środa, 30 października 2024

Zdarzyło się w październiku.

Witajcie Moi Drodzy. Dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Podobał się kugiel, wiele osób nie znało tej potrawy. Wyszperałam w swoich książkach kulinarnych taką traktującą o typowo żydowskich potrawach i znalazłam ciekawy przepis na kugla z rybą, ale co poszłam do naszego rybnego, pani informowała mnie ,że jeszcze nie jest odpowiedni czas na ryby. Musi zrobić się chłodniej. A październik był bardzo piękny i ciepły. Może w listopadzie uda mi się wrócić do tego tematu. Tymczasem w październiku nosiło nas po okolicy i trochę zdjęć zamieszczę z tych wycieczek rowerowych.Napiszę też o spotkaniu klasowym po latach. Będzie recenzja książki.
W miejscowości Solca Wielka zachował się wiatrak koźlak w całkiem niezłym stanie. Brakuje mu wprawdzie dwóch śmigieł czyli skrzydeł, ale trzyma się i ładnie zdobi krajobraz miejscowości.
Droga prowadząca do wsi Solca Wielka.
Kościół w Solcy Wielkiej pod wezwaniem świętego Wawrzyńca Diakona i Męczennika. Strzelistą wieżę tegoż kościoła widać z odległych miejscowości.
Jednak w połowie października ciepłe kolory jesienne widoczne były u nas głównie w lasach.
Październik obfitował u mnie również w różne spotkania. Między innymi było spotkanie klasowe LO po kilku dekadach. To było moje pierwsze spotkanie klasowe i prawdę mówiąc miałam wielkie obiekcje czy się na to pisać. Jednak gdy zadzwoniła do mnie trzecia z kolei osoba z pytaniem czy chcę brać udział, doszłam do wniosku,że pójdę, bo słyszałam o imprezie od tygodni. Gdybym nie poszła może bym potem żałowała?! W każdym razie widok był niecodzienny gdy podjeżdzaliśmy taksówkami na obszerny parking pod restaurację, wysiadaliśmy jak prawdziwe gwiazdy. Potem następował moment rozpoznawania, wykrzykiwania imion i powitania. Oj, byli tacy, którzy zapomnieli twarzy swoich koleżanek i kolegów, tym bardziej,że jak wspomniałam minęło kilka dekad i nieco się zmieniliśmy.Postwailiśmy na dobrą zabawę, na improwizację. Z ciekawości pytaliśmy o różne rzeczy. Okazało się,że większość z nas mieszka tak jak mieszkało w naszym mieście, niektórzy pojechali pracować za granicę, wrócili, ale dziś mają tam drugą przystań. Niektóre dziewczyny zupełnie straciliśmy z oczu i jakież to było wow, gdy okazało się,że jedną licealistkę po maturze wywiało do Jaworzna, dość daleko od naszego łódzkiego województwa.Wspominaliśmy wspólne chwile, ale chyba bardziej nauczycieli, szczególnie takich, którzy dawali w kość. Były tańce, polonez i wspólne zdjęcie. Co