poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Urodziny bloga i dzisiejsze spotkanie rękodzielnicze.

Witajcie po małej przerwie. Dziękuję Wam za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Dziś obchodzę 12 lecie blogowania i zamierzam opublikować dwa posty. Pierwszy z nich dotyczyć będzie zawiązania rękodzielniczego klubu i dzisiejszego spotkania w Naszym Naleśniku.
A spotkały się - dwie Aleksandry i jedna Izabela, koleżanki z jednej klasy LO, aby wymienić się doświadczeniami, spostrzeżeniami tudzież ploteczkami. I otrzymać garść wskazówek od wielce doświadczonej w dzierganiu Oli na temat, chust, ściegów i drutów.
Dwie Ole. Mam zgodę na publikację.
Wielkim hitem były włóczki " Zorza" i "Peonia" z nieistniejącego już Aniluxu z Jeleniej Góry.
Ola w Słodkiej Pomarańczy.
Ola w Cytrynowym Koktajlu.
Ja w Lawendowym Marzeniu.
Kolorowa Piękność.
Słodka Pomarańcza na pianinie.
Autorka tych cudownych chust- Ola ( od prawej strony). To tyle w tym poście. W najbliższym czasie będzie post ekologiczny, wszak mamy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Pozdrawiam i sprawdzam co u Was.

czwartek, 28 marca 2024

Przed świętami.

Witajcie, dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie.Ostatnio zaniedbałam trochę Wasze blogi. Przesilenie wiosenne bardzo mnie rozleniwiło. Kompletny brak szczególnie energii i zapału. I z doświadczenia wiem,że muszę się wtedy zatrzymać i nie robić niczego na siłę. A teraz postaram się nadrobić zaległości, bo krótkie resety działają na mnie korzystnie.
A to szydełkowe kury z Naleśnikarni. Wydziergała je na szydełku mama właściciela lokalu. Są duże i dorodne.Zobaczyłam je w niedzielę, gdy z Olą biegiem po wiosennym spacerze dotarłyśmy do Naleśnikarni. Dlaczego biegiem? Dzień był zimny, a ja lekko się ubrałam, w dodatku nagle zerwał sie wiatr i zaczął padać grad! Tak- grad!!! Sprawdziło się znane powiedzenie- W marcu jak w garncu.
Następnego dnia wybrałam się z aparatem do parku i wstąpiłam do Naleśnikarni na kawę.
A to torba kupiona na kiermaszu świątecznym. Od razu wpadła mi w oko. Jak dla mnie połączenie ekspresjonizmu i sztuki naiwnej. Kupiona na stoisku pani Krystyny z Łodzi. Od lat u niej kupujemy z córką.
Zając ze styropianu ozdobiony cekinami przez Kalinę.Nie zabrała go, może uznała ,że nie jest wystarczająco dobry.
Książki domowe, po które często sięgam.Zwróćcie uwagę na stan świadczący o używalności. Karty książki z przepisami z serii 'Poradnik domowy" Ciasta i ciasteczka Przepisy czytelników fruwają. Prawie każda osobno i chętnie oddałabym ją do intlorigatora. Moja książeczka do nabożeństwa jeszcze z 2 klasy szkoły podstwowej, " zjechana" na maksa. Tymczasem "Pismo święte.Nowy testament." z tego samego roku co książeczka wprawdzie ma poplamioną okładkę, pozaznaczane karteczkami cytaty, ale jest średnio zniszczone- czytane. Stanowczo za mało i zamierzam to zmienić, bo do Biblii trzeba zaglądać codziennie! A nie tylko od czasu do czasu! Szczególnie, gdy ja i moja wiara w Boga, domaga się więcej!
W środowym dodatku do Faktu " Żyjmy lepiej" w krótkiej notce " Sto lat temu inaczej dbano o nasz balans..." czytamy- " Doświadczenia wykazały, że małe a częstsze chwile wytchnienia po krótszej robocie działają korzystniej niż dłuższy wypoczynek po zupełnym wyczerpaniu. (...) I podają przykłady. po czterogodzinnym prasowaniu lepiej wypocząć 5-10 minut, niż dopiero ukończywszy robotę.
Radosnych Świąt!

czwartek, 21 marca 2024

Szydełkowe drobiazgi na Święto Wiosny.

