeszcze wróci...Dziękuję!

      Usuń
  8. Wszelkie kluseczki uwielbiam. Ja, także po ślubie uczyłam się gotować i nigdy za tą czynnością nie przepadałam. Koteczek jest uroczy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Nino! Ja bardzo długo podchodziłam nieodpowiednio do gotowania- często robiłam coś pod presją czasu, w ostatniej chwili i narażałam się na niepotrzebny stres.Ale chyba zawsze mnie to mimo wszystko cieszyło.A teraz inaczej do tego podchodzę. Cóż, to chyba wiek i doświadczenie.
      Koteczek na już 8 miesięcy i podobnie jak jego brat, jest na pół dziki.Uwielbiam jak oboje patrzą na mnie tymi swoimi oczkami, w oczekiwaniu na przysmak.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Ale bym zjadła, danie wygląda mega smacznie:)
    Śliczna kicia:*

    OdpowiedzUsuń
  10. o mniam uwielbiam takie wydania :D Zjadłabym z chęcią :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję Olu! Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja mama podobnie. Zaczeła ucyzć się gotować dopiero po ślubie. Kupiła kilka książek kucharskich bo myślała że bedzie gotować różne dania (różnorodnie) ale wyszło inaczej i ku jej niezadowoleniu ale i nie z jej winy skończyło się na podstawowych i upodobaniach męża i jego rodziny. Teraz od kilku lat to ja przejęłam pałeczkę (nie korzystałam z książek kucharskich gotując a np. gotując zupy patrzyłam jak robi to mama) niekiedy mam za zadanie ugotowac dwa obiady w tym jeden dla siebie, chociaż mama przekonała się do wege opcji i cioci również smakują (wczoraj jadła zupę i wegańskie ciasto) ale nikogo nie zmuszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz,że u mnie było tak samo,że najbardziej były chwalone tradycyjne potrawy, które lubili wszyscy domownicy. Miałam sporo książek kucharskich i ciągle szukałam nowych.Eksperymenty zawsze lubiłam i nadal lubię, z tą różnicą,że dawniej często rzucałam się na jakiś przepis, który mi wychodził słabo,albo fatalnie. Dziś patrzę na produkty, sposób wykonania i od razu wiem czy mi to pasuje czy nie- Trening czyni mistrza!- to moje ulubione powiedzenie. Słońce wyszło zza chmur, bo się pojawiłaś!

      Usuń
    2. Tutaj nie chodziło o tradycję tylko przyzwyczajenia. Mama chciała gotowac do obiadu buraczki bo u niej w domu się jadło, ale od strony taty tylko ogórki kiszone. Mama chciała czasem ugotować kaszę - miały być ziemniaki. Chciała czasem rybę ale miała być wieprzowina itp :( Ciężki temat...
      Moja Mama ma podobnie - patrzy na produkty i domyśla się czy jej podpasuje czy nie chociaż czasami ja to myli a mojego tatę to już w ogóle o czym świadczy mój ostatni deser.

      Nie wiem co mam powiedzieć... zruszyłam się i zrobiło mi się miło ale i niezręcznie jednocześnie. Jestem jak promyczek na Twoim blogu? :*

      Usuń
    3. Myślę,ze tak jest wszędzie, bo w końcu łączą się ludzie z dwóch różnych domów, gdzie inaczej się gotowało.I trzeba czasu i powolnego wypracowania pewnych wspólnych, odpowiadających nawyków żywieniowych.
      Oczywiście Ervisho!

