wtorek, 30 kwietnia 2013

"Modliszka"

Ostatnio z biblioteki przytargałam sporo książek. Większość to tzw. czytadła z gatunku literatury popularnej dla kobiet. Wczoraj skończyłam czytać "Modliszkę" Ireny Matuszkiewicz. Książki tej autorki mają charakterystyczny styl. Sporo się w nich dzieje, ale to nie akcja, a narracja zasługuje na uwagę. Podobnie jest w "Modliszce". Milena Płoszyńska, czterdziestoparoletnia kobieta, protetyczka z własną pracownią w domu właśnie dowiaduje się, że jej małżeństwo z dwudziestoletnim stażem rozpada się za sprawą kobiety, która nie dość, że przywłaszczyła sobie Lucjana to jeszcze spodziewa się jego dziecka. Oprócz tego dorosły studiujący syn informuje ją, iż dobrze by było, aby przyjęła pod swój dach jego dziewczynę Joannę, która też spodziewa się dziecka. Nagle poznajemy całą plejadę osób związanych z Mileną- jej trzy przyjaciółki( z mężami bardziej w tle)pomoc domową, teściową- babkę Zosię, dawną znajomą nie pierwszej młodości, żwawą, a przede wszystkim towarzyską, przyjazną i oddaną panią Lodę (główną informatorkę, przynoszącą wieści o Lucjanie i jego flamie-Irminie oraz ich potomku Dorianie)nową sąsiadkę Laurę oraz mnóstwo innych postaci wzajemnie ze sobą powiązanych. Milena rozwodzi się z Lucjanem, ale jak rozwieźć się z teściową, która nie dość, że leciwa to jeszcze samotna i wymagająca opieki? Przyjaciółki wspierają się wzajemnie, nieustannie dyskutują o swoich związkach i gadają, gadają... Właśnie dialogi, tak dynamiczne u Matuszkiewicz zasługują na uwagę. Pod koniec odkrywamy kto jest tytułową modliszką, tudzież dowiadujemy się niejako jakie warunki trzeba spełniać, aby się na ten tytuł załapać. Oprócz pierwszego męża Mileny- Ryszarda, który dawno temu stracił życie nie ma żadnego trupa, co jest dziwne, bo w powieściach pani Ireny zawsze ktoś tracił życie. Jęknęłam sobie gdy nagle pojawił się ojciec Joanny( przyjechał na wesele córki i Radka- syna Mileny)- nie dość,że wyględny to jeszcze i robotny i pieniężny ginekolog- słowem rycerz na białym koniu. Ideał ten w sumie okazał się nie taki idealny. Ale nie o to chodzi. w swoich powieściach Matuszkiewicz zawsze była wierna zasadzie, że amant do serca głównej bohaterki znajduje się zawsze w pobliżu. Tak jak na przykład Jodłowski, najpierw klient salonu fryzjerskiego Doroty, potem jej wspólnik i partner.( "Salonowe życie")I wybrańcy zazwyczaj nie od razu wzbudzali sympatię, a zyskiwali przy bliższym poznaniu.( jak "W dziewczynach do wynajęcia") Na szczęście to nie rycerz na białym koniu ostatecznie podbił serce Mileny, więc uznałam, że Matuszkiewicz jednak trzyma się zasad. W książkach tego typu zawsze szukam ciekawych, ciętych sformułowań słownych. W "Modliszce" też znalazłam. Krótki opis. Joanna opowiadała Milenie o swoim ojcu - przystojnym ,atrakcyjnym, zamożnym ginekologu. Trzy panie na wyścigi chciały go usidlić" -To nie były jakieś proste kobieciny, ale panie z wyższym wykształceniem.- Z wyższym, bez podstawowego! - dodała Milena Zewnętrzna powłoka jest niczym wobec duszy jarmarcznych przekupek." Albo "-Jak było w Ustce( sanatorium)-spytała Milena.- Daj spokój- wykrzyknęła Renata( przyjaciółka)-Trzeba mieć ,źle w głowie, żeby zamieniać wygodny dom na pokój z obcą babą o dziwnym składzie chemicznym. Zasad żadnych, same kwasy i kaprysy." I na koniec coś o mężczyznach-"Mężczyzna musi mieć jakieś zajęcie. I to bardziej pożyteczne od czytania o starych dziejach. Jeśli sam z siebie nie majsterkuje, nie uprawia ogrodu ani nie dłubie przy motocyklu, trzeba mu koniecznie coś znaleźć bo gotów wpaść w alkoholizm lub odkryć w sobie Casanowę."To tyle, życzę udanego majowego weekendu.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Inowłódz

Kościół św.Idziego.Widok ogólny od strony parkinguW budowlach w stylu romańskim zachwycają mury z kamienia.Prostota i piękno!To dojście do kościoła też wygląda malowniczo.Na tej drewnianej tablicy jest napisane:" Kościół pod wezwaniem św.Idziego.Jak głosi legenda powstal w podzięce za narodziny księcia Bolesława Krzywoustego przyszłego Króla Polski. Ufundowany około 1100r przez Władysława HermanaNa drugiej tablicy: "O cudownych narodzinach Księcia Bolesława dzieki modlitwom świętego Idziego pisał w kronikach Gall Anonim." Pogoda póki co nie rozpieszcza, przynajmniej w naszym regionie.Deszczowo, pochmurno i jak tu jechać na majówkę?! Miłego dnia życzę. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Inowłódz- powrót do szczęśliwych miejsc.

