sobota, 29 kwietnia 2023

Przepis na babkę serowo- cytrynową i recenzja filmu " Stracone złudzenia" według powieści H. Balzaka.

Dzień dobry, Dziękuję serdecznie za zaglądanie,liczne i ciepłe komentarze, gratulacje z okazji rocznicy bloga. W dzisiejszym poście będzie przepis na babkę serowo- cytrynową i recenzja filmu.
Składniki 25 dag mąki, 15 dag masła, 20 dag cukru, 25 dag serka waniliowego homogenizowanego, 3 jajka, kisiel cytrynowy, sok z połowy cytryny, pół łyżeczki esencji cytrynowej lub skórka otarta z cytryny, cukier waniliowy, 4 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia.Wykonanie Jaja ubić z cukrem, dodać miękkie masło i zmiksować. Ciągle miksując, dosypywać po łyżce mąkę zmieszaną z kisielem i proszkiem, następnie dodać serek , cukier waniliowy, na końcu esencję lub skórkę otartą z cytryny i sok z cytryny.Wyłożyć ciasto do wysmarowanej tłuszczem formy. Piec około 50 minut w temperaturze 180 stopni. Babkę można polukrować. Mój komentarz Wszystkie składniki przygotować na godzinę przed przystąpieniem do ucierania ciasta, żeby miały jednakową temperaturę wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo,że pojawi się zakalec. Poświęcić trochę czasu na miksowanie,żeby składniki dobrze się połączyły. Ja dałam teraz mniej cukru, niż jest w przepisie, ale nie za dużo mniej, bo jest to bądź co bądź ciasto cytrynowe i ten kwaśny smak( cytryny i kisielu ) trzeba jednak zrównoważyć.
Film " Stracone złudzenia" według powieści H. Balzaka pod tym samym tytułem opowiada historię Luciena de Rubempre. Ten 20 letni młodzieniec, poeta pochodzi ze zdeklasowanej i zubożałej rodziny, posługuje się szlacheckim nazwiskiem matki. Lucien nawiązuje romans z lokalną arystokratką i mecenaską Madame de Bargeton. Poniżony przez jej meża, razem z nią wyrusza na podbój Paryża. W ślad za nimi podąża zakochany w Louizie baron.Nie ma szans u kobiety,ale łudzi się i nie traci nadziei,że serce tej subtelnej piękności się odmieni. Co czeka Luciena- utalentowanego, ambitnego idealistę w XIX wiecznym Paryżu ?
Baron znajduje dla Luciena kwaterę. Razem z Louizą zabierają młodzieńca do teatru, gdzie zostaje przedstawiony Markizie d'Espard jako...chrześniak barona. Markiza kwituje to sarkazmem- "Chrześniak?". Doskonale zdaje sobie sprawę z rodzaju zażyłości jaka łączy Louizę i Luciena. Chłopak chcąc zrobić wrażenie na swojej kochance, przed wizytą w teatrze wydaje mnóstwo pieniędzy na nową odzież i zabiegi upiększające. Mimo to wygląda cudacznie i wyróżnia się wśród przedstawicieli arystokracji obecnej w teatrze.Kiedy zajmuje miejsce w loży markizy, wszystkie oczy są zwrócone na niego. Luciena, który jest nowicjuszem , zdradzają drobne gesty "W tych kręgach drobnostki urastały do wielkich rozmiarów.Nieopatrzny gest, słowo czy spojrzenie mogło zgubić debiutanta. Nieodpowiedni detal jest jak nóż wbity w płótno mistrza, jak fałszywa nuta w operze." Ale najgorsze jest dopiero przed Lucienem. Wszystkich - oprócz młodzieńca - nie interesuje to , co dzieje się na scenie. Publiczność oczekuje antraktu, bo to w foyer rozgrywa się właściwe przedstwienie, komedia ludzka. Markiza przedstawia Luciena- młodemu poecie Nathanowi i zobowiązuje swojego pupila do przedstwienia nowicjusza wydawcom. I tu pada kluczowe zdanie Nathana- " Markizie się nie odmawia". Ale Lucien już tego nie słyszy, gdyż podąża w stronę siedzącej na ławce Louizy. W tym czasie Baron dyskretnie postarał się by wyszło na jaw kłamstwo o szlachectwie Luciena, który tak naprawdę jest synem aptekarza i nazywa się zupełnie inaczej, a szlacheckie nazwisko matki nieprawnie sobie przywłaszczył. Informacja dociera oczywiście do markizy. Plebejusz, syn aptekarza w loży markizy, jednej z najważniejszych figur świeżo odrestaurowanej arystokracji?! To była gwarancja skandalu. Ten afront Lucienowi nie może wyjść na sucho. Warto prześledzić tę intrygę, którą dziś śmiało można by nazwać- mobbingiem w białych rękawiczkach.I warto zobaczyć pozostałe wątki tej opowieści. Film miał kinową premierę 5 sierpnia 2021 r. Wakacje to nie jest najlepszy czas.Tym bardziej,że film nie jest komercyjny.U nas go nie grali.Miałam ochotę pojechać i zobaczyć go na dużym ekranie w studyjnym kinie "Charlie" w Łodzi, ale przygotowywałam się do wakacyjnego wyjazdu. Przypomniałam sobie o nim, gdy wybrałam się w tym roku do kina na film, który miał być hitem, a okazał się bardzo średni. "Stracone złudzenia" to film kostiumowy, który trwa 2 i pół godziny. Świetnie dobrani aktorzy, dialogi, komentarz narratora i ciągle aktualne problemy sprawiają,że ten film dopracowany w każdym szczególe ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Koneserzy gatunku na pewno docenia jego kunszt. W jednej z ról Gerard Depardieu.Film można obejrzeć na cda.pl. Moja ocena 9/10. To tyle na dziś. Udanej Majówki Wam życzę.

