poniedziałek, 23 stycznia 2017

Ciasto angielskie z jabłkami- przepis oraz garść różności.

Witajcie, dziękuję serdecznie za tyle cudownych komentarzy pod poprzednim postem. Witam serdecznie nowa obserwatorkę- mikaglo w moich skromnych progach. Miniony weekend upłynął na świętowaniu Dnia Babci i Dziadka. Z tej okazji upiekłam ciasto.
Jest to bardzo proste w wykonaniu ciasto z kategorii "Goście jadą", czyli takie , które zawiera niewiele składników, szybko je się wykonuje i wszystkim smakuje. Zwie się" Angielskie ciasto z owocami". Dlaczego tak, nie wiem. W każdym razie nie zawiera tłuszczu, co najwyżej trochę margaryny potrzebujemy do wysmarowania blaszki. Dzięki mące ziemniaczanej podobno długo zachowuje świeżość. Napisałam "podobno", bo u mnie nie wytrzymuje do drugiego dnia. I kilka uwag dla przypomnienia.Jest to ciasto ucierane,a więc ucieramy , ucieramy jak najdłużej( szczególnie jajka z cukrem),aby składniki dobrze się połączyły. Jajka wyjmuję wcześniej z lodówki,żeby miały pokojową temperaturę, a proszku do pieczenia dodaję ciut więcej niż w przepisie- wyparuje,a ja mam pewność ,że ciasto urośnie. W tym wypadku zamiast łyżeczki- półtora łyżeczki. Następnym razem dam z kolei mniej cukru- zamiast całej szklanki, 3/4 szklanki... W ciasto "powtykałam" pokrojone na cząstki 2 duże jabłka.
Ciasto angielskie z owocami Składniki 17 dag( 1 szklanka) mąki pszennej, 10 dag( 1/2 szklanki) maki ziemniaczanej, 22 dag ( 1 szklanka ) cukru, 3 jajka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, ok. 1/2 kg owoców( jabłka, śliwki, truskawki lub wiśnie)
Owoce umyć, przebrać osączyć. Jeśli są to owoce miękkie, na przykład truskawki - odszypułkować, jeśli jabłka- obrać, pokroić w cząstki, wyjąć gniazda nasienne, jeśli śliwki, wiśnie- wydrylować. Całe jajka ubijamy z cukrem( najlepiej mikserem) Mąkę pszenną przesiać, połączyć z ziemniaczaną, dodać proszek do pieczenia, wymieszać i dodać do masy z jaj i cukru. Całość dokładnie wymieszać. Tak przygotowane ciasto wlać do formy ( najlepiej okrągłej- średnia tortownica, bodajże o średnicy 24 cm ) wysmarowanej tłuszczem i obsypanej mąka lub bułką tartą, i ułożyć na nim owoce.Śliwki przecięciem do góry, jabłka- "powtykać") Piec w temperaturze 180 stopni przez 40 minut. Po upieczeniu, gdy ciasto przestygnie posypać cukrem pudrem. Smacznego!
Od wnusi dostałam w piątek taki oto prezencik. Impreza w przedszkolu była przednia.
Szala nie założyłam, bo ciągle "majstruję" przy wykończeniu. Próbuję przyszyć 10 szydełkowych kwadratów( po 5 z każdej strony) Nie mam wprawy w robieniu frędzli i już widzę ,że kilka jest do poprawki...
I jeszcze książka, którą chciałam polecić. " Asystentka magika" Ann Patchett. Czytałam ją latem,a wydaje mnie się,że wczoraj... Jest to proza, którą wrzuciłabym do szuflady z napisem- " Chętnie przeczytam to jeszcze raz"Po pierwsze z uwagi na treść. Opisuje problemy, od których najchętniej chcielibyśmy uciec, bo są trudne, niezrozumiałe i często bolesne . Po drugie konstrukcja tej książki jest pasjonująca. Na czym polega? Na początku wiemy o bohaterce i jej mężu bardzo niewiele, same ogólniki. Stopniowo dowiadujemy się więcej.W rezultacie mamy piękną historię człowieka, który dzięki swoim talentom i umiejętnościom doszedł na szczyt,ale jego dzieciństwo.... Nie ,nie mogę zdradzić . Ann Pachett wytrawny" magik" wyciąga niczym zające z kapelusza- piękne, dziwne i szokujące fakty z życia Persifala. Narratorką w książce jest Sabina, jego żona i asystentka.
Sabina opuszcza piękne i słoneczne Los Angeles i udaje się do Alliance w Nebrasce, by poznać rodzinę Persifala. Pewnego dnia razem z jego matką zatrzymują się w drodze z zakupów. Matka Faterrs: " Uwielbiam to miejsce. Przyjeżdżam tu sobie sama, a ludzie myśl, że oszalałam. A ja przyjeżdżam , żeby przemyśleć sobie różne sprawy. Kiedy tak sobie patrzę, zaczynam widzieć wszystko we właściwej perspektywie. Sabina- Jaka to perspektywa? MF- Że wszystko jest praktycznie takie samo, niezależnie od tego gdzie się jest. Że wszyscy maja kłopoty,że pewne drobiazgi dają ludziom radość i że gdybym pojechała gdzie indziej i poznała innych ludzi, to ten fakt nic by tak naprawdę nie zmienił(...) Sabine nie widziała świata w taki sposób. Uważała,że sprawy w innych miejscach przedstawiają się znacznie lepiej. Ludzie żyją tam inaczej. Wielu mniej cierpi. Wielu jest szczęśliwszych."Zauważyłam,że mój punkt widzenia zmienia się z wiekiem. Kiedyś często myślałam jak Sabina, teraz bardziej jak matka Fetters...
To moje aksamitki latem, udały się wyjątkowo, więc je Wam dedykuje w podzięce. Dobrego tygodnia!