Kościół pod wezwaniem św.Idziego ufundowany przez Wladysława Hermana w 1086 rokuWieża kościoła.Poniżej widok ze wzgórza.Inowłódz znajduje się w województwie łódzkim,powiecie tomaszowskim Jednym z moich ulubionych miejsc regionu łódzkiego jest Inowłódz, który leży w przepięknym otoczeniu lasów, w Spalskim Parku Krajobrazowym,a przez tę niewielką miejscowość przepływa rzeka Pilica.Kościół w stylu romańskim znajduje się na wzgórzu i to malownicze położenie dodaje splendoru temu zabytkowi.Nigdy nie byłam we wnętrzu kościoła ,ale podejrzewam,że łatwiej się tam dostać w niedzielne przedpołudnie.To jest właśnie wadą naszych obiektów sakralnych.Jedziemy wiele kilometrów,żeby pocałować klamkę.Niewiele jest takich pereł architektury romańskiej gdzie kościół otwarty jest w niedzielę non stop i jeszcze zatrudniony jest przewodnik.(przynajmniej było tak dwa lata temu i mam nadzieję,że jest nadal) A takim miejscem jest np.Strzelno.Jeżeli ktoś jest miłośnikiem architektury i kultury romańskiej to po prostu musi tam być!To jest po prostu de best! A wracajac do Inowłodza to w opracowaniach jest on bardzo skąpo opisany, podejrzwam,że dużym atutem jest sama bryła i położenie.Tymczasem na sztukę romańską składa się wiele elementów, podobnie jak w każdym innym stylu. Wybierajac się do Inowłodza warto zaplanować sobie również inne punkty wycieczki np.Spalę czy Tomaszow Mazowiecki.Mam jeszcze kilka ciekawych zdjeć Kościoła św.Idziego, więc C.D.N. Sekrety samouzdrawiania. Powrót do najcudowniejszych, szczęśliwych miejsc"miejsca, które onegdaj silnie zapadły nam w pamieć, które łączymy z radosnymi wspomnieniami, przeżyciami działają silnie uspakajająco, relaksująco, oczyszczająco na psychikę" Pozdrawiam w niedzielne przedpołudnie i życzę dobrej niedzieli.

sobota, 27 kwietnia 2013

Czasopisma robótkowe

Czasopisma szydełkowe, które kupiłam w kwietniu A to Haft gobelinowy,kupiony dla jednego wzoru.Gobelin dziewiętnastowiecznego malarza angielskiego- Herberta Williama Weekesa- Gdzie oni są? Aktualnie wyszywam mały haft 18x24 cm. Ale póki co nie zdradzę szczegółów...Mały,ale dłubie się i dłubie.Hafty krzyżykowe są pracochłonne i czasochłonne,ale miło jest czekać na efekt.Teraz czasu mniej, bo zaczęły się prace w ogrodzie...Chmurzy się,oby nie padało, bo młodzi mają dziś grilla na działce dla przyjaciół. A ja...do prac ogrodowych iść muszę.Wschodzi już rzodkiewka, dziś posieję drugą odmianę.Jedna się skończy, to druga zacznie.A rzodkiewka to warzywo fitness- tak pisało na opakowaniu nasion. Czego to ludzie nie wymyślą,żeby podkręcić sprzedaż?!Życzę miłego relaksu w weekend.

piątek, 26 kwietnia 2013

Działkowe osobliwości

Ławka bardzo już"zjedzona" przez upływający czasTa figurka liska musiała kiedyś zdobić ogród .Dziś uszkodzona zdobi kąt...wyjątkowej graciarniWzory kaszubskie mogą zdobić nie tylko tkaninę, ceramikę, papierowe serwetki.Tu zdobią drzwi do działkowego domostwa.Podziwiam fantazję wlaściciela! Spacerując z Kaliną po alejkach działkowych najpierw zobaczyłam ławkę.Wydała mi się bardzo malownicza w otoczeniu kwitnącej forsycji.Kiedyś piękna, dziś zjedzona przez upływający czas- piękna na swój własny sposób.Potem zaczęłam szukać innych przedmotów, obiektów wzbudzających moje zainteresowanie według tego samego klucza. W niemal każdym starym domku znajdują się meble przywleczone z domów,tam niepotrzebne, tu na działkach użyteczne,z epoki późnego Gierka.Może kiedyś też zrobię z tego temat.Tymczasem pozdrawiam piątkowo, weekendowo!

środa, 24 kwietnia 2013

Sałatka ekspresowa

Składniki: słoik korniszonów( lub ogórków konserwowych, mała puszka groszku konserwowego, 25 dag sera żółtego, 5 jaj, mały słoik majonezu, sól, pieprz, ewentualnie mielona papryka Wykonanie: Ogórki i ser zetrzeć na dużych oczkach tarki.Starte ogórki lekko osączyć.Ugotowane na twardo jaja posiekać, dodać groszek konserwowy, majonez, sól, pieprz i dobrze wymieszać.Sałatkę podawać dobrze oziębioną.Przepis pochodzi z tej właśnie książeczki z serii Biblioteki Poradnika Domowego wydanej w 1996 roku.Sałatkę robię ,więc od wielu lat i wszystkim zazwyczaj smakuje.A ja bardzo ją lubię!Ostatnio robiłam ją w święta wielkanocne Takich książeczek, jak ta mam sporo.I wiem,że nie tylko ja, bo wiele osób je kolekcjonowało i z nich korzystało, i pewnie korzysta,bo ja z wielu ulubionych przepisów korzystam do dziś.Ciekawostka.Ta kosztowała 3zł90gr lub cena w nawiasie 39 000 zł.Był taki czas gdy zmienialiśmy pieniądze.Pamiętacie? To tyle. Pozdrwaiam wszystkich serdecznie i dziekuję za komentarze.Słonecznego, ciepłego, wiosennego dnia życzę.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Już rok...