sobota, 22 kwietnia 2023

Kilka zdjęć na Dzień Ziemi.

Witajcie, dziękuję jak zawsze za odwiedziny i komentarze oraz życzenia świąteczne. Dziś Dzień Ziemi czyli 11 rocznica mojego bloga.
Moja różowa sasanka, którą kupiłam by zasadzić w ogródku. Szczerze mówiąc, wcześniej nie spotkałam sasanki w takim kolorze. Na straganie szły jak świeże bułeczki.
Serwetka niczym mandala z akrylowej, melanżowej włóczki.
Moja ulubiona babka serowo- cytrynowa.
Udała się - nie ma zakalca. To nie jest śmieszne- ciasto ucierane nie zawsze się udaje, jest kapryśne.Wystarczy najmniejszy błąd i zakalec.Właśnie w święta wyszła nam babka z zakalcem...Najpierw okazało się, że moją starą formę do baby zżarła rdza, a do silikonowej dobrały się myszy i porobiły dziurki( ciekawe czy im smakowała?) a potem ten zakalec, nieduży wprawdzie, ale zawsze. Siostra też w tym roku narzekała, była po wirusie i stwierdziła,że nie miała siły dobrze wyrobić swojej drożdżowej baby.Ale za to miała pysznego orzechowca, a my tort.
Niedawno Uniwerstytet Trzeciego Wieku w związku z wiosną wystąpił z inicjatywą przemarszu przez miasto w przystrojonych kolorowo kapeluszach.
Zrobiłam im kilka zdjęć.
Zaczęła się pora ciepła,więc musiałam zobaczyć co na kolei. Codziennie po przebudzeniu czekam w oknie na pojawienie się pospiesznego Gdynia Główna. W zasadzie można według niego ustawiać zegarki, choć dziś akurat miał 5 minut spóżnienia, ale to się zdarzyło pierwszy raz od bardzo dawna.
W czasie rowerowego spaceru sfotografowałam psa, wrzuciłam zdjęcie do grupy na FB z podpisem- Nie ma to , jak zerwać się z łańcucha w samo południe i przemierzać piękny ten świat hop sa sa.
Pies biegał luzem, bez śladu łańcucha. Okazuje się ,że powiedzenie " Zerwał się jak pies z łańcucha" nie jest dziś powszechnie znane i rozumiane.
Kot sąsiadów idzie miedzą lekko przygarbiony. Czy ma świadomość,że przez rude futro widać go jak na dłoni?!
I to by było tyle na dziś. Dobrego weekendu Wam życzę.

