sobota, 16 marca 2019

Wiosenne porządki w kordonkach i trochę kulinarnie.

Witajcie! Pogoda dziś niesamowita! Wieje okropnie! Ale w porównaniu z tym co działo się w nocy, to pestka. Silny wiatr obudził mnie około godziny 23. Furtka klekotała i wydawała dźwięki niczym z horroru.Co jakiś czas deszcz bił o szyby tak mocno, jakby chciał je wybić. Wybudziłam się na dobre. Zobaczyłam błysk,a potem zagrzmiało. Dwa razy. W ludowych przysłowiach na marzec jest napisane.W marcu, gdy są grzmoty, urośnie zboże ponad płoty.Zobaczymy czy się sprawdzi. Dziś trochę robótkowo, trochę kulinarnie.
Mała biała serwetka o średnicy 24 cm. Zrobiłam ją któregoś wieczoru. Wykorzystałam resztki kordonka Babylo 10 jaki mi został po zrobieniu prostokątnej serwetki z kwietnym motywem.
Beżowa serwetka o średnicy 25 cm, resztki kordonka Maxi.
Wiosenne porządki zaczęłam od przeglądania pojemników z kordonkami. Często po zrobieniu jakiejś robótki zostają właśnie takie resztki. Na dużych tekturowych "szpulach", które zajmują sporo miejsca.Właśnie z takich resztek powstały dwie serwetki, które prezentuję.A Wy jaki macie sposób na takie resztki?
Ostatnio kupiłam taki oto słoiczek - Smażone pomidory w oliwie z oliwek.Baza do zup, sosów,ryb, mięs,makaronów.Przysmak kuchni hiszpańskiej.Masa netto 300 g. Wartość odżywcza w 100 g produktu. Wartość energetyczna: 833 kj/201 kcal.Tłuszcz 15 g, w tym kwasy tłuszczowe nasycone 2,1 g.Węglowodany 14,3 g,w tym cukry 12,5 g, Błonnik 0,98 g Białko 1,6 g, Sól 0,86 g. Produkt pasteryzowany. Składniki : pomidory, oliwa(15%)cukier, sól, czosnek. Najlepiej spożyć do 31.12.2022 roku.Przechowywać w suchym i chłodnym miejscu.Po otwarciu przechowywać w lodówce. Smaczne. Użyłam do grzanek z pieczarkami. Miałyście? Jakie jest Wasze zdanie co do tego produktu?
A to już surówka z czerwonej kapusty, którą robiłam wczoraj. Prezentuję ją z dwóch powodów. Po pierwsze w jednej z książek kucharskich znalazłam ją tak udekorowaną plasterkami pora, bardzo mi się spodobało.Zrobiłam, udekorowałam i dzielę się tym pomysłem. Po drugie znam osoby, które jej nigdy nie robią, bo twierdzą, że im nie wychodzi.Sposób, z którego do tej pory korzystałam Szatkowałam czerwoną kapustę i wrzucam do osolonego wrzątku, gotowałam chwilę, cały czas sprawdzając czy już uzyskała właściwą miękkość. Chodzi o to ,żeby była lekko obgotowana,a nie rozgotowana. Następnie odcedzałam na sicie, dodawałam sok z cytryny,żeby uzyskała czerwony kolor, soliłam i czekałam ,aż przestygnie,żeby dodać inne składniki i przygotować do podania na stół. Wczoraj robiłam nieco inaczej.Przepis z Kuchni Polskiej "Obraną z zewnętrznych liści kapustę szatkujemy, im drobniej tym surówka będzie smaczniejsza, solimy, wyciskamy, zalewamy wrzątkiem, odstawiamy na 5 minut, cedzimy, pozostawiamy na sicie do odsączenia i przechłodzenia.Zimną łączymy z zaprawą(3 łyżki przegotowanej wody,sok z cytryny,cukier, sól, pieprz, zielenina), gdy nabierze koloru dodajemy...Spodobał mi się ten przepis i mam zamiar go odtąd stosować. A Wy jak przygotowujecie kapustę czerwoną na surówkę. Chętnie poznam inne sposoby.
Cieszę się,że podobała się Wam serwetka kwiatek! Muszę powiedzieć,że uczę się od Was i dzięki temu moje posty nabierają koloru.(taką mam nadzieję)Dziękuję! Myślę,że o to właśnie chodzi w blogowaniu,żeby się wzajemnie inspirować.Za komentarze też bardzo, bardzo dziękuję. Sprawa zabawy podaj dalej...Zgłosiło się tyle chętnych,że mam problem kogo wybrać. Żartuję oczywiście- nikt się nie zgłosił. Nie wiem co mam myśleć?! Szkoda. Nie poddawałam się łatwo- trzy razy ogłaszałam, pod każdym postem...Coś wymyślę. Tymczasem życzę Wam udanego weekendu.