czwartek, 19 stycznia 2017

Zima i szadź

Witajcie, Bardzo dziękuję za komentarze i dyskusję jaka się wywiązała. To tak zagrzewa do dalszego pisania,że nie macie pojęcia!
Tak...wiem, jestem monotematyczna. Męczę Was zdjęciami szala.To zrobiłam wczoraj. Zawiesiłam go na gałęzi orzecha, bo chciałam również uchwycić szadź jaka osadziła się na roślinach i drzewach po poprzedniej nocy. Falbankę sprułam, bo nie wyglądała ładnie...Często zwykła prostota jest lepsza, niż wymysły.
Ostatni pas to turecka włóczka akrylowa YarnArt Etanin. Pasuje grubością. Świetnie się nią szydełkuje.Milutka w dotyku, śnieżnobiała z połyskiem, tylko moteczki małe- 30 g.
Spodobało mnie się umieścić szal do fotografowania na naszym głogu. Tak, tylko potem długo ten szal zdejmowałam, bo nasz głóg jest ciernistym krzewem liściastym...
Ciągle mróz, w ciągu dnia w granicach- 6 stopni, ale nie ma wiatru, więc dobra pogoda na spacery. Perro zastanawia się, co się stało z jego piłką. Jest twarda i trudno ją jak dawniej brać do pyska. - A mówiłam, że trzeba sprzątać i chować swoje zabawki!
Ja będąc straszną bałaganiarą wciąż i wciąż szukam sposobów, aby trzymać wszystko w ryzach. Przezroczyste pudełka są idealne na moje kordonki i włóczki.
Dziś szadź jeszcze piękniej wszystko przybrała niż wczoraj. Szal miał być na jutrzejszą imprezę w przedszkolu.Właściwie zostały wykończenia,zobaczymy czy zdążę. Jak to z szalem było- opowiem Wam następnym razem. Pozdrawiam Was najserdeczniej jak się tylko da i życzę udanego weekendu.

wtorek, 17 stycznia 2017

Kilka zimowych zdjęć...