czwartek, 6 kwietnia 2023

Wielkanoc 2023.

Witajcie, czas szybko mija i zaraz Święta. Dziękuję Wam za zaglądanie, czytanie komentowanie. Dzisiejszy post będzie taki przedświąteczny.
To moja wielkanocna skrzyneczka.
Planowałam zrobienie jej już w ubiegłym roku, ale nie było czasu. Kupiłam wtedy 2 tubki zielonej farby akrylowej. A wcale tyle nie było trzeba, cóż przyda się do innego projektu. Początkowo miały być inne, bardziej trwałe ozdoby. Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła : Wielkanocna skrzyneczka, wśród propozycji był pojemnik wypełniony czekoladowymi zającami i kilkoma tabliczkami czekolady. Stwierdziłam,że to lepsze niż styropianowe ozdoby.( Kalina się ucieszy) W Biedrze trafiłam wreszcie na niebiesko- fioletowe hiacynty, które mam już tydzień i które z każdym dniem zbliżają się do kwitnienia. Dzisiaj weszłam zobaczyć czy nie ma choć jednej doniczki miniaturowych żonkili. Ale gdzie tam?!Za to ilu znajomych spotkałam ?!
W ubiegłym tygodniu wysiałam owies.
A teraz każdego dnia patrzę jak rośnie.
Torebka z owsem kupiona w markecie, doniczki, ziemia- a ile radości?!
Tydzień temu kupiłam wędzone brzuszki z łososia i dwie makrele. Z makreli zrobiłam pastę do pieczywa, a na brzuszki nie miałam pomysłu. I wtedy znalazłam ten przepis na Roladę Szpinakową( blog: Ania - Gotuje) Na święta będzie powtórka z rozrywki...
Moja ćwikła.
A to ilustracja z książki z przepisami Hanny Szymanderskiej.
Zdjęcie z wczoraj. Siedząc przy oknie i pijąc poranną herbatę obserwowałam biegnącego lisa, a potem kicającego zająca.
Kot sąsiadów może odrobinę kolorem lisa przypomina. Patrzyłam jak kwiaty ugięły się pod śniegiem, a potem znowu odzyskały świeżość. I dziś po zimnej nocy też nie wyglądały najlepiej, a potem podniosły się.
Skrada się...
Zdrowych i Spokojnych Świąt. Radosnego Alleluja. Miłego biesiadowania w gronie najbliższych. Wszystkiego Najlepszego.

wtorek, 28 marca 2023

O książce "Ojciec i syn " Roy'a Fullera i trochę o kapryśnej wiośnie.

