piątek, 30 listopada 2012

Kluski śląskie

Dzisiaj robiłam kluski śląskie. Jadłyśmy je z buraczkami nieokraszone. Wszak dziś piątek i tylko parafianie od św. Andrzeja mają święto i mogą jeść  mięso. Nasz proboszcz Don Camillo powiedział w niedzielę,że mogą wcinać pizzę z szynką,a my nie.
  Przy okazji napiszę jak ja robię kluski śląskie.Nauczyła mnie moja szwagierka z Częstochowy dawno,dawno temu.
Zmielone ziemniaki wkładam do miski ,dzielę nożem na cztery.Jedną ćwiartkę odejmuję.
W puste miejsce kopiasto sypię mąkę ziemniaczaną.Dokładam odłożone ziemniaki, dodaję 2-3 jajka w zależności od ilości ziemniaków i trochę mąki pszennej. Wyrabiam ciasto.Następnie formuję niewielkie kulki, obtaczam je w mące pszennej, palcem robię "dziurkę"-wgłębienie. Wrzucam do osolonego wrzątku, gotuję na wolnym ogniu,po wypłynięciu na powierzchnię jeszcze jakieś  3-5 minut.
  Udanego weekendu.Słońca i uśmiechu! 

wtorek, 27 listopada 2012

Codzienne zmagania

Kalinka w piżamce. Obudziła się o 5 rano na butelachę. Potem mała drzemka i już cała jak skowronek "wstała"- "śpiewa" i bawi się swoją ulubioną grzechotką.

Ja od wczoraj zmagam się z piecem centralnego ogrzewania.Dostałyśmy szczególowe instrukcje od Wojtka, jednak wczoraj wieczorem zaczęłam konsultacje telefoniczne.
Wieczorem stwierdziłam,że w piecu jest żar,więc wsypałam całą weglarkę miału. Dmuchawa chodziła bez ustanku całą noc, nad ranem temperatura zaczęła spadać.
O 5 poszłam do garażu po węgiel i dopiero on rozgrzał piec. O 6.30 gdy przestala chodzić dmuchawa zasypałam miałem. Mamy spokój przez 12 godzin. Opisuję to tak szczegółowo,bo to mój debiut w roli palacza c.o. Do tej pory mnie to zupełnie nie obchodziło.
 
Znowu nad ranem śniła mi się szkoła. Zawsze taki sen wprawiał mnie w zły nastrój na pół dnia. Podświadomość produkuje obrazy z przeszłości...
Ale teraz od jakiegoś czasu nie daję się. Staram się nie poddawać uczuciom i emocjom, panować nad myślami...

"To winno być naszym zajęciem: zwycieżać samego siebie i co dzień stawać się wewnetrznie silniejszym i bodaj trochę postąpić w dobrym."- Tomasz a Kempis

poniedziałek, 26 listopada 2012

Moje dziewczyny

Dziewczyny zjechały na naszą piekną Kamionkę i teraz rządzimy. Mąż, ojciec i dziadek w jednej osobie pojechał na tydzień na szkolenie do Warszawy.
Już byłyśmy przepuścić trochę kasy w sklepie,a teraz wybieramy się po jajka na wieś( ja jeszcze się kur nie dorobiłam)

Muszę napisać jeszcze o Perrusiu egoiście.Wczoraj biedak nie chciał wcale biegać po parkingu w Łodzi, ciągle się pakował do samochodu. Czyżby myślał,że go zostawimy w Łodzi? Nie, on kojarzył fakty. Widział,że samochód zapakowany po brzegi i bał się biedactwo,że braknie dla niego miejsca w samochodzie. Już raz jechał siedząc mi na kolanach,a on jest gabarytowo dużo większy od takiego na przykład yorka.
  Muszę przestawić zegar na moim blogu ,bo wyświetla mi tu straszne rzeczy. Wychodzi na to,że piszę posty w środku nocy albo o świcie, a piszę zazwyczaj po południu.

piątek, 23 listopada 2012

Krzyżykowe bombki

Oto moje bombki krzyżykowo- witrażowe. Miałam jeszcze wyszytego aniołka,ale dałam w prezencie Iwonce. Mam kilka podobnych wzorów ( dzwonki, gwiazdy betlejemskie...) i zastanawiam się czy zabrać się za wyszywanie któregoś z nich. Kolory są tutaj intensywne, sprawiają radość.
  Te bombeczki publikuję dlatego,bo wiele szkół organizuje teraz wycieczki do fabryki ozdób choinkowych w Piotrkowie Trybunalskim. Wczoraj była ze swoją klasą moja mała sąsiadeczka Amelka, dziś ze swoją klasą pojechała moja przyjaciółka Ola.
Dla dzieci niesamowita frajda, bo mogą tam własnoręcznie ozdobić bombkę,którą potem zabiorą do domu.
A tutaj kwitnący krasnokwiat zwany także uchem słonia. Zakwitł po raz pierwszy od kilku lat i ma jeden jedyny kwiat.
Dziś piątek, początek weekendu,a zatem cieszmy się, odpoczywajmy. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog.