Witajcie w Święto Wiosny. Dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Dziś chciałabym pokazać moje szydełkowe prace.
Te białe miniaturowe różyczki kupiłam przed 8 marca. Wyglądały tak uroczo,że postanowiłam iż będą pozować do zdjęć z moimi szydełkowymi serwetkami. Bardzo lubię dziergać na szydełku, ale nie lubię usztywniania- krochmalenia i napinania. Tymczasem minął jakiś czas ( raczej dłuższy niż krótszy) i zabrałam się do ten mało lubianej czynności. Wieczorem zblogowałam serwetki pozostawiając do suszenia. Tymczasem rano róże nie nadawały się do żadnych zdjęć.Szybko zorganizowałam im odświeżającą kąpiel i wieczorem wyglądały już dużo, dużo lepiej.
Pierwsza z dwóch małych serwetek. Takie lubię najbardziej.
Ta trochę straciła po wykrochmaleniu. Wzór środka jest mięcisty, otulony koronką.
Ta zdecydowanie bardziej mnie się podoba.
I makatka - Przebiśniegi. Do kuchni. Trzeba było zmienić dekorację na wiosenną i zastąpić zimową gwiazdkę na obręczy pierwszymi wiosennymi kwiatami... Dziś to byłoby na tyle. Wiosenne przesilenie poskutkowało u mnie spadkiem energii. Niebawem wrócę z czymś do poczytania. Pozdrawiam Was serdecznie.

wtorek, 12 marca 2024

Krokusy i historia z drzwiami.