92 komentarze :

  1. kocham czerwoną kapustę:D mogę jeść kilogramami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A robisz sama z niej surówki?

      Usuń
    2. kupuję niestety najczęściej...

      Usuń
    3. Dlaczego niestety? Skoro Ci smakuje ta kupiona, to najważniejsze!Nie każdy ma czas i ochotę by wszystko robić samemu.

      Usuń
    4. niestety bo bardzo lubię gotować sama:)

      Usuń
    5. To zmienia postać rzeczy!

      Usuń
    6. ano:) ja się jaram gotowaniem:D to mnie odpręża:)

      Usuń
    7. I bardzo dobrze, ja też lubię gotować.Człowiek musi mieć coś, przy czym się odpręża i co poprawia mu nastrój!

      Usuń
  2. Obie serweteczki bardzo piękne! Ja swoje resztki kordonków wykorzystuję podobnie, do jakichś mniejszych projektów.
    U mnie dziś na obiad była surówka z czerwonej kapusty :)
    Kroję drobniutko, parzę do miękkości, odcedzam, studzę, a następnie dodaję pokrojoną cebulę, starte na dużych otworach jabłka (kwaskowe), sok z cytryny i przyprawy sól, pieprz, odrobina cukru i oliwa. Wszyscy się nią zajadamy. Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu!Postępujesz podobnie z kordonkami i kapustą jak ja.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Ja tam się cieszę z tej pogody,bo nie muszę w ogródku jeszcze nic robić.
    Pomidory sama suszę na słońcu i zalewam oliwą. Do chleba pytanie pycha!
    Koniecznie w lato spróbuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli spojrzeć pod tym kątem- racja! Jak zaczną się słoneczne, ciepłe dni nie będzie czasu na wymówki,bo to czy tamto, trzeba będzie iść i robić. A pracy tam nigdy nie brakuje, ciągle jest coś do zrobienia, jak w domu...
      Suszenie pomidorów zawsze wydawało mi się czasochłonne i skomplikowane,ale faktycznie warto spróbować. Jak to mówią- wszystko jest trudne, zanim stanie się łatwe.

      Usuń
  4. Musiałbym zrobić porządki ale w ciuchach haha :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W marcu taka zmienna pogoda można zachorować i to bardzo łatwo. Raz ciepło, raz zimno ale chyba przeważnie to taka zimowa. Jakby wiosna zastanawiała się czy przyjść a zima nie chciała nas opuścić. Jednak to bliżej tego wiosennego ciepełka - już lada chwila ;)

    Serwetki piękne - i jedna i druga. Z Mamą lubimy takie klasyki bo tak to można nazwać i nawet wraca na to moda.... nie dziwię się bo to piękne. Takie dzierganie to sztuka ;)

    Kilka razy surówkę z czerwonej kapusty jadłam w barze mlecznym na jednodniowym wyjeździe - smaczna była ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ervisho! Przedwiośnie kapryśne, ale te wiatry zwane przez Porazińską -dujawice mieliśmy zazwyczaj w styczniu, góra- lutym,a tu w marcu...
      Cieszę się,że podobają Ci się te małe serwetki, mam nadzieję,ze będzie to rozgrzewka przed większymi pracami.
      Co do dań w restauracjach, to zawsze jestem ciekawa smaków, patrzę, porównuję,żeby potem odtworzyć w domu to co mi tam smakowało.A surówki i sałatki są na pierwszym miejscu tych obserwacji

      Usuń
    2. Klimat się zmienia, zmienia się pogoda... moja Mama mówi, że to przez zaburzenie równowagi w przyrodzie. Rok a moze dwa lata temu w styczniu na naszej jabłonce zakwitł biały kwiatek jak na wiosnę - to nie jest normalne.

      Lubię jak to nazwać "starocie" - mam na myśli taki powrót do tego co było, tradycji, folkloru. Piękne to jest :)

      Do restauracji nie chodzę - w moim mieście tak na prawdę to nie ma, gdzie smacznie zjeść ale w Zamościu znalazłyśmy coś w stylu baru mlecznego, gdzie mają smaczne pierogi i właśnie surówki... pyszne są

      Usuń
    3. Klimat się zmienia i to korzystne raczej nie jest. Mam nadzieję,że nie będzie już przymrozków...
      Tak, choć teraz najbardziej się cieszę, gdy uda mi się tradycyjne szydełkowanie połączyć ze współczesnością.
      Roztocze? Moje ukochane Roztocze?
      Prawdę mówiąc, ja nie lubię u nas jeść na mieście. Nie jest to złe,ale jeszcze nie to co bym chciała...