bym dodała?! Jedna z miejscowych koleżanek usiadła wsród tych, których straciliśmy z oczu. I to było doskonałe posunięcie. Oczywiście można było swobodnie się przemieszczać, podchodzić i rozmawiać, ale może dobrze by było co jakiś czas zmieniać miejsce przy stole, żeby sytuacja spowodowała,że rozmawiałoby się z każdym obecym. Jeden z panów zrobił to na pewno, bo poprosił do tańca każdą koleżankę w ciągu tych 7 godzin spotkania. A Wy czy braliście udział w takich spotkaniach klasowych po latach? A jeśli tak, jak to wspominacie?
A to taki uroczy jesienny obrazek z cyklu Małgorzata Kilarska rysuje, zamieszczony w dodatku do Gazety Wyborczej, Wysokich Obcasach.
I mural na jednym z bloków: Dzieciństwo bez przemocy.
Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców. Jul ŁyskawaDo kupienia tej książki zachęciła mnie bardzo wysoka ocena " Polityki" 6/6, co zdarza się niezmiernie rzadko. " W pozornie sennym miasteczku Copperfield stojącym hartem ducha i siłą drwalskich mięśni powstaje Jeffrey Waters. Z prowincjonalnych lasów trafia na pierwsze strony gazet i do kartotek FBI. Jego istnienie i nagła popularność budzą gorące emocje w amerykańskim społeczeństwie, a do matecznika Watersa zjeżdżają dziennikarze z całego kraju, ciekawscy fani i uduchowieni wyznawcy drzew.Szukają jego korzeni, za wszelką cenę starając się dociec, kim tak naprawdę jest on i jego stwórca oraz co to znaczy dla przyszłości świata. Ale to przecież Ameryka, sny się tu spełniają, a niewiarygodne historie stają się rzeczywistością."
Bardzo dobry debiut 40 letniego Jula Łyskawy. Ta trochę surrealistyczna powieść na wiele splatających się ze sobą wątków, dobry język, chwilami kipi od emocji. Aż miałoby się ochotę wpaść do małego domku rodziny drwala,który na codzień pracuje na Wzgórzu Johnsona, skosztować wiśniowego placka" U pięknego Mela", porozmawiać z pracownikami lokalnej rozgłośni radiowej i gazety, a przede wszystkim zobaczyć przy pracy nieuchwytnego Jeremiego Harta, introwertyka tworzacego niebywałe instalacje, który napisał do swojej siostry Meg, że właśnie wszedł na Drogę Łagodnej Przejrzystości. A Jeffrey Waters, choć nie jest człowiekiem otrzymuje amerykańskie obywatelstwo. W Copperfield wszystko jest możliwe. A nas z lasu wygnały komary. Ściółka zryta okropnie, jak po aktywnej obecności dzików, parę podgrzybków ( na barszczyk wystarczyło) i nieustanne bzyczenie. Ale zdjęcia zrobiłam!
To tyle na dziś. Będę skucesywnie odwiedzać Wasze blogi.Życzę Wam Świąt pełnych zadumy i rodzinnych spotkań!