      Usuń
    4. Niestety mamie się to nie udało przez co ja "ucierpiałam" bo nie byłam nauczona jesć gotowanych buraczków itp (dopiero pewne miejsce mnie nauczyło) i często kombinowałam aby nie jeść obiadu (nie lubiłam miesa) - na szczęście były też pierogi, placki ziemniaczane, latem jajecznica... co innego ;)

      Zawstydziłam się... mogę tylko podziękować :* Pamiętaj, że Ty również jesteś u mnie zawsze mile widziana i witana z uśmiechem, szeroko otwartymi ramionami, kawałkiem ciastka i herbatki :*

      Usuń
    5. Wyobrażam sobie,ze to mogło nie być dla Twojej mamy proste...Moja córka jako dziecko miała dobry apetyt i uwielbia zupy i surówki, a teraz dania jarskie, warzywne, zupy gotuje tylko dla siebie.
      Kalina bardzo kaprysi i trzeba znać jej upodobania,żeby nie chodziła głodna: chlebek tylko "z dobrym masełkiem"( nawet nie zgadniesz , co to takiego) naleśniki suche, nie z dżemem( żadnych przetworzonych owoców) drożdżówka jedynie z kruszonką, bez owoców i dodatków, zupy- nie, mięso z wybranym warzywem i tak dalej i tym podobne!
      Cieszę się!!!

      Usuń
    6. MOja Mama mówiła, że to dziwaki... starsze rodzeństwo nie jadlo buraczków, to mama myślała ze ja też nie będę. Brakowało mi tych warzyw ogórków miałam dość - latem to pomidory, ogórki fajnie ale co zimą. Nie znałam wszystkich smaków... ale nie było możliwości nei tylko przez preferencje smakowe ;/ heh.. na szczeście to już za mną i znam te wszystkei dobre smaki - i zaczełam odkrywać jak zaczełam sama sobie gotować i przeszłam na wege.
      Tak troszkę "wybrzyda" ale jednak te warzywa, owoce je... Ja jestem zdania, że dziecko od najmłodszych lat trzeba przyzwyczajać do pewnych smaków, produktów a czasem je przemycać w innej formie bo i tak można.. a i smaki z czasem ulegają zmianie. ;)

      PS Naleśniki chyba najlepiej smakują suche :P

      Usuń
    7. Tak, ale teraz dzieci mają problemy z wypróżnianiem się i pediatrzy biją na alarm, bo dzieci jedzą mało warzyw i nie biegają na podwórku tak jak kiedyś.

      Usuń
    8. Niestety - smartfony i komputer wygrywają

      Usuń
    9. Niedobrze,że się tak dzieje!

      Usuń
    10. Niestety w dużej mierze to wina rodziców

      Usuń
    11. Według mnie wina jak zwykle leży po środku. Czasy mamy jakie mamy- kapitalistyczne. Rodzice, aby utrzymać się w dobrze płatnych pracach- muszą "zasuwać" i to porządnie. Środowiska pracownicze nie ułatwiają sprawy. Permanentny pośpiech odciska swoje piętno. Stres, choroby psycho- somatyczne są dziś na porządku dziennym. Co robi rodzic po powrocie z pracy? Zajmuje się domem- gotowanie,pranie i tym podobne. Żeby mieć chwilę spokoju włącza dziecku komputer...

      Usuń
    12. Akurat nie to miałam na myśli... chodziło mi o sytuacje w których rodzic ma czas ale woli dać dziecku telefon do ręki aby się zajęło niż samemu poświęcić mu czas. Porozmawiać, zapytać co słychać, zkeść wspólnie posiłek

      Usuń
    13. Ale wiesz,że o tym też można dyskutować?! Często jest tak,że nie ma właściwych wzorców wyniesionych z domu rodzinnego. Na pytanie - Ile czasu poświęca pani/ pan dziecku rodzice odpowiadają - No, jak to ile, cały czas, gdy jestem w domu.
      A że w tym czasie dziecko jest w swoim pokoju, a rodzic zajmuje się swoimi sprawami, to jest to czasem normą, bo często taki był wzorzec wyniesiony z domu.Ja tu nie chcę bynajmniej krytykować,ale czasem i dorosłym potrzeba też takiej taktownej, dyskretnej podpowiedzi,że może warto by z tym dzieckiem coś wspólnie zrobić,a wtedy to z korzyścią będzie i dla dziecka, i dla rodzica.