      Usuń
    4. Jeszcze marcu będzie różnie ale potem kwiecień, maj... :)
      Na swoim blogu pokazujesz piękną sztukę, która wydawać by się mogło (kiedyś) że zaniknie a wraca do łask :)
      Roztocze ;)
      Ja u nas w mieście nie jem - moja rodzina również... lepiej samemu ugotować, przynajmniej wiem co jem i nie ma w tym mięsa ani produktów zwierzecych. Nie jest to większe miasto, gdzie bez problemu zjesz wegetariańsko coś innego niż pierogi

      Usuń
    5. Oby, Ervisho! Dziś było tak pięknie,a teraz znowu wieje!
      Dziękuję, ja bardzo się cieszę,że umiem szydełkować!
      Miejsce, do którego kiedyś często wracałam to Susiec.
      U mnie w mieście dominuje kuchnia polska.Poza tym przydałby się, coś a,la bar bistro. Z różnymi przekąskami,a nie tylko pizzerie, kebaby i chińczyk...

      Usuń
    6. Podobno w przyszłym tygodniu ma być ładniejsza pogoda. Mam taką nadzieję :)
      To Twoja zasługa, Twojej pracy, czasu który temu poświęcasz a przede wszystkim serca które wkładasz :)
      Podoba Ci się tam? Ja bardzo chcialabym wrócić w Pieniny - byłam tylko raz kilka la temu i pokochałam. Brakuje mi polskich gór :(
      U mnie też dużo tych kebabowni i kilka z 3-4 niby restauracje takie lokale-dom weselny ale to nie to

      Usuń
    7. Ta pogoda przede wszystkim źle wpływa na samopoczucie, uwydatnia różne dolegliwości, z którymi zmaga się organizm.
      Dziękuję! Staram się jak mogę!
      Te lasy w koło są niezwykłe.Wszędzie lasy, otaczają i mniejsze, i większe miejscowości. I Tanew.Szumy nad Tanwią produkują więcej jodu niż polskie morze i są oazą spokoju,a jedź nad morze w sezonie...Poza tym czytałam ostatnio,że nasze morze umiera, nigdy nie było tak martwych rejonów w naszym Bałtyku jak teraz.
      Kiedyś pojechaliśmy w Pieniny i znaleźliśmy tam "swoją" Góralkę. Jeździliśmy do Hałuszowej przez cztery lata...co roku.
      Tak, mnie brakuje w moim mieście takiego miejsca, gdzie można zjeść coś smacznego, bez poczucia,że ładuję w siebie mnóstwo kalorii i klimat też musi być, bo najlepszy wystrój nie zapewni tego gdy jesteś obsługiwana- " z łaski na pociechę" i czujesz się jak intruz.

      Usuń
    8. Zgadzam się - mojej mamie często spada ciśnienie a tata robi się nerwowy ;/
      To widać ale przede wszystkim jak wspominałam widac Pani serce ;)
      W moich okolicach tyle lasów nie ma ale czytałam i wiem, że na Roztoczu jest ich sporo... ale o tych Szumach to nie wiedziałam - moja Mama mówi, że przydałaby jej się kuracja jodowa - pojechać nad morze (przez ponad pół Polski) ale wie ze nie pojedzie bo to daleko... a tutaj mamy bliżej. Dziękuję za informację :) A w jakich miesiącach ten jod jest produkowany w największych ilosciach?
      Ja w Pieninach byłam raz - Sromowce. Mieszkaliśmy w domku praktycznie pod wejściem na Trzy Korony - z naszego pokoju z balkonu był widok na szczyt <3
      A przede wszystkim takiego swojskiego, domowego i z pewnością, że człowiek sie nie zatruje...

      Usuń
    9. Podobno tam gdzie są szumy, szpoty, progi.Od Suśca trzeba jechać drogą na Hutę Różaniecką Po lewej stronie( jadąc od Suśca) duży parking w lesie. Stamtąd już blisko nad Tanew i tam też zaczynają się szumy( przecudne zjawisko, podobno powstały na skutek ruchów tektonicznych skorupy ziemskiej)Na odcinku 400 metrów znajdują się 24 progi czyli szumy!Iść szlakiem szumów- sama przyjemność!