sobota, 28 września 2024

Moje małe wakacje.

Dzień dobry, dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Widzę,że mam nowego obserwatora mojego bloga. Witam Cię serdecznie. Dziś chciałabym opowiedzieć o moim wrześniowym odpoczynku. Na początku miesiąca dopadł nas wirusik i jak już minęła choroba uznałam,że najlepszym miejscem na odpoczynek będzie wiejskie letnisko mojej córki. Tym bardziej,że akurat miała urlop. To było wspaniałe. Spacery po okolicy, wycieczki samochodowe, wspólne leniuchowanie, gotowanie, wieczorne gry w karty...
Pilica w Przeborzu. Przedbórz to niewielkie miasto- ok. 3300 mieszkańców- w województwie łodzkim, powiad radomszczański, położone na Wyżynie Przedborskiej nad rzeką Pilicą. Leży na pograniczu województwa łódzkiego i świętokrzyskiego.
Mimo dość intensywnych deszczów poziom wód w Pilicy w normie, trzyma się koryta rzeki.
Miasteczko jak miasteczko, ale jest coś czego można im pozazdrościć.
To potrawa regionalna wpisana w 2009 roku na listę produktów tradycyjnych- Kugiel przedborski Zapiekanka przyrządzona z surowych tartych ziemniaków z dużą ilością mięsa. Podobny nieco do babki ziemniaczanej.Jednak o ile w babce dodaje się dużo tłustych okrawków, tutaj dobrej jakości mięso.Kugiel można kupić lub zamówić w restauracjach lub innych jadłodajniach, ale tylko w weekend, bo według tradycji przygotowywało się go w sobotę rano.Kugiel to potrawa żydowska,a wywodzi się stąd,że kiedyś społeczność żydowska była w Przedborzu bardzo liczna.
Z Przedborza jedziemy do jednej wsi w Przedborskim Parku Krajobrazowym. Lasy, lasy, lasy, często w nich brak zasięgu, niektóre wsie wykluczone komunikacyjnie. Nie trzeba jechać w Bieszczady, żeby odciąć się cywilizacyjnie.
A krajobrazy piękne, aż trudno uwierzyć,że jesteśmy w województwie łodzkim.
Sporo tu też ludności napływowej.
Obok, w Starej Wsi Europejskie Centrum Budo- Dojo. Luksusowe japońskie domki i sala treningowa do wschodnich sztuk walki.
A to już centrum naszych biesiad.
Relaksu.
I jeden z domowych obrazów w domowej galerii.
Można we Włoszczowej odwiedzić Czytelnię.
Na Rynku posłuchać włoszczowskich słowików. Cóż to za jedni?! Co i rusz słychać świdrujące w uszach gwizdy, to właśnie na ławeczkę w godzinach szczytu zwołują się panowie, "włoszczowskie słowiki".
Jak wakacje to wakacje, urlop od diety niskowęglodanowej. Ciasteczka z jabłkami w Przedborzu, szarlotka z lodami we Włoszczowej, szarlotka w Kielcach...A to nasza szarlotka upieczona po powrocie do domu.
Kolejna książka z letniej kolekcji ( wcześniej był " Klub" i " Wieloryb i koniec świata") Dom Drzwi- Tan Twan Eng Rok 1921. Wyspa Penang w Malezji. Lesley Hamlyn i jej męża Roberta odwiedza słynny pisarz William Somerset Maugham, podróżujący po Azji ze swoim sekretarzem i kochankiem Geraldem. Maugham jest w trudnej sytuacji: skrywa uczucie, które łączy go z z Geraldem , czuje się uwięziony w małżeństwie, a w dodatku niespodziewanie traci wszystkie oszczędności. Desperacko potrzebuje inspiracji do nowej powieści. Czytałam kiedyś opowiadanie " Deszcz" Maughama i autorowi Domu Drzwi udało się naśladować styl angielskiego pisarza. Krok po kroku odsłania tajemnice relacji bohaterów. Czasami " wpuszcza w maliny". Jesteśmy przekonani,że wiemy co będzie dalej, a okazje się, że to zły trop. Poza tym mnóstwo egzotyki. Bardzo dobra powieść.
A to seria z cyklu: trzy książki w trzy dni. To tyle na dziś. Będę Was teraz odwiedzać, bo mam zaległości. Dobrze o tym wiem. Miłego weekendu Wam życzę.

czwartek, 12 września 2024

Szal, mozaika i książka.