Witajcie w ten deszczowy i pochmurny dzień.
Jeśli mam ochotę podziwiać i fotografować krokusy idę do parku. Może nie jest to jakieś imponujące poletko, ale wystarczy,żeby podziwiać te drobne, ale jakże urokliwe kwiaty.
Zainspirowałam się i machnęlam na kanwie duszka Krokusika. Cały hafcik ma 11 cm. Pracowałam nad nim tydzień i miałam dużą frajdę. Cóż, zboczenie zawodowe. Nauczyciel przedszkola nawet na emeryturze jest swoim zawodem przesiąknięty do cna.
Łęczycki Rynek. Zdjecie z wczoraj, gdy po niebie gnały chmury zapowiadając nocny deszcz. Ale historia z 8 marca. Dzień był słoneczny, 7 stopni Celsjusza, powietrze ostre jak brzytwa. Umówiłam się z przyjaciólką w samo południe w cukierni Niebieskie Migdały. Potem sprawdziłyśmy co słychać w sklepach drogeryjnych, by znowu znajeźć się w Rynku i zaliczyć frytki w Kebabowni.
Zajęliśmy boczny stolik pod oknem. Ruch tego dnia był duży, wszędzie i tu także. Wydawało się,że miejsce jest idealne. Do czasu.Wkrótce okazało się,że problemem są drzwi.Młodzież wchodziła i często nie udawało się jej ich zamknąć. Niektórzy pod wpływem uprzejmych próśb, wracali i chwytali za klamkę. Ale częściej same, a szczególnie Ola( bo była bliżej i na nią bardziej wiało) musiała się podnieść i sama zamknąć. W pewnym momencie wparował do lokalu młody, może 5 letni mężczyzna. Odtańczył na środku taniec radości, z głośnym " tra la la la" i wymachem rąk w górze, po czym matka wyciagnęła go na ulicę, ale drzwi nie zamknęła. Wszedł nastolatek,drzwi nie zamknął,czekał na coś na wynos, przestępując z nogi na nogę. Zanim zdążyłyśmy zareagować poszedł czekać do odległego stolika. W pewnym momencie cała sytuacja zaczęła nas bawić i patrzyłyśmy na ludzi myśląc- zamknie drzwi czy nie zamknie?! Z wdzieczmpścią i uznaniem zerkałyśmy na tych którym udało się zamknąć. Inna sprawa,że te drzwi sprężynowały. Najpierw było słychać charakterystyczny trzask, by następnie bezgłośnie się otwierały.
Wczoraj już tylu ludzi nie było. A w lokalu zimno. Przyszedł człowiek z pieskiem rasy york terrier.Stał w otwartych drzwiach i pilnował,żeby pies nie wszedł do lokalu. A pies wykorzystując nieuwagę swojego pana wbiegł do środka. Wyglądał jakby świeżo odwiedził fryzjera, wygolony króciutko do samej skóry, prezentował powiewający niczyn proporzec pióropusz ogonka. A trząsł się jak osika. Pewnie miał nadzieję,że się ogrzeje we wnętrzu, a tu guzik. Z desperacji i frustracji wybiegł na Rynek i zaczął obszczekiwać idących ludzi. Pańcio na próżno go uponimał wołając - Fifi do nogi, Fifi przestań! Przede mną siedziały dwie dziewczyny. Jedna otuliła się bawełnianym czarnym szalem. Bardzo praktyczne mieć taki szal przy sobie.
Czy jesteś statystyczną Polką?" Statystyczna Polka ( artykuł Małgorzaty Święchowicz Newsweek 11/ 2024- "Chcą i muszą") miała 28, gdy wyszła za mąż. 31 lat, gdy urodziła pierwsze dziecko. Mieszka w mieście, rzadko zmienia adres. Narzeka na brak czasu. Nie narzeka na zdrowie. Nie pali. Wypija rocznie sześć litrów czystego alkoholu- jedną trzecią tego, co typowy Polak. Jeśli w małżeństwie przestało się układać, wzięła rozwód. Najczęściej 15 lat po ślubie." Wczoraj od tego artykułu zaczęłam czytać ten tygodnik opinii. Ja nie jestem statystyczną Polką, z wielu powodów.
I jeszcze, krótko o filmie, który ostatnio zrobił na mnie wrażenie.Prasini thalassa Anna na skutek upadku traci pamięć. Nie wie kim jest. Szuka pracy i zatrudnia się jako kucharka w nadmorskiej tawernie...Więcej nie zdradzę.Film snuje się. Z ciekawością oglądałam co z tego wyniknie.To tyle na dziś. Dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Dobrego tygodnia.

