czwartek, 30 maja 2013

Ptysie

Ptysie z budyniem. Ciasto: szklanka wody, szklanka mąki pszennej, pól kostki margaryny, 4-5 jajek. Wykonanie: Zagotować wodę z tłuszczem i szczyptą soli. Na wrzącą wodę wsypać przesianą mąkę, odsunąć na bok, ucierać szybko , starannie rozbijając grudki mąki, wybijać ciasto płaską łyżką drewnianą na wolnym ogniu, aż będzie gładkie, lśniące i dostatecznie wysmażone. Odstawić na bok, trochę schłodzić, ciągle ucierać dodając kolejno jajka. Przy dodawaniu ostatnich jaj uważać, aby ciasto było odpowiednio gęste. Wyrabiać łyżką do zupełnego ostudzenia. Posmarować blachę. Ciasto nabierać łyżką lub szprycą, wyciskać w odstępach płaskie kule wielkości małych jabłek. Piec 25-30 minut w bardzo gorącym piekarniku Przez pierwsze 10 minut nie otwierać drzwiczek, bo ptysie opadną. Gdy ptysie wyrosną i lekko zrumienią się, zmniejszyć ogień. Wybierać wtedy, gdy są twarde, suche i ładnie zrumienione. Ptysie po ostudzeniu przekroić ostrym nożem, zdjąć wierzchy i napełnić budyniem. Ugotowałam gesty budyń waniliowy z łyżką masła. Pierwsza partia ptysi mi nie wyrosła, piekarnik był za słabo nagrzany. Ale już druga, gdy piekarnik osiągnął 220 stopni ptysie urosły idealnie. Wcześniej z ciasta ptysiowego piekłam tylko karpatkę i wystarczyło, że wstawiałam ciasto do średnio nagrzanego piekarnika i formowały się piękne Karpaty. A tymczasem z ptysiami piekarnik musi być na ful nagrzany wtedy jest dobrze. Cóż, całe życie człowiek się uczy... A tu wiosenne odcienia zieleni na polach. Oj, padało dziś z gradobiciem. I burza przeszła duża...A jutro z samego rana mam lekcję nowego zawodu...Oj, będzie się działo...To tyle. Pozdrawiam. Zaglądajcie,a gdyby mnie tu długo nie było to się nie martwcie- wcześniej czy później będę i wszystko wam opowiem.

poniedziałek, 27 maja 2013

Trochę inny kapuśniak i spotkanie DKK

W sobotę robiłam tak zwaną zupę "Dziad". Ale trudno powiedzieć czy w moim wykonaniu wyszedł Dziad. Chyba raczej nie, bo Dziad to zupa z tego, co zostało z poprzedniego dnia. Dobrze, może mi zostać mięso gotowane i ziemniaki, ale mięso, ziemniaki i kapusta kwaszona gotowana? W każdym razie zupę ugotowałam od podstaw i wyszedł mi- trochę inny kapuśniak lub kapuśniak typu zupa gulaszowa. Składniki 70 dag łopatki, 70 dag kwaszonej kapusty, ziemniaki, cebula, marchewka, ciemny sos pieczeniowy, smalec, sól, pieprz, liść laurowy.Wykonanie: Mięso pokroiłam na kawałki, jak na gulasz. Podsmażyłam na smalcu razem z pokrojoną w kostkę cebulą. Przełożyłam do garnka, dołożyłam smalec pozostały z podsmażania, dolałam wody i dusiłam do miękkości. Równocześnie w osobnym garnku gotowałam pokrojoną kwaszoną kapustę z liściem laurowym i pieprzem. Gdy mięso było miękkie dolałam przegotowaną wodę, dodałam pokrojone w kostkę ziemniaki, startą na tarce marchewkę. A gdy i ziemniaki się ugotowały dołożyłam ugotowaną kapustę i sos pieczeniowy przygotowany według instrukcji na opakowaniu, doprawiłam solą i pieprzem do smaku. Zupa była gęsta, pożywna i sos nadał jej nieco inny smak. Dobrze podać ją z ciemnym pieczywem. Oczywiście mięsa można dać mniej i kapusty też mniej. Ja miałam obiad na dwa dni- tak jak lubię. A propos smalcu. Mój mąż jest zdania, że mięso najlepiej smażyć na smalcu. Długo nie mogłam się do tego przekonać, ale on ma chyba rację. Zupełnie inaczej smakują kotlety mielone smażone na smalcu niż te same kotlety smażone na oleju. I jeszcze krótka relacja z dzisiejszego spotkania DKK. Omawialiśmy dziś "Rozświetlone pokoje" Richarda Masona. Wszystkim się książka podobała( było nas 10 osób) Na dworze się porządnie rozpadało, a my w pełniutkim lokalu wśród innych imprezujących grup zawzięcie dyskutowaliśmy, gadaliśmy, konsumowaliśmy...Przy poniedziałku główną salę zajęły "Dzieci wojny" Obok nas zwolennicy piłki nożnej. Na początku wydawało się, że spotkanie będzie trudne do realizacji w ty zgiełku. Ale potem zupełnie nam to nie przeszkadzało... Dobry nastrój jest zaraźliwy...To tyle.Pozdrawiam