Witajcie! Dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Dziś chciałabym zaprezentować szal, nad którym pracowałam w ostatnim czasie i opowiedzieć o książce, która mnie zaciekawiła od pierwszej strony.
Moherowy szal.
Od dawna myślałam,żeby zrobić coś z moheru. Kiedy otworzyłam pudełko z przysłaną włóczką, oniemiałam z zachwytu. Niesamowicie cienka, niesamowicie mięciutka! Kolor: różowa perła.
W trakcie pracy.
Przy okazji nauczyłam się nowego ściegu, bo szal składa się z części środkowej i brzegów z delikatną koronką.
W lipcu ukończono pracę nad wielką ceramiczną mozaiką na ścianie zabytkowej kamienicy w Łodzi na ulicy Struga 17. Autorem mozaiki , zatytułowanej "Cztery strony" i mającej ponad 100mkw. jest Wojciech kołacz- Otecki z Wrocławia, absolwent tamtejszej ASP. Jego dzieła oglądać można w całej Europie. Co przedstwaia mural przy ulicy Struga? W projekcie mozaiki formy botaniczne przeplatają się z figurami czterech postaci.Mają one zamknięte oczy, co symbolizuje wycofanie się ze świata zmysłów i wejście w głąb. Choć to, co w nas wewnętrzne, nie jest widoczne, to stanowi kompas naszych zachowań, nadaje im kierunek. Dwie twarze skierowane są w dół, dwie w górę, co sugeruje pewną harmonię. Patrzenie w górę to nadzieja, wdzięczność inspiracja, odwaga, ale też pycha czy zamyślenie.Patrzenie w dół to pokora i smutek, ale jednocześnie koncentracja, skupienie czy rozmyślanie. Układanie mozaiki zajęło cztery tygodnie. Autorem kafli ceramicznych jest Łukasz Karkoszka z ASP we Wrocławiu.Wykorzystałam zdjęcie jednego z łodzkich przewodników.
A to krem z białych warzyw z grzaneczkami.
Programista Joe zatrudniony w londńskim banku nagle staje się kozłem ofiarnym. Rzuca wszystko, wsiada do samochodu i jedzie do odległej wioski w Kornwalii. W desperacji wchodzi do wody, porywa go fala, a na brzeg wyrzuca wieloryb. Najpierw trzeba ratować Joe, a potem wieloryba, który o własnych siłach nie może wrócić na głębiny. Tak w jedną jaki i drugą sprawę angażują się wszyscy mieszkańcy wioski czyli ponad 300 osób. Joe podczas ratowania wieloryba nagle staje się liderem i następnym jego krokiem jest uratowanie wioski przed światowym kryzysem.
Wieloryb spina klamrą całą powieść. Pod koniec jest trochę za dużo lukru... Jednak jej treść i optymizm po prostu zostają w pamięci. Pomijam fakt,że wiadomo,kogo preferuje autor. Joe mieszka u emerytowanego lekarza Mallory Broks'a i odnajduje sie w barowym klubie, do którego należy oprócz nich Jeremy Melon- przyrodnik i pisarz, Demelza Trevarrick - autorka powieści romantycznych i potrafiąca łączyć kropki nauczycielka Martha Fishburne. Dyrektor banku Lew Kaufmann jest nieustanie przywoływany, a także jego mądrość. Joe ma konflikt z Wielebnym Alvinem Hockingiem, ale gdy nagle zostają na siebie skazani, dochodzą do porozumienia. Interesujące są ich rozmowy, jak również wspomnienia Joe związane z matką.
Pierwszy rozdział zatytułowany jest " Dzień, w którym Kenny Kennet zobaczył wieloryba" opisane są wszystkie osoby, które były w tym czasie na plaży. " Był Kenny Kennet, plażowy zbieracz.Kręcił się po kamienistej plaży we wschodniej części zatoki, szukając małży, krabów oraz rupieci i drewna wyrzuconego przez morze. Jeśli trafiło mu się coś dobrego, z drewna robił dzieła sztuki, które sprzedawał turystom w kolejnym sezonie. Małże i kraby gotował i zjadał.A rupiecie- cóż- to już zależało od tego, co znalazł" Bardzo zaciekawiła mnie ta postać...tymczasem, to co zacytowałam było najdłuższą informacją o Kenny Kennecie.
I wykład Demelzy o miłości - " Oczywiście wierzę w pożądanie od pierwszego wejrzenia. Bóg wie, że miałam je na sumieniu więcej razy, niż potrafię spamiętać. Boże- to najpotężniejsza siła na tej planecie; ciężko ją odróżnić od miłości, kiedy padnie się jej ofiarą, wiem. Ale ile razy zdarza się,że budzisz się rano, patrzysz na obiekt swojego pożadania i zdajesz sobie sprawę z tego,że tak naprawdę nie jesteś zakochany. Prawdziwa miłość powstaje powoli. Jest jak przepis kulinarny. To nie dwuminutowa chińszczyzna z patelni, trzeba ją gotować długo i powoli.(...) Najlepszy przepis na prawdziwą miłość to mnóstwo czasu spędzonego ze sobą plus odrobina ryzyka, któremu się stawia czoła wspólnie. ( ...) Istoty ludzkie to nie kawałki puzzli. Nie trafimy znienacka na kogoś, kto okazuje się idealnie do nas pasować. Musimy elastycznie dostosować naszą osobowość i nasze życie, by zmieścić w nim inną osobę.A ona musi zrobić to samo dla nas. To wymaga czasu."
I to byłoby tyle na dziś.Pochmurny mamy dzień i z niepokojem wysłuchujemy komunikatów o nadchodzącym wielkim deszczu, szczególnie na Dolnym Śląsku. Miejmy nadzieję,że nie będzie tak źle i służby sobie poradzą. Pozdrawiam Was serdecznie i idę sprawdzić co u Was.

środa, 21 sierpnia 2024

Sierpniowe to i owo.