czwartek, 22 listopada 2012

Moje przysmaki

Moja przyjaciółka Ola zarzuciła mi ostatnio,że nie ma na moim blogu żadnych potraw regionalnych. Kartofelki, które widać na zdjęciu to ulubiony przysmak mojej rodziny. Są alternatywą dla frytek. Nie smaży się ich w głębokim tłuszczu.
A przygotowuje się je tak:
Kilka (w zależności od ilości osób) ziemniaków kroi się na ćwiartki. Następnie wrzuca się je do gorącej wody i obgotowuje 5 minut.
Gorące ziemniaki wykłada się na blachę do pieczenia, posypuje obficie różnistymi ziołami(ja dałam: zioła prowasalskie, chili, majeranek, suszony liść lubczyku) leciutko podlewa olejem,żeby nie przywierały do blachy. Potem blacha wędruje do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na około godzinę. Po upływie 30 minut można kartofelki przewrócić na drugi boczek,żeby się równomiernie przypiekły.
A na deser ciasto czekoladowe z gruszkami.

środa, 21 listopada 2012

Listopadowe odwiedziny

Ogarnęła mnie chwilowa-mam nadzieję- niemoc twórcza,więc zaprezentuję zdjęcia z Częstochowy z 4 listopada tego roku.
  Tu babcia Iza z Kalinusią w trzeciej Alei.( To ta najbliżej Jasnej Góry). Jasną Górę widać zamgloną.
Mój mąż częstochowiak z dziada pradziada uważa,że Częstochowa teraz trochę zbidniała.Czy ja wiem?!Kocham to miasto i zawsze będzie dla mnie piękne! Teraz bywamy w niej zazwyczaj raz do roku, ale kiedyś gdy żyła teściowa nawet co tydzień. Bez niej to miasto już nie jest dla mnie takie same.A mówi się,że nie ma ludzi niezastąpionych....
Dla mnie każdy człowiek jest indywidualnością nie do zastąpienia!
Każde miasto ma ambicję mieć swoją ławeczkę ze znaną osobistością. Tutaj ławeczka częstochowskiej poetki Haliny Poświatowskiej.

I jeszcze mały cytat z "Adieu...."Jana Grzegorczyka:
"Codziennie czytam Biblię.Stary i Nowy Testament. Tam jest wszystko.Niektórzy mówią o mnie : protestant. Może coś w tym jest. Uważam,że jeśli czlowiek zamieszka w Biblii, nigdy nie będzie bezdomny.Biblia daje wolność, odziera cię z naiwności.Daje ci miarę rzeczy.Smutku i radości."

wtorek, 20 listopada 2012

Gwiazdki

Ozdoby choinkowe czas zacząć,bo potem trudno będzie zdążyć. Póki co idzie mi to jak krew z nosa.Pogoda przepiękna,słońce co dzień radośnie świeci, święta wydają się jeszcze tak daleko...
  Zrobiłam kilka gwiazdek i zaraz wydałam, bo szłam na popołudniową herbatkę z koleżankami. Ta gwiazdka to moja ulubiona, robię ją od 3 lat. Znalazlam ją w "Wenie" w 2009 roku.
   Dobrze sprawdzają się nici Ariadny nr 10( 1000m w wielkiej szpuli) Są dość sztywne i ładnie przyjmują krochmal usztywniający.Jedyny mankament to ten,że szybciej niż inne żółkną.Ale i na to jest sposób, w końcu to nici bawełniane. Moczone w wodzie z dodatkiem zwykłego proszku do pieczenia odzyskują biel.