niedziela, 26 maja 2013

Kwitnąca łąka i krzepiące słowa Jana Kochanowskiego.

Wreszcie zakwitła! Firletka poszarpana. W dzieciństwie mówiliśmy na nią zapałka, bo taki kolor miały" łepki "zapałek. W tym roku może przez nadmiar wody łodygi bardziej wybujały w górę. Tu na zdjęciu z Perrem. Tutaj moja ulubiona koniczyna- łąkowa. Lubię ten odcień różu! A to fragment ściany z Czarnolasu z wierszem Jana Kochanowskiego:" Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje: Raczysz błogosławieństwo dać do końca swoje! Inszy niechaj pałace marmurowe mają. I szczerym złotogłowem ściany obijają. Ja, Panie niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym. A ty mię zdrowiem opatrz i sumieniem czystym, Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością, Obyczajami znośnymi, nieprzykrą starością" Piękne i pobożne życzenie, i ciągle aktualne...Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog, dziękuję za pozostawione komentarze. Dobrej niedzieli!

sobota, 25 maja 2013

Deszczowa sobota

Miałam tyle planów na weekend, a tymczasem zimno, pada i dopadł mnie gruźliczy kaszel. Mimo to zawsze jest jakiś wybór. Można spędzić dzień tak jak wyżej- z kawą i szydełkiem... Albo tak... A może tak? Leżąc na dowolnie wybranym boku...Tu wersja optymistyczna z beżowym tłem... A tu inne tło tego samego...Ale najpierw posprzątam, napalę w piecu i ugotuję zupę...Pozdrawiam i życzę pogody ducha mimo niesprzyjającej aury...

piątek, 24 maja 2013

Kluski kladzione i nie tylko.

Zwykłe kluski kładzione dla 4 osób. Składniki: 2 szklanki mąki, 2 jajka, 1/2 szklanki mleka, sól. Wykonanie: mąkę przesiać do miski, wbić jajka, posolić. Wyrobić łyżką, dodając stopniowo 1/2 szklanki mleka( ciasto ma mieć niezbyt gęstą konsystencję) W szerokim rondlu zagotować wodę z solą. Metalową łyżką, maczaną w gorącej wodzie, kłaść na wrzątek kluski. Zamieszać, gotować pod przykryciem na niedużym ogniu ok.5-10 minut od wypłynięcia ( zależnie od wielkości klusek) Ugotowane kluski odcedzić na sicie, szybko przelać zimną wodą. Podawać jako dodatek do mięs lub polane sosem albo tylko okraszone masłem. Smakują z surówką np. z marchewki. Ja lubię z sosem pieczarkowym i pieczarkami. To mój motylek cytrynek. Wczoraj w lokalnym dzienniku Okrasa promował pewną prostą zupę. Będzie jeszcze o niej mowa, bo zamierzam ją zrobić swoim sposobem, jednak nie o to mi chodzi. Postanowiłam zobaczyć jak wygląda ta zupa na stronach w necie. Weszłam na jedną stronę i zaraz wyświetlił mi się napis:podaj swoje dane, bo korzystanie z tej strony jest płatne. Czy w takim razie dotarcie do tej strony nie powinno być utrudnione?!Albo wcześniej zasygnalizowane? Niech mnie ktoś oświeci. A to już dzieło cukiernicze mojej córki. Ciasto kruche z rabarbarem i kruszonką. Pochodzi ze strony: Moje wypieki. Robimy je od lat. Pycha! Zawsze się udaje. Robiłam je również w niedzielę. To zdjęcie jest też Justyny. I na koniec- bo mamy piątek- dzisiejsze czytanie z Księgi Syracydesa( Syr 6, 5-17) Cała prawda o przyjaźni. To tyle. Dzięki za odwiedziny, komentarze. Życzę udanego weekendu. Ciekawe czy będzie pogoda, bo znowu chłodno i pochmurnie.