Moja lobelia przylądkowa wysiana w lutym.Jak zakwitnie -jedna będzie niebieska, druga mix kolorów To już rok jak piszę ten blogZałożyłam go dokladnie 22 kwietnia 2012 roku.Wtedy jeszcze nasza mała Kalinka siedziała u mamy w brzuchu, a teraz ma 11 miesięcy i wczoraj po raz pierwszy stanęła sama na nóżki w łóżeczku. Ja wczoraj miałam tak zakręcony dzień,że zapomniałam o wieczornym seansie ostatniego odcinka Downton Abbey(obejrzę na necie)A tu już od następnego poniedziałku leci 2 sezon.Wczoraj w naszym klubie książki omawialiśmy "Francuskiego ogrodnika"Santa Montefiore. Wszystkim bardzo się ta ksiażka podobała.Pytanie: Czy to możliwe,żeby był mężczyzna, bogaty, przystojny,który będzie kochał jedną kobietę przez całe życie i żył wspomnieniami jednego roku z nią spędzonego?Rozstając się po tym bardzo udanym spotkaniu wszystkie życzyłyśmy sobie takiego francuskiego ogrodnika. Mnie z kolei ścigały wspomnienia z przeszłości, bo do lokalu, w którym mieliśmy spotkanie weszła nagle duża grupa pracowników z mojego byłego zakladu pracy. Dziś przypomniałam sobie o książce do której często wracam.To "Przebudzenie" Antonego de Mello.Zacytuje fragment-"Ilekroć usiłujesz się czegoś wyrzec, ulegasz złudzeniu.(...)Jeśli wyrzekasz się czegoś, to zrastasz się z tym na zawsze.Kiedy coś zwalczasz, wiążesz się z tym na wieki.Tak długo, jak z tym walczysz, tak też długo dajesz temu moc.(...)Tak wiec musisz "przyjąć " swoje demony, bo kiedy z nimi walczysz dajesz im siłę.Jedynym sposobem,aby się z tego wyzolić, jest poddać się temu.Nie wyrzekaj się niczego, poddaj się!Pojmij prawdziwą wartość takiego czy innego obiektu,a już nie będziesz musiał się go wyrzekać.Po prostu odpadnie to od ciebie." Miało być uroczyście- ze względu na rocznicę,a wyszło refleksyjnie...Pozdrawiam wszystkich i życzę słońca- na dworze i w sercu.

niedziela, 21 kwietnia 2013

W różowym kolorze

W kolorze różu.Jaskry różowo- białe, serwetka w kolorze stary brudny angielski róż, zwany także przydymionym różem i rożowa kaczka- jako puzderko na drobiazgi.Duchowe samouzdrawianie. Porządek chroni przed niepokojemOczywiscie jak w każdym ćwiczeniu nie należy zaraz wszystkiego wprowadzać na siłę i zbyt szybko.Ważniejsza jest cierpliwość i spokojne, systematyczne powtarzanie określonych czynności.Trzeba też czasami pozostawić sobie pewną elastyczność, gdy coś wypadnie "świat się zaraz nie zawali"Nie inaczej patrzy na to tak proste,a tak trudne do realizacji zlecenie współczesna psychoterapia.Stwierdzono,że ustalenie określonego rytmu dnia i dzialania chroni przed wieloma niepotrzebnymi stresami.Takie przestrzeganie porządku, ładu, chroni przed dodatkowymi napięciami wynikającymi z obaw, czy sie zdaży, czy się coś zapodziało i przed stratą energii z powodu szamotaniny, szukania czegoś itp.Wypoczywaj w niedzielęWspółczesny pośpiech rodzi tzw."nerwice niedzielne"kiedy to czujemy się rozbici, bo nie mamy co ze sobą zrobić.Ograniczenie niepojkoju w ciągu każdego dnia właśnie poprzez przestrzeganie rytmu tygodnia i przyjęcie niedzieli za dzień naprawdę wolny, dzień odpoczynku, dzień dla Pana Boga, jest bardzo ważne i przyniesie nam wiele korzyści.Tyle mądrości z kalendarza.Adze dziękuje za komentarz. Życzę wszystkim dobrej niedzieli.U nas świeci słońce, więc na pewno wybierzemy się na dłuższy spacer.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rytm dnia

Sadzonki astrów wyhodowane przez mojego męża Duchowe samouzdrawianie- Przeżyj dobrze dzieńW naturze bardzo ważny jest rytm.Stanowi on podstawę życia.A skoro tak jest, skoro jako organizmy podlegamy wpływom, ważne jest dostosowanie się rytmów do natury,ale też tych będących już dziełem samego człowieka.W kategoriach ludzkich rytm można utożsamić z porządkiem każdego dnia, porządkiem w codziennych czynnościach, obowiązkach.Chodzi o to, by wszystko wykonywać w czasie odpowiednim i tak, jak się powinno.Tego rodzaju ćwiczenie ładu dziennego, również tygodniowego, miesięcznego itp., wbrew pozorom nie jest wcale łatwe.Zauważył to już nasz wieszcz Adam Mickiewicz, twierdząc,że przeżyć dobrze jeden dzień jest trudniej niż napisać książkę. Ciąg dalszy nastąpi.Mój komentarzWłaśnie znalazłam moje zeszycisko z mądrościami.Od lat kupuję kalendarz kuracji domowych i ten tekst właśnie pochodzi ze starych wydań z lat 90 ubiegłego wieku.Ale myślę,że nic nie stracił na aktualności.Oczywiście myślę,że wszyscy, którzy pracują na etacie i nie tylko, nie maja takich problemów z rytmem dnia tak jak ludzie wolnych zawodów, gospodynie domowe itp.bo praca zawodowa w dużej mierze porządkuje ten rytm. Swego czasu poszukiwałam książki" Życie seksualne Immanuela Kanta"Ten wielki myśliciel z Królewca dużą wagę przywiążywał do codziennych rytuałów i rytmu dnia.O tym jest ponoć ta książka.Tytuł jest mylący, bo rzekomo Kant nie miał życia seksualnego, którym mógłby się chwalić.Co ciekawe podobno tylko raz opuścił Królewiec czyli dzisiejszy Kaliningrad i wybrał się do miasta nad naszym polskim morzem.Ale pewnie nie w celach rekreacyjnych.Choć jedno drugiego nie wyklucza."Niebo gwiażdziste nade mną,a prawo moralne we mnie" Na kolejnej stronie zeszytu znalazłam coś takiego: Gdy Margaret Thatcher została premierem, Denis- jej mąż i biznesmen-pytany , co robi jego żona, odpowiadał:"Ma chwilowe zajęcie" I na koniec jeszcze Humor. W tramwajuDo przepełnionego tramwaju, rozpychając pasażerów pakuje się gruby i otyły pan.Ktoś z pasażerów, nieco mocniej przyciśniety, mruczy:-Tramwaj nie dla słonia. -Mój panie- odpowiada grubas- tramwaj to jak arka Noego, zmieści wszystkie zwierzęta od słonia do osła włącznie. I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy post, pozdrawiam wszystkich,życzę miłego sobotniego relaksu i idę siać warzywa w warzywniaku.

piątek, 19 kwietnia 2013

Dlaczego?