      Usuń
    10. Dziękuję za dokładny opis. A jaką porą roku najlepiej tam jechać? ;)

      Usuń
    11. Nie wiem, kiedy jodu jest tam najwięcej,ale ja tam byłam zawsze latem i bardzo mi się podobało.Gdy jest ciepło, można zamoczyć nogi w Tanwi( jedynie- jak pamiętam- przy wodospadzie Jeleń woda jest lodowata,ale taki już urok wodospadów), w upalne dni jest tam przyjemny chłód, bo na tym odcinku, gdzie są szumy ścieżki prowadzą leśnymi ostępami.

      Usuń
    12. Już mówiłam Mamie i była w szoku - jest skłonna jechać. Dzi.ękuję za informację :) Na pewno można odpocząć ;)

      Usuń
    13. Jak macie blisko- jedźcie koniecznie! Ja pierwszy raz byłam w lubelskim na obozie wędrownym i my w ogóle nie byliśmy wtedy nad Tanwią. Dopiero, gdy zaczęłam czytać różne przewodniki o Roztoczu, natrafiłam na informację i byłam w szoku,że mało kto o tym wie,że tam jest coś takiego urokliwego.

      Usuń
    14. Az tak blisko to nie jest ale od czego są busy - nie ma co siedzieć na tyłku w jednym miejscu, skoro przyroda daje takie dobroci i tyle zdrowia <3

      Usuń
    15. *przyroda oferuje nam tyle dobra i to za darmo ;)

      Usuń
    16. To prawda. W ogóle na Lubelszczyźnie jest mnóstwo do zobaczenia. Kapliczki na wodzie, wąwozy lessowe w okolicach Zwierzyńca, "zakryte" schody np. w Radecznicy.A propos Radecznicy, to ja tam byłam i widziałam katakumby i pochowane, dobrze zachowane szczątki ludzkie( niczym mumie) ale potem okazało się,że wpuszczanie tak zwiedzających szkodzi tym szczątkom i zamknięto to miejsce dla zwiedzających.
      Nie można też zapominać,ze Lubelszczyzna stanowiła w okresie okupacji teren najintensywniejszego ruchu oporu i partyzantki w kraju. Po odwiedzeniu wielu miejsc pamięci i cmentarzyków, miałam wrażenie,ze te przepiękne lasy były miejscem, gdzie wielu młodziutkich mężczyzn straciło życie.Przepiękne tereny, które niejedno widziały!

      Usuń
    17. Ja jestem z Lubelszczyzny a niewiele widziałam bo nie miałam możliwości, okazji, jak... musze to zmienić

      Usuń
    18. Tak ogólnie to Polska jest piękna - człowiek szuka daleko a nie widzi to co ma przed nosem - u siebie

      Usuń
    19. Powiem Ci,że chyba każdy zauważa u siebie coś takiego,że to co dalekie i odległe wydaje mu się bardziej atrakcyjne, niż to co bliskie.Ja całkiem niedawno zaczęłam bardziej interesować się atrakcjami własnego regionu, chwalić go,a może nawet promować.
      Irytowało mnie czasem pytanie: Gdzie jedziesz, w góry czy nad morze?! Jakby poza tymi dwiema możliwościami nie było nic pośredniego, godnego zobaczenia.
      Dziś chyba rozumiem z czego to wynika.Góry, morze to regiony, gdzie stawia się na turystykę.Tam życie tętni, a my tego potrzebujemy będąc na wakacjach. Świadomość,że turysta potrzebuje dobrego przyjęcia i uśmiechu jest już coraz lepsza. Ale jadąc gdzieś przed lub po sezonie możesz się spotkać z tym,że pocałujesz klamkę, pracownik muzeum spojrzy na ciebie nieprzychylnym okiem,a wszystko takie uśpione...A cechy Polaków też bliższe,są narzekaniu niż radości...
      Mimo to ja bardzo lubię wędrówki po Polsce!

      Usuń
    20. Masz rację. Ja rownież odnoszę wrażenie, że jeśli człowiek ma coś koło siebie to nie tyle nie docenia piękna tego czegoś co po prostu czuje przesyt bo na to na co dzień. Podobnie jest kiedy ktoś mówi, że nie lubi swojego miasta a podoba mu się w innym ale mieszkaniec tego innego miasta może powiedzieć to samo

      Usuń
    21. Tak dokładnie tak. Wszystko co nowe wydaje nam się często takie atrakcyjne! Z biegiem czasu, gdy nam to spowszednieje wpadamy w koleiny rutyny. I znowu myślimy,że gdzieś trawa jest bardziej zielona niż u nas.A dobrze jest odnaleźć się w tym co jest. Ale choć raz w roku odwiedzić miejsce, którego nie znamy. W celach poznawczych i z ciekawości świata.