wtorek, 5 marca 2024

Przed Dniem Kobiet

Witajcie, Jak zawsze dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Hafcik się podobał...Już myślę o jakimś typowo wiosennym.
Tymczasem wielkimi krokami zbliża się Dzień Kobiet. Wsród całej gamy kolorów tak ubarwione fiołki spotkałam pierwszy raz.
Pogoda się popsuła. A tak było już pięknie...
Mieszkańcy naszego miasta poczuli wiosnę i ruszyli do parku.
Jednak park od wschodniej strony ciągle podmokły.
Na polach i łąkach w pobliżu Tumu woda stoi.
Grodzisko za wodą...
Bzura w Ozorkowie. Korzystając z pięknej pogody wybraliśmy się tam dwa razy na rowerach. Najpierw trasą, bo krócej. Potem bokami, żeby spokojniej sobie jechać. Tere fere, bardziej drażniły mnie samochoby na drodze do Parzęczewa, niż na trasie nr 91.
W mieście od niedawna nowy przybytek z szybkim jedzeniem. Byłam, spróbowałam. Nie jest źle, ale to oferta skierowana do dzieci i młodzieży- tosty zapiekanki, hot dogi. Nie ma niczego dla mnie- jak choćby tosty ze szpinakiem, więc wolę sobie coś zrobić w domu.
Feta zapiekana na szpinaku Składniki na 5 porcji: 500 g sera feta, 400 g świeżego szpinaku, 200 g pieczarek, 50g gęstej śmietany, 1 cebula, 1 zabek czosnku, 2 łyżki masła, 1 łyżka oleju, natka pietruszki Przyprawy: ostra papryka, świeżo zmielony pieprz, sól.
Sposób przyrządzania 1. Obraną cebulę drobno posiekać.2. Olej mocno rozgrzać na patelni, zeszklić na nim cebulę.3. Dodać posiekane pieczarki, lekko podsmażyć. 4. Szpinak oczyścić, opłukać , osączyć na sitku i posiekać. 5. Szpinak delikatnie podgrzewać na roztopionym maśle. Dodać jajko, rozgnieciony czosnek, sól, pieprz, chwilę podgotować. Doprawić śmietaną. 6 Szpinak wymieszać z cebulą i pieczarkami, nałożyć do żaroodpornego naczynia.7. Na wierzch położyć trójkąty z sera feta. 8 . Piec przez około 15 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni. 9. Wyłożyć delikatnie na talerz, poypać papryką i posiekaną natką pietruszki. Smacznego! Mój komentarz Bardzo smaczna potrawa, jeśli ktoś lubi pieczarki, szpinak ( tak jak ja). Można dowolnie ją modyfikować. Za pierwszym razem wykroiłam trójkąty z sera halloumi przeznaczonego do grillowania( z biedry) a potem z fety.
W Klubie Książki omawialiśmy ostatnio biografię Zofii Stryjeńskiej autorstwa Angeliki Kuźniak. Ta wybitna malarka, ilustratorka, graficzka scenografka, przedstawicielka art deco jest obecnie nieco zapomniana. A przecież przecierała szlaki...Najpierw szkoła malarska dla kobiet u Niedzielskiej w Krakowie.Łączyła naukę z pracą w urzędzie pocztowym, ale po pół roku oznajmia rodzicom,że nie che być urzędniczką, a malarką. Potem wybiera Akademię Sztuk Pięknych w Monachium, bo " uznawano tę uczelnię za najtrudniejszą i najlepszą". Ścina włosy, składa papiery brata, bo kobiety jeszcze przez 10 lat nie mają wstępu do takich przybytków. Utalentowana zbiera nagrody, wypływa na szerokie wody. " Zapytano ją w połowie lat trzydziestych w wywiadzie , dlaczego tak bardzo interesują ją tematy ludowe. Odpowiedziała,że to proste- tam jedynie znaleźć jeszcze można barwę." Zocha jest ekscentryczna, inteligentra, ma szalone pomysły, cięty język. Wiosną 1916 roku w Miejskim Muzeum Techniczno- Przemysłowym, gdzie tworzy prace nawiazujące do folkloru, szczególnie krakowskiego poznaje Karola Stryjeńskiego, starszego od niej o cztery lata blondyna o niebieskich oczach, projektanta wnętrz i sztuki użytkowej, grafika,syna Tadeusza, wybitnego architekta i konserwatora. Małżeństwo z Karolem trwało 11 lat. Miała z nim 3 dzieci- Magdę, i bliżniaków - Jana Kantego i Jacka. Dziwne to było małżeństwo, artystyczne. On najczęściej w Zakopanem, ona w Krakowie lub Warszawie.Karol podziwiał jej talent, ale nie znosił ekscentryczności. Najpierw, gdy podarła swoje prace obraził się i zerwał kontakty.Po pewnym czasie przyszedł się godzić. Mają iść do teatru, ale najpierw Karol chce odwiedzić kolegę w Szpitalu Psychiatrycznym. Tam pielęgniarze odzierają Zochę z sukni i umieszszają na oddziale dla furiatów. Potem kolejny taki epizod. W Zakopanem naprzyksza się Karolowi. Kiedy wraca do Krakowa i zajmuje się pracą, w nocy do jej mieszkania wtargnął lekarz z policjantami. Wywożą ją do sanatorium dla nerwowo chorych pod Krakowem. Tu już Zocha nie wytrzymuje, wnosi o rozwód. Traci prawo opieki nad dziećmi. Bliższe kontakty z Magdą,Janem i Jackiem bedzie miała, gdy dorosną i przebywać będą podobnie jak ona na obczyźnie, w Szwajcarii, Francji i Anglii ( Magda).Stryjeńska genialna, jej dzieła tworzone tygodniami w samotności, walizy przechowywane na dworcach, wiecznie bez forsy czyli floty, ścigana przez wierzycieli i komorników...Od tej biografii nie sposób było się oderwać. Polecam.
To tyle na dziś. W Dzień Kobiet ma być u nas słonecznie! Radosnego świętowania już teraz Wam życzę!