Dużo się ostatnio dowiaduję na temat melioracji.Podobno nasza melioracja została wykonana w 1924 roku i jest to stara, dobra robota przy użyciu materiałów najwyższej próby.Obecnie mamy poważny problem, bo zostala uszkodzona. Sąsiad postawił dom na tzw. zbieraczu czyli głównej,odbierajacej wodę rurze.Kiedy jesienią, która byla sucha budował dom, mógł nawet nie dokopać się do tego zbieracza, ale masa osiadającego budynku jednak ten zbieracz uszkodziła.( Gdzie był geodeta i nadzór budowy?) My zmagaliśy się z nieprzęcietnym błockiem już od lutego.Trzeba było naprawiać zawieszenie samochodu,bo głębokie koleiny błocka doprowadziły do tej szkody.Kiedy puściły śniegi,a błocko stawało się coraz większe zaczęło nas to coraz bardziej wkurzać. W dodatku na środku trawnika zaczęła wybijać woda, tworząc bez mała oczko wodne.Na podwórku zaczęły wybijać źródełka,które płynęły jak rwące potoki.Nigdy przez 8 lat nie mieliśmy podobnego problemu.A miejsce znajdujące się wyżej niż pozostałe pola i posesje uchodziło za najsuchsze w okolicy. Wielu sąsiadów przyszło oglądać nasze" zjawiskowe" podwórko.I wtedy dowiedzieliśmy się co najprawdopodobniej jest przyczyną takiego stanu rzeczy.Mój mąż poszedł po coś do sąsiada i przynósł miedzy innymi takie słowa.A:-"G. już na jesieni mówił- zobaczycie co na wiosnę będzie działo się u Wojtka.Będzie pływał, bo Z.wybudował się na zbieraczu." Ów "wizjoner" G. mieszka tu od urodzenia i potrafi zawsze bezbłędnie wskazać jak "idą" wszystkie poczynione inwestycje czyli wodociąg, linia telefoniczna itp. Faktem jest ,że G. z Z.żyje od lat w konflikcie...ale inni? Mieliśmy sądny poniedziałek.Kulminację problemu.Sprowadzony z gminy ekspert od melioracji potwierdził przypuszczenia.Będąc bezstronnym świadkiem pojednał zwaśnionych sąsiadów, wskazał sposoby zaradzenia problemowi.Wieczorem przyszedł też interweniować sąsiad, który ma pole za nami(a mieszka kilka kilometrów dalej) To też rolnik z dziada pradziada i nie mógł uwierzyć co dzieje się z jego polem. Z.pod naporem argumentów wreszcie uwierzył,że winna jest budowa.Do doraźnej likwidacji problemu doszło już następnego dnia.Mój mąż z sąsiadem zgodnie kopali rów na granicy naszych posesji.Cieszę się,że sprawy zostały wyjaśnione i nikt do nikogo nie ma żalu.Trudno przewidzieć jak długo będziemy zmagać się z tym problemem, bo jak wspomniałam na razie zostały podjęte doraźne środki.Sąsiad jest przeraźony, bo dowiedzał się o konsekwencjach przerwania zbieracza pod budynkiem wymarzonego domu- jeszcze w budowie.Zastanawiam sięDlaczego wszyscy w około wiedzieli, a nie powiedzieli? Dlaczego został popełniony ten grzech zaniechania, Dlaczego nikt nie powiedział- Chłopie, budujesz dom na zbieraczu.Przesuń budową o kilka metrów w stronę drogi, a unikniesz problemów, ty i twoi sąsiedzi.Lepiej przyglądać się , podśmiewać i mówić - to nie moja sprawa, mnie mój problem.Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Serwetki

Dziś prezentuję serwetki, które ostatnio zrobiłam.Ten wzór wpadł mi w oko jeszcze przed świętami.Uznałam,że ma w sobie coś i zabrałam się do roboty.A efekt jak widać.Odkąd zaczęłam napinać wykrochmalone serwetki na styropnianie jestem bardziej zadowolona z efektów.Muszę tylko sprawić sobie ze dwa komplet szpilek, bo przy napinaniu jednej serwetki wykorzystuje ich dużo,a co tu mówić o kilku serwetkach Bardzo lubię szydełkować cienką nicią, wychodzą takie filigranowe cacka.Ta serwetka w kolorze złamanaj bieli. Dziś tylko tyle.Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog i życzę miłego popołudnia.