Dziś trochę fotek i odpowiedź na wczorajszy komentarz Grażynki. Dziękuję za wszystkie komentarze, za zaglądanie , czytanie...Za to,że Jesteście!
Nasz pies jest wdzięcznym modelem. Niedługo skończy 6 lat, a ja fotografuję go od szczeniaka. Przyzwyczaił się do aparatu. Siad, leżeć, zostań to dla niego znane dobrze komendy.
Lubię fotografować go w "galopie". Tu z jęzorem na wierzchu, na wczorajszym spacerze w lesie. Przedwczoraj śniegu napadało tyle,że miałam ochotę na wyprawę do lasu. Perro reaguje z ożywieniem na wiele słów. Nie wolno wypowiadać słowa- spacer, gdy nie ma się ochoty wyjść z domu...Bo ma się wtedy- mówiąc kolokwialnie- przechlapane. Nie odpuści, będzie tak chodzić i krążyć krok w krok, zaglądać w oczy, skomleć , piszczeć jakby mówił- Było spacer, więc kiedy , kiedy, kiedy wreszcie pójdziemy? Sarna , zając, las, idziemy, jedziemy...wyłapuje nawet powiedziane szeptem.
Panna Figa.
Panna Figa ma już 10 lat. Zawsze była to zmyślna i zwinna kocica. Tej zimy jej się trochę przytyło. Czyżby upodabniała się do pańci? Jak każdy kot lubi wygrzewać się w domu na przykrytym narzutą łóżku, najlepiej przy kaloryferze, albo spać na kolanach pańci. - " Figa, czy ty na pewno nie chcesz siku? albo - Najwyższa pora na siku! i Figa posłusznie idzie na dwór. Gdy są ostre mrozy w czasie zimy przynoszę jej kuwetę, bo zamiast kręcić się i budzić mnie,żeby ją wypuścić z domu, potrafi otworzyć sobie niedomknięte drzwi do łazienki i załatwić się do odpływu w kabinie natryskowej. Kiedyś wyciągnęła ścierkę do podłogi, załatwiła się na nią, po czym zrobiła z tego ładny pakuneczek i zostawiła na środku łazienki. Kiedy chce wejść do domu, skacze na parapet okna w pokoju, w którym akurat siedzimy. Niestety starość i nadwaga dają o sobie znać. Skok na parapet nie zawsze kończy się natychmiastowym sukcesem. Często słyszymy jak próbuje skoczyć i pazurami drapie parapet, osuwając się i spadając na ziemię. Czasem musi parę razy skakać.- Brawo Figunia, dziś udało ci się skoczyć za czwartym razem! Jak tak dalej pójdzie zamontuję jej pudełko na sznurku.Żartuję. Widziałam to na kilku filmikach. Ale tam chodziło nie o parter ,a piętro lub piętra.
A teraz odpowiedź na komentarz Grażynki. Tak zgadza się, wielu wspaniałych, prawych ludzi nie było lub nie jest wierzącymi w Boga. Zgadzam się, że być dobrym człowiekiem to wielka wartość. Jednak nawet Jezus nie pozwalał się tak nazywać.Łk 18,19- " Czemu nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry , tylko sam Bóg." Słowo " dobry" to już ocena. O sobie samej słyszałam kiedyś od jednych, że jestem dobrym człowiekiem, inni dawali mi do zrozumienia, że jestem głupia i naiwna, bo czegoś nie robię, co akurat dla nich ma duże znaczenie. Co człowiek to inna opinia i ocena, więc trudno na tym bezwzględnie polegać. Myślę,że papieżowi Franciszkowi chodziło o coś innego. Nie każdy z nas otrzymuje łaskę wiary, bo to nie leży w mocy ludzi. Ale wielu jest ludzi, którzy są ludźmi prawymi,a nie wierzą, są ateistami, wyznawcami innych religii itp. Niestety, mamy w historii chrześcijaństwa niezbyt chlubne karty. Mało było takich, którzy z Bogiem na ustach dokonywali niedopuszczalnych czynów? Byli i nadal są. I znowu Biblia daje nam wskazówkę: 1 List św.Jana 3, 10- 11 " Musimy zachowywać przykazania, zwłaszcza przykazanie wzajemnej miłości. Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy ,kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swojego brata. Taka bowiem jest wola Boża, którą objawiono nam od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali." Ciąg Dalszy Nastąpi.
To tyle na dziś. Zasiedziałam się, a czas do obowiązków. Pozdrawiam Was serdecznie

niedziela, 15 stycznia 2017

Nadal pracuję nad szalem...