Witajcie, pogoda płata figle, ranek zaskoczył śnieżycą i wichurą.Dziękuję Wam za zaglądanie, czytanie komentowanie.
Przyroda budzi się do życia. Niedługo zakwitną żonkile. Mam nadzieję,że te krótkotrwałe powroty zimy nie zaszkodzą kwiatom.
Zalane torfowiska. W sumie nic nowego o tej porze roku. Dawniej woda dłużej stała na łąkach okalających miasto. Teraz słońce i wiatr szybciej osuszają teren. Niepokojace, że wiatrów jest więcej niż kilka dekad temu.
Różowy hiacynt w pełnym rozkwicie.
Skrzyczkę ozdobiłam zrobioną na szybko koronką. Większe prace w trakcie wykonywania. Zdecydowanie teraz wolę czytać niż dziergać. Ostatnio postanowiłam zrobić sobie przerwę od literatury współczesnej.Wybrałam się do antykwariatu, gdzie kupiłam 5 książek za 5 zł( po złotówce każda) z popularnej kiedyś serii- Klub Interesującej Książki. Swego czasu wychodziło ponad 20 książek rocznie, od połowy lat 60 do połowy 90. W bibliotekach te książki miały swoją półkę. W tamtym okresie nie miałam czasu na ich czytanie, bo nauka była ważniejsza. Książka, o której dziś Wam opowiem została wydana w 1975 roku i później nie doczekała się wznowienia. Myślę,że można ją kupić tylko w antykwariatach. Dlatego będę trochę spojlerować.
Roy Fuller ( 1912- 1991) angielski pisarz, znany głównie jako poeta.Podczas wojny służył w marynarce, potem przez kilka lat pracował jako radca prawny. "Ojciec i syn " to książka utrzymana w tradycji angielskiej powieści obyczajowo- psychologicznej, w której autor porusza problem stosunku ojca do syna i odpowiedzialności rodziców za postawę życiową dzieci. Zachowanie ludzi w konkretnych układach społecznych i politycznych stanowi miernik wartości człowieka" Tyle krótka recenzja z okładki.Akcja powieści toczy się w latach 50 i 60 ubiegłego wieku. Harold Colmore zamożny 50 latek nagle dowiaduje się,że jego syn odbywający służbę wojskową w azjatyckiej kolonii brytyjskiej oskarżony jest o czynną napaść na przełożonego. Postanawia pojechać na miejsce,zapoznać się ze szczegółami zdarzenia i obmyśleć linię obrony. Jest to dla niego okazja do życiowych podsumowań.
Wspomnienia, refleksje dotyczące życiowych wyborów i bieżące wydarzenia. Podróż do odległego kraju, pobyt w hotelu, rozmowy z synem, jego przełożonymi oraz spotkania z przygodnymi ludźmi z hotelu.Colmore pochodzi z ploretariackiej rodziny, rodziców zwyczajnie się wstydzi, szczególnie, gdy jego życie zawodowe nabiera rozpędu, dostrzega niedostatki w wyglądzie, obyciu, wysławianiu matki i ojca. Pomimo trudności staje się posiadaczem dyplomu dobrej uczelni i rozpoczyna praktyki jako asystent w firmie rewidentów ksiąg. Są czasy przedwojenne i kryzys wszystkim daje się we znaki. Młodzi zaczynają spotykać się na zebraniach grup desydenckich. Również Harold daje się porwać tym ideom. Czyta dzieła Marksa i Engelsa, zapisuje się do partii.Podczas rewizji ksiąg w garażu kapitana Ellisa poznaje jego córkę, a swoją przyszłą żonę Dorotę. Kobieta jest rozwiedziona. Haroldowi imponuje wszystko- ład, opanowanie , styl życia Doroty. Od początku czują do siebie nieodparty pociąg, wszystko inne schodzi na plan dalszy. Kapitan ginie w 1940, Harold pomnaża majątek żony.Małżonkowie wynajmują mieszkanie, Harold składa podanie o pracę w " Autorytecie"- firma dopiero raczkuje, cieszą się,że zdobywają osobę z kwalifikacjami.Małżonkowie wynajmują dom, na świat przychodzi Giles. Harold zgłasza się do służby wojskowej z grupą trzydziestolatków, ale z uwagi na wiek i stanowisko w " Autorytecie" zostaje przeniesiony