środa, 17 kwietnia 2013

Rurki z pieczarkowym nadzieniem

Składniki na 4 porcje: 50 dag pieczarek, 12 dużych rurek makaronowych(typu cannellonni) 15 dag twarogu śmietankowego, 1 puszka(850ml) pomidorów bez skórki w zalewie, 2 średnie cebule, 4 łyżki tartego sera,2 pęczki natki pietruszki, 1 ząbek czosnku, olej, oregano, sól, pieprz, cukier.Wykonanie1.Przygotować nadzienie: natkę pietruszki umyć, osuszyć, lisyki oderwać od łodyżek.Czosnek obrać,posiekać.Pieczarki umyć, pokroić na kawałki.Rozgrzać olej i poddusić na nim pieczarki razem z czosnkiem.Przestudzić,wymieszać z natką i twarogiem.Doprawić do smaku solą i pieprzem. 2.Cebule obrać , pokroić w drobną kostkę i podsmażyć na oleju.Pomidory rozdrobnić i dodać do cebuli razem z zalewą.Wsypać oregano i gotować około 5 minut.Doprawić do smaku solą, pieprzem oraz odrobiną cukru, wymieszać z łyżką tartego żołtego sera. 3.Cannelloni napełnić przygotowanym farszem.Przelożyć do płaskiej żaroodpornej formy do zapiekanek, polać sosem pomidorowym, posypać resztą sera.Zapiekać 30 minut w temperaturze 200 stopni. 1 porcja = 420 kcal. Mój komentarz Cannellonni kupiłam w sklepie rybnym(tam mają dużo różności)Miałm do wyboru takie w tekturowym pudełku za 6,5 zł lub w foli cięte na skos za 10 zł.Wybrałam te pierwsze.Tam też kupiłam pomiory w puszce. Zastanawiałam się czy cannellonni wrzucić na chwilę do wrzątku czy nie.Ostatnio u cioteczek widziałam ten makaron po krótkiej termicznej obróbce.Zrezygnowałam. Lepiej się je nadziewa gdy są twarde.W końcu potem przez 30 minut gotują się w sosie pomidorowym.Na tym zdjęciu to naprawdę wczorajsze cannellonni! Ja zawsze daje dużo sosu pomidorowego, bo uwielbiam.Miałam jedną małą puszkę pomidorów, dodałam sporo koncentratu pomidorowego, dolałam wody.I dlatego spod tego sosu nie widać rurek, bo sos był naprawdę gęsty i esencjonalny.Zamiast natki posypałam go koperkiem, bo wolę go od natki.Zapiekankę trzymałam w piecu 40 minut - uznałam,że wtedy będzię naprawdę miekki.Jak robię lazanię mój mąż narzeka zawsze na twardy makaron, więc teraz przedobrzyłam i trzymałam 10 minut dłużej.Stanowczo za długo, nie popełniajcie takiego błędu.Makaron się rozpadł i po co się tak męczyłam upychaniem farszem tych rurek?! Ale danie okazało się przepyszne!!!Gorąco polecam!Dziś pochmurno, ma się na deszcz.Pochmurna pogoda jest najlepsza na mycie okien i wysadzanie roślin w ogródku.A propos ogródka to mamy wielki problem.Sąsiad podczas ubiegłorocznej budowy uszkodzil meliorację i moje podwórko, i ogródek przypominają mocno nasączoną wodą gąbkę.Pływamy i tego w krótkim czasie nie da się poprawić! Mimo wszysko życzę Wszystkim miłego dnia.Z góry dziekuję za wszelkie komentarze i odwiedziny!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Do poczytania- Wiosenne zmęczenie

Wiosenne zmęczenieW pierwszej połowie wiosny, gdy dzień się wyraźnie wydłuża,ale pogoda bywa nadal zmienna i wystepują duże różnice temperatur miedzy dniem i nocą oraz nastepującymi po sobie dniami, gdy częste są wahania ciśnienia, wiele osób uskarża sie na coraz bardziej pospolitą dolegliwaość określaną mianem wiosennego zmęczenia.Charakteryzuje ją zwiekszona apatyczność, nerwowość, draźliwość,senność, zniechecenie, nadmierna pobudliwość, również częstsze łamanie w kościach.Na dodatewk nasilają się przeróżne dolegliwości wątroby, krążenia, nerkowe, gorzej zasypiamy, budzimy się i wstajemy z trudem.Winne oderwanie od naturyTego rodzaju reakcje naszych organizmów można uznać za coś nienormalnego, bo przecież w przyrodzie obserwujemy zjawisko odwrotne, większe ożywienie, radosny wigor, chociażby u ptaków.Co jest przyczyną naszego gorszego samopoczucia?Zielarze i naturaliści,ale także współczesna medycyna, zgodnie uważają,że wiosenne zmeczenie to skutek coraz bardziej nienaturalnego stylu życia cywilizowanych przeobrażeń.Przede wszystkim zbyt mało przebywamy na świeżym powietrzu i ruszamy się.Stres i złe odżywianie sięJeżeli na dodatek narażeni jesteśmy na różne stresy, od hałasu, leków począwszy, na emocjonalnych programach telewizyjnych oraz anaomaliach pogodowych skończywszy, jeżeli odżywiamy się przetworzonymi przemysłowo pokarmami, zawierającymi wiele obciążającymi organizm chemicznych dodatków i pozbawionymi witamin, mineralnych skladników, to nie należy się dziwić,że w okresie przestrajania się organizmu z cyklu zimowego do letniego zachowuje się on w sposób niepokojący i nieprzyjemny.Po prostu będąc osłabiony po zimie nie potrafi szybko i sprawnie dostosować się do zwiekszonego wysiłku jakiego domagamy się od niego wiosną.Wiecej słońca , ruchu, powietrza i witaminW jaki sposób najprosciej wzmocnić organizm, odzyskać siły i radośc życia? Przede wszystkim zadbać o solidną porcję ruchu, dużo przebywać na swieżym powietrzu, nie unikać też słońca.Te darmowe leki poprawiają pracę naszych wewnetrznych organów i przez to ułatwiają przyswajanie skladników pokarmowych.Po drugie trzeba wzmocnić się zażywajac witaminy, ale tylko w postaci naturalnej w warzywach i owocach.Jedynie bowiem takie kuracje są prawdziwie skuteczne.Żadne sztuczne nawet najlepsze specyfiki, tabletki, nie dadzą podobnego efektu. Tekst z cyklu -Kuracje medycyny naturalnej z kalendarza zdzieraka- Kalendarz kuracji domowych