czwartek, 23 maja 2013

Sałatka warstwowa z ananasem

Składniki: puszka ananasów, puszka kukurydzy, słoik marynowanego selera, 5 plastrów szynki,5 jajek, majonez, sól, pieprz. Wykonanie: ananasy, seler i kukurydzę osączyć na sicie. Jajka ugotować na twardo, ostudzić, obrać i pokroić w kostkę. Ananasy, szynkę również pokroić w kostkę. W szklanej salaterce układać warstwami: seler, kukurydzę, jajka, szynkę i ananasy. Majonez doprawić do smaku solą i pieprzem. Połowę majonezu wylać na jedną ze środkowych warstw, a resztę rozprowadzić na warstwie ananasów. Dowolnie udekorować.Mój komentarz Bardzo lubię tę sałatkę. Niektórzy dodają do niej jeszcze pora pokrojonego w prążki, ale ja robię bez pora. Uznałam, że po intelektualnej dyskusji na temat książek przyda się coś "na ząb". Dzięki serdeczne, za komentarze( bez nich nie chce się pisać)Pozdrawiam wszystkich zaglądających tutaj. Miłego dnia !

wtorek, 21 maja 2013

Kilka słów o książkach

Ostatnio byłam bardzo zaabsorbowana moją wnuczką Kalinką. Nie było zbyt wiele czasu na szydełkowanie i haftowanie. Mimo to czytania prasy nie zaniedbałam. Gorzej z książkami...Ale to nie brak czasu jest powodem, że mniej czytam. Biorę książkę do ręki i... nie mogę przez nią przebrnąć...Tęsknię za książkami, które wciągały jak narkotyk i "zapisywały" się w pamięci. Uwielbiałam na przykład prozę Iwaszkiewicza, jego mroczne opowiadania...Przeczytałam dziś w lokalnym dzienniku wywiad z profesorem, historykiem idei. -"Studenci mało czytają. To wina i szkoły, i domu, który nie motywuje do czytania.(...) Opanowanie kanonu literatury światowej od Conrada po Balzaka jest faktycznie zerowe. Kiedy wspominam o powieści " Czerwone i czarne" studenci nawet nie wiedzą, kto to napisał. Mimo, że są zdolni." W moim ulubionym tygodniku, w bardzo pogodnym artykule znalazłam coś takiego. Młoda mieszkanka województwa warmińsko-mazurskiego dostała prestiżową posadę w stolicy. Poprosiła znajomą polonistkę, żeby przygotowała jej listę lektur obowiązkowych. Leżąc na plaży w Egipcie zaczytywała się w książce "Sto lat samotności" Gabriela Garcia Marqueza. Przyznam się, że ja też mam sporo do nadrobienia. Wiem, kto napisał "Czerwone i czarne" , widziałam nawet jakąś ekranizację, ale książki nie czytałam. Podobnie jak "Sto lat samotności"...Trzecią lekturą na wakacje będzie być może tomiszcze, którego kiedyś nie dokończyłam. Póki co wolę nie podawać tytułu. Jestem ciekawa jak pójdzie mi czytanie klasyki po książkach łatwych, lekkich i przyjemnych...Ale zanim to nastąpi na najbliższe spotkanie naszego dyskusyjnego klubu książki czytam "Rozświetlone pokoje" Richarda Masona. Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i pozostawione komentarze. Pozdrawiam.

poniedziałek, 20 maja 2013

Surówka kolorowa

Składniki: pół brokułu, pół kalafiora,2-3 marchewki Sos winegret: 2 łyżki oleju lub oliwy z oliwek, łyżeczka musztardy, 5 łyżek soku z cytryny, ząbek czosnku, pół łyżeczki cukru lub miodu, sól, pieprz, zioła prowansalskie.Wykonanie Brokuły pociąć na małe różyczki, podobnie podzielić kalafior, marchewkę pokroić w plasterki. Blanszować warzywa 1-2 minut we wrzącej wodzie, przelać zimną. Przygotować sos winegret: umieścić wszystkie składniki w zakręcanym słoiku i energicznie nim potrząsać. Spróbować- powinien być dość słony i kwaśny. Zalać sosem przygotowane warzywa, odstawić na kilka godzin, mieszając w tym czasie wielokrotnie. Surówka jest lekka, a dzięki temu sosowi bardzo smaczna. Smacznego!

piątek, 17 maja 2013

Kalina, Perro...