do rezerwy. W firmie rozwija swoje talenty, szybko awansuje. Jako 50 latek jest zastępcą sekretarza, jednym z dwóch ewentuaalnych kandydatów na stanowisko sekretarza. Przyjaciół dobiera spośród pracowników stojących wyżej w hierarchii " Autorytetu", lekarzy ministerialnych i przedstawicieli wolnych zawodów. Do dawnej londyńskiej atmosfery desydenckiej nigdy nie wraca.Rodzinie powodzi się coraz lepiej, dzieci - Giles i Wirginia kończą dobre szkoły. Elita " Autorytetu" zasługuje na opisanie. Szef Lord Groves ma pochodzenie proletariackie i nawyki z tamtego okresu - na kolację smażone ryby, ale większą część swojego życia spędził w luksusie " rozwalony na tylnym siedzeniu służbowego Austina albo w bezpłatnej loży, spacerując po deptaku w czasie konferencji, jadąc w pustym przedziale pullmanowskim w drodze na otwarcie nowego prowincjonalnego oddziału" Autorytetu"(...) mimo swego pochodzenia i poglądów politycznych , odznaczał się zaciekłą , zawistną moralnością władców" Z kolei sekretarzowi Fairbanksowi zazdrości Harold,że on sam " nigdy dobrze nie wyuczył się tego, co tamtemu przychodziło całkiem odruchowo, że zasady postępowania, jakie należy wpajać gromadzie podwładnych, nie obowiązują samych rządzących". 50 letni Harold romansuje z rówieśnicą syna.Pociąga go w niej przede wszystkim młodość i świadomość,że może to ostatnia szansa na udowodnienie swej męskości z kobietą tak młodą. Ale nie wiąże z dziewczyną żadnych poważniejszych planów, ona sprawia wrażenie,że na nic nie liczy.Colmore rozważa zerwanie, chce być transparentny w obliczu awansu na sekretarza. Tymczasem musi pomóc synowi. Bierze urlop, upłynnia akcje w celu pokrycia czekających go wydatków. W hotelu poznaje Hamiltona, plantatora herbaty, który raz na kwartał na kilka dni zatrzymuje się w miasteczku,żeby zaszaleć. Regularnie odwiedza fort, rozmawia z synem przebywającym w areszcie i jego przełożonymi. W rzeczach Gila już po wypadku dowódctwo znajduje pisma Karola Marksa. Kiedy Colmore ojciec rozmawia z kapitanem widzi książkę otwartą na biurku- " Poglądy klasy panującej są w każdej epoce poglądami panującymi" W czasie widzenia ojciec tłumaczy synowi dlaczego w jego sytuacji może być to źle odbierane- " Wojsko brytyjskie wymaga przystrzegania prawa i porządku w tej kolonii. Jedynie marksiści się temu przeciwstawiają." ( Jak bardzo nasze życie rezonuje z życiem naszych dzieci?!) Sprawa zmierza do finału na sali sądowej.Ojciec, obrona i sam Giles stają na wysokości zadania. Chłopak udawadnia,ze działał w obronie własnej i zostaje uniewinniony. A Harold wie,że zdał egzamin jako ojciec, wychował syna na porządnego człowieka. Rodzina w obliczu problemu dała radę.
Miałam problemy z umiejscowieniem fortu. W książce nie znalazłam żadnej konkretnej nazwy kolonii brytyjskiej. Założyłam,że to Indie, choć w powieści przewijał się tylko jeden Hindus, który kształcił się w Anglii. ( dzieci z małżeństw mieszanych miały taki przywilej) Jest tam kilka odniesień, które pasowały mi do Indii, ale 100 procentowej pewności nie mam. Zresztą była to dla autora sprawa drugorzędna. Firma " Autorytet" też fikcyjna, posłużyła pisarzowi do fabuły i wniosków na temat hierarchii i układów w tego typu firmach. Muszę przyznać,że lektura sprawiła mi przyjemność- refleksje, wewnętrzne dialogi, przejrzysta forma, snucie opowieści i sama narracja, a przede wszystkim język na dobrym poziomie. 200 stron ciekawej lektury. To tyle na dziś. Pozdrawiam Was serdecznie i oby wiosna zagościła na dobre.