niedziela, 25 lutego 2024

Roślinki, przepis, haft, obraz...

Dzień dobry, dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Witam Dorotę, nową obserwtorkę mojego bloga.
Pilea crassifolia. Od lat mam słabość do tych roślin. I kupuję, gdy tylko spotkam, mimo,że w domu nie "chowają się " zbyt dobrze. Pilee obejmują 200 gatunków, występują we wszystkich tropikajnych rejonach świata. Ta pilea zwana rośliną przyjaźni pochodzi z Ameryki Środkowej i Południowej. Jedna z odmian- Pilea microphylla nazywana jest " wystrzelającą rośliną" ponieważ nasiona po dojrzeniu wyrzucane są z dużą siłą.W sprzyjających warunkach młode rośliny pochodzące z samosiewu można znaleźć w odległości większej niż metr od rośliny macierzystej.
Pilea cadierei jest najłatwiej osiągalnym i jednocześnie najbardziej nadającym się do uprawy pokojowej. Kiedy zaczyna się rozkrzewiać można ją przyciąć, ale lepiej jest co roku wyhodować nową roślinę, która w młodości ma ładny, zwarty pokrój. Z tego powodu zawsze się cieszę, gdy u moich pilei pojawiają się w doniczce młode roślinki - "dzieci".A czy wiecie,że popularny Pieniążek też jest pileą?!
Bananowy przekładaniec. Składniki na 6 porcji 1) 500 ml pełnotłustego mleka 2) 3 żółtka 3) 2-3 łyżki cukru 4) 1 torebka cukru waniliowego 5) 3 łyżki mąki ziemniaczanej 6) po 150 g śmietany 30 procentowej i mascarpone 7) 3 duże banany 8) małe okrągłe biszkopty 9) cukier puder do smaku 10) kurkuma.
Wykonanie 1) Do kubeczka wlej 200 ml mleka. Dodaj mąkę ziemniaczaną oraz szczyptę kurkumy ( dla koloru), starannie rozprowadź, aby nie było grudek. Zółtka, cukier i cukier waniliowy rozmieszaj rózgą w rondelku. Wlej resztę mleka. Gotuj na bardzo małym płomieniu, mieszając. 2) Gdy słodkie mleko zacznie delikatnie wrzeć, cienkim strumieniem wlej zimne mleko z mąką. Cały czas energicznie mieszaj. Gotuj do zgęstnienia. Budyń zdejmij z kuchenki i jeszcze chwilę mieszaj. Przykryj folią i odstaw do przestudzenia. 3) Śmietanę zmiksuj z serkiem mascarpone i cukrem pudrem do smaku. Banany obierz , pokrój w plasterki. Na spodzie pucharków rozłóż część biszkoptów. Nałóż zimny budyń i banany. Na owocach umieść krem z mascarpone. Ozdób resztą biszkoptów. Ja dołożyłam jeszcze świeżego ananasa pokrojonego w kostkę, bo kolorystycznie bardzo pasował. Smacznego!( przepis " Tina" nr 23, 15 listopada 2023 r.)
Wraz z pierwszymi promieniami ciepłego słońca jeżyk obudził się i postanowił wyjść ze swojej kryjówki. Umówił się na spotkanie, ale długo musiał czekać i przyniesiony kwiatek zgubił swoje płatki...
Wreszcie przybiegła, bardzo spóźniona z kwiatkiem w łapce.
Na pamiątkę spotkania dostali czerwoną " ramkę".