Witajcie, Dziękuje za tyle wspaniałych komentarzy pod poprzednim postem. Dziękuję również Alince za dołączenie do grona obserwatorów mojego bloga.
Praca nad szalem trwa. Mam metr. Niestety kremowa "Peonia" po 70 cm skończyła się...co było do przewidzenia, bo szal jest dość szeroki( 50 cm) i musiałam dowiązać srebrno- szarą "Kalinkę". Próbowałam różne wzory, ale mój domowy ekspert ciągle kręcił głową, więc było częste prucie. Teraz nie pytam eksperta, bo jak tak dalej pójdzie, nie wiadomo kiedy dokończę ten szal.A chcę go niedługo skończyć. Obecnie szydełkuję "coś " co układa się w falbankę...
Co by nie powiedzieć - czy chcę czy nie, muszę ten szal skończyć, bo byłby wstyd,że zawracam głowę czymś czego nie traktuję poważnie...
To mój ostrokrzew w zimowej szacie. Duży krzew, który wprawdzie kwitnie,ale nie owocuje...Dziś wybraliśmy się do miasta,żeby zobaczyć jak przebiega zbiórka do puszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i jednocześnie zasilić te puszki. Od samego rana patrzymy na relacje w TV z przebiegu tej jakże wspaniałej akcji. To już 25 lat! Dziś w sztabach są lekarze, profesorowie, aparatury i dzieciaki, którym te aparatury z wykwalifikowanym personelem uratowały zdrowie i życie. Ale dziś jest finał Orkiestry i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Kilka miesięcy temu oglądałam reportaż medyczny, gdzie matka, mieszkanka bodajże Białorusi opowiadała o chorobie swojego nastoletniego syna i bój jaki toczyła o jego zdrowie. W ich rodzinnym kraju lekarze nie mogli pomóc jej dziecku. Traciła nadzieję i nagle okazało się,że w Polsce są lekarze gotowi pomóc i mają wysoce specjalistyczny sprzęt. Przeprowadzona operacja była krokiem milowym w walce o zdrowie tego chłopca. Ani razu nie padło tu hasło -to dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. To nie było potrzebne. Wow -pomyślałam, to działa i dzieje się u nas w Kraju!!!
Jako,że wybraliśmy się do miasta, poszłam na mszę do Bernardynów. Lekko spóźniona zaczęłam rozglądać się za wolnym do siedzenia miejscem. Było, więc przeszłam do ławki bez oparcia. Siedziały na niej dwie osoby. Od brzegu ławki było trochę wolnego miejsca, więc pomyślałam- zmieszczę się. Usiadłam i czuję,ze siedzę na brzegu. Pomyślałam- wstaniemy, to domyślą się ,żeby się trochę przesunąć. Ale nic z tego. Nie przyszło im to na myśl. Można było zaryzykować i poprosić,żeby się jednak posunęli... Ale zamiast tego upatrzyłam sobie inne miejsce, bliżej ołtarza i nie robiąc hałasu zajęłam je. Ojciec G. popatrzył na mnie zza swoich okularów. Własnie zaczynał kazanie. Lubię jego kazania,są mądre, esencjonalne i przemyślane. A jednak dziś powiedział coś, czego chyba nie zrozumiałam. Było o ludzkiej i boskiej naturze Jezusa Chrystusa. Mówiąc,że Jezus jest Bogiem powiedział,żebyśmy pamiętali,że możemy Go czasem o coś poprosić. Doprawdy wolę już słyszeć, tak jak w ubiegłą niedzielę.- " Za dużo czasu przed telewizorem, za dużo przed komputerem, a za mało z Bogiem! Lubię kazania Ojca Krystyna ( jeszcze parę lat temu był pustelnikiem w Dukli) nie ma on nadzwyczajnych zdolności oratorskich, ale słowami trafia prosto w serce. W dniu swoich imienin opowiedział historię zasłyszaną od pewnego mnicha. Owy mnich porównał podążanie za Chrystusem do gonitwy psa za zającem. Pies biegnie, głośno szczekając. Inne psy widząc jego entuzjazm przyłączają się i biegną razem z nim. Z czasem jest ich wielu. Ale w pewnym momencie część z nich zaprzestaje biegu, bo nie widzą zająca. Dalej biegną tylko te, które go widzą. Jeśli nie będziemy dbać o osobistą relację z Jezusem zaniedbamy wiarę i ucierpi nasza religijność. Dodałabym do tego jeszcze,że ktoś komu zależy na dobrej relacji z Jezusem ma obowiązek nie tylko chodzić do kościoła i przyjmować sakramenty, ale żyć wiarą na co dzień, a wtedy będzie mógł być w intymniej relacji z Jezusem i prosić Go o wszystko, nie tylko czasami. Nie znaczy to bynajmniej,że można traktować Boga przedmiotowo, jak bożka, czy szamana, bo nie tedy droga. Jeśli, to co teraz napisałam zainteresowało Was- dajcie znać.
Taka u nas dziś była śnieżyca i nadal sypie... Dziś znowu chcę polecić film, oglądałam go wczoraj.( na cda) " Effie Gray" to film kostiumowy, z klimatem. Na pewno nie jest to film akcji. Ale kiedy zaczęłam oglądać nie mogłam oderwać wzroku od ekranu. Więcej nie zdradzę. Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego postu.