Prawdziwe jest powiedzenie-Kto ma dzieciątko, ten ma świątko! Za Kaliną trzeba się teraz porządnie nabiegać, bo wprawdzie na czworakach, ale wszędzie dojdzie. Małe kamyki od razu pakuje do buzi... Dziadek postanowił zrobić dla wnuczki prowizoryczną piaskownicę. Perro też domaga się uwagi. Wczoraj zaliczył wizytę u pani weterynarz. Pełny serwis- szczepienie przeciw wściekliźnie, specyfik na pchełki, kleszcze ,tabletki na robaki...Lepiej nie mówić ile to kosztowało. Zalecenie- nie prać i nie kąpać przez trzy dni! Justynę złożyła grypa, musi leżeć...Kończę, bo trzeba się wyspać-Kalina wstaje o 6 rano. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

czwartek, 16 maja 2013

Zupa z serem

Moja zupa z serem. Obok doniczka z bazylią. A zupę wykonałam tak: do wywaru z dwóch udek kurczaka wrzuciłam pokrojoną w kostkę włoszczyznę( marchewkę w talarki) i ziemniaki też pokrojone w kostkę. Posoliłam, dodałam listek laurowy. Gdy mięso i warzywa były miękkie dodałam kostkę topionego serka kremowego i groszek konserwowy z puszki. Dodatkowo dodałam trochę śmietany 18%, posiekaną natkę pietruszki i sporo suszonych ziół- zioła prowansalskie, bazylię, tymianek, suszony liść lubczyku. Do zupy na talerzu dodałam trochę startego żółtego sera. W przepisach na zupę neapolitańską proponują parmezan, ale kto by tam szukał parmezanu. Dałam taki ser jaki miałam akurat w lodówce.Historia mojej zupy serowej Któregoś dnia kupowaliśmy pieczywo i zapakowano je do papierowej torby z nadrukowanymi reklamami. Pewien zajazd się tam reklamował z wyszczególnionym menu. Na przykład w poniedziałek II tygodnia miesiąca oferują tam za 13 zł danie dnia: Zupę neapolitańską i naleśniki ze szpinakiem z zapieczonym żółtym serem z surówką lub sosem czosnkowym. Właśnie na ten zestaw miałam ochotę. Ale niestety początek maja przez te wszystkie święta wprowadza pewien chaos i straciłam rachubę czy to menu z drugiego czy z trzeciego tygodnia. Kiedy Wojtek zadzwonił do zajazdu okazało się, że leci menu z trzeciego tygodnia. W tym dniu akurat żurek z kiełbasą i pierogi z mięsem. Postanowiłam wymodzić sobie sama zupę neapolitańską. Smaczna i pożywna zupa z wkładką mięsną tworzy potrawę jednogarnkową. To tyle.Pozdrawiam

środa, 15 maja 2013

świeto niezapominajki

Dziś zimnej Zośki i święto niezapominajki. Niestety mogę jedynie zaprezentować przetacznik perski( łac. Veronica persica) Gatunków przetaczników jest w moim leksykonie przyrodniczym sześć. Mnie ta nazwa kojarzy się z nazwiskiem Marii Przetacznikowej współautorki podręczników psychologii dla studium nauczycielskiego. Ale mniejsza z tym... Wiosenna łąka. Jeszcze nie kwitną moje ulubione rośliny... W oddali żółty pas kwitnącego rzepaku. Perro odpoczywa w trawie po porannej przebieżce. I na koniec Niuniek Rozrabiaka i jego ulubione miejsce do leżakowania- baldachim ogrodowej huśtawki. Miłego święta niezapominajki. Nie zapominajcie o mnie i wpadajcie w odwiedziny na blog. Pozdrowionka i słonka!

wtorek, 14 maja 2013

Kaczki

Te kaczki zrobiłam w ubiegłym roku. Kąpały się w niewielkiej kałuży w pobliżu ogródków działkowych. Na zdjęciu wyraźnie widać, że to kaczka płci żeńskiej wykazała się większą odwagą. (Wszak miejsce nie należało do ustronnych ) Kaczor wolał obserwować wybrankę niejako z ukrycia. Tu kaczor sfotografowany w rezerwacie " Niebieskie Źródła" A tu już mój kaczor właśnie ukończony. Dość długo to trwało, a hafcik niewielki- 18x24 cm. Teraz będę musiała dobrać ramkę i passe portout. Kremowa nie pasuje, może w kolorze khaki?! Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