Czy wiecie,że... Ekspresjonista Edward Munch znany choćby z takiego obrazu jak "Krzyk" tworzył również i takie obrazy przesycone bajecznymi kolorami, jak widoczny na zdjęciu Wiosenny pejzaż? Urodzony w 1863 roku, Munch dorastał w wielodzietnej, pobożnej rodzinie, w niewielkiej norweskiej miejscowości, gdzie jego ojciec był lekarzem. Matka zmarła, gdy chłopiec miał 5 lat, a 9 lat później ukochana siostra. Te wydarzenia mocno się na nim odbiły i w przyszłości będzie do nich wielokrotnie wracał. On również był chorowity i zimowe miesiące spędzał w łóżku. By zabić czas , rysował i malował. Ojciec Muncha raczył syna opowieściami o duchach. W póżniejszych latach makabryczne wizje, które już w dzieciństwie zaczęły się rodzić w jego wyobraźni, przeleje na płótno, tworząc niesamowite obrazy, które dziś są klasyką sztuki. W wieku 17 lat Munch rozpoczął naukę w Królewskiej Szkole Sztuki i Projektowania w Kristianii. Tam zetknął się z norweską bohemą. Tam zaczął coraz częściej sięgać po używki oraz romansować z kobietami z kręgów cyganerii. Po zakończeniu nauki wyjechał do Paryża oraz Berlina. Nie miał szczęścia do kobiet. Przez Tullę Larsen, na skutek strzelaniny podczas kłótni kochanków, artysta traci palec u lewej dłoni. A w Berlinie starając się o względy Dagny Juel przegrywa ze Stanisławem Przybyszewskim, młodopolskim pisarzem. Te nieudane relacje pogłębiają problemy psychiczne malarza, który na kilka miesięcy trafia do szpitala psychiatrycznego. Po jego opuszczeniu szuka dla siebie spokojnej przystani. Dwa lata po wybuchu I wojny światowej kupuje posiadłość pod Krystianią. Ma już 53 lata i jest zmęczony ciągłymi podróżami. Jego oaza - Ekely liczy prawie 450 akrów terenu, na którym znajdowały się pola uprawne, lasy i łaki. Stał duży drewniany dom, stajnia i budynki gospodarcze. W pobliżu artysta postawił kilka pracowni plenerowych oraz zbudowane z cegły atelier zimowe. Jego obrazy, które zawsze bardzo mocno oddawały nastrój malarza , stają się jaśniejsze i radośniejsze...Munch już nie wrócił do miasta. Zmarł w swoim domu w 1944 roku.( Tekst Janki Kaużyńskiej- " Będzie wiosna" , cykl Historia jednego obrazu " Wróżka" marzec 2024)
Dziś wyciągnęłam starą gazetę, a tam świetny artykuł o charakterze przyrodniczym " Czas ruszyć w las" ( autor Jędrzej Winiecki, "Polityka" numer1/2 2021 rok) Autor mówił o dobroczynnym widoku z okna na zieleń drzewa, skweru. A w dalszej części artykułu były porady na ciekawe spędzenie czasu w lesie.(...) Przemysław Żurawlew, nauczyciel i niestrudzony badacz przyrody powiatu pleszewskiego - " Jeśli wolimy patrzeć przez okno, rozwiązaniem będzie karmnik, byle karmić przez całą zimę, nie chlebem, lepiej np. niełuskanym słonecznikiem,przede wszystkim poza zasięgiem kotów, by nie zbudować pułapki ekologicznej z kotem jako głównym łowcą Dlatego nasz karmnik przy kilku kotach był tylko ozdobą... I tym akcentem kończę dzisiejszy post. Dobrej Niedzieli i całego przyszłego tygodnia!