      Usuń
    14. Oczywiście masz rację i ja też nikogo nie chcę krytykować czy pakowac do jednego worka. Ja sama pamiętam kiedy byłam dzieckiem to mną rodzice tak się nie zajmowali, nie bawili się chociaż oczywiscie mama czytała itp - zajmowałam się sama sobą lub z młodszą siostrą. Rodzice również potrzebują wytchnienia i odpoczynku od pracy a nawet małego dziecka bo ono też potrafi zmęczyć, tylko po co pokazywać ze jest smartfon itp. skoro można dać kreatywną zabawkę. Dziecko płaczę i marudzi bo chcę zainteresowania rodzica a nie telefonu do ręki i szkoda, ze niekeidy nawet taka taktowna sugestia, wskazówka nie odnosi rezultatu - jest na nic. Co oczywiście nie oznacza, że rodzic nie kocha swoich dzieci... to trochę pójście na łatwiznę

      Usuń
    15. Niestety, masz rację,że to pójście na łatwiznę.Ale z drugiej strony, czy uchronisz dziecko od smartfona, kiedy wszyscy w około mają, a rodzice też trzymają go zawsze pod ręką?!
      To tak, jak się mówi,że można się dziś zdenerwować nie wychodząc z domu, bo wchodzisz na fejsa i Onet. wiadomości i ....

      Usuń
    16. Dziecko naśladuje rodziców - mają przykład. Kiedy ja chodziłam do szkoły wszyscy mieli komórki (telefony) - w domu tylko starsze rodzeństwo ale ja nie miałam ochoty... nie potrzebowałam. Bo po co/ dla szpanu? Zalezy od osoby
      I wszedzie ta polityka lub plotki

      Usuń
    17. Ervisho, kiedy ja chodziłam do szkoły w domu nie miałam nawet telefonu stacjonarnego.
      Oczywiście też jestem przeciwna telefonom w szkołach. A ile było wcześniej afer z prowokowaniem i nagrywaniem incydentów na lekcjach?!
      Powiem Ci,że ja lubię sobie z ludźmi pogadać, w kolejce do lekarza, czekając tu i tam. Ale jak tu gadać z kimkolwiek skoro większość ma nosy utkwione w telefonach?! Ale na szczęście nie wszyscy i dość często słyszałam ostatnio takie przesłanie,że najwięcej fajnych rozmów wynika "pomiędzy" czyli właśnie czekając na coś i będąc w jakiejś grupie ludzi, którzy czekają na to samo co my.
      Tak właśnie, budzisz się i same negatywne newsy czekają,żeby popsuć ci dzień.

      Usuń
    18. Teraz to chyba w szkole czasem przydałoby się nagrać lekcje bo bez tych prowokacji wychodzą na jaw przykre rzeczy odnośnie traktowania dzieci np. w przedszkolach (a prowokowanie nauczycieli to już inna bajka).
      Zgadzam się... ja również, bo przyjemnie jest porozmawiać z powiedzmy szczerze z kimś dla nas obcym. Ostatnio jak byłam w Zamościu i zaszłam do sklepu to ucięłam sobie pogawędkę z właścicielką sklepiki i zakonnicą, innym razem z przewodnikiem, a jeszcze innym z obcą osobą, która mnie zaczepiła aby o coś zapytać - i to nie tak, że się narzucałam albo ktoś mnie się narzucał. Rozmowa sama się nawiązała i rozwinęła ;)
      Dlatego ja nie czytam - chce mieć spokój a jak coś mnie ciekawi to tego szukam

      Usuń
    19. Tak, bo potrzebujemy obecności drugiego człowieka jak tlenu. I takie w sumie niezobowiązujące rozmowy, bez narzekania, szemrania, marudzenia- dodają nam skrzydeł.
      Tytuły same rzucają się w oczy. Ale też czytam tylko to co co mnie zainteresuje, ale innym razem coś zwróci moją uwagę, do tego stopnia,ze zgłębiam zagadnienie i problem.