poniedziałek, 13 maja 2013

Zielone rozety i "niegrzeczny " Perro

Zielone rozety, których już trochę mam i nadal produkuję. Wzór jest prosty i po drugiej robię go już na pamięć. Coś z tego mam w planie zrobić,ale jeszcze nie zdradzę co...Zaczęłam od radosnego melanżu Garden. Melanże przyciągają mój wzrok gdy są w motku, a potem w robocie często podobają się tak sobie. Ta soczysta i ciemna zieleń to "Kaja" Ariadny. Byłam po nie specjalnie w sąsiednim mieście ( lubię ten sklep pasmanteryjny i zawsze sobie pogadamy ze sprzedającą panią na temat robótek, potrafi kobieta doradzić) Ta relacja z urodzin Kaliny wyszła zbyt gładka, bo mało jest komentarzy, więc chcę coś dorzucić. Oczywiście był z nami nasz pies Perro, choć do mieszkania nie wchodził. Cioteczki jechały z nami. Perro musiał przesiąść się i zająć miejsce w bagażniku, czego bardzo nie lubi...W każdym razie kiedy tylko Jadzia z Romką zajęły miejsca na siedzeniu z tyłu, rozległo się warczenie. Musiałam zamienić się z Jadzią na miejsca. I Perro się uspokoił. Potem dowiedział się ,że jest niegrzeczny i powinien być pinczerem, yorkiem tudzież innym małym pieskiem. Co ciekawe, kiedy Rafał potem już w Łodzi zajrzał do samochodu z okrzykiem "cześć Perro" pies bardzo się ucieszył. Rafał od początku cieszy się wielką sympatią Perra ,choć zachowuje wobec psa pewną rezerwę...A pies szaleje z radości na jego widok. To tyle. Życzę udanego poniedziałku.Pozdrawiam

niedziela, 12 maja 2013

Relacja z pierwszych urodzin Kaliny

Justyna z Kaliną przy torcie. Mam zdolną córkę! Tort wyszedł i wizualnie i smakowo super. W czwartek Justyna piekła biszkopt, w piątek od rana tworzyła dzieło artystyczne i urodzinowy przysmak. Na tym zdjęciu cała rodzinka. Kalinusia przy urodzinowym torcie. Po raz pierwszy dostała taką słodycz! Justyna bardzo pilnuje jej diety- jak najmniej cukru, zdrowe, niezbyt kaloryczne jedzenie. Kalina w swoje pierwsze urodziny była bardzo towarzyska. Mimo zmęczenia nie miała ochoty nawet na chwilę opuścić gości i wybrać się na małą drzemkę. Impreza była podwójna, bo prababcia Krysia też urodziła się 10 maja. Nie wygląda na swoje lata, a wigoru mogłaby jej pozazdrościć niejedna młoda osoba. Radosna, otwarta, pomocna i towarzyska prababcia Krysia. Gości na urodzinach było sporo. Brakło chrzestnego Kaliny, bo się rozchorował. Justyna wymyśliła przepyszną potrawę- polędwiczki w sosie musztardowym. Były też polędwiczki w pieczarkach i udka kurczaka w sezamie, młoda kapusta...My zawieźliśmy moją sałatkę grillową i ciasta-makowiec, finezję( z owocami) i wiśniowe. A cioteczki sałatkę warstwową i przepyszny sernik. Prababcia Krysia przyniosła 3 rolady lodowe, ale nikt już nie miał siły ich jeść. Będą na zaś. Część urodzinowej ekipy w deszczu wybrała się na działkę. "Wyzwolone Kobiety" czyli Justyna, Milena i Paulina oraz Paweł mieli chwilę na własne pogaduchy. Rafał z teściem czyli Wojtkiem przed południem kupili kosiarkę i urzędowali na działce nieco dłużej...Nawet ja miałam chwilę, żeby przejrzeć Rafała czasopisma. W jednym znalazłam coś, co mnie fest rozbawiło, ale o tym innym razem. W każdym razie udana uroczystość, dzień pełen wrażeń! To tyle. Dziś wprawdzie nie pada, ale dzień zapowiada się pochmurny. Dziękuję serdecznie za dotychczasowe komentarze i odwiedziny. Pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli.

sobota, 11 maja 2013

Sałatka grillowa

Składniki 5-6 marchewek,2-3 ogórki kwaszone, cebula, papryka konserwowa, olej, ocet winny, sos sałatkowy w saszetce Wykonanie: Marchewkę kroimy w talarki i blanszujemy czyli obgotowujemy. Tak, żeby była miękka, ale nie rozpadała się. Ogórki kwaszone kroimy w talarki lub kostkę, cebulę drobno, paprykę w paseczki. Następnie składniki skrapiamy octem winnym, dodajemy sos sałatkowy przygotowany zgodnie z instrukcją choć wodę ograniczamy do minimum. Sałatkę chłodzimy w lodówce. Smacznego. Mój komentarz Kiedyś kupiłam taką gotową sałatkę w sklepie i po prostu odtworzyłam sobie skład. Jak sama nazwa wskazuje doskonale nadaje się na grilla i co ważne- nie zawiera majonezu. Robię ją z powodzeniem od lat w sezonie letnim. Jest prosta w wykonaniu, a smaczna.

piątek, 10 maja 2013

Kalinka kończy rok!