sobota, 13 kwietnia 2013

Babka drożdżowa- duża forma

Ciasto: 3 szklanki mąki pszennej,10 dag drożdży( paczka)10 żółtek, ok.3/4 stopionego masła, 3/4 szklanki cukru, 3/4 szklanki mleka, 1 opakowanie cukru waniliowego(16g), rodzynki, smażona skórka pomarańczowa lub pokrojone w kostkę suszone morele.Ponadto: masło do wysmarowania blaszki Sposób przyrządzania: 1.Mąkę przesiać przez sito. 2.Żółtka starannie utrzeć z cukrem. 3. Drożdże wymieszać z łyżeczka cukru, 1/2 szklanki ciepłgo mleka i łyżką mąki.Przykryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce.Gdy rozczyn wyrośnie połączyć go z resztą mąki. 4.Dodać żołtka i bakalie. 5.Wlać resztę mleka.Wyrabiać,aż ciasto zacznie odstawać od ręki. 6. Pod koniec wyrabiania dodać letnie masło.Trzymać w cieple do czasu,aż ciasto podwoi swoją objętość. 7. Ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem dużej formy do babki, ponownie odstawić do wyrośnięcia. 8.Piec 35-40 minut w temp.180 stopni Celcjusza. 9.Babkę posypać cukrem pudrem lub polukrować. Lukier Składniki: 1(niepelna) szklanka cukru pudru,2 łyżki spirytusu, 1 łyżka masła, 2 łyżki wody.Wykonanie1.Do rondelka z wrzącą wodą włożyć masło, wsypać cukier.2.Mieszać,aż masa będzie jednolita i gładka 3.Zdjąć z ognia, wlać spirytus. Mój komentarz Babka jest przepyszna.Tyle żółtek! Nie miałam porządnej, dużej formy do baby,więc wykorzystałam silikonową.Szczerze mówiąc nie jestem z tej formy zachwycona. Cały czas drżałam,żeby mi ciasto "nie wykipiało".Jeśli nie macie jednej dużej formy,wykorzystajcie dwie mniejsze. Babkę wyjmijcie z formy dopiero gdy wystygnie.Ja dawniej byłam bardzo niecierpliwa i "przewracałam" formę wkrótce po wyciągnieciu z pieca.A potem się dziwiłam skąd ten zakalec?! Mojej babki nie chciało mi się lukrować,więc posypałam ją cukrem pudrem.Ale myśle,że lukier jest bardziej odpowiedni.Goście byli zachwyceni i smakiem, i wyglądem.Co do wyglądu, to mam pewne "ale".W formie silikonoej wypieki wychodzą nieco spłaszczone.Wykorzystałam przepis z tegorocznego wielkanocnego "Poradnika smakosza".

piątek, 12 kwietnia 2013

"Polowanie" z Madsem Mikkelsenem

Wczoraj byliśmy w Łodzi i wieczorem poszliśmy do kina na duński film "Polowanie"( Jagten) Dwa tygodnie temu w czasie zakupów weselnych, kiedy tak biegliśmy ulicą Piotrkowską ścigając się z czasem, nagle kątem oka zobaczyłam na przystanku kinowy plakat.Wydał mi się wielki, olbrzymi...A z plakatu spoglądał na mnie Mads Mikkelsen we własnej osobie.To było tak niesamowite,że musiałam zatrzymać się na chwilę i przeczytać wszystkie informacje zawarte na tym plakacie.Mads( ur.1965) grał swego czasu protestanckiego pastora w czarnej komedii "Jabłka Adama".To jeden z moich ulubionych filmów, mam go w swojej kolekcji i oglądam przynajmniej raz do roku. W "Polowaniu"Mads ma na imię Lukas i jest przedszkolanką.Uwikłany w kłamstwo małej dziewczynki staje się celem nagonki całej lokalnej społeczności.Film świetnie zrobiony, ukazuje realne sceny z życia, przepiękne jesienne plenery...Oczywiście od początku wiadomo,że prawda musi wyjść na jaw,więc nie ma tu żadnej niespodzianki i spekulacji jak się zakończy.Reżyserowi chodziło tu o coś innego.Chciał ukazać mechanizmy jakimi kierują się ludzie.Najpierw jest coś na kształt pomówienia.Niektórzy wątpią...ale wreszcie razem z innymi dochodzą do wniosku-coś musi być na rzeczy.Potem ta niepewność przeradza się w pewność.Ostracyzm, agresja słowna i fizyczna, jawne wykluczenie....Całe życie Lukasa wali się w gruzy.Mężczyzna nie panuje nad swoimi emocjami.Na szczeście ma syna i kuzyna którzy są po jego stronie...Kiedy prawda zwycięża Lukas wraca do dawnego życia.Ale tak naprawdę już nigdy nie będzie tak jak dawniej...Zawsze będzie ktoś kto będzie myślał- Zrehabilitowali cię, oky, ale ja ci nie wierzę. Kto lubi filmy moralnego niepokoju powinien to obejrzeć. Film nie jest ani łatwy,ani przyjemny,ogląda go się w napięciu jak typowy thrillier.Mads mimo,że dobija do 50 wygląda świetnie...Wkurzają relkamy przed filmem- 20 minut!!!Ceny biletu w czwartek-24 zł ( najtańsze są podobno w środy)Ale warto było!To tyle na dziś.Padało,więc rano nie miałam dostępu do internetu.Ale teraz dziękuję za odwiedziny, wszelkie Wasze komentarze i życzę miłego popoludnia.

środa, 10 kwietnia 2013

Delicje weselne

Wspaniałe ciasto zamówione u pani Błaszczykowej.Strudel makowa z mnóstwem maku, pyszny sernik, sero-makowiec na kruchym spodzie," Migdałek" z masą karmelową i ciasto pod tytułem "Smaki lata" z wiśniami,którego niestety nie zdążyłam spróbować. Dzieło kelnerów z restauracji "Pomarańczowa" Wszystkie cztery dania gorące - pyszne.Bogaty obiad.Mnie najbardziej smakowały polędwiczki w sosie kurkowym.Na deser tiramisu w pucharkach.Smaczne mini przekąseczki, typu śliwka zapiekana z boczkiem , pieczarki panierowane.Bogata zimna płyta,ale wiekszości dań nie probówałam.Musiałabym mieć kilka żołądków.Obsługa na piątkęTak zwana "Szyszka" czyli gościniec przygotowany dla Gwardiana w podzięce za udzielony ślub.Wręczyli młodzi w poniedzialek po południu. Dziękuję Kobietki za miłe słowa i życzenia dla młodych- Oli, Iwonie, Adze, Danieli.Dzięki za komentarze!Pozdrawiam wszystkich , którzy tu zaglądają.Miłego dzionka!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Weselne wspominki.

