niedziela, 2 marca 2025
Trochę o książkach, filmach i wydarzeniach.
Witajcie w marcu.
Dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Na Wasze komentarze będę jeszcze odpowiadać. O dalszej części Ludynii nie zapomniałam, muszę jednak uporządkować notatki. Co robiłam w lutym oprócz tego,że zmagałam się z różnymi zdrowotnymi dolegliwościami? Głównie czytałam i oglądałam filmy. Założyłam sobie,że w lutym przeczytam 10 książek. Pomysł, jak pomysł, można się przyczepić,że poszłam w ilość, jakbym zaliczała książki na akord, ale ogólnie spodobało mi się to wyzwanie.Czy dałam radę?! I tak i nie, bo stanęło na 9 książkach, ale jeśli brać pod uwagę zbiór opowiadań,do którego wracałam przez cały miesiąc i mam zamiar skończyć, to ta dycha by się uzbierała. Zacznę więc od tych opowiadań, a w zasadzie do jednego z nich.
Po "Przedwiośniu" Stefana Żeromskiego doszłam do wniosku,że może warto sięgać po starsze książki i wypożyczyłam z biblioteki zbiór opowiadań Kazimierza Brandysa. Pierwsze z nich pt."Niedźwiedź" bardzo mnie się spodobało. Miało być spokojne miejsce na przeczekanie wojennej zawieruchy,oddech po burzliwych miesiącach powstania warszawskiego.Rzeczywistość okazała się inna, ale jednocześnie dość ciekawa.
Akcja zaczyna się w październiku 1944 roku. Nasz bohater po załatwieniu kilku niezbędnych przepustek,wraz z narzeczoną, pociągiem dotarli do małej wsi otoczonej lasami. Pobrali się w miejscowym kościele, a następnie zajęli pokój w wiejskiej chacie w Adelinie. Gospodarze wstawili im do izby piecyk- popularną" kozę", trzeba było postarać się o opał.Edzio, syn gospodarzy zawiózł naszego - powiedzmy- Kazimierza( w opowiadaniu narrator nie ma imienia) do leśniczówki po kwit na drewno. Oprócz gajowego Rewery i jego nieustannie drapiącego się wyżła, było w niej kilku młodych mężczyzn. Jeden z nich- Rafał dał Kazimierzowi list do młodej dziedziczki we dworze. Na odchodnym zakrzyknęli do odjeżdzających, aby pokłonili się Niewdźwiedziowi, jeśli go spotkają w lesie. Dwór wypełniony był uciekinierami z Warszawy, po zaniedbanym parku przechadzały się dostojne starsze panie w towarzystwie księdza. Wszyscy wypytywali o wieści z Warszawy, o konkretne ulice i miejsca,czy przetrwały budynki, zakłady. Niektórzy przebywali w Adelinie od lipca, ich niepokój o losy bliskich sięgał zenitu.W parku były granatowy policjant Dederko przy ognisku gotował sobie strawę.Przy kolejnym spotkaniu z Kazimierzem powiedział,że dostał list od Niedźwiedzia, aby porzucił swoje niechlubne zajęcie( granatowego policjanta) i stał się przyzwoitym człowiekiem. Przyjechał do Adelina, najpierw mieszkał w szałasie, a potem w obórce przy gospodarzach. Kręcił się nieustannie po wsi,zaopatrywał we własnoręcznie wykonane skręty,kłusował. Panienka przyjęła Kazimierza w salonie, wszystkie meble nakryte były zakurzonymi jasnymi pokrowcami. Przy takiej ilości ludzi we dworze ciągle wybuchały o coś kłótnie.Stara dziedziczka ledwo to znosiła, zamknęła się w swoim pokoju, stawiała pasjanse.Najbardziej wyczekiwanym sygnałem dla wszystkich był gong na posiłki,wtedy wkraczało radosne ożywienie. Kazimierz niespodziewanie stał się łacznikiem między dworem , a leśniczówką.Różne niepokojące wieści o planowanej niemieckiej obławie krążyły po Adelinie.Holender - Peter, który kręcił się w pobliżu dworu i partyzantów, okazał się szpiclem. Młoda dziedziczka próbowała ostrzec Rafała, wykorzystując jako posłańca- Kazimierza.Urotowała mu tym samym życie. W leśniczówce oprócz dwóch kobiet nie było nikogo, później pojawił się gajowy. Kazimierz powierzonej misji nie wypełnił, listu nie dostarczył, ale swoje życie uratował. Szedł już leśną drogą, z dala od utartego szlaku, gdy zaczęła się obława. Niemcy wywlekali chłopów z chałup, zabrali gajowego, zasztrzelili kilkanaście osób z oddziału partyzanckiego i ułożyli zabitych pokotem,żeby cała wieś zobaczyła jakie są konsekwencje działań przeciw okupantowi. Temat Niedźwiedzia i jego oddziału partyzanckiego nieustannie powracał.Nikt człowieka nie widział, ale wszyscy w Adelinie o nim mówili.Każdy inaczej opisywał jego wygląd, wszyscy podziwiali,szczególnie po skutecznej akcji odwetowej, odbicia więźniów z niemieckiego posterunku. Niedźwiedź stawał się bohaterem, każdy chciał mu spojrzeć w oczy, uścisnąć dłoń, podziękować za nadzieję i walkę. W styczniu Adelin został wyzwolony. Rafał z oddziału partyzanckiego i panienka ze dworu planowali ślub w Warszawie, również Kazimierz z Magdą zaczęli się szykować w drogę powrotną. Spotkali Dederkę, żegnając się Kazimierz powiedział- "A jakby pan kiedyś spotkał Niedźwiedzia, to niech mu pan powie, że ludzie, co to byli w tym czasie...zawsze go będą wspominać."- Niedźwiedzia? A jego , wie pan, to chyba wcale nie było...Hasło. Takie sobie umyślili : Niedźwiedź. To było ichnie chłopskie wojsko, podobnież czerwone. Dawniej to ono się razem nie trzymało. Każdy oddziałek- sobie. Ale na wiosnę ugodę zawarli we wsi pod Opocznem, co się nazywa Niedźwiedź. A ludzie jak to ludzie. We wszystkim chcą poczuć człowieka."