środa, 11 stycznia 2017

Kiedyś będzie szal...

Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny na moim blogu. Dziś będzie o wszystkim po trochu...
To co widać na zdjęciu to fragment szala. Zaczęłam go dawno temu... i w padł mi w ręce podczas świątecznych porządków. Kremowa włoczka " Peonia" Anilux Jelenia Góra. Łezka się w oku kreci, bo nie ma już Aniluxu...a ja mam jeszcze sporo moteczków stamtąd. Srebrne szydełko dołączone kiedyś do włóczki w czasopiśmie.( Srebrne bo taki ma kolor) Świetne w robocie. To ma numer 4. Obecnie mam kwadrat 50 x 50 cm. Ostatnio podczas babskiego spotkania wywiązała się dyskusja- miedzy nami dziewiarkami. Doszłyśmy do wniosku, że kominy tak nie otulają jak szale,a szale należy robić je luźno,żeby własnie lepiej otulały. Zgadzacie się z tym? Szal, szal...kojarzy mnie się z amerykańską tancerką Isadorą Duncan. Zginęła podczas jazdy w wyścigowym kabriolecie, gdy jej szal wkręcił się w nieosłonięte koła.Oglądałam dawno temu film biograficzny i kilka scen pamiętam do dziś. Chociaż by to jak demonstracyjnie będąc dzieckiem spaliła akt ślubu swoich rodziców i powiedziała,że nigdy nie wyjdzie za mąż. A potem miała bodajże trzech mężów...
Całkiem zapomniałam,że jedna z włóczek Aniluxu zwie się " Kalinka". A propos postanowienia Isadory, to z kolei dało mi skojarzenie z postanowieniami noworocznymi. Miałam w 2016 uczyć się niemieckiego i co?! Na książkach jak osiadał kurz, tak osiada...Nie zakładałam wprawdzie odchudzania, ale mało to razy myślałam, żeby schudnąć nieco?! Cóż, lubię dobre jedzenie, a jestem typem kanapowca. Ale czy nie okropne jest to,że z wiekiem doskonalimy umiejętności kulinarne,a coraz mniej możemy zjeść, bo to nam szkodzi, a tamto nie służy?! A wracając do postanowień noworocznych to tendencja jest taka, by odrzucić nierealne, frustrujące postanowienia, a bardziej skupić się na metodzie małych kroków. Jeden z psychologów radził, by zrobić bilans minionego roku w formie oceny opisowej - to mi wyszło, a nad tym nadal muszę pracować. Inny aby skupić się na słowach - samodyscyplina, siła woli, satysfakcja.
Poranki są cudowne! A co do filmu... Wczoraj mieliśmy ochotę coś obejrzeć- w domyśle dobry film. Najpierw trafiłam średnio, ale drugi strzał rewelacja! Film "American Hustle" z 2013 roku. Podobno częściowo na faktach. Na faktach czy nie, chodziło o dużą kasę, a duża kasa to duże emocje i te emocje było widać w grze aktorskiej. Poza tym świetna muza. Akcja filmu osadzona w 1978 roku. Przeboje lat 60, 70 i 80, tak zsynchronizowane ze scenami filmu, że Ojej, albo WOW ! Jak wolicie. Donna Sommer- I feel love, Tom Jones - Delilah ( ta piosenka akurat z 1968,ale kto jej nie znał z mojego pokolenia?!). To tyle. Pozdrawiam Was cieplutko, bo ciągle mrozi. W końcu zima jest!

