czwartek, 7 sierpnia 2025
Obrazek wakacyjny. Opowieść szpitalna.
Witajcie, dziękuję za życzenia zdrowia, za Waszą obecność,zaglądanie, czytanie i komentowanie.
Obrazek, który niedawno skończyłam.Jakoś na początku wakacji wybrałam w pasmanterii tę kanwę drukowaną 15x 15 cm. Jest róża, motylek, biedronka, tudzież inne kwiatki. W sam raz na wakacyjne haftowanie.
Miałam prostokątną ramkę, passe portout w kolorze mięty i trochę luźnej przestrzeni do zagospodarowania. Zrobiłam zakładeczkę i kilka kwadratów w kolorze malwy kordonkiem Kaja 15.
Wszystko połączyłam i wyszedł taki oto obrazek.
Obiecałam opowieść. W marcu po USG okazało się,że muszę mieć operację.Po dokonaniu pozostałych badań( biopsja i rezonans magnetyczny bez kontrastu) czas leciał nieubłaganie i endokrynolog wystawił mi skierowanie do szpitala. Nie było na co czekać, tarczyca była ogromna," przenoszona". Termin od zgłoszenia- półtora miesiąca. Najgorsze jest czekanie i wyobraźnia, która podsuwa czarne scenariusze. Jakby tego było mało w lipcu zmarła Asia Kołaczkowska, a później gdzieś przeczytałam,że 40- letnia wenezuelska modelka postanowiła poddać się liposuksji i po operacji dostała zatoru płucnego, i zmarła.
W wyznaczonym czasie zgłosiłam się na chirurgię w mieście mojego urodzenia. Cały dzień tylko wywiady i wywiady( endokrynolog, anestazjolog, laryngolog), pobieranie krwi i badania prowadzone przez studentki, i studentów. Wzięłam sobie różne umilacze na ten czas przed operacją, ale towarzystwo w pokoju było tak doborowe,że przegadałyśmy całe popołudnie. Wieczorem zaczął mnie oblatywać strach. Danusia stwierdziła-" Wszystkie co idą na zabieg, tak mają". A siedziała już w szpitalu dwa tygodnie. Po północy udało mi się zasnąć. Była 2 w nocy, gdy ze snu wybudziło mnie głośne wołanie- "Pomocy, pomocy, pomocy. Matko najkochańsza ratuj!" I tak przez około godzinę. Spotkałyśmy się na sali pooperacyjnej. Przyjechała jakiś czas po mnie. Okazało się,że to 92- letnia Gienia( imię zmieniłam) z demencją i skrętem kiszek. Powinna leżeć, a siedziała wrzeszcząc- " Przywiązali mnie, ruszyć się nie dają, boli, boli , boli. O matko najukochańsza ratuj!" Pielęgniarka Terenia złapała się za głowę i co sił w nogach pobiegła na korytarz oddziałowy wołać ludzi do pomocy. Przyszło chyba z pół tuzina i nuże Gienię kłaść na łóżko, przywiązaywać urządzeniami i komentować czy przy okazji szwom się nie dostało. Faktem jest,że wszyscy salę pooperacyjną wspominali jak koszmar. To była moja szósta operacja i przyznam się,że sala pooperacyjna dała mi się teraz bardzo we znaki. Wcześniej chyba byłam faszerowana środkami przeciwbólowymi w połączeniu z nasennymi, i dzięki temu ten czas mijał jak w półśnie. Tutaj nic takiego, nie spałam. Z jednej strony paluch z nakładką- mierzenie saturacji, w nosie rurki z tlenem, prawa ręka uwięziona w rękawie do mierzenia ciśnienia- pompowanie rękawa co godzina.Leżenie na wznak,jedynie głowę można było położyć na bok. Gienia zawodziła cały czas i było mi przykro z tego powodu. Jak ona "Matko naukochańsza ratuj, przyjdź z pomocą" to zaczęłam się na głos modlić, żeby Pan ulżył jej cierpieniu.Już darowałam jej to nocne wzywanie pomocy. Kiedyś zespół Gang Marcela śpiewał- "Prawdą inni ludzie są, którym jest tak samo źle..." Racja. Wreszcie Gienia umęczona zasnęła, głośno chrapiąc.Z kolei mnie zaczęło mocno czyścić po narkozie...Spocona, zmęczona czekałam na ranek. Chciałam pić, ale przecież nie wolno było. Rano dostałam śniadanie, ale napiłam się tylko herbaty. Wkrótce zawieźli mnie na normalną salę. Chwila oddechu i maraton kroplówek. Jedna musiała lecieć bardzo wolno.Całą noc leciała, a rano okazało się,że niewiele ubyło. A tu już przynieśli następną taką samą...To był drugi moment, gdy dopadła mnie bezsilność. Zaczęłam w kółko w myślach powtarzać Flp 4;13. W kółko i w kółko, i w kółko. Ustąpiło zniechęcenie, dam radę- pomyśłałam. A za chwilę przyszedł O. i powiedział,że wystarczy już tej kolejnej kroplówki. Potem dowiedziałam się, że przyszły wyniki, są w normie i wypisują mnie do domu.
To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrego weekendu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Współczuję ale teraz będzie tylko lepiej. Życzę dużo dobrego i pozdrawiam serdecznie:)💚💚💚
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńDobrego weekendu i miłego wypoczynku!
A to miałaś przeżycia. Dobrze że już po i w domku wrócisz do zdrowia czego Tobie życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicjo
UsuńPozdrawiam serdecznie. Miłego weekendu.
Boże...przerażająca historia...aż czuję normalnie strach. Jesteś mega silna, takie przeżycia, tyle operacji, stresów, a nadal jesteś tak przyjacielska i roznosisz światło. Cenie Cie, a teraz jeszcze bardziej. Obrazek jest prześliczny, ale Twoja siła, Twoje dobro błyszczy na maksa. To jak zdrowia Ci życzę jest nie do opisania. Dziękuję, że jesteś tak dobra dla mnie, że jesteś przykładem!!!!!°💖💖💖
OdpowiedzUsuńPrzykładem do naśladowania ma się rozumieć. Sercem z Tobą 💖
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko za Twoje słowa.
UsuńPozdrawiam serdecznie. Dobrego weekendu!
Dużo zdrowia <3
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie. Dobrego weekendu.
Ojej! Tyle przeszłaś! Całe szczęście, że wyniki w normie i mogłaś opuścić szpital. Dużo zdrówka dla Ciebie! Dbaj o siebie i dużo odpoczywaj.
OdpowiedzUsuńMy friend Isabel,
OdpowiedzUsuńAnother truly excellent publication, with a multifaceted approach, as you always present us.
Kisses!!!
Zdrowia, zdrowia, zdrowia!! Przeszłaś tyle, ale teraz czas na nabranie sił :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Obrazek piękny, ciepły i sympatyczny:-)
OdpowiedzUsuńWspółczuję tego doświadczenia, bo z opisu brzmi koszmarnie.
Dobrze, że już po wszystkim.
Oby wszystko wróciło do normy, fizycznie i psychicznie:-)
Pobyty w szpitalach, operacje, zawsze niefajne, a tak często konieczne. Dobrze, że ja jedynie z drugiej strony jestem, ale obecną interna daje nieźle popalić, dużo nowozdiagnozowanych nowotworów u pacjentów.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i regeneruj się, będzie dobrze.