      Usuń
    22. Fajnie gdyby każdy tak mógł podróżować, zwiedzać i odwiedzać... niektórych niestety ogranicza zdrowie, portfel, czasem rodzina a jednocześnie nie można zamykać się na świat, chociaż niektórzy twierdzą, ze wolą dziedzieć w domu niż poznawać

      Usuń
    23. Mówi się,że podróże kształcą.Ale jest też powiedzenie,że cały świat można zobaczyć w kropli rosy we własnym ogródku.
      Immanuel Kant tylko raz opuścił Królewiec, by załatwić coś nad naszym polskim morzem. Ponoć Św. Tereska z Lisieux żałowała,że nie dane jej było podróżować, a mimo to została doktorem kościoła.
      Podróże kształcą,ale i kosztują.
      Dziś, przy otwartych granicach i możliwościach podróżowanie stało się bardzo modne.Również dzielenie się wrażeniami z odbytych wojaży. Nie jest dobrze, gdy staje się to dominującym tematem spotkań w większym gronie, bo nie wszyscy wybierają się w dalekie podróże( i nie muszą się nikomu tłumaczyć dlaczego tego nie robią) a może stać się powodem małego wykluczenia.

      Usuń
    24. Mój Tata mówi, że jemu wystarczy to co zobaczy w telewizji ale to co innego niz poczuć wszystkimi zmysłami na sobie - piękne. np. góry rześkie powietrze, zapach gór, odglosy... albo promienie słońca latem na łące - tego nie da nam telewizor.
      Tylko te wydatki - same przejazdy kosztują ;/
      Ja tak czułam się w szkole - koledzy i koleżanki opowiadali gdzie byli, co widzieli i co robili a ja nic nie widziałam, nigdzie nie pojechałam bo nie było jak

      Usuń
    25. Spotykają nas w życiu różne rzeczy i dobre, i gorsze i takie, które uważamy,że są całkiem do kitu.
      Moja ulubiona Joyce Meyer twierdzi,że jeśli od poniedziałku będziemy myśleć o wielkim deserze, to nie ma mocnych- pod koniec tygodnia zasiądziemy w kawiarni przed wielkim pucharem słodkości.

      Usuń
    26. Oczywiście Ervisho doskonale Cię rozumiem. Ja teraz mało podróżuje i tego mi brak. Ale Tobie musiało być trudniej to unieść.
      Podobno na wielkie problemy najlepsze są małe radości.
      Mam znajomą, która miała ciężko i jak już przelała się w niej czara goryczy to brała dzień wolny w pracy i wsiadała do pociągu byle jakiego, pospacerowała sobie po dużym mieście i... było ciut lżej.

      Usuń
    27. Ja jednak wolę nie myśleć - nie nastawiać się ani pozytywnie ani negatywnie. Wolę zostać miło zaskoczona niż boleśnie rozczarowana, chociaż i takie i takie uczucie/doświadczenie jest potrzebne bo uczy życia.

      Byłam dzieckiem, potem podstawówka i gimnazjum - jedyna wycieczka w ciągu tych wszystkich lat to szkolna (były ich 3). Nie chodziło o szpan ale by zmienić klimat, zobaczyć coś innego-nowego.
      Dorosłe zycie i w zasadzie też siedzę w domu - no gdzieś od 2-3 lat czasem rusze się do Zamoscia co bardzo doceniam ale mam ograniczenia i to dość spore. Osoby z zewnątrz, które nie znają sytuacji będą mówić "wsiadaj i jedź - nie ograniczaj się" a to nie jest takie proste. Mnie dużo zrobił ten wyjazd do Zamościa - kilka godzin, tylko się złaziłam ale psychicznie czuje się lepiej... tak jak wspominałaś o znajomej

      Usuń
    28. Myślę,że każdy z nas ma swój sposób radzenia sobie z trudnościami. I to jest chyba najważniejsze,żeby to zaakceptować i uszanować.
      W Zamościu byłam kilka razy, widziałam jak się zmienia na korzyść.Pierwszy raz gdy byłam, trwały jakieś duże prace remontowe.A potem ratusz odnowiony, a na placu często coś się działo np. zjazd starych pojazdów i inne tego typu imprezy.I uliczki w okół Rynku zostały odnowione . W Zamościu po raz pierwszy jadłam lody familijne o smaku czarnej porzeczki-pycha!
      Rób to co Ci serce dyktuje i na ile zdrowie pozwala.