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Gwiazda, kadzidło i inne opowieści

Witajcie, dziękuję za wspaniałe komentarze, ale również za polubienia na Google+. Powiedziałam,że nie pojawię się wcześniej zanim czegoś udzierganego nie będę miała do pokazania. Zima sprzyja szydełkowaniu, jest więcej czasu...
Gwiazda, ozdoba okienna lub...jedna z zazdrosek. Arią Ariadny szydełkuje się szybko. To dość gruby kordonek bodajże nr 5. Używam szydełka 2 lub 2,5 w zależności od tego co robię. Ładnie przyjmuje krochmal, robótka jest śnieżnobiała.
6 stycznia wybrałam się na popołudniową mszę do św. Andrzeja. W kościele zastałam jedynie niewielką grupkę. Ekipę sprzątającą nagłośnienie po koncercie, kościelnego i kilka innych osób, które też tak jak ja weszły, bo kościół był otwarty.Światła stopniowo były wygaszane i w rezultacie mrok rozświetlały lampki choinek i jasne światło przy szopce znajdującej u stóp ołtarza w prezbiterium. Usiadłam w ławce i siedziałam jak urzeczona.Następna msza miała być za półtorej godziny. Kościelny wynosił ostatnie ławki...trzeba było wstać i wyjść, bo przecież ma on swoje sprawy. Wychodząc nabyłam torebeczkę z kadzidłem i kredą. Wybrałam się do sióstr, gdzie wszyscy już byli i zażywali gościny. R-" Dobrze,że przyszłaś i nie byłaś jeszcze na mszy. Wybiorę się z tobą na 18.00" Podczas święcenia otworzyłam saszetkę z kadzidłem i kredą...a potem włożyłam do bocznej kieszeni torby niedomkniętą. Zawartość częściowo wysypała się do przegródki w torbie. Teraz za każdym razem gdy otwieram kieszonkę czuję zapach kadzidła... Po powrocie siostra- "Daj trochę kadzidła zobaczymy jak to działa, jak to pachnie..." Ja- Samo nie chce się dobrze palić. Kupuję w naszym kościele co roku...Potrzebne są rozżarzone węgielki. Nagle zobaczyłam grubą, wigilijną świecę- Wsypmy tu, obok knotka i zapalmy świecę. Zapach uwalniał się ,ale nie był tak intensywny jakby można się było tego spodziewać. Przyszła ciocia Janka.- " To się pali na metalowej szufelce, albo na płycie kuchennej." Tak, tylko w mieszkaniu w bloku nie ma takich akcesoriów. A ja u siebie nie mam kuchni węglowej. A jak Wy palicie takie kadzidło ?!
Wczoraj z kolei byłam na wieczornej mszy u Bernardynów. W kazaniu ksiądz wspominał minione święta i nagle padło sformułowanie- "Kadzidło naszych modlitw" !!! A dziś czytam : " Najwyższe dobro to modlitwa, kontakt oparty na bliskiej przyjaźni z Bogiem..." św. Jan Chryzostom. Polecam wpisy na Google+ Księdza Ryszarda Jabłońskiego.
A taka dziś droga u nas... Tymczasem w piątek wizyta Don Camilla. Ostatnio mąż był w sklepie i wrócił rozbawiony. Wiesz, jedna kobietka kupowała koperty- " bo Don Camillo przychodzi" Pani M. stwierdziła - " Koperty idą teraz jak woda". Maż- " Wydawało mi się,że to ty wymyśliłaś tę ksywkę- "Don Camillo" Ja - Tak.Będzie już parę lat temu. Ksiądz Kamil był po kolędzie. Chciałam go o coś zapytać i nieśmiało powiedziałam- A Don Camillo... Z miejsca zareagował- "Ładnie. Podoba mnie się...!" - " Ale jak się rozeszło?!" - Nie wiem. Spodobało się, poszło w świat i mamy Don Camilla. To tyle. Mróz zelżał, ale trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam Was serdecznie