Kazimierz Brandys był rodowitym łodzianinem. Pochodził z żydowskiej rodziny inteligenckiej. Podczas okupacji niemieckiej ukrywał się w Warszawie poza murami getta, a po wojnie zaczął budować nad Wisłą nowy wspaniały świat.( nowy wspaniały świat wypadałoby wziąć w cudzysłów, bo pamietać tego - nie pamiętamy, ale wiemy jak było) Naraził się Czesławowi Miłoszowi potępiając jego decyzję o wyborze wolności po drugiej strony żelaznej kurtyny. Sam w 1981 zamieszkał w Paryżu, gdzie zmarł 11 marca 2000 roku.Co ciekawe, ja pomyliłam braci. Mając naście lat przepadałam za opowiadaniami starszego brata Kazimierza- Mariana. Szczególnie lubię tomik opowiadań " Honorowy łobuz" autorstwa Mariana Brandysa. Chetnie jednak zapoznałam się z twórczością Kazimierza. Opowiadania wydane w 1973 roku.Z powodzeniem mogłabym je wpisać do wyzwań czytelniczych na marzec "Lubimy czytać"(Obserwuję te comiesięczne propozycje).Jedno z wyzwań dotyczy między innymi autorów, którzy tworzyli w latach 1945- 1989.
Daniel Olbrychski kilka dni temu obchodził 80 urodziny. Z wielką przyjemnością przeczytałam z nim wywiad z tygodniku opinii, bo dla mnie to polski aktor nr 1. Myślę,że miał dużo szczęścia, że będąc znakomitym aktorem grał z równie świetnymi aktorami u wybitnych reżyserów." Pięć dni przed zakończeniem zdjęć do " Brzeziny" Wajda zdyscyplinował nas drobnym kłamstwem. Powiedział, że ma taśmę, wtedy drogą , światłoczułą, tylko na jedewn dubel.Nie macie prawa się w niczym pomylić- zarządził. Graliśmy, jakby to był Teatr Telewizji na żywo.Nikt pretensji o to do reżysera nie miał.( Rozmowa Janusza Wróblewskiego, "Polityka" nr 9 2025.)
W Walentynki byłam z córką na 4 części Bridget Jones.Bawiliśmy się dobrze. Jednak pierwszej cześci żadna z kolejnych nie przebiła. Zdecydowanym atutem było zobaczyć wszystkich aktorów po 24 latach.Bridget ma w ostatniej części 52 lata, dwoje dzieci, jest wdową od kilku lat.Znowu szuka faceta i po niewypale z dużo młodszym mężczyzną, trafia na takiego, który do niej pasuje. Obejrzałam w TV oskarowy film z 2022 roku Wszystko wszędzie naraz i uważam,że jest znakomity. Evelyn, kobieta w średnim wieku prowadzi z meżem - obydwoje Azjaci- pralnię w USA.Akcja toczy się w ciągu kilku dni. Evelyn ślęczy nad paragonami i fakturami, bo nadszedł dzień, gdy całą rodziną ma rozliczyć podatki.Urzędniczka patrzy na nią jak na nierozgarniętą kobietę przybyłą z innego kręgu kulturowego.Mąż Evelyn czuje się zaniedbywany, córka w okresie buntu próbuje przedstawić matce prawo do własnych wyborów. A Evelyn wyobraża sobie,że mając tyle możliwości... skończyła w pralni. W trakcie oglądania chwilami trudno się połapać o chodzi w tych surrealistycznych scenach, ale na koniec wszystko się wyjaśnia, układa.Chętnie obejrzałabym jeszcze raz, bo w trakcie tych scen rodem z walk wschodu padają zdania niczym filozoficzne sentencje, a łatwo je przegapić i nie usłyszeć w natłoku zmieniających się obrazów. Zakończenie jest przemyślanym happy endem.
Opowieść w książce "Toń" Ishbel Szatrawskiej układa się niczym puzzle. Początkowo bardzo trudno było się w nią wciągnąć. Zaliczyłam trzy próby,ale potem w trakcie czytania wszystko wskakuje na swoje miejsce i na koniec widzimy piękną wojenną i powojenną mazurską opowieść, oplecioną wokół domu. Cztery pokolenia i najważniejsza postać- Janka, prosta, silna kobieta, która potrafiła się odnaleźć i poradzić w tych bardzo trudnych czasach.Bardzo poruszyła mnie śmierć Mariana Turskiego. Jego jedenaste przykazanie" Nie bądźcie obojętni" i wystąpienie w Auschwitz podczas 75 rocznicy wyzwolenia obozu. Robert Peckham promując swoją książkę " Strach. Inna historia świata" twierdzi,że ludźmi od wieków rządzono przez strach." Politycy wykorzystują strach nadając naszym lękom twarz, tak jak zrobił to Hitler, stygmatyzując Żydów. Wykorzystał różnorakie obawy oraz fobie Niemców i przekierował je na grupę narodowościową, obarczając ją odpowiedzialnością za całe zło. III Rzesza jest złowrogim przykładem państwa, które ze strachu uczyniło przemyślaną i centralnie sterowaną politykę" ( "Polityka" nr 9. Rozmowa Tomasza Targańskiego) Ta książka zapowiada się bardzo ciekawie, może warto po nią sięgnąć?! To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)