      Usuń
    29. Gorzej jak człowiek sobie nie radzi...
      Teraz w Zamościu również trwają prace nad niektórymi kamieniczkami i sprzątneli lodowisko, które stawiają co roku. Tam często pracują aby utrzymać to wszystko w dobrym stanie, aby się nie sypało - jest dofinansowanie. Najwięcej dzieje się tam latem.
      Staram się - wychodzi różnie

      Usuń
    30. To w końcu zabytkowe miasto i w dodatku zamojskie stare miasto jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, to do czegoś zobowiązuje.
      Jak w życiu Ervisho,wszyscy się staramy,a wychodzi różnie.

      Usuń
    31. Wiem, wiem... i cieszę się, że tak o nie dbają - warto.
      Życie uczy

      Usuń
    32. Zawsze się cieszę, gdy uda mi się zajrzeć do Zamościa.
      Racja- życie uczy!

      Usuń
    33. A jadłaś tam może obiad na Starówce? ;)

      Usuń
    34. Tak, w jednej z bocznych uliczek,ale już nie pamiętam co to było.

      Usuń
    35. Coś jak Bar mleczny? Za ladą było jedzenie np. surówki i kompot? :)

      Usuń
    36. Ervisho,pytasz mnie o szczegóły,a ja nie pamiętam nawet co dokładanie jadłam i gdzie. Ale musieliśmy coś jeść, bo przyjechaliśmy z Suśca na cały dzień.Wtedy bardziej interesował mnie piękny widok na miasto z wieży katedralnej! Pamiętam,że byliśmy zachwyceni!
      Pamiętam za to,że w Suściu za pierwszym razem, zaraz po przyjeździe poszliśmy do baru na obiad. Był barszcz biały zaciągnięty jajkiem. Wyglądało to tak nieapetycznie,że zrezygnowaliśmy z jedzenia. Nawet pies nie chciał tego zjeść.

      Usuń
    37. W okresie wakacyjnym o 12 zawsze grają hejnał - ludzie zbierają się i biją brawa a trabacz (lub kobieta) wszystkim macha :) Rok temu lub dwa przez 4 czwartki w miesiącu wstęp do muzeum był za darmo... chciałabym kiedyś zwiedzić tam podziemia ;)

      Ulala... no to się tam nie popisali ;/

      Usuń
    38. Miło słyszeć o takich atrakcjach turystycznych.Ale ja nie słyszałam hejnału, w muzeum byliśmy,ale nie za darmo,a podziemia sobie w Zamościu nie przypominam, czyli widocznie nie byliśmy.
      Ten bar był bardzo dziwny...Więcej tam nie poszliśmy.
      Ale jak to mówią - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
      Postanowiliśmy,że będziemy sami gotować. Na campingu było do dyspozycji turystów małe pomieszczenie kuchenne.A tam wszystko,żeby sobie coś ugotować. Często jednocześnie gotowały dwie rodziny tzn dwie oddelegowane osoby z rodziny. A wyglądało to tak: drzwi kuchni były otwarte, zaglądaliśmy co jakiś czas do garnków , a siedzieliśmy przed kuchnią na ławce pod sosnami i wymienialiśmy się spostrzeżeniami co do gotowania.np że dobrze smakują ziemniaki gotowane od razu z czosnkiem albo koperkiem.Nie siedzieliśmy wpatrzeni w smartfony, bo ich po prostu wtedy nie było.

      Usuń
    39. Można Zwiedzać podziemia ale to bardziej tak przed kościołem franciszkanów - z mamą kiedyś planujemy je zwiedzić ;)
      Tak to nie tylko najbezpieczniej ale chyba i najtaniej - przynajmniej człowiek wie co je i nie zatruje się (a przynajmniej nie powinien). Jeśli chodzi o żywienie w barach to chyba najtrudniej mają bezglutenowcy i weganie - w takich miastach jak Zamość to jeszcze nie jest znane, chociaż czytałam, że w grudniu otworzyli taki catering ze mają opcje wegetariańską i bezglutenową - ludzie chwalą

      Usuń
    40. W małych miastach jest problem daniami bezglutenowymi i wegańskimi.I jak słusznie zauważyłaś najlepiej radzą sobie z tym cateringi.
      Tymczasem bezglutenowcy, jak i ludzie uczuleni na pewne pokarmy powinni mieć 100% pewność,że w podawanym daniu nie ma niczego co im szkodzi.
      A swoją drogą to bardzo niepokojące w jakim tempie mnożą się wszelkiego typu alergie- pokarmowe, skórne i oddechowe.
      Skoro w Zamościu udostępnione są podziemia, to na pewno stanowią nie lada atrakcję turystyczną.