Dzień dobry, moi drodzy. Dziękuję za zaglądanie, czytanie komentowanie. Witam nową obserwatorkę mojego bloga! Dziś będzie o wszystkim po trochu.
Kawa w jesiennej filiżance na chuście w jesiennych kolorach...Cóż, wykorzystałam filiżankę mojej córki, którą ona wyszperała w "Pewexie". Mamy zamiłowanie do ładnej porcelany.Stwierdziłam- zanim ją wywieziesz, zrób sobie kawy, a ja znajdę dla niej odpowiednie rekwizyty i ją uwiecznię na fotce.
Niedawno skończyłam tę o to chustę. Jest mięciutka i ładnie otula, dlatego dostała ją Ż., która wyjechała do pracy za granicę. Chusta chustą, ale to taki symbol. Jeśli ktoś decyduje się na zmianę i dobrze to przemyślał, podjęcie decyzji i realizacja to dobry pomysł. Ale zanim odnajdzie się w nowym miejscu, może być niełatwo, więc taka chusta może zadziałać jak taki ciepły kocyk na absorbujący początek.
Chusta w Naleśnikarni. Kompozycja Ż.
Ż. zaangażowana w wiele słusznych projektów, pomagała między innymi w Naleśnikarni. Jakiż to był sympatyczny moment, gdy właściciel zasiadł do pianina i zagrał dla niej na pożegnanie wiązankę utworów. A niektóre melodie zachęciły obecnych na sali do zaśpiewnia.
W moim mieście został ukończony mural.Uświetni obchody 85 rocznicy Bitwy nad Bzurą.( 8 września) Wykonawca muralu pochodzi z Warszawy. Koszt tego projektu to niecałe 24 tys. zł. Mural znajduje się w pobliżu zamku, przy ulicy Kazimierza Odnowiciela. Lokalni przewodnicy podczas oprowadzania po starówce miasta będą mieli okazję powiedzieć turystom kilka słów na temat wrześniowej bitwy obronnej.
Leczo inaczej. Łódeczki z cukinii z nadzieniem paprykowym, z dodatkiem mozzarelli i groszku.
Znalezione w sklepie 4,5. Deska bambusowa z letnim potywem.
Sztuka na pniu drzewa. Twórca- kornik, bądź grupa korników. Znalezione w lesie.
Pożyczona z biblioteki moja pierwsza książka autorstwa Marty Kisiel- " Mała draka w fińskiej dzielnicy". " Lekka przepełniona humorem niepozorna historia, która pod płaszczykiem komedii dostarcza wielu życiowych lekcji" ( girlinthebooks)
Jeżeli jesteście fanami serialu " Biały lotos", o bogatych gościach ekskluzywnych hoteli rozsianych na całym świecie, to powinna Wam się spodobać kolejna książka.
W "Klubie" znajdziemy podobny motyw, tyle ,że skoncentrowany na organizatorach ekskluzywnych instytucji. Ned Groom ze swoim bratem Adamem oraz całym sztabem wysoko wykwalifikowanych pracowników,( najbliżsi wnikliwie wyselekcjonowani przez Neda i Annie- jego prawą rękę) otwiera ekskluzywny klub na wyspie w pobliżu Anglii- Island Home. Na trzydniową inauguracyną imprezę otwarcia przybywają przyjaciele Neda, artyści- aktorzy, filmowcy, celebryci. Oddają telefony i zajmują domki rozsiane po całej wyspie. Każdy Klub jest lepszy od poprzedniego i zawiera obiekt wywołujący efekt WOW. W jaki sposób Ned pozyskuje środki na tego typu Kluby, jakie tajemnice i sekrety skrywają jego współpracownicy i klubowicze? To wszystko w książce, stopniowo odkrywane krok po kroku. Nie jest to ani typowy thriller ani kryminał,ale wciąga od pierwszej strony. Choć może ktoś powie,że opowiadany beznamiętnym głosem, mało dialogów, sporo opisów...Podobne motywy słyszane w innych wersjach tu i tam, ale zebrane w jednej książce- robią wrażenie! Polecam, bo naprawdę dobra!
I to byłoby tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego postu.