Dziś moja wnuczka Kalinka obchodzi pierwsze urodziny! Na imprezkę jedziemy jutro! Mama Kaliny piecze tort, a dziadek na moje polecenie zamówił wczoraj 3 rodzaje ciasta.( Od wesela jesteśmy stałymi klientami cukierni. Ciasta są tam pyszne i niedrogie.) Kalinka jeszcze nie chodzi, ale śmiga na czworakach. Jest bardzo inteligentnym dzieckiem, z charakterem. Jak się na coś uprze, to trudno skierować jej uwagę na coś innego. Wie czego nie chce i czego chce. Jeśli starzy jej na to pozwolą okręci ich wokół swojego małego palca. Znam ją już trochę i widzę jak potrafi manipulować. To typ dziecka, które się kładzie pod sklepem w akcie protestu. Uwielbiam dzieci z charakterem! Uważam, że trzeba je bardzo umiejętnie wychowywać, bo nie chodzi przecież o to, żeby zdusić w nich ten charakter, ale właściwie go ukierunkować. Coś na ten temat wiem, bo wprawdzie własne dziecko mam jedno, ale za to przez 25 lat miałam do czynienia z cudzymi dziećmi oddanymi mi pod opiekę. Kalinka rozstawia po kątach najbliższych, wobec obcych jest nieśmiała, ale mam nadzieje, że to przejściowa cecha, chociaż kto wie... Zabieram aparat, więc będzie relacja z urodzin. Tymczasem pozdrawiam i życzę słonecznego, ciepłego, i dobrego dnia.

czwartek, 9 maja 2013

Wiosenne fascynacje

Moja tawuła ma już kilka lat i ładnie się rozrosła. Kwitną wiśnie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że muszą być co najmniej dwa drzewa, żeby wzajemnie na siebie oddziaływały. A jednak zakwitły już kasztany, wprawdzie nie u nas a w mieście, ale zawsze... Zawsze na wiosnę zachwycają mnie kolory zieleni. Później też jest ładna paleta, ale nie ma tej soczystej, pierwszej, młodej zieleni...Wiem, że to oczywista informacja, ale nie mogę powstrzymać się od radości i wyrażenia zachwytu za każdym razem... Wiosenna łąka. Soczysta trawa i drobne żółte jaskry póki co...Życzę dobrego, słonecznego dnia.

środa, 8 maja 2013

Budyń pieczarkowy

Składniki: 100g ryżu, 500g pieczarek, 100g cebuli, 100g miękkiego masła, 5 jajek, 50g tartego żółtego sera, pęczek posiekanej natki, sól, pieprz, mielona słodka papryka, tarta bułka Wykonanie: 1. Ryż ugotować w osolonej wodzie, lekko ostudzić. 2. Pieczarki i cebule posiekać. 3.Cebulę zeszklić w łyżce masła, dodawać stopniowo grzyby i ciągle mieszając odparować. Odstawić do przestudzenia. 4. Pozostałe masło rozetrzeć z żółtkami i serem. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. 5.Ryż, grzyby, natkę i przyprawy wymieszać, dodać do masy maślano-serowej i delikatnie połączyć z pianą z białek. 6. Formę budyniową wysmarować masłem i wysypać tartą bulką. Wypełnić ją masą i zamknąć. Gotować na słabym ogniu, w kąpieli wodnej ok.120 minut. Budyń wyłożyć na półmisek, podawać z sosem pomidorowym. Sos pomidorowy robię następująco: do pomidorów w zalewie(mała puszka)dodaję koncentrat pomidorowy-2-3 łyżki, dolewam trochę przegotowanej wody, żeby sos się nie przypalał w trakcie gotowania, dodaję zioła prowansalskie, listek laurowy, sól, pieprz, chili według uznania, gotuję kilka minut.Mój komentarz Zamykana forma do babki się przydaje i można ją kupić w sklepach gospodarstwa domowego lub na targowiskach.( Niektórzy uwielbiają babkę gotowaną.) Budyń pieczarkowy dość długo się przygotowuje( 2 godziny samego gotowania w kąpieli wodnej) ale potrawa jest smaczna i dietetyczna. Ja dla pewności surowe jajka przed użyciem zanurzam we wrzątku na kilka sekund( do lekkiego ścięcia białka) co jednak nie jest konieczne, bo w końcu forma jest zanurzona w gotującej wodzie 2 godziny(woda sięga prawie do wieczka)Gdy woda w garnku się wygotuje w trakcie obróbki termicznej dopełniam wrzątkiem. Należy chwilkę odczekać po wyjęciu formy z wody. Zbyt gwałtowne "wyciąganie" budyniu może skutkować uszkodzeniem potrawy, co psuje efekt wizualny. Ja zanim podniosę formę lekko pukam trzonkiem noża z różnych stron w formę. Budyń z pieczarek świetnie nadaje się na drugie danie obiadowe lub kolację. Ta porcja na 4-6 osób. Przepis pochodzi z czasopisma Moje Gotowanie z 1995 roku. Miałam ochotę tę potrawę przygotować dla gości, ale nie mogłam znaleźć czasopisma. Szukałam w przepisach internetowych. Były przepisy na budyń pieczarkowy z bułką, a ten jest z ryżem. Takiego przepisu jak mój nigdzie nie znalazłam. Gazetę znalazłam przypadkiem, ale wcześniej niepocieszona musiałam zaplanować szaszłyki. To tyle. Życzę miłego popołudnia.