Skończyłam czytać książkę Jana Grzegorczyka- "Adieu.Przypadki księdza Grosera". Grzegorczyk mówi o sobie,że jest pisarzem poszukującym,skłania się w swoich powieściach ku treściom religijnym.
 A oto modlitwa przesłana księdzu Groserowi w liście przez innego księdza znaleziona w internecie:
"Drogi Boże,
Przez cały dzisiejszy dzień do tej pory postepuję jak należy. Nie złościłem się, nie byłem chciwy,złośliwy, samolubny, zazdrosny ani uszczypliwy, nic jeszcze nie wypiłem ani nie fajczyłem. Nawet ani razu nie skłamałem. Jestem Ci za to bardzo wdzieczny. Ale Drogi Boże, za chwilę zamierzam wstać z łóżka i od tej pory bardzo  będę potrzebował Twojej pomocy."
  Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój blog. Miło,że do mnie wpadacie!
                                                                                                            Iza

poniedziałek, 19 listopada 2012

Leśna promenada

Wczorajsze popołudnie spędziliśmy w lesie, 20 km od domu. Znam ten las od wczesnego dzieciństwa,a ciągle odkrywam go na nowo. Ja się zmieniam,on się zmienia...
  Nie wiem kiedy utworzono dukt Michała Falkowskiego.Wcześniej też był tam dukt,ale znacznie węższy, przypominający leśną dróżkę.Ja w stanie ,w którym jest obecnie  zobaczyłam go na rajdzie PTTK w 2009 roku. Byłam wtedy z trzecią klasą i chłopcami z mojej poprzedniej klasy.
  Jednak dopiero całkiem niedawno zakochaliśmy się z meżem w tej prawdziwie spacerowej promenadzie. Gwoli wyjaśnienia dukt leśny to niezalesiony pas w każdym lesie, często wykorzystywany jako droga leśna.
  Ładnie wyszła na zdjeciu drewniana tablica z nazwą duktu,ale niestety zdjęcie z pamiątkową tablicą na kamiennym głazie już nieostre. Mogę jedynie przytoczyć napis:
Dukt Michała Falkowskiego (1914-1994) Leśniczego w Sobótce w latach 1947-1979.
  Ta piękna leśna promenada ma ok.2500 m

Spacer duktem w obydwie strony zajął troche czasu. Perro się wybiegał,że hej ! Wszyscy mieliśmy potem dobry sen. 

środa, 14 listopada 2012

Samotny biały żagiel

Ten obrazek wykonałam już jakiś czas temu, kiedy Justyna chodziła w ciaży. Pewna cyganka powiedziała do mojego męża-"Ładnego będziesz miał wnuka" Następnie wyłudziła od niego papierosa. Widocznie za bardzo skupiła się wtedy na papierosie i pomyliła płcie. Zresztą są ponoć takie kobiety, które potrafią rozpoznać kobietę cieżarną nawet wtedy gdy ona sama jeszcze tego na 100% nie wie.
  Obrazek wisi w sypialni,a chłopcu brakuje pary.Wzory,które mam jakoś mi nie do końca pasują.Będę szukać dalej.
  Ten wzór pochodzi z Robótek Ręcznych z lat 90. Gdy patrzę na niego  myślę o lekturze z podstawówki- "Samotny biały żagiel" Katajewa.
   Zaczęłam już "produkcję" gwiazdek. Białe i czerwone wykonane cieniutką nicią Atun Basak Klasik no: 50. Będę wypróbowywać różne nici i różne wzory, i pewnie niedługo coś zaprezentuję na blogu.
  Zaczęłam też firaneczkę do ganku białą 10 Ariadny. Uwielbiam wzory filetowe, sprawiają mi tyle radochy w robocie.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Listopadowe klimaty

Listopad w tym roku jest wyjątkowo ciepły. Palimy w piecu co. co drugi dzień,a  i tak w nocy jest wtedy zbyt ciepło tym bardziej,że ostatnio Justyna zrobiła małe przemeblowanie w naszej sypialni.Wszystko po to,żeby łóżeczko Kaliny nie stało pod kaloryferem. Teraz nasze łóżko stoi pod kaloryferem i gdy kaloryfer jest gorący budzę się w nocy co pare godzin.
    Podobno listopad ma być już do grudnia taki ciepły.To dobrze,takie dni dodają energii.Dziś na przykład umyłam okno w ganku.Wreszcie! Zabierałam się do tego od jakiegoś czasu!
  Po obiedzie wyszłam z Perrem na spacer. Chodzimy przez pola i aroniowe gaje na hałdę. Mamy ponad godzinny spacer. Lubię tam posiedzieć chwilę.Biore aparat,ale zdjecia bez lampy wychodzą teraz błękitne,a z lampą nieciekawe.
  Lubię patrzeć na świat z tej górki, dobrze się tam czyta pismo święte i modli.
  Długo zastanawiałam się czy pisać na swoim blogu o wierze i religii. Radziłam się nawet przyjaciół.To mnie męczy i przynagla.Wiara jest sensem mojego życia,więc pisanie o robótkach i codzienności w pewnym sensie mi nie wystarcza.
  Mam za sobą różne trudne życiowe doświadczenia,więc moje przemyślenia raczej nie będą miały charakteru  li tylko złotych myśli.Jeśli komuś pomogą, to dobrze,bo o to właśnie chodzi. 