piątek, 6 stycznia 2017

Bieżnik, mały recykling, cytaty

Zdążyłam zrobić bieżnik na Święto Objawienia Pańskiego!
Długość 64 cm, szerokość 34, kordonek biała Aria Ariadny, szydełko nr 2.
Na przyjazd wnuczki ozdabiałam podkładki. Duże czerwone, prostokątne podkładki ozdobiłam w lewym górnym rogu elementami, które wykonałam w ubiegłym roku bodajże. Wzbogaciłam koralikami za pomocą których mocowałam elementy do podkładek.
Cytatów ciąg dalszy.Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać , nie potrafi żyć.Albert Einstein.
Działając mylimy się czasami. Nie robiąc nic, mylimy się zawsze. Romain Rolland
Długa podróż zaczyna się od postawienia pierwszego kroku Lao Tzu
Jeśli jesteś głęboko zakochany w życiu znajdziesz Boga
Każdy z nas może otworzyć sie jak okno, by Bóg przez niego przychodził na świat i czynił dużo dobrego"Ks. Jan Twardowski
Im bardziej wychwalasz i świętujesz Twoje życie, tym więcej masz w nim rzeczy do świętowania Oprah Winfrey. To tyle. Był post kulinarny, dziś robótkowy. Teraz będę odwiedzać Wasze blogi, póki znowu czegoś nie wydziergam, czym będę mogła się pochwalić. Dwa pytania. Który cytat tym razem najbardziej Wam się podobał? I drugie:jak myślicie, która podkładka skradła serce mojej wnuczce? Radosnego świętowania Wam życzę!

czwartek, 5 stycznia 2017

Puchate ciasto

Witajcie, dziękuje Wam serdecznie za komentarze pod poprzednim postem. Dziś będzie kulinarnie. Puchate ciasto robiłam przed Sylwestrem. Jest proste w wykonaniu, a smaczne i dekoracyjne.
Ciasto 6 jajek, 250 g mąki, 250 g cukru, 2 łyżeczki proszku do pieczenia. Krem 250 g masła lub margaryny, 700 ml mleka, 2 budynie śmietankowe, 150 g wiórków kokosowych.
Wykonanie 1 Jajka ubić z cukrem( 200 g), dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.Dokładnie wymieszać. 2 Blaszkę o wymiarach 20 x 25 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Wlać ciasto. Piec około 30 minut w temperaturze 180 stopni. 3Z mleka i budyni przygotować gęsty budyń, uważając by się nie przypalił podczas gotowania. Budyń wystudzić.4 Gdy budyń jest zimny zmiksować go z 200 g masła lub margaryny i przełożyć na ciasto.5 Wiórki kokosowe uprażyć na suchej patelni. Rozpuścić w rondelku resztę masła lub margaryny ( 50 g) razem z cukrem (50 g) i zalać nim uprażone wiórki. Wymieszać. 6 Ostudzonymi wiórkami posypać ciasto. Smacznego!
A tak rano wyglądało okno od strony południowej. Całą noc wiało okropnie, wycie wiatru słychać było w całym domu.Czułam się jak Dorotka z bajki o "Czarnoksiężniku z Krainy Oz".
Drogę zupełnie zakrył śnieg. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dobrego świętowania w Trzech Króli i udanego weekendu.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Podziękowania, trochę twórczości własnej i garść cytatów z kalendarza.

Dzisiejszy post zacznę od podziękowań. Dziękuję za wszystkie odwiedziny mojego bloga, w okresie świątecznym w szczególności. Za życzenia świąteczne i noworoczne. Witam nową obserwatorkę na moim blogu!
Moja tablica z kartkami świątecznymi.
To kartka od Iny- Irenki. Kiedy biorę do ręki taką kartkę jestem pełna podziwu i myślę- może by spróbować takiej twórczości?!
Na wczoraj potrzebowałam takich małych dziergadełek, prezencików. A o to co wyszperałam w swoich zasobach szufladowych. Przy okazji cytaty z kalendarza.Uśmiech pomyślności nie omija nikogo a mędrzec odnajdzie go nawet w drobiazgachŚri Śri Rawi Shankar.
W długiej historii rodzaju ludzkiego(...) wygrywali ci, którzy nauczyli się skutecznie współpracować i improwizować.Karol Darwin
Nie da się zmienić ciemności w światłość ani apatii w ruch bez udziału emocji Carl Gustav Jung.
Na świecie jest wielu ludzi, którzy umierają z braku chleba, lecz jeszcze więcej ludzi umiera z braku miłości Matka Teresa z Kalkuty. Jestem ciekawa, który z cytatów najbardziej Wam się spodobał. Lubię poranki.Dziś stałam przy oknie z filiżanką kawy, patrzyłam jak prószy drobniutki śnieg i myślałam- jest super. Pozdrawiam Was serdecznie