poniedziałek, 20 marca 2023

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny 2023 r.

Witajcie, dziś pierwszy dzień astronomicznej wiosny, więc postanowiłam,że będzie wszystkiego po trochu.
Najpierw zapiekanka, którą robiłam w weekend.Zapiekanka makaronowo- mięsna Miałam ochotę na kluski łyżką kładzione. Zrobiłam je z mąki razowej, orkiszowej. Ale można użyć dowolnego, gotowego makaronu. Mięso mielone( łopatka) dusiłam w przecierze pomidorowym. Dodałam kilka zgniecionych ząbków czosnku i dużo grubo pokrojonych pieczarek- bo lubię. Oczywiście przyprawy- u mnie sól i pieprz. Duszenie mięsa trwało 20 minut i w tym czasie pieczarki również odpowiednio zmiękły. Potem w naczyniu żaroodpornym wyłożyłam ugotowane kluski, na to mięso i starłam kulkę mozarelli. Piekarnik nagrzany do temperatury 200 stopni celsjusza. Zapiekankę piekłam dosłownie kilkanaście minut, 10-15. Po wyjęciu obficie posypałam posiekanym szczypiorkiem i natką pietruszki.
Mój krokusik, którego wczoraj odkryłam w ogródku. A w tamtym miejscu na pewno go nie sadziłam, więc radość z odkrycia tym większa.
Jedna leszczyna już zaczęła kwitnąć. Wkrótce zacznie pylić...
Hiacynty w pełnym rozkwicie uchwycone na zdjęciu. Wkrótce będę je mogła posadzić w ogródku, bo już zaczynają przekwitać. Kupiłam już następnego w doniczce w kolorze fuksji, więc hiacynt będzie różowy.
Zakładka tradycyjna do książki: Dancing Girl autor grafiki Dudley Hardy( 1867- 1922). Brytyjski malarz i ilustrator. I tym akcentem kończę dzisiejszy post. Dziękuję za zaglądanie, czytanie, komentowanie. Dobrego tygodnia, pełnego wiosennego słońca i radości Wam życzę.

czwartek, 16 marca 2023

Koszyczek

Dzień dobry, dziękuję za zaglądanie czytanie, komentowanie. Witam nową obserwatorkę- Anię z Książkowego lasu. Dziś krótko, zaprezentuję koszyczek, który ostatnio wykonałam.
Koszyczek na drewnianej obręczy o średnicy 16 cm. Oprócz tego wykorzystałam kordonek melanżowy " Monika" , sztuczne kwiaty i wstążkę. Kordonek jeszcze ze starych zasobów. Wspominałam juz kiedyś,że te melanżowe kordonki przyciągają wzrok, są droższe niż te w jednym kolorze, ale w robótkach wypadają nieszczególnie, trochę kiczowato. Tu jednak dobrze pasuje do struktury koszyka. Pamiętam jak go kupowałam w pasmanterii w Ozorkowie. Sprzedawczyni była szczęśliwa jak nie wiem co,że pozbywa się wreszcie ostatniej sztuki, która jej zalegała w sklepie. Kwiatki wyciągnięte z przydasi, podobnie wstążka.
Wzór pęczków i słupków, od góry. Od doły półsłupki. Oj, myślałam,że tego nie skończę. Trzeba było dopasować wzór do obręczy i początkowo marnie to szło. Ale pierwsze koty za płoty. Kwiaty i wstążka są tutaj wystarczającymi ozdobami. Wystarczy. Więcej ozdób mogłoby wywołać efekt przeładowania. Koszyczek można też zawiesić, usunąć kwiaty i przechowywać drobne przedmioty.
Wiosna się zbliża. Ptaki już się cieszą. W nocy jeszcze przymrozki, rano szron, ale coraz cieplej. Dostałam tulipany i zapomniałam zabrać od siostry. - Włóż sobie do wazonu ze swoimi- powiedziałam. A potem przysłała mi zdjęcie- " Patrz jak ładnie wyglądają wszystkie razem!" Jak zobaczyłam w markecie tulipany ze zdjęcia, musiałam kupić, bo też chciałam mieć. To tyle. Dobrego weekendu.

