wtorek, 5 lutego 2013

Podkładki dla Agatki

Podkładki dla Agatki i garść przydasiów, bo dziś imieniny Agaty.Fakt, zrobiłam je już jakiś czas temu, ale co tam?! Jeszcze ich nie prezentowałam. Miałyśmy z Olą niedawno "zajawkę" na punkcie "zakręconych" wzorów.A teraz tworzę małe podkładeczki, które wyglądają jak naleśniki- bliny(bo smaży się je na małych patelniach) Będę je właśnie zdobić,ale póki co to tajemnica.Agawu mnie zawstydza,tworzy i tworzy, co chwila prezentuje na swoim blogu jakieś nowe dzieła. Muszę i ja zabrać się ostro do tworzenia, póki mam wolny czas. Wczoraj zawiozłam Figę do weterynarza na szczepienie.W drodze do...była bardzo niespokojna.Widocznie zwierzęta też kojarzą.2 lata temu gdy wróciliśmy z wakacji zastaliśmy naszą kocicę w okropnym stanie.Codziennie doglądał ją i dawał jeść sąsiad,ale Figa podczas naszych dłuższych nieobecności mieszka w budynku gospodarczym i swobodnie porusza się po znanym sobie terenie.Kiedy wyłoniła się za węgła kulała,a jej tylna łapa była zmasakrowana i czarna.Domyśliliśmy się,że musiała wejść na cudze podwórko i złamać się we wnyki zastawione na szczury.Następnego dnia ,a była to niedziela postanowiliśmy nie czekać i wybrać się do weterynarza.Mieliśmy namiary na panią weterynarz, która przyjmuje w niedzielę.Już raz uratowala mam zwierzaka- Perusia. Mała dygresja.W roku , w którym przyszedł do nas Perro była w całej Polsce prawdziwa inwazja kleszczy.Psy już w lutym chorowały na babasziozę( choroba odkleszczowa, coś jak borelioza u ludzi)Perro też miał wtedy mnóstwo kleszczy na sobie, a ze wzgledu na to,że był szczeniakiem, nie można było go zabezpieczyć jak dorosłego psa, przy okazji dowiedzieliśmy sie ,że jest pewna grupa zabezpieczeń odkleszczowych, która pod żadnym pozorem nie może być zaaplikowana rasie border collie.W każdym razie ktorejś niedzieli szczeniak zaczął nam słaniać się na nogach i stan ten błyskawicznie się pogarszał.Zdrowie i życie uratowała mu nasza szybka interwencja.I tu dzieki serdeczne Alince z Warszawy, właścicielce przecudnej Tajgi rasy golden ratriever.Dzieki niej znaliśmy skalę problemu, główne objawy i skutki. A wracając do Figi.Ranę trzeba było oczyścić pod narkozą.Pierwsza wizyta trwała w związku z tym najdłużej.Potem co trzy dni zmiana opatrunku( też pod narkozą). Potem mój mąż zmieniał opatrunki, bo Pani doktor - dzieki Bogu szczęśliwie dla naszej kieszeni- wyjechała nad morze na wakacje.Radziliśmy sobie świetnie.Ja trzymałam kocicę, on zdzierał opatrunek i zakladał nowy.Operacje robiliśmy na ganku,żeby w razie szaleństwa Figi zminimalizować skutki demolki.Ale nigdy nie było takich problemów, choć Figa jest bardzo charakternym kotem . Efekt jest zdumiewający.Figa ma tylko amputowany jeden palec i jest całkowicie pełnosprawnym kotem.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.Dziekuję za komentarze.Miłego dnia!

1 komentarz :

  1. Miałysmy zajawę, ale tylko TY umiesz tą kręconą serweteczkę - Ola się nie nauczyła:). Robię motylkowi skrzydła. Ja tez raz pomagałam przy zmianie opatrunku Figusi!:)

    OdpowiedzUsuń