      Usuń
    20. Człowiek to zwierzę stadne nawet jeśli twierdzi co innego to na dłuższą metę to nie wypali - ciągnie swój do swego
      A to też fakt - czasem coś zainteresuje ale bywa też ze kiedy czytamy to śmiejemy się bo głupoty nawypisywali

      Usuń
    21. To prawda.
      Ale to też ma swoje zalety, bo skoro inni piszą głupoty, bo nie są doskonali, to i moje pisanie, będzie lepiej przyjęte.
      Ostatnio oglądałam taki filmik- Jak Amerykanin ożeniony z Polką widzi Polskę i Polaków. I on stwierdził,że my za bardzo się przejmujemy opinią innych i często nie mówimy tego co naprawdę myślimy. Na przykład- Grzecznościowo mówimy do gości: Chcecie już iść, nie chodźcie jeszcze...gdy tak naprawdę chcemy już zostać sami. Tymczasem Amerykanie mówią otwarcie- Idźcie sobie, bo chcemy się już położyć spać!

      Usuń
    22. A tym samym człowiek ćwiczy mózg bo oddziela głupoty od tego co ważne i prawdziwe :)
      Hm... chyba coś w tym jest co znam z autopsji... dodatkowo w Polsce gdyby ktoś tak powiedział otwarcie to ta druga strona obraziłaby się

      Usuń
    23. Tak
      Pewnie by tak było. Ale czy my sami nie utrudniamy sobie życia?!
      Weźmy powiedzenie-"Co ludzie powiedzą?" Teraz ono już ma mniejszą siłę "rażenia" a dawniej bez przerwy rodzice wypowiadali takie zdanie.Owszem opinia innych jest ważna,ale jeśli wprowadza paraliż decyzyjny to trzeba przeprowadzić "rewizję" czy aby nie ma w tym pewnej przesady?!

      Usuń
    24. Moi rodzce nadal tak mówią - nie zawsze ale czasem. Jednak czy jest sens przejmować się tym? Nie mówię o jakiś absurdalnych sytuacjach ale ludzie zawsze gadali, gadają i będa gadac. Zawsze znajdą powód i temat do lotek i gadania. I masz rację w tym jest przesada

      Usuń
    25. Może i racja.Ale czy nie ma racji w tym,że ludzie prędzej zobaczą drzazgę w cudzym oku, niż belkę we własnym?
      Ale z tego,że ludzie bardzo interesowali się( i interesują się) życiem sąsiadów wynikały( i wynikają) też dobre historie. Taki przykład:
      Moja przyjaciółka mieszkała na parterze i w związku z tym nie miała balkonu.Ubrania suszyła na takiej wysuniętej suszarce za oknem. Kiedyś ktoś się koło tej suszarki kręcił i zobaczyła to sąsiadka z sąsiedniego bloku, która miała opinię wścibskiej.Zaczęła krzyczeć i przeganiać złodzieja. Gdyby nie ona, nie zginęłyby dwie sztuki odzieży,a wszystkie.

      Usuń
    26. A właśnie tak jest - widzimy kogoś a nie siebie i to co mamy obok siebie. To dobrze się złożyło - jest plus tej historii i wydarzenia ,zachowania sąsiadki ale czy często takie sytuacje mają miejsce. Nie chce oceniać i nie będe - nie będę też wnikać. Niech życie trwa dalej a my żyjmy tak jak żyjemy :)

      Usuń
    27. Nie wiem czy często,ale się zdarza.Nawet jeśli ludzie nas zawodzą, trzeba im wybaczać( co nie przychodzi łatwo,ani bez trudu).Zachować lekcję w pamięci i iść dalej...

      Usuń
    28. Wybaczać... znam osoby, które tego nie potrafią i to z najbliższymi. To jest bardzo przykre ale co zrobić jak chora duma i ambicja nie pozwalają :(

      Usuń
    29. Moja Droga Ervisho,bo to bardzo trudne jest wybaczyć komuś!
      Kiedyś dyskutowałam z księdzem jezuitą na temat przebaczenia.- Skąd wiadomo,że komuś wybaczyliśmy? Powiedział,że to proste- czujemy,że nic więcej w tym kierunku nie musimy robić!
      Ale jak wybaczyć komuś, kto nie czuje skruchy, mimo,że nas skrzywdził?Uważa,że to nie żadna krzywda,że chyba tak musiało być.O słowie- przepraszam nie wspomnę?!