      Usuń
    41. W moim mieście i tego nie ma
      Zgadzam się a to przecież chodzi nie tylko o produkty ale narzędzia i akcesoria kuchenne które są wykorzystywane do ich przygotowania i czy nie miały stycznosci z glutenem. Mnożą się się - teraz tyle tych nawozów, zanieczyszczeń, GMO, wzmacniaczy.. wszystko jest takie sztuczne i nadmuchane - uczula... a i organizm człowieka nie przyzwyczajnony do tego.
      Tego nie wiem ale chętni na pewno są :)

      Usuń
    42. O tym nie pomyślałam-że narzędzia i akcesoria też mają znaczenie!

      Usuń
    43. chyba mało kto by pomyślał ale taka prawda - nóż który miał styczność z bochenkiem glutenowego chleba nie powinien być uzywany do przygotowywania bezglutenowych potraw - podobnie jest w przypadku wegetarian i osób mięsożernych (nie pokroisz wędliny a następnie pomidora tym samym nożem jeśli pomidor ma iść na kanapkę dla wege)... trzeba uważać...

      Usuń
    44. a przynajmniej powinno się

      Usuń
  6. smażone pomidory w oliwie z oliwek. - one mogłyby mi bardzo zasmakować :D Muszę się rozejrzeć w sklepie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kupiłam je w rybnym, zawsze był tam największy wybór tego typu przetworów,ale niestety nie teraz. Teraz nie było wyboru,ale był ostatni słoiczek smażonych pomidorów, który kupiłam, bo pomidory uwielbiam pod każda postacią( Panie zaraz rzuciły uwagę,że się skończyły i trzeba zamówić).

      Usuń
  7. Piękne serwetki ,mają ciekawy wzorek,grunt że nic się nie marnuje,a dużo resztek może czasami denerwować:)))
    Co do kapusty czerwonej,niestety nie mogę jadać ,chociaż kiedyś zajadałam się surówkami z czerwonej kapusty ,z majonezem i kiszoną.
    Pozdrawiam cieplutko Izuniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Małgosiu! Z majonezem czasem robię,ale częściej czerwoną kapustę doprawiam olejem.
      Pozdrawiam serdecznie Małgoś!

      Usuń
  8. Cudne serwetki . Z resztek też kombinuję wydziergać podkładki lub serwetki. Muszę zrobić wiosenne porządki w przydasiach . Pomidory takie używam do pizzy . Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marysiu! Tak, z niektórego trochę strach dziergać serwetkę, bo nie wiadomo czy starczy, więc podkładki najlepiej.A wiesz,że później robiłam domową pizzę i właśnie tych pomidorów użyłam?! Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  9. Śliczne serwetki :D
    Smażonymi pomidorkami mnie zaciekawiłaś, nie spotkałam się z nimi. Chętnie spróbuję :)
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agness! Prawdę mówiąc pierwszy raz na takie trafiłam.Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  10. Surówka z czerwonej kapusty to zdecydowanie propozycja dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, bo ja ją bardzo lubię, choć więcej wymaga przygotowania niż każda inna.Pozdrawiam

      Usuń
  11. Trzeba się szykować na wiosnę,piękne serweteczki ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Trzeba się szykować, ale taka niemoc czasami człowieka ogarnia...Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. Thank you .I,m going to see what,s new in you!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ze smażonymi pomidorami się nie spotkałam,ale chętnie wypróbuję. Surówkę z kapusty czerwonej robię podobnie jak ty,chwilę gotuję. Mnie czeka porządkowanie szafy i pozbycie się nadmiaru ubrań,których zawsze mi szkoda wyrzucić.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Nino za Twój komentarz! Szafa jeszcze przede mną. Fakt, mnie zawsze też jest szkoda wyrzucać ubrań.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Też lubię sprawdzone przepisy z Kuchni Polskiej, mam takie stare wydanie z lat 60tych. A czerwoną kapustę bardzo lubię, zwlaszcza w postaci zasmażanej,pycha☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam "Kuchnię Polską" wydaną w 1984 roku i nowsze- "Kuchnia Polska 1001 przepisów" Ewy Aszkiewicz.Przy każdym przepisie jest zdjęcie.Bardzo ją lubię, bo przepisy są stosunkowo proste. Dużo warzywnych.Wiem,że wszystko mamy teraz w sieci,ale jeśli znajdę, kupię książkę kucharską wegetariańską, wegańską i dietetyczną. Lubię papierowe książki...
      Czyżby Twoja zasmażana kapusta to tzw. modra?