Ta wspaniała uroczystość...Ja szcześliwa,że wreszcie związek pobłogosławiony w kościele.Kupiliśmy młodym biblię i stułę ślubną,które na koniec mszy wręczył Gwardian.(Również na tych dwóch symbolach oparł swoje kazanie.)Oboje Młodzi bardzo przeżywali przysiegę małżeńską.Na dźwiek marsza weselnego rozpoczęła się mała szarpanina-Rafał ustąpił i Justyna w poczuciu wielkiej wygranej "obróciła go "w swoją stronę! Cóż mogę powiedzieć o weselu.Udane,że hej!To efekt pracy profesjonalistów-cukiernik,obsługa restauracji i hotelu, didżej, fotograf.Goście stanęli na wysokości zadania.Nie dość ,ze dopisali w 100% i świetnie się bawili, to jeszcze chętnie brali udział w najdzikszych zabawach proponowanych przez didżeja.Szczerze mówiąc dawno się tak nie ubawiłam na oczepinach!Przytoczę kilka zabaw.Oczywiście było wykupywanie butów i pantofelków.Moja koleżanka Iwonka musiała oblecieć w 1,5 minuty całą salę i pocałować w policzek wszystkich panów.Men, który zebrał nagrodę za but pana młodego miał w ciągu 2 mimut pocałować w prawą rączkę wszystkie kobiety na sali, łącznie z kelnerkami. świadkowa o twarzy i figurze modelki,ognistym temperamencie, grająca drugie skrzypce po didżeju jako wodzirejka musiała jako "taczka" okrążyć pare młodą. Zabawa z krzesełkami została nieco zmieniona.Żeby usiąć na krześle trzeba było coś przynieść.Najpierw kanapkę z pięcioma składnikami.Potem trawę...Żebyście widzieli jak Oni gnali na zewnątrz,niektórzy nawet na bosaka,żeby wygrzebać spod śniegu trochę zeschłej trawy!!!Boki można było zrywać!Na koniec mój chrześniak walczył z piekną Milenką o zdobycie 2 rolek papieru toaletowego.(Najpierw bieg do toalet, potem do kuchni)Kelnerzy i obsługa powiedzieli,że dawno nikt się tam tak nie bawił!(A było i sporo 18- nastek, tudzież innych imprez).Wiele osób brało wizytówkę od didżeja, bo naprawdę prowadzenie było świetne!A muza dosłownie dla każdego.(Nie zabrakło szlagierów Bony M.,Shakin Stevensa i Bee Gees.)Fotograf o 23.00 zaprezentował efet pracy z całego dnia na pokazie slajdów.To były takie zdjęcia, że wiele osób (łącznie ze mną) zamierało z zachwytu.(Szczególnie sesja przedślubna w hotelu z udziałem młodych i Kalinki)Facet ma tak niesamowitą intuicję,że uchwycił takie momenty i miny gości,że zasmiewaliśmy się do łez i pialiśmy z zachwytu!Niestety zdjęcia będą dostępne dopiero za miesiąc, po sesji w plenerze. My też mieliśmy swoją chwilę. Jako rodzice młodych ze statuetakami Oskarowymi "Dla najlepszych rodziców" odtańczyliśmy "We are the champions "Queen". Miesiące przygotowań-jeden dzień i jedna noc, i.... powrót do codzienności.Ale tak musi być,żeby docenić wagę uroczystości i urok zabawy.Prezentuję dwa zdjęcia, ale kudy mi tam do weselnego fotografa- Pierwszy taniec Młodych i bukiet ślubny.W każdym razie od ślubu Justyny i Rafała zaczęła się Wiosna Radosna! I to jest ta dobra wiadomość dla nas wszystkich.Pozdrawiam i idę sprzątać.Milego dnia!

piątek, 5 kwietnia 2013

Prasówka i nie tylko

Dla równowagi psychicznej prezentuję najnowsze numery moich ulubionych czasopism.W czerwonych "Robótkach Ręcznych" mała serwetka z trzylistną koniczynką w środku.W zielonych "Moich Robótkach" kilka świetnych propozycji, miedzy innymi na serwetę siatkową z ozdobrą rozetą -110x 110 cm. Ulubiony miesięcznik "Zwierciadło" zaczynam zawsze od lektury artykułów o charakterze psychologicznym.W najnowszym numerze -świetna rozmowa z prof. Philipem Zimbardo- Jak wychować optymistów oraz bardzo dobry artykuł"Czuję,że żyję- Między wolnością a przynależnością" Z kolei w "Tinie"- Cholesterol obniżony bez leków. Tyle prasówki. Wczoraj byłam podciąć włosy( wyszło,że obciąć) i kupiłam sobie u Chińczyków balerinki na zmianę.( super , pod kolor kiecki- kolor niebieski)Bo w nowych,ślicznych czółenkach pewnie wytrzymam tylko w kościele. Młodzi wieczorem zawzięcie wertowali książeczkę do nabożeństwa i uczyli się na nowo formułki spowiedzi. Mają tremę! Dziś tańczyli w kuchni i przedpokoju. Muniek Staszczyk "walczył" o pierwszeństwo z Piotrem Roguckim z Comy.( ulubiony zespół Rafała) Częstochowiak z Łodzianinem.Wygrał ten drugi i jego piosenka "Mała", na pierwszy taniec.To tyle.Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.Dobrego, udanego weekendu!!!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Ploteczki

Kalina uporała się z gorączką, a teraz jej rodzice narzekają na ból gardła.A tymczasem jest jeszcze sporo spraw do załatwienia.Wczoraj wynikła kwestia wystrojenia kościoła na ślub.Realizowana będzie wersja minimum, czyli ołtarz główny, krzesła dla młodych i świadków.Razem z kwiaciarką lub - użyjmy tu bardziej szumnej nazwy- florystką kilka tygodni temu ustalaliśmy,że kwiatów będzie pod dostatkiem po Wielkanocy.Tymczasem okazało się,że niekoniecznie.Ojcowie w tym roku zamiast różowych kremowych i białych hortensji postawili na kwiaty w kolorze pomarańczowym, które szczerze mówiąc średnio się prezentują.Trudno.Ołtarz główny ma być przybrany białymi kwiatami.I tu wynikła kwestia dogadania się z dwoma innymi parami, które też w sobotę biorą ślub. Wstępne rozmowy już były...Kobiety, jak to kobiety zamiast istotnych ustaleń rozwijały przez telefon sprawę narzutek i wdzianek.Jedna z kobiet ma koronkowe wdzianko i zastanawia się czy w sobotę nie zmarznie. A swoją drogą przy takiej pogodzie wypadałoby założyć kożuchy.Na szczęście kościół jest ogrzewany, więc nie powinno być aż tak źle. Wczoraj zawieźliśmy na salę napoje i alkohole, w piątek trzeba będzie dowieźć owoce,a w sobotę dopilnować ciast i tortu.To tyle.Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych mój blog, a szczególnie kobietki pozostawiające komentarze.Miłego dnia.