wtorek, 7 maja 2013

Kilka słów o naszym psie

W długi majowy weekend na stadionie Startu w Łodzi jak co roku odbywała się wystawa psów rasowych(dwieście ras, prawie trzy tysiące psów-źródło: "Dziennik Łódzki")Nawet znajomi namawiali nas żebyśmy pojechali. Mój mąż stwierdził, że nie chce mu się na tę okazję specjalnie prać Perrusia. Perro mimo, że ma rodowód nigdy wystawiany nie był. Gdy był jeszcze szczeniakiem oglądały go w związku kynologicznym dwie sędziny. Chwaliły postawę i ubarwienie. Jednak w poczekalni usłyszeliśmy, że kłapie na inne psy, a to niedopuszczalne na wystawach. Kiedyś oglądałam ciekawy program. Pewna sympatyczna Angielka na emeryturze miała pięknego Kota perskiego. Kot nazywał się Pan Darcy i był rzeczywiście bardzo urodziwy. Ona kąpała go, pudrowała, poddawała licznym zabiegom upiększającym. Wszystko było dobrze do chwili pojawienia się na wystawie. Panu Darciemu puszczały nerwy i zachowywał się agresywnie wobec sędziów. Odpadł w przedbiegach mimo, że był najpiękniejszym kotem na wystawie. To był kolejny i ostatni raz. Właścicielka Pana Darciego postanowiła z bólem serca pogodzić się z tym, że jej kot nigdy nie zdobędzie medalu. Z naszym Perro byłoby podobnie. Będąc nam posłuszny, nie toleruje obcych. Nigdy nie wiadomo jak zachowa się wobec innego psa i co dziwne nie ma znaczenia czy ma do czynienia z psem czy suką. Po prostu są psy, które budzą jego sympatię i takie ,na które od razu warczy. Właśnie przeszła potężna burza. Ponoć kolejne dni też mają być burzowe...Dziś byłam na majowym i Don Camillo modlił się o urodzaj na polach. Kasztany nie zakwitły na matury...To tyle. Pozdrawiam i idę czytać "Złocistą Dolinę" Iwony J. Walczak .Na zdjęciu Perro zażywa kąpieli w stawie.

niedziela, 5 maja 2013

Jak najchętniej odpoczywamy.