      Usuń
    2. Też lubię przepisy na pspierze, tak, modra😊

      Usuń
  16. Uwielbiam Twoje serwetki, sa piekne :) resztki z robotek zbieram. Jak mam ich sporo wtedy robie cos do torebki np kosmetyczke, albo do lazienki, np pojemnik. Taki pojemnik robie z trzech nitek, zeby bylo grubo, to jest cos w rodzaju walca. Robie polslupkiem, ten wzor z trzech nitek jakos sie nazywa, robia nim torby welniane w rozne kolorowe wzory, ale teraz wylecial mi z glowy.
    Trzymam tam drobiazki, ale dlugo nie polezy, bo corka mi podbiera :) Pozdrawiam An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ann. Świetny pomysł z tymi Kosmetyczkami, pojemniczkami i koszyczkami, muszę spróbować. Od dawna już patrzę na te rzeczy i nie mogę się jakoś zabrać do realizacji. Ale czasem wystarczy po prostu zacząć,a potem już idzie...Pozdrawiam

      Usuń
    2. Przypomnialo mi sie, ten wzor to Tapestry Crochet. Mozna robic trzema lub nawet wiecej nitkami. Najfajniej wychodzi jak jedna albo wrecz kazda jest innego koloru. Pozdrawiam An

      Usuń
    3. Dziękuję An! Zapiszę sobie i poszukam.Dzięki za inspirację! Myślałam o tym. W popularnych u nas czasopismach robótkowych też od czasu do czasu jest podany sposób wykonania różnego rodzaju koszyczków.Muszę spróbować.
      Pamiętasz perfekcyjną Panią Domu? Ale nie naszą Małgorzatę R. tylko tą charyzmatyczną Amerykankę- zapomniałam jak się nazywała. W każdym razie uwielbiałam jej programy, była nieco irytująca,ale jednocześnie taka zdeterminowana i rzeczywiście perfekcyjna.Ona była wielką fanką wszelkich pudełek do segregacji różnych rzeczy i wszelkiej maści koszyczków.I tym między innymi zdobyła moją sympatię.

      Usuń
    4. To prawda, pudelka w szufladach pomagaja usystematyzowac latajace drobiazgi.ja tez je ogromnie lubie :) kupilam sobie takie dosyc waskie, dlugie pudelka do szuflady z bielizna. Nauczylam sie skladac koszulki, majtki i biustonosze, tak jak pokazywala taka mloda Japonka, nawet w empiku byla jej ksiazka. Teraz jak wyjmuje jedna rzecz, to inne sie nie przewracaja i nie robi sie balagan, widze jakie mam kolory i co jest w szufladzie. Odnosnie tego wzoru, zadzwonilam do corki, zeby sie upewnic, czy dobrze pamietam nazwe wzoru, bo to ona mi to znalazla. Tak jest, ze jak sie robi, to nazwa wylatuje z glowy, w szczegolnosci, jak jakas zagraniczna. To jest dokladnie - mochila tapestry crochet. Bardzo fajny wzor i mozna wykorzystac rozne kolory wloczek, albo kordonka. Pozdrawiam serdecznie i wiosennie An

      Usuń
    5. Tak, znalazłam ten wzór na You Tube i oglądałam filmik po angielsku. Muszę poszperać tam i znaleźć inne filmy, bo rzeczywiście sympatyczny wzór. A swoją drogą wszystko tam można znaleźć.Długo szydełkuję,a nie umiałam zrobić pęczka i popcornu, z opisów w czasopismach zupełnie nie mogłam się zorientować o co chodzi. Tymczasem króciutki film instruktażowy z szydełkiem i kordonkiem, i szybko wpadłam o co chodzi.
      A są filmy tej Japonki na You Tube? Chętnie bym obejrzała.
      Wiosna , wiosna, a ja przeziębiona i osłabiona...

      Usuń
    6. Japonka nazywa sie Marie Kondo. Na youtube sa filmy tej babki, a w empiku jest ksiazka. Ale filmy sa lepsze, ja nauczylam sie z filmu. A jezeli chodzi o wzor, to jak na youtube wpiszesz - ''Mochila Bag po polsku'' - to pokaze Ci sie kurs w 4 odcinkach, dosyc czytelny i na poczatek nawet prosty. Zycze zdowka i pogody ducha , pozdrawiam An

      Usuń
    7. Dziękuję! Domyśliłam się,że chodzi o Marie Kondo.Filmy są ale po angielsku. W sumie instruktaż jest tak czytelny,że nie trzeba tłumaczenia.Ale dobrze by było, gdyby było, gdy spotyka się z rodzinami.
      Ok. Zobaczę!
      Dziękuję.Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  17. Bardzo ładne serweteczki Izo,ja też mam sporo resztek nici i co jakiś czas robię porządek :)
    Co do czerwonej kapusty to surówkę uwielbiam i robię ją tak samo jak Ty :)
    Serdeczności Izo przesyłam.

    OdpowiedzUsuń