      Usuń
    30. Ja rozumiem i wiem ale keidy to toczy się latami, w rodzinie a tak na prawdę spór poszedł o coś co nie ma znaczenia, o jakąś błahostkę.. ze to już przedawnione, dawno i nie ważne, nie aktualne... a żadna ze stron nie chce wyciągnąć ręki, każdy czuje się najbardziej pokrzywdzony.
      Trudny temat....

      Usuń
    31. Tu się z Tobą zgodzę. Szkoda tych zmarnowanych lat. A wystarczyło by się spotkać, porozmawiać i pewnie pogodzić, bo jak piszesz poszło o błahostkę...
      W tej sytuacji to chyba rzeczywiście duma i upór.

      Usuń
    32. Rozmowy były ale to na nic... a ta duma według mnie jest niezdrowa

      Usuń
    33. Wszystkim nam się bardzo długo zdaje,że będziemy na ziemi w nieskończoność i rzadko dociera do nas,że jesteśmy śmiertelni.
      Myślimy,że mamy mnóstwo czasu...
      Wierzę w pewną prawidłowość- jakie "ziarno" siejemy, taki mamy plon.Niektórzy mówią: Karma wraca. Ale ja nie lubię tego zwrotu- choć trafia w punkt.

      Usuń
    34. Najgorsze ze do niektórych nawet te słowa nie docierają... ale potem będzie za późno na przeprosiny, wybaczanie - nie będzie takiej możliwości i pozostanie jeszcze większy ból w sercu.
      Czy karma wraca? Możliwe. Z pewnością uraza chowana w sercu niszczy człowieka

      Usuń
    35. Każdy widocznie sam musi dojść do tego wniosku.
      Wybaczenie często nie jest możliwe bez pojednania,a do tego trzeba chęci i zaangażowania obydwu stron. W sytuacji jedna strona próbuje wyciągnąć rękę do zgody, a druga myśli- ale frajer, dobrze mu tak, nie będzie ani pojednania, ani wybaczenia.

      Usuń
    36. Oby tylko zdażył do tego dojść bo zegar tyka, odmierza czas - wskazówki idą do przodu a nie do tyłu.
      A co jeśli żadna ze stron nie wyraża takiej chęci, bo na pewno są i takie przypadki/sytuacje. Wtedy to chyba nie jest możliwe - trzeba czekać na jakieś olśnienie

      Usuń
  13. Może bardziej na dojrzenie do takiej decyzji, przypadek, zdarzenie, bo ja wiem?! Myślę,że wszystko ma swój czas i niczego na siłę nie należy przyspieszać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pani rację. Trzeba czekać. O tym czy jesteśmy dojrzali nie świadczy to ile mamy lat ale co mamy w sercu. Widocznie trzeba dojrzeć, zrozumieć, zmądrzeć... szkoda ludzi, którzy tego nie rozumieją ale kiedyś tak się stanie a przynajmniej mam nadzieję. Jak to mówią "nie zbawimy świata na siłę"

      Usuń
    2. A propos zbawienia Ervisho, to nie mamy nawet takich możliwości-Łk 18;27.
      Zrozumieją albo i nie.Na to też nie mamy wpływu.Ale nadzieję trzeba mieć zawsze.

      Usuń
    3. Bóg może wszystko...
      Nadzieja jest potrzebna w naszym życiu

      PS Ostatnie komentarze nie dotyczyły konkretnego przypadku - pisałam ogólnie

      Usuń
    4. Tak, masz rację!
      A ja opisywałam konkretny przypadek.

      Usuń
    5. Tak na prawdę to dotyczy każdego

      Usuń