niedziela, 11 listopada 2012

11 listopada

I jeszcze mały akcencik z dzisiejszego święta. Jak co roku wybrałam się na mszę za Ojczyznę do kościoła św.Andrzeja na 12.00. Potem były przemówienia i złożenie wieńców pod figurą Matki Bożej na  rynku. Okazjonalne przemówienia z kartki,z których nic nie zapamietałam, bo nie uważałam.
 Kiedyś bardzo mi się podobało jak jeden burmistrz powiedział kilka słów od siebie.Mianowicie co udało mu się zrobić dla miasta w ciągu 2 lat kadencji i co ma zamiar jeszcze zrobić.Nie było w tym patosu, górnolotnych słów.A ja byłam dumna,że mieszkam w tym mieście.

Moja mała galeria

Oprawiłam obraz "Sianokosy w Beskidach" i właśnie wisi w mojej galerii obrazów.
  

wtorek, 6 listopada 2012

Jeszcze trochę jesieni

Skończyłam lambrekin w liście kasztanowca i kasztany.Ten śnieg dwa tygodnie temu nieco mnie przeraził.Ja tu mozolę się nad ukończeniem jesiennej firanki,a tu niespodziewanie przed czasem wkracza zima, by niweczyć moje plany. Na szczęście znowu mamy jesień i to słotną jesień (tzw.szarugę jesienną) Firanka powisi jeszcze miesiąc. Różaną górę wygrzebałam w lumpie. Ula,tutaj Twój kasztanowy stroik- świecznik idealnie by pasował!
    Dni coraz krótsze,siąpi z nieba, błocko (Perruś codziennie brudny biega i dostaje krzyki)Nie dajmy się melancholii i jesiennej chandrze! Pozdrawiam zaglądających tutaj!
                                                                                                                        Iza

sobota, 3 listopada 2012

Dni zadumy,ale i radości

1 listopada był dla mnie wyjątkowej urody dniem.Zazwyczaj tego dnia odwiedzam trzy cmentarze-w Sobótce Starej i Nowej oraz Łęczycy. Musieliśymy się nieco sprężyć bo ksiądz w Sobótce St. zarzadził jedną mszę o 11.00 . Mimo to ludzi w kaplicy było umiarkowanie, każdy mógł usiąść. Wygłoszone kazanie było piękne! Po komunii zdarzył się mały wypadek- kobieta na oko siedemdziesiecioparoletnia zemdlała. Akcja pomocy zorganizowana była szybko i sprawnie. Kobietę położono na chwilę na posadzce i najbliższe osoby otoczyły ją opieką.Ksiądz przez mikrofon ogłosił,że potrzebny jest lekarz,pielegniarka.Po chwili wynoszono już kobietę z kaplicy,za moment trzy ławki bez oparć. Na zewnątrz była już pielegniarka z ciśniomierzem, czy znaleźli lekarza- nie wiem.Wezwano pogotowie. Ksiądz zarządził dziesiątkę różańca. (Wyszły z tego chyba trzy) Pogotowie z oddalonej o 20 km Łęczycy przyjechało wyjątkowo szybko. Ratownicy zadecydowali,że kobietę należy przewieźć do szpitala. 
   Do Łęczycy dotarliśmy z dużym opóźnieniem. Na cmentarzu byliśmy krótko. Zdecydowałam,że znicze zmarłym znajomym zapalę 2 listopada po mszy zadusznej( tak też zrobiłam) Spieszno nam było do cioteczek na obiad. Justyna przyjechała na kilka godzin z Łodzi i tam ją zastaliśmy. Początkowo skład był niepełny- brakowało rodzinki stryjecznego brata. Jednak po godzinie telefon- przyjeżdżają! W. po 7 dobie i cieżkiej operacji właśnie wypuścili ze szpitala. Cieszyliśmy się jak dzieci na jego widok !!! On w "czapeczce" na głowie wkroczył pełen wigoru, humoru i zdrowia. A jaki miał apetyt! Radość nie do opisania!
   W doskonałych humorach biesiadowaliśmy do wieczora. Zaczęło padać po południu,więc zrezygnowaliśmy z wieczornej wyprawy na cmentarz. Potem siedzieliśmy przy świecach,bo zgasło światło.