sobota, 11 marca 2023

Babeczki waniliowe z truskawkami

Dzień dobry,dziękuję za zaglądanie, czytanie i komentowanie. Witam serdecznie nowych obserwatorów mojego bloga. Od kilku dni zastanwaiałam się jaka będzie pogoda dzisiejszego dnia. Od poniedziałku powtarzało się słowo: cyklon. Do południa wiatr i śnieżyca, ale cyklon ?! Korzystając z brzydkiej pogody postanowiłam upiec Babeczki waniliowe z truskawkami Przepis znalazłam w powieści " Szczęście pachnące wanilią" Magdaleny Witkiewicz.
Składniki na 12 babeczek: 120 g masła, pól szklanki cukru, 2 jajka, 3/4 szklanki mąki pszennnej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, środek z laski wanilii, 2 łyżki śmietany kremówki, 12 dużych truskawek.
Wykonanie: 1. Mąkę przesiewamy z proszkiem i odstawiamy na bok. 2. W osobnej misce ucieramy masło, aż będzie jasne i puszyste. 3. Wbijamy jajka, dokładnie miksujemy. 4. Dodajemy środek laski wanilii, przesianą mąkę z proszkiem oraz śmietanę i mieszamy drewnianą łyżką. 5. Formę na muffinki wykładamy papilotkami. Ciasto wlewamy do papilotek i do każdej wkładamy dużą truskawkę. 6. Pieczemy w temperaturze 190 stopni przez około 20-25 minut, do suchego patyczka.7. Po wystudzeniu dekorujemy cukrem pudrem lub lukrem.
Ciasto jest pyszne, od truskawki dostaje dużo wilgoci.
Dziękuję Joli i Karolinie za podzielenie się tytułami lektur. Zima sprzyja czytaniu. I oglądaniu filmów i seriali na platformach filmowych... Wczoraj niemiecko- amerykańsko- brytyjski dramat wojenny z 2022 roku " Na zachodzie bez zmian" wbił mnie dosłownie w fotel.Adaptacja klasycznej powieści Ericha Marii Remarque'a. Ile statuetek Oskara otrzyma jutro?! Pokazuje całą grozę i bezsens wojny, młodzi meżczyźni, właściwie chłopcy idą do walki, są jak mięso armatnie. Film trwa 2 godziny i 20 minut. Potem jest krótki dodatek, gdzie reżyser, scenarzysta, aktorzy , charakteratorzy opowiadają o tym jak powstawał ten film, ile kosztowały trudu i wysiłku. Pole bitewne to teren wielkości trzech stadionów, okopy odtwarzane z dbałością o każdy szczegół. Za strworzenie takiej scenerii już przyznałabym Oskara. Następnego dałabym Felixowi, odtwórcy głównego bohatera Paula Baumera. Dobra jest też ścieżka dźwiękowa, podkreślająca momenty grozy. Jeden z twórców filmu powiedział- " Pracowałem z najlepszymi".
Moje hiacynty zakwitły. Miłego weekendu i dobrego przyszłego tygodnia. PS. Wkrótce po przebudzeniu sprawdziłam zwycięzców Gali Oskarowej. Wygrał "Wszystko wszędzie naraz" 11 nominacji, 7 Oskarów;"Na Zachodzie bez zmian" miał 9 nominacji, dostał 4 Oskary za: najlepszą muzykę oryginalną, najlepszą scenografię, najlepsze zdjęcia, najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy. Krytyk literacki Janusz Wróblewski bez pudła przewidział Oskary w siedmiu kategoriach. Za najlepsze zdjęcia: wygra Mandy Walker("Elvis")Powinien wygrać James Friend (" Na Zachodzie bez zmian") to i tak trafił. Co za profesjonalizm!