środa, 3 kwietnia 2013

Mazurek makowo- kokosowy

Ciasto: 10 białek, szklanka cukru, pół kostki margaryny, szklanka mąki, szklanka maku, pół małego opakowania proszku do pieczenia. Masa: 2 szklanki mleka, kostka masła, 3 łyżki mąki, 8 łyżek wiórków kokosowych,szklanka cukru pudru. Wykonanie Bialka ubić na sztywną pianę i dalej ubijając wsypywać cukier.Wymieszać z dodawanymi po trochu: rozpuszczoną i ostudzoną margaryną, mąką zmieszaną z proszkiem do pieczenia i wypłukanym suchym makiem.Piec 30-40 minut w temperaturze 180-200 stopni celcjusza. Masa: Do jednej szklanki mleka dodać wiórki, mąkę i wymieszać.Drugą zagotować i wlać do niej mleko z mąką i wiórkami.Ogrzewać ,aż zgęstnieje, cały czas mieszając, nastepnie budyń oziębić.Masło utrzeć z cukrem.Porcjami dodawać budyń, ucierając do chwili,aż masa uzyska jednolitą konsystencję.Wystudzone ciasto przekroić na równe cześci i przelożyć masą.Wierzch dowolnie udekorować. Mój komentarz O tym przepisie przypomniałam sobie po upieczeniu baby wielkanocnej.Do baby potrzebowałam 10 żółtek i zostało mi 10 białek- w sam raz na mazurek makowo- kokosowy.Na wierzch mazurka dałam troche masy,by udekorować go morelami i rodzynkami.Jest bardzo smaczny i pasuje wszystkim ,którzy lubią ciasto z makiem.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Mała,żółta , urocza serwetka oraz relacja ze świat

Mała żółta piękność, którą wyciągam zawsze w okresie świąt wielkanocnych.W tym roku pięknie "wyramowałam" ją na styropianie.Robiłam kordonkiem jasnożółtym.Nie powiem nazwy, bo nie chce wprowadzać nikogo w bląd.W każdym razie średnica wyszła wyszła mi 32 cm.Naciągnełam pikotki i powstała dość foremna figura o ciekawym kształcie.Wzór poniżej , gdyby ktoś chciał skorzystać. Całe święta upłynęły nam na walce z gorączką u Kaliny.Zaczęło się wieczorem w Wielki Czwartek i jeszcze trwa.Ponoć to wirusówka tzw.trzydniówka, która potrafi trzymać i 5 dni.Wszystkie prace domowe i przygotowania przebiegały w utrudnionej wersji, a i tak powstało kilka kulinarnych smakołyków,przepisami których sukcesywnie się podzielę.W pierwszy dzień świat było troche gości i hitem dnia było mierzenie dziecku temperatury oraz walka o dziecko- tak walka!-kto ma bawić i komentarze kogo Kalinka lubi najbardziej,i kto posiada najwieksze umiejetności w zabawianiu,uspokajaniu, usypianiu. Zwycięzcami tego dnia okazali się- ta dam: babicia Mariolka i dziadek Wojtek.Inni pękali z zazdrości. W Wielki Piątek poszłam na adorację.Oprócz mnie w kościele był Don Camillo, który robił porządki.Potem zostawił mnie samą, powiedział,że idzie przygotować Paschał na Wigilię paschalną.W tym roku paschał kupił w kolorze miodowym i z ostatnich ławek prezentował się mało ciekawie- bardzo ciemno.A i z bliska- za ciemny. W piątek w kościele było bardzo, bardzo zimno,ale już w poranek wielkanocny i poniedziałek zupełnie nie czuło się chłodu.Don Camillo obawiał się o kwiaty, tymczasem świetnie w niskiej temperaturze się utrzymały.W poniedziałek wielkanocny proboszcz rozdawał czekoladowe jajka.Każde jajko zapakował w przezroczystą foliową reklamówkę.Tłumaczył,że miał je zamiar ukryć w śniegu,ale potem doszedł do wniosku,że może brakłoby mu kasy na oddawanie rodzicom pieniędzy za wykupione dla dzieci lekarstwa.Jajka dostały w tym roku nie tylko dzieci,ale i "ci co się jeszcze nie pożenili",więc był trochę śmiechu i uciechy. Don Camillo zakończył ogłoszenia- "Ach, te wszystkie żonkile, krokusy, tulipany...zanim je nie pożarły nornice..." To tyle.Kolejne wielkie święto już coraz bliżej...Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.Miłego dnia.Byle do wiosny!!!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Talerz dekorowany

Talerz dekorowany Dzisiaj chciałabym przybliżyć ideę talerza dekorowanego.Spotkałam się też z określeniem połmisek pikardyjski,ale w tym wypadku chodzi raczej o przystawki o charakterze jarskim. Korzystając z mnogości potraw i dodatków postanowiłam dziś skomponować taki talerz dekorowany.Jak wspomniałam sporządza się go z różnych , niewielkich domowych zapasów.Dla każdej osoby przygotowuje się duży płytki talerz i układa na nim promieniście( w postaci małych zwężających się do środka klinów)-wedlinę, kawalek śledzika, rybę z konserwy, kawałek pasztetu,ser żółty, pastę z twarożku, jaja na twardo, zielony groszek itd. starając się,aby poszczegolne elementy dobrze harmonizowały kolorystycznie, jak również smakowo- więc np. śledzika od szynki oddzielimy cząstką jaja na twardo, konserwę rybną od pasztetu- żołtym serem itd. Na środku można położyć porcję słatki jarzynowej.Komponując " bukiet" skladników nie można zapomnieć o dekoracji zieloną sałatą ,papryką, pomidorem, zieloną pietruszką- zależnie od sezonu.Można też najpierw wyłożyć talerz listkami sałaty i dopiero na niej układać kompozycję. Taki dekorowany talerz zawsze robi wrażenie.Talerze można przygotować wcześniej, osłonić folią aluminiową i postawić w chłodnym miejscu. Pomysł zaczerpnięty z Poradnika życia codziennego Hanny Lipskiej-'Dla Ciebie, dla domu..."