Rezerwat "Niebieskie Źródła" koło Tomaszowa Mazowieckiego. Miałam okazję w ten weekend spotkać się z wieloma osobami. Dyskutowaliśmy między innymi na temat ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu, wyjazdów, podróży....Tomek z Magdą, którzy mają własną firmę i są bardzo zapracowani lubią w czasie urlopów być dopieszczani w kurortach, uwielbiają wodę i aquaparki. Justyna z Rafałem preferują piesze wędrówki. Wcześniej po Bałkanach i Rumunii, teraz ze względu na małą Kalinę po Polsce. Moja siostra przeciętnie raz w roku jest na luksusowej wycieczce zorganizowanej( w ten weekend 7 dni-Paryż, Londyn)a potem w sezonie ze swoimi koleżankami krótkie wycieczki krajowe. Iza zwana Kasią uwielbia ruch i gwar,więc najlepiej wypoczywa w miastach np. Krakowie. A my? Kiedyś tak jak Justyna z Rafałem uwielbialiśmy piesze wędrówki po zakątkach naszego kraju. A teraz lubimy zwiedzać, ale bez przesady. Zameczek, pałacyk, dworek, skansen... a potem dłuuugi spacer po parku ,lesie, arberotum, ogrodzie botanicznym itp. Majowy weekend właśnie się kończy, a zaczyna piękna pogoda. Cóż, widocznie nie można mieć wszystkiego. Alicja Munro-kanadyjska pisarka, angielskiego pochodzenia napisała w "Uciekinierce": "W życiu chodzi o to, aby iść przez ten świat z zainteresowaniem. Mieć oczy otwarte i dostrzegać możliwości-widzieć człowieczeństwo- w każdej spotkanej osobie. Być świadomym." Dziękuję za komentarze i pozdrawiam. Życzę dobrej, udanej niedzieli.

sobota, 4 maja 2013

Majowe klimaty

Jeszcze kilka zdjęć z działki. Sąsiadowi udała się błękitna łączka, ale twierdzi, że kwiatki same się rozsiały. Nawet nie wiem jak się nazywają. Kalina była wtedy naburmuszona i ciężko było wydobyć z niej uśmiech. Ożywiła się dopiero w domu.Z ostatniej chwili Młodzi prosili o sprawdzenie pogody na necie na region Częstochowa, Olsztyn( ten jurajski) i Złoty Potok. Nie pada, ale temperatury są raczej niskie -do 17 stopni w ciągu dnia. W pokoju mają ciepło, bo grzejnik olejowy pracuje non stop. Kalina szczęśliwa w nowym profesjonalnym nosidle. Trudno powiedzieć czy dlatego, że coś nowego czy dlatego, że ogląda świat z wysokości swojego ojca(jakiś 1 m 80 parę centymetrów) W każdym razie nosidło się sprawdza. U nas chłodno. Mam co robić, bo po południu spodziewamy się gości. Pozdrawiam i życzę miłego dzionka i nawet słonka.

piątek, 3 maja 2013

"Pamiątki" z podróży

Mimo nienadzwyczajnej pogody ruszyliśmy się z domu. Najpierw odwiedziliśmy rodzinę w Częstochowie, a potem odwieźliśmy młodych do Złotego Potoku. Zdjęć niestety nie mam, bo nie wzięłam aparatu. Rafał wziął swój wypasiony aparat, więc zleciłam mu zrobienie kilku zdjęć( zobaczymy jak się spisze) Byłoby cudnie gdyby nie deszcz...Oj, ten majowy weekend nie popisał się pogodą. Ale i tak było super. Pierwsze kroki w Złotym Potoku skierowaliśmy do parku pałacowego ( Pałac Raczyńskich)Co znajduje się obecnie w pałacu- nie wiem. Wygląda na to, że nie ma środków na jego odrestaurowanie. Muzeum Zygmusia Krasińskiego- naszego narodowego wieszcza epoki romantyzmu- znajduje się obok w niewielkim parterowym dworku. Byliśmy tam już kiedyś, więc teraz odpuściliśmy sobie. Spragniona zieleni upajałam się widokiem rozległego, pięknego, ale cokolwiek zaniedbanego parku. Mój mąż uparł się na wyszukiwanie rozpadających się i psujących nieco widok blaszanych bud z minionego okresu. Zastanawiał się kto był tak durny, żeby stawiać takie szkaradzieństwa w takich ekskluzywnych miejscach. Ja wolałam podziwiać stary drzewostan i zieloniuchną trawę. Przyroda wreszcie się rozbudziła i kokietuje swoją młodziutką soczystą zielenią. W parku znajduje się budynek , w którym kiedyś była ochronka. Jak głosi tabliczka przebywał w niej nasz słynny tenor Jan Kiepura. Ciężkie dzieciństwo nie przeszkodziło mu jak widać w realizacji życiowej misji. Złoty Potok to bardzo urokliwa miejscowość, świetna baza wypadowa na Jurę Krakowsko- Częstochowską. Justyna zapakowała również do plecaka: japonki, sandałki i krem do opalania. Kalinie nie przeszkadzał nawet deszcz. Ciepło ubrana, pod foliowym "namiotem" z okienkiem na świat wyglądała na zadowoloną. A jak jeszcze dostała kawałek skórki od chleba albo banana jej szczęście nie miało granic. I takiej dziecięcej radości mimo niepogody gorąco Wam życzę!