poniedziałek, 15 września 2014
Wrześniowe radości
Witam Wszystkich po krótkiej przerwie. Dziś sfotografowałam swoje weselne części garderoby i dodatki. Buty, kaszmirowy szal, torebkę... Bardzo lubię kompletować garderobę i dodatki na wielkie wyjście, a Wy ?! To takie ekscytujące, tym bardziej gdy nie zdarza się często...
Młodzi tacy piękni, rodzice dumni, goście uśmiechnięci, pogoda cudowna, wesele udane...Wszystko dopięte na ostatni guzik. I te urocze piernikowe serduszka- dla pań z białym lukrem, rąbek sukni ślubnej, dla panów serduszko z frakiem. Cudne.
Wróciłam znowu do mojej niegdyś ulubionej Rosamunde Pilcher. " Wrzesień" ukazuje stare szkockie rody, ich problemy i radości, a wszystko to przed wielkim wydarzeniem- balem na 21 urodziny Kathe Steyton.
"Była połowa sierpnia. Poniedziałek. Wietrzny dzień z obfitością chmur. Isobel Balmerino, opięta fartuchem, siedziała przy kuchennym stole w Croy i skubała sześć głuszców.(...) Kuchnia była rozległa, wiktoriańska, pełna wszelkich dowodów pracowitego życia Isobel(...)Nad piecem była opuszczana suszarka, na której wieszano przemoczone ubrania po dniu na wzgórzu lub wyprasowane, niezupełnie jeszcze suche płótno. Kiedyś , dawno temu, w czasach pierwszej lady Balmerino, ta opuszczana suszarka stała się na długo powodem rodzinnych żartów. Stałą kucharką była pani Harris, doskonały fachowiec, ale wolny od troski o głupie zasady higieny. Miała zwyczaj trzymać na piecu ogromny gar żeliwny, w którym gotowały się kości i resztki wszelkich jarzyn, jakie zdołała zeskrobać z talerza. Z tego robiła swe słynne zupy. Pewnego razu na polowanie przyjechali goście. Pogoda była przeraźliwa, wiec suszarka nad piecem uginała się od wilgotnych marynarek, pumpów, swetrów i grubych pończoch. W ciągu owych dwu tygodni zupa stawała się coraz lepsza i lepsza, coraz bardziej smaczna. Goście błagali o przepis. "jak pani ją robi, pani Harris? Ten aromat! Wspaniały." Pani Harris jednak odmawiała i zadowolona z siebie powtarzała, że to taka mała sztuczka podpatrzona u matki. Pod koniec tygodnia myśliwi wyjeżdżali, wtykając spore napiwki w czerwoną dłoń pani Harris. Kiedy zniknęli, garnek został w końcu opróżniony do wyszorowania. Na dnie leżała wełniana, niezbyt czysta skarpeta myśliwska."
Na dobry tydzień- niebo z moich stron. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Pięknie kolorystycznie dodatki ;-)) Weselne upominki bardzo sympatyczne są, to miła pamiątka ;-)) Uroczy kadr Twojego nieba ;-))
OdpowiedzUsuńŚliczne buciki ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna kreacja i urocze piernikowe prezenciki dla gości. Książka zapowiada się bardzo interesująco a ta skarpeta w opróżnionym garnku bardzo mnie zaintrygowała :))) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor kreacji , szkoda,że nie pokazałaś nam zdjęcia pełnej stylizacji ;-). Przyznam ,że lubię sagi o szkockich rodach, aczkolwiek tej autorki nie znam. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPiękne dodatki, więc cała kreacja będzie bardzo elegancka stosownie do sytuacji! Pozdrawiam i dziękuję za ciepłe słowa!
OdpowiedzUsuńO kobaltowe! :) Ja obecnie ślub swój planuję i marzą mi się dodatki właśnie w takim kolorze. Ponadto dawno mnie tu nie było, a widziałam twój komentarz u mnie o tym, że wróciłaś ze szpitala z córką, mam nadzieję, że wszystko już w porządku. Całuję! :)
OdpowiedzUsuńNIEBIESKA DAMA :)OLA